Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samolot rzeszowskich studentów jednym z najlepszych na świecie!

Beata Terczyńska
Rzeszowscy studenci przygotowują bezzałogowca do startu podczas zawodów w USA.
Rzeszowscy studenci przygotowują bezzałogowca do startu podczas zawodów w USA. Archiwum
- To była przygoda życia - twierdzą zgodnie rzeszowscy studenci, którzy w wrócili właśnie z zawodów Aero Design w Marietta w USA. Zdobyli wysokie 7. miejsce. A po dokładnych wyliczeniach stwierdzili, że powinni być na podium!

Przed rokiem ekipa studentów z Politechniki Rzeszowskiej zajęła 20. miejsce (model miał wypadek podczas pierwszej konkurencji). Dwa lata temu wywalczyli 13 miejsce.

Tegorocznemu startowi rzeszowskich studentów patronowały Nowiny. Studentów wsparli: PRZ, Samorząd Studencki PRZ, WSK, LOT Cargo i Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych w Warszawie.

Aero Design to zawody dla studentów z całego świata. Organizuje je międzynarodowa organizacja Society of Automotive Engineers, zrzeszająca ponad 128 tys. inżynierów. W jury zasiadają m.in. przedstawiciele NASA. Zadaniem ośmiu studentów z Koła Naukowego Lotników PRz było skonstruowanie bezzałogowego samolotu. Takiego, który podniesie jak największy ciężar przy spełnieniu regulaminowych założeń, jak wymiary, napęd, długość startu.

Michał Wojas, Błażej Morawski, Maciej Dubiel, Mateusz Szpryngier, Mirosław Musiał, Marcin Marchewka, Piotr Szaniec i Kamil Kwolek mówią. że to była głównie praca komputerowa. Trzeba było wykonać wiele obliczeń, aby jak najmniej było pracy ręcznej.

Ok. 3 m rozpiętości skrzydeł, ok. 2 długości. Tylko drewno, aluminium, styropian, folia i silnik. Żadnych kompozytów.

Kilka miesięcy trwały przygotowania. Zaczęli z początkiem listopada.

- Tak naprawdę od pierwszych dni zaczęło się szukanie sponsorów, rozsyłanie maili, dzwonienie, pukanie od drzwi do drzwi z niemalże wyciągniętą ręką. Zrobiliśmy kosztorys. Wyszło, że potrzebujemy ponad 70 tys. zł - mówi Michał. - Zebraliśmy. Większość dała nasza uczelnia.

Dwa samoloty - podwójne uderzenie

Najcięższy był ostatni miesiąc.
- Siedzieliśmy w modelarni po 13 godzin. Inne zajęcia poszły na bok. Cud, że zdążyliśmy z oblotem - śmieją się.

I zdradzają, że tak naprawdę, to kupili materiały na budowę... dwóch identycznych samolotów. I dwa zabrali z sobą.

- Na takich zawodach "wypadki" maszyn to niemal pewnik. Jakby coś się stało, to trzeba budować od nowa.

Poprzednie konstrukcje, które wyszły spod ich rąk, nosiły dumne imiona: Wiewiór i Szerszeń. Tego bezzałogowca nazwali Double Blast (podwójne uderzenie).

- Dwa samoloty, wiec podwójne uderzenie - uśmiecha się Michał, który w tym roku będzie bronił tytułu inżyniera, a potem czeka go magisterka, po której marzy o dzikim lataniu nad lasami, a w przyszłości przesiadce na linie lotnicze.

Wylecieli do USA zgodnie z planem.

- Samolot Lufthansy Bombardier CRJ 900 zrobił na nas bardzo miłe wrażenie. Nie pierwszy raz byliśmy na płycie portu w Jasionce. Niemniej jednak fakt, że lecimy do USA, powodował dodatkowe wrażenia i napięcie, np. zgubienie biletów podczas robienia zdjęć - napisali na blogu z wyprawy.

- Na szczęście byliśmy na tyle przytomni, że pozbieraliśmy je z płyty. Po starcie miło było patrzeć na rozwijający się OKL. Nowy pas wraz z hangarem robią wrażenie.

Lot trwał aż 16 godzin, ale nikt nie spał. Trudy podróży wynagradzały widoki.
- W połowie lotu czekała nas wspaniała niespodzianka. Zielona wyspa Grenlandia okazała się cała biała. Widok niesamowity.

Samolotu nie wydamy. Pieczątki brak

Do Atlanty docierają przed północą. Dwa dni przed zawodami. I tu zaczynają się pierwsze schody. Za rezerwowane przez internet samochody z wypożyczalni chcą dwukrotnie więcej pieniędzy. Po 2 godzinach znajdują inną wypożyczalnię. I w drogę do hotelu oddalonego 30 mil od centrum.

- Przespaliśmy się może 4 - 5 godzin i podekscytowani wybraliśmy się po skrzynię z samolotem. Wysłaliśmy ją z Warszawy tydzień wcześniej. Na pewno już jest.

Okazuje się, że spedytor jej nie wyda, bo trzeba jechać do celników po pieczątkę.
Ci nie podbiją, bo brakuje jednej pieczątki z Polski. Co robić? Doradzają im, żeby iść do doradców celnych, gdzieś w mieście.

