Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spowiedź nawróconego złoczyńcy: Zabiłem, a Bóg przebaczył

Alina Bosak
Pokochałem człowieka i wierzę w cuda - mówi Artur. - Dziś i ja jestem nowym człowiekiem - mówi Agata.
Pokochałem człowieka i wierzę w cuda - mówi Artur. - Dziś i ja jestem nowym człowiekiem - mówi Agata. Krystyna Baranowska
To, co się stało w celi więziennej, nazywa resetem mózgu. Padł na kolana gangster, a wstał nowy człowiek. - Co ci się stało - zapytał kolega. - Boga spotkałem.

Artur Ceroński przyjechał do Rzeszowa na zaproszenie Kościołów protestanckich, by opowiedzieć młodzieży o swoim nawróceniu. Wziął udział w 9 spotkaniach.

Jako 17-latek zabił człowieka, handlował narkotykami, wyłudzał kredyty, żonie przykładał lufę do głowy, a synek wołał przed wyjściem na spacer: "Tato, pistoleta nie wziąłeś".

Artur Ceroński budził w innych strach. Teraz pracuje jako przedstawiciel handlowy i jest pastorem kościoła chrześcijan wiary ewangelicznej. Jeździ na spotkania z młodzieżą, opowiada o swoim nawróceniu. "Pokochałem człowieka", powtarza.

Zanim pokochał

Artur opiera łokcie na stole. Na rękach tatuaże. Ma 40 lat. Podczas rozmowy nie opuszcza wzroku, nie szuka podpowiedzi na ścianach. W niebieskich oczach nie ma wahania:

- Nikt nie rodzi się zły. Nienawiść, złość i gniew narastały we mnie stopniowo. Ojciec pił i nie był żadnym autorytetem. Matka - wspaniała osoba. To ona walczyła o nasze utrzymanie. Wychodziła z biura i szła do drugiej pracy. Zawsze ją kochałem.

A ojca się wstydziłem i czułem się gorszy od tych, którzy mieli normalne rodziny. Szybko przekonałem się, że pieniądz jest w świecie ważny i dzięki niemu nie czuje się strachu.

Zaczął kraść i nie czuł z tego powodu wyrzutów sumienia. "Dlaczego mam nie mieć, skoro inni mają?"

- Rozciągliwość sumienia jest duża - mówi dziś.

Respekt nauczył się budzić pięściami. Aż zatłukł człowieka. Na prywatkę wszedł facet. Od słowa do słowa, od ciosu do ciosu. 17-letni Artur dostał wyrok za zabójstwo.

- 8 lat, z czego odsiedziałem 2 lata i osiem miesięcy. Niedużo, bo mój ojciec wręczył łapówkę odpowiednim osobom - nie obwija w bawełnę Ceroński. - Miesiąc przed moim zwolnieniem ojciec zginął w wypadku samochodowym. Uważałem, że Boga nie ma.

Agata, podobnie jak Artur, mieszkała w oddalonym 50 km od Warszawy Nasielsku.

- Kiedy on dostał wyrok za zabójstwo, miałam 12 lat - wspomina. - Dzieci na podwórku straszyły się: "O, teraz jak wejdziesz do korytarza, to Helmut cię zabije". Helmut to była ksywa Artura. Mimo to, niespełna 4 lata później, jako 15-letnia dziewczyna wprowadziłam się do jego domu. Rodzice nie zaprotestowali.

Czego nauczyłem się w więzieniu

Artur szybko trafił do więzienia po raz drugi, za napad na kantor z bronią w ręku. Tym razem zawarł za kratkami interesujące znajomości.

Recydywiści uświadomili mu, że większy wyrok dostaje się za byle włam, niż za wyłudzenie kilkuset tysięcy złotych z banku. Artur wyszedł na wolność i zaczął wiedzę wcielać w życie. Zakładał firmy i wyłudzał pieniądze.

- Także na moją firmę, o czym nie wiedziałam. Te wszystkie wierzytelności sięgają dziś 3 mln złotych - mówi Agata.

- Handlowałem też narkotykami. W tamtym czasie zacząłem brać kokainę. Opływałem w dostatku. Dziś muszę pracować miesiąc, żeby zarobić tyle, co wtedy w jeden dzień. Przyjaźń z gangiem jest jednak niebezpieczna. Trwała walka grup przestępczych. Wydano na mnie wyrok. Nie ruszałem się z domu bez broni.

- Raz przyszli pod drzwi. Artur trzymał lufę przy wizjerze, a ja, trzymając na rękach naszego małego synka Wiktora, po raz pierwszy poczułam, że śmierć jest czymś przeraźliwie realnym - wspomina Agata. - Dlaczego z nim byłam? Nie z miłości, ale ze strachu. Zadawał się z mafią, więc na policji nie miałam co szukać pomocy, więc kiedy byłam w ciąży i mnie pobił, nigdzie nie poszłam się poskarżyć. Jego mama próbowała mnie wspierać, ale co ona mogła. Bałyśmy się obie.

Pewnego dnia 2001 roku, Artur przystawił Agacie pistolet do głowy, bo zwróciła mu uwagę, żeby nie ćpał w domu. To po tym zdarzeniu wykrzyczała: "Boże, jeżeli w ogóle jesteś. Zabij go albo zmień".

