MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skoczyła z wiaduktu, chwycili ją za palce…

Aneta Dyka-Urbańska
Trwa akcja ratunkowa. Policjanci trzymają desperatkę za ręce. Pod wiaduktem zatrzymał się transit. To zdjęcie zrobił i przekazał nam nasz Czytelnik.
Trwa akcja ratunkowa. Policjanci trzymają desperatkę za ręce. Pod wiaduktem zatrzymał się transit. To zdjęcie zrobił i przekazał nam nasz Czytelnik.
Dwóch mieleckich policjantów ocaliło kobietę, która chciała rzucić się z wiaduktu.

Desperatka osuwa się po barierce mieleckiego wiaduktu przy alei Niepodległości. Jeśli dwaj policjanci podejdą, skoczy. Jeżeli tego nie zrobią - i tak spadnie. Stoją. Ona puszcza barierkę, leci…

Pani Maria mówi, tego dnia nie zapomni do końca życia. Było to w piątek, po 15. Komunikacyjny szczyt, auto pędzi za autem.

- Stoję w oknie, patrzę i nie mogę uwierzyć. Za barierką wiaduktu stoi kobieta. Ale myślę, że to niemożliwe. Przecież gdyby tak było, przynajmniej niektóre auta by się zatrzymały. Wpatruję się, ale nic się nie zmienia. Ona rzeczywiście tam stoi. Chce skoczyć - opowiada pani Maria. - Odruchowo zaczęłam się modlić, żeby się cofnęła, żeby ktoś się zatrzymał. Potem mówiłam jakby do niej: - Podobno Bóg nie daje takich ciężarów, których nie da się unieść. Widocznie po coś to jest w twoim życiu. Ale minie... Tylko nie rób tego... Takie myśli pędziły mi przez głowę przez kilka sekund. Kiedy ruszyłam, żeby zadzwonić po pomoc, zobaczyłam na wiadukcie radiowóz.

Chcę umrzeć

Sierż. szt. Sławomir Gazda i st. sierż. Marek Płatek wysiadają z radiowozu i widzą, że kobieta za barierką jest półprzytomna, chwieje się, osuwa... Najpierw proszą, żeby z nim współpracowała, gdy podejdą. Początkowo nie reaguje na ich prośby, w końcu mówi zdecydowanie: - Chcę umrzeć.

Teraz już nie mają wątpliwości, że skoczy. Zostały tylko sekundy.

Trzeba ją ratować!

Tymczasem pod wiaduktem też trwa akcja ratunkowa. Nieznany do dziś kierowca białego transita widzi, co się dzieje. Ruch na jezdni duży. Jeśli kobieta, upadając, jakimś cudem nie straci życia, to i tak wpadnie pod koła. Auta jadą sznurem... Kierowca zatrzymuje się - jeśli kobieta spadnie, wyląduje na dachu jego transita. Może to ją ocali...

Policjanci na górze nic nie wiedzą o akcji kierowcy. Myślą, że są zdani sami na siebie. Nie chcą wykonywać zdecydowanych ruchów, żeby nie przestraszyć desperatki. Ledwie trzyma się barierki. Puszcza szczeble, leci…

W ułamku sekundy policjanci rzucają się w stronę barierki, wpychają ręce między szczeble. Łapią kobietę za dłonie. Trzymają z całych sił. Wiedzą, że ściskają ją za końce palców, starają się poprawić uścisk.

Szybko przychodzi nowa myśl: - Byliśmy w takim położeniu, że jedyne co mogliśmy zrobić, to mocno ją trzymać, ale nie było szans jej wyciągnąć - wspomina st. sierż. Płatek. - Zrozumieliśmy, że to pat, że ktoś musi nam pomóc. Było coraz trudniej, bo kobieta walczyła z nami, szarpała się, drapała nas. Patrzyliśmy w stronę kierowców i oni wreszcie zrozumieli... Zaczęli się zatrzymywać. Pomogli. .

Ocalona!

Wreszcie kobieta jest na chodniku. Świadkowie oddychają z ulgą.

- Nie mogłem w to uwierzyć - opowiada Robert, mieszkaniec ul. Dworcowej. - Gdybym sam nie widział na własne oczy, to by mi nikt nie wmówił, że to możliwe. Ona zaczęła już właściwie spadać, byłem przerażony. Myślałem, że zobaczę, jak leci. I nagle uświadomiłem sobie - nie! Została tam, na wiadukcie. Ci policjanci musieli jednym, błyskawicznym i precyzyjnym ruchem złapać ją. Gdyby się pomylili o centymetry, albo spóźnili o ułamek sekundy, to wszystko skończyłoby się inaczej. Kiedy ona tam stała, myślałem o tym, co kiedyś usłyszałem na temat samobójców. Ktoś robił badania z udziałem tych ocalałych. Podobno wszyscy, spadając, uświadamiają sobie, że właściwie wszystkie ich problemy da się jakoś rozwiązać. Oprócz jednego: że skoczyli.

Dramatyczne wydarzenie na mieleckim wiadukcie zarejestrowała kamera monitoringu. Nagranie nie jest dobrej jakości, ale i tak wyraźnie widać, że policjanci zareagowali błyskawicznie, bardzo pewnie.

- Stałam w tym moim oknie i myślałam, jak wiele mnie kosztowało tych kilka chwil - mówi pani Maria. - Tak się denerwowałam. Kiedy ją uratowali, łzy mi poleciały...

To nasza praca

Policjanci też czują ulgę.

- Mam nadzieję, że tej kobiecie pomogą specjaliści - mówi st. sierż. Płatek. - Oczywiście, trzeba zrozumieć to, że z nami walczyła, że zachowywała się nieracjonalnie.

42-latką zaopiekowali się lekarze. Przewieziono ją szpitala psychiatrycznego w Straszęcinie.

Kiedy po naszym poniedziałkowym artykule zrobił się szum wokół obydwu policjantów, i wielu mówi o nich jako bohaterach, protestują.

- Nie, nie chodzi o bohaterstwo. To po prostu nasza praca. Nie zrobiliśmy nic ponad to, czego się od nas wymaga - mówi sierż. szt. Sławomir Gazda.

Ryszard Szkotnicki, komendant powiatowy policji w Mielcu, patrzy z innej perspektywy: - To po prostu kawał świetnej roboty. Przeprowadzili akcję bardzo sprawnie, fachowo, skutecznie. To są doświadczeni policjanci, bardzo oddani pracy, z powołaniem.

Komendant dostrzega też szerszy kontekst: - Policja najlepiej służy, gdy współpracuje z mieszkańcami. A wiadomo, że to współdziałanie jest lepsze, gdy odbiór społeczny policji jest pozytywny, gdy ludzie nam ufają. Ta akcja na pewno przyczyniła się do ocieplenia wizerunku policjanta, który przecież bardzo często poświęca się dla innych, ale nikt tego nie widzi.

Kom. Szkotnicki nie kryje uznania dla podwładnych: - Co tu dużo gadać. To prawdziwi policjanci, z krwi i kości. Jestem z chłopaków bardzo dumny.

Wystąpił już do komendanta wojewódzkiego o przyznanie im nagrody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24