Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skok na Ukrainę

Władysław Borowiec
W końcu przekroczyliśmy granicę bez żadnych dokumentów. Czy jest to dowód na to, że granica Unii Europejskiej jest źle strzeżona?
W końcu przekroczyliśmy granicę bez żadnych dokumentów. Czy jest to dowód na to, że granica Unii Europejskiej jest źle strzeżona? Fot. Wojciech Zatwarnicki
Dziennikarze Nowin sprawdzili, jak szczelna jest wschodnia granica Unii Europejskiej.
Skok na UkraineDziennikarze Nowin sprawdzili jak szczelna jest granica Unii Europejskiej. Nasz reporter Wladyslaw Borowiec bez problemu "przywital" sie z ziemią ukrainską.

Skok na Ukrainę

Ruszamy... Rozglądając się czujnie przechodzimy graniczny pas. Klepnięciem dłoni w słupek graniczny z tryzubem "witamy" się z przyjazną ziemią ukraińską. Przyjazną, bo nikt nam nie broni do niej dostępu.

- Odkąd granica polsko-ukraińska jest także zewnętrzną granicą Unii Europejskiej, jest znacznie lepiej strzeżona - podkreśla kapitan Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu.

- Na wyposażenie naszych placówek poszło wiele pieniędzy z funduszy europejskich.

Dowodem na szczelność granicy ma być liczba nielegalnych emigrantów ujętych przy przekraczaniu zielonej granicy przez bieszczadzkich strażników. W ubiegłym roku złapano ich około 500.

- Najwięcej z Wietnamu, Mołdawii, Sri Lanki, Gruzji, Czeczeni - wylicza kpt. Elżbieta Pikor.

Najtragiczniejsza próba przejścia miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to Czeczenka wraz z czworgiem dzieci, opuszczona przez pilota-przemytnika, zabłądziła w ostępach leśnych. Trzy córki nielegalnej emigrantki zmarły z wychłodzenia, ją i jej synka w ostatniej chwili znalazł patrol straży granicznej.

Do kolejnej tragedii mogło dojść końcem grudnia ubiegłego roku, kiedy to zieloną granicę próbowali przekroczyć dwaj Gruzini. Gdy osłabli i wyziębli, zawiadomili straż graniczną. Obaj trafili do szpitala z zapaleniem płuc. Najprawdopodobniej będą się ubiegać o status uchodźców.

Obserwacje z ukrycia

W końcu przekroczyliśmy granicę bez żadnych dokumentów. Czy jest to dowód na to, że granica Unii Europejskiej jest źle strzeżona?
W końcu przekroczyliśmy granicę bez żadnych dokumentów. Czy jest to dowód na to, że granica Unii Europejskiej jest źle strzeżona? Fot. Wojciech Zatwarnicki

Rozglądamy się, nasłuchujemy już prawie godzinę. Zimno daje się we znaki. A tu ciągle ani żywej duszy. (fot. Fot. Wojciech Zatwarnicki)Czy faktycznie nasza wschodnia granica jest barierą nie do przebicia? Postanowiliśmy to sprawdzić. Zwłaszcza, że docierają do nas sygnały, iż są miejsca, gdzie... można przejść.

Zostawiamy samochód daleko od granicy, by nie wzbudzać podejrzeń patroli służby granicznej. Przedzieramy się przez ostępy. Nogi zapadają się głęboko w śniegu. Jest minus osiem stopni, ale przebijanie się przez zaśnieżony las skutecznie nas rozgrzewa.

Wędrujemy ponad godzinę pasmem połonin. Przechodzimy niewielką rzeczkę badając wpierw, czy lód wytrzyma nasz ciężar. Wreszcie - jesteśmy na granicy!

Skryci pod osłoną bezlistnych krzaków prowadzimy obserwacje. Dwa słupki graniczne: polski i ukraiński są w odległości ok. trzydziestu metrów. W środku pasa granicznego widać ślady patrolu. Są przyprószone śniegiem.

Widocznie patrol przechodził nocą, albo dzień wcześniej. Niestety, dla nas, pogoda jest słoneczna, śnieg nie pada, a więc gdybyśmy chcieli przejść na drugą stronę, zostawimy widoczne ślady.

Tymczasem od strony ukraińskiej słychać jakieś pokrzykiwanie.

- Albo konny patrol graniczny, albo drwale ściągają drzewo - mówi kolega, fotoreporter.

Rozglądamy się, nasłuchujemy już prawie godzinę. Zimno daje się we znaki. A tu ciągle ani żywej duszy. Żadnego ruchu od strony polskiej strażnicy, żadnych odgłosów. A więc? Ruszamy...