Biblia w celi

Artur: - Miałem załatwione dokumenty psychiatryczne, więc prokurator nie mógł mi się dobrać do skóry. Śmiałem się policji w nos i bardzo się zdziwiłem, kiedy w 2001 roku wygrzebano mi jakieś stare przewinienie i wysłano na 10 miesięcy za kratki. Byłem wściekły. Bo przeliczałem, ile kasy w tym czasie nie zarobię. Samej odsiadki się nie bałem. Polskie więzienie to taki gorszy hotel robotniczy. Tylko w tamtym czasie mocno przeludniony, bo Kaczyński i Ziobro sprawili, że wyroki odsiadywali nawet alimenciarze. Wchodzę do takiej przeładowanej celi, a tam chłopcy piją denaturat, oglądają "Klan".

Czuł się źle, bo głód za kokainą rozsadzał mu głowę. "Na zewnątrz nic nie widać, ale w środku czujesz, że każda minuta trwa godzinę".

- Dlatego kiedy do celi wszedł facet z czerwoną książką po ręką, wziąłem od niego i zacząłem czytać. Poszedłem nawet na spotkanie, gdzie dwóch facetów mówiło o nawróceniu, ale pomyślałem, że to dziady kalwaryjskie, co o życiu nic nie wiedzą. Jednak biblię wciąż czytałem. I ten 16 werset w trzecim rozdziale Ewangelii św. Jana: "Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny."

Uderzyła mnie ta myśl, że On wie, jaki jestem, a mimo to mnie kocha. Przecież wiem, że robiłem złe rzeczy, a za winę musi być kara. Więc ten Bóg oddaje siebie i umiera na krzyżu, by odpokutować za mnie.

"Jaki Bóg, jaki Bóg", wykrzyczała Agata, kiedy jej to powiedział na widzeniu i wyszła wściekła.

- Pomyślałam, że po odstawieniu kokainy zgłupiał do reszty - wspomina żona Cerońskiego.

Też bym tak chciał

Pod koniec tej trzeciej odsiadki przenieśli go do jednego z cięższych polskich więzień, w Sztumie. W celi był jeszcze chłopak, 7 lat do końca. Wciąż chodził na świetlicę, by zrobić sobie kolejny tatuaż.

- Byłem często sam. Pomyślałem, że jeśli ten Bóg, którego odnalazłem, to efekt jazdy po kokainie, to do tego dojdę. Wciąż czytałem Biblię i w pewnym momencie zacząłem płakać. Ukląkłem. Chociaż nie znałem słów żadnej modlitwy, zacząłem mówić, że źle się czuję z tym całym moim kotłem, ale nie wiem, co robić, "Ty taki święty i czysty, a ja..." Wtedy poczułem Jego obecność. Tak silną, jak kiedy jedziesz autobusem i czujesz na sobie czyjś wzrok, więc odwracasz się, chociaż nie wiesz, dlaczego. Odczułem strach, że znam tylu wydawało mi się wpływowych ludzi, ale tej najważniejszej znajomości do tej pory nie zawarłem.

Kiedy wstał z kolan był już innym człowiekiem. Jakby przeszedł reset mózgu. Nagle odechciało mu się narkotyków.

- Mogłem już wtedy spać w kokainie, a i tak bym nie wziął - stwierdza i przyznaje, że to akurat ozdrowienie wprawia w psychologów w stan zdumienia.

Kiedy wrócił do celi współtowarzysz z nowym tatuażem, spojrzał na Cerońskiego podejrzliwie i zapytał: - Co ci się stało?

- Boga spotkałem.

- Też bym tak chciał.

100 bandytów na chrzcie

Na swój chrzest Artur zaprosił chyba ze stu bandytów z miasta. BMW zamienił na różowego składaka i założył firmę budowlaną.

- Ze mną spać bez ślubu też nie chciał. Wcześniej biegał za dziwkami, a teraz mówił, że to grzech - przyznaje Agata. - Przyglądałam mu się podejrzliwie i szukałam dawnego Artura, ale to był zupełnie ktoś inny. Szczerze mówiąc, też mi się nie podobał. Owszem, chciałam, żeby się zmienił, ale nie we frajera.

Pojechała z nim parę razy do kościoła w Warszawie. Ale musiało minąć 1,5 roku, żeby i ona uwierzyła w Boga równie mocno. Kiedy Artur znów poszedł do więzienia, bo do sądu trafiły sprawy wyłudzanych niegdyś kredytów, Agata w domu wczytywała się w biblię.

- Wiedziałam, że jeśli mam kochać, muszę przebaczyć. Artur zranił mnie maksymalnie. Jak miałam mu nagle zacząć ufać? Pomógł mi Bóg. "Mnie masz ufać, nie jemu", powiedział. Dziś i ja jestem nowym człowiekiem. Mam nowe serce, nowe myśli. Kocham Artura, mamy drugie dziecko, córeczkę Sarę.

Dziś Artur i Agata są pastorami kościoła chrześcijan wiary ewangelicznej (wywodzi się z protestanckiego).

- Głoszę ewangelię - mówi były gangster. - Mam rodzinę, którą jestem w stanie utrzymać. Te krzywdy finansowe, które mogłem naprawić - naprawiłem. Innych przeprosiłem. Wszystkiego nie da się naprawić, bo jak zwrócić życie zabitemu? Tylko dzięki Bogu mogę prowadzić zwycięskie życie. Nie patrzę już tylko na czubek własnego nosa. Pokochałem człowieka i wierzę w cuda. Widziałem, jak nawracali się ludzie z grupy pruszkowskiej. Widziałem też ludzi, którzy uwierzyli i zostali uzdrowieni z ciężkiej choroby.

Dlaczego cudu doświadczyć może były bandyta, a dobry człowiek modli się często na próżno?

- Bóg to nie czarodziej Gandalf, żeby robić "tu cud, a tam nie". Trzeba uwierzyć. Wiara to nie jest nadzieja, że pomodlę się, a może coś się wydarzy. Wiara jest pewnością. Ja wierzę w cud.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24