Gdy w końcu do nich docierają, ci uparcie twierdzą, że nie wiedzą o co chodzi i nic im nie podbiją. W końcu po wielu godzinach nalegania spotykają się z jakimś oficerem i słyszą, że mogą odebrać skrzynię. Tyle, że magazyn jest od godziny zamknięty. Czyli wszystko przepadło! Nie wystartują?

Mimo wszystko jadą do magazynu. Mają szczęście, zastają jeszcze jakiegoś urzędnika. Już skrzynia jest na wyciągnięcie ręki, ale... trzeba zapłacić 40 dolców za przetrzymanie. Jednak w magazynie nie przyjmują gotówki, nawet kartą nie zapłacisz, tylko czekiem - Money Order. To taki świstek, który wydają za gotówkę na stacjach, w barach. W biurze obiecują poczekać tylko godzinkę. Po nerwowych poszukiwaniach kupują Money Order i wreszcie ładują 142 - kilogramową pakę na samochód.

- Otwieramy z zapartym tchem, spodziewając się dosłownie wszystkiego. Pamiętając o tym, że bez naszej kontroli amerykańscy celnicy otworzyli ją, by sprawdzić zawartość. Patrząc na przybite byle jak gwoździe, nie liczymy na wiele. Mimo to sukces! Nic nie tknięte.

Części były idealnie zapakowane na dnie, a skrzydła otulone gąbką po sam wierzch. Nie ma czasu. Trzeba składać. Szybka kontrola płatowca i pora na ustawienia ruchów sterów, podwozia.

- Nastał wieczór, tornada przechodziły koło naszej miejscowości jedno za drugim. Pora iść spać - piszą w dzienniku.

Ostatni lot o wszystko

Pierwszy dzień konkursu to prezentacje. "Rozkładamy model i czekamy spokojnie. W międzyczasie wybraliśmy się na przeszpiegi do stanowisk innych załóg, by podpatrzeć konkurencję. Nie chwaląc się, nasza konstrukcja była na wysokim poziomie. Czasami mieliśmy wrażenie, że część drużyn budowała swoje samoloty w tydzień. Niemniej, zobaczymy w locie. Wydaje się, że wszystko poszło wręcz idealnie. Po minach sędziów i pytaniach, jakie zadawali spodziewamy się wysokiej punktacji" - czytamy na blogu.

Wieczorem wyniki, a tu... trzecia dziesiątka. Co jest?! Nikt nie wie.
- Ale niech będzie. Pokażemy swoje w locie - zaparli się.

Kolejne dwa dni to latanie. Najpierw samolotu bez obciążenia.
- Lekkim samolotem ciężko się steruje. Przy starcie poszedł dosłownie pionowo w górę. Dech nam zaparło. Ale na szczęście Maciek bezpiecznie go opanował.

Potem podnieśli ponad 8 kilo. To dawało dobre, bo 5 miejsce. Następnego dnia szykowali się na więcej.

- Ładujemy od razu 13,5 kilo. Samolot wykonał piękny lot, a tu nagle czerwona flaga sędziego. Lot nieważny. Samolot o centymetry przekroczył linię startu.

Zostaje ostatni lot. O wszystko.
- Wzięliśmy 13 kilo. Polecieliśmy. Udało się. Jest szansa na 4 miejsce. Okazuje się, że 7. Byliśmy zdziwieni. Coś nam nie pasowało z obliczeń - mówią.

Coś tu się nie zgadza...

Po zawodach mieli czas na zwiedzanie. Z Atlanty pojechali do Miami. - Na Florydzie w ubraniach wyskoczyliśmy z aut do wody - śmieje się Michał.

Ale największe wrażenie zrobiło na nich NASA. - Zobaczyliśmy prom kosmiczny z bliska! Spędziliśmy tam pół dnia. O mały włos, a bylibyśmy świadkami startu, ale ten z powodu awarii przełożono.

Byli też na lotniskowcu - muzeum Interpid w Nowym Jorku, którego największą atrakcją jest SR 71 BlackBird - najszybszy seryjnie robiony samolot, użytkowany w armii amerykańskiej. Przyznają, że nowojorska betonowa dżungla sprawiła na nich niesamowite wrażenie.

- To było spotkanie z inną kulturą i mentalnością - przyznaje Michał. - Zaskoczyło mnie, że ludzie są niesamowicie mili, ale czuć propagandą dosłownie na kilometr. Jak w pięknych filmach. Wszędzie flagi, policja. Boją się, czego mogą. Na każdym kroku sprawdzają, macają, wypytują po co, na co, na jak długo, gdzie. Zanim wylecieliśmy, musieliśmy wypisać dokładne adresy hoteli i miejsca, w których zatrzymamy się w USA.

***

Gdy wrócili w poniedziałek do Polski, zamiast iść spać, przejrzeli jeszcze raz punktację. Dokładnie policzyli.

- Okazało się, że w ogóle tego ostatniego lotu nam nie uwzględnili. Nie wiemy dlaczego. Przeoczyli? Napisaliśmy protest. Czekamy na odpowiedź, bo może się okazać, że doliczą te punkty, a wtedy - nie zapeszając - mielibyśmy szanse może na czwarte, a nawet trzecie miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24