Na przyjaznej ukraińskiej ziemi

[obrazek3] W końcu przekroczyliśmy granicę bez żadnych dokumentów. Czy jest to dowód na to, że granica Unii Europejskiej jest źle strzeżona? (fot. Fot. Wojciech Zatwarnicki)Pokonujemy ostatnią przeszkodę. Rozglądając się czujnie przechodzimy graniczny pas. Klepnięciem dłoni w ukraiński graniczny słupek z tryzubem "witamy" się z przyjazną, choć zimną ziemią ukraińską. Przyjazną, bo nikt nam nie broni do niej dostępu. Robimy zdjęcia. Nic.

Przechodzimy na stronę ukraińską czekając na jakąś reakcje. Nie widać żadnych kamer, czujników, strażników. Ani naszych - europejskich, ani ukraińskich.

- Schodzimy do wioski?

- Poczekaj, zadzwońmy do redakcji, czy jest zgoda.

- Nie, nie ma zgody, wracajcie szybko! Takie przekroczenie granicy jest ryzykowne - słyszymy głos szefa.

A więc wracamy przez coraz zimniejsze bieszczadzkie knieje.

Dlaczego nikt nas nie zatrzymał?

Niemal trzy godzinny kręciliśmy się na pasie granicznym. W końcu przekroczyliśmy granicę bez żadnych dokumentów. Czy jest to dowód na to, że granica Unii Europejskiej jest źle strzeżona?

- Obecnie praca Straży Granicznej nie polega na dreptaniu wzdłuż granicy - tłumaczy kpt. Elżbieta Pikor.

- Najprawdopodobniej byliście monitorowani.

- To dlaczego nikt nas nie zatrzymał, nikt nie wylegitymował?

- To o niczym nie świadczy. Myślę, że wasze zejście do wioski ukraińskiej na pewno zostałoby zauważone. Bądź przez nasze patrole bądź przez patrole ukraińskie. Faktem jednak jest, że nigdy nie można mówić o 100-procentowym uszczelnieniu granicy.

Nagrody dla informatorów

Jak zapewnia pani rzecznik, obecnie nasi strażnicy są świetnie wyposażeni.

Już nie obserwują, jak dawniej, granicy przez lornetki. Mają gogle z noktowizorami, dwa śmigłowce wyposażone w urządzenia noktowizyjne i termowizyjne, kilkanaście pojazdów obserwacyjnych.

- Współpracujemy też z mieszkańcami terenów przygranicznych - dodaje kpt. Pikor.

- Patrole obserwują nie tylko granice, ale także tereny przygraniczne.

Bywa, że dowódcy poszczególnych strażnic nagradzają premiami mieszkańców przygranicznych wiosek za informacje o nielegalnych imigrantach, którzy przedarli się przez zieloną granicę.

- Sukcesem Straży Granicznej nie jest zatrzymanie biednych Wietnamczyków, czy Czeczenów, tylko ukrócenie przemytniczego biznesu - tłumaczy pani rzecznik.

- Na Podkarpaciu mamy bowiem poważny problem z międzynarodowymi grupami przestępczymi, szmuglującymi nielegalnych emigrantów. To dla nich biznes niezwykle intratny, porównywalny z narkotykowym.

Kary dla organizatorów

Jakie kary czekają nielegalnych emigrantów, jeśli zostaną ujęci? Są wydalani do kraju, z którego się przedostali. Mogą jednak starać się o azyl polityczny, jeżeli pochodzą z krajów o zagrożonej demokracji.

Za próbę nielegalnego przekroczenia polskiej (unijnej) granicy karani są tylko przemytnicy, którzy organizują przerzuty. Grozi im od pół roku do pięciu lat więzienia. Ale kary ich nie odstraszają.

- Nawet skazani na długoletnie wyroki przyznają, że - mimo ryzyka - to bardzo opłacalny biznes - mówi kpt. Elżbieta Pikor.

Co by groziło dziennikarzom Nowin, gdyby zostali przyłapani?

- Jest to wykroczenie, ale wymiar kary zależy od intencji osób, które popełniły to wykroczenie - odpowiada rzecznik bieszczadzkiej Straży.

No i chwała Bogu, bo intencje mieliśmy szczytne. Chcieliśmy przecież tylko sprawdzić...

***

W tekście nie informujemy, w którym miejscu przekraczaliśmy granicę. Na zdjęciach zamazaliśmy też numery słupków granicznych, by tekst nie stanowił instruktażu dla potencjalnych nielegalnych poszukiwaczy przygód na Ukrainie.

Symboliczne powitanie Ukrainy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24