Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Start Rzeszów krok do mistrzostwa Polski

Tomasz Ryzner
W finale play off walka idzie na całego. Nz. o piłkę walczy Jan Cyrul (z prawej), kapitan rzeszowian i Radosław Stańczuk.
W finale play off walka idzie na całego. Nz. o piłkę walczy Jan Cyrul (z prawej), kapitan rzeszowian i Radosław Stańczuk. Krzysztof Kapica
Jeden mecz dzieli wózkarzy rzeszowskiego Startu od tytułu mistrza Polski. W spotkaniu nr 2 finału play off nasz team ograł Start Warszawę 70:66.

Nasz zespół broni tytułu (na koncie ma już 9), ale w turnieju Pucharu Polski przegrał z warszawianami na ich boisku 51:63 i nie był pewny swego. W sobotę wygrał jednak dość pewnie (75:55).

- Rywal nas w pucharze rozpracował, ale co nieco zmieniliśmy w grze i udało nam się ich zaskoczyć - mówił w sobotę Jan Cyrul, kapitan naszej drużyny.

Rzeczywiście, w I kwarcie rzeszowianie grali, jak z nut i prowadzili po 10 minutach 19:4. Po I połowie było już 37:18. Ekipa ze stolicy nie dawała za wygraną (zmniejszyła straty do 9 punktów), ale gospodarze nie pokpili sprawy.
W niedzielę naszej drużynie szło, jak po grudzie; długo nie mogła złapać rytmu w ataku (29:34 po I połowie, na koniec I kwarty Marcin Szkopik trafił z połowy), a w obronie też nie było różowo. Podczas dużej przerwy gospodarze lepiej ustawili celowniki; rozkręcił się Karol Szulc, swoje robił Mariusz Szmuc. Po III kwartach tablicach pokazywała 52:48 dla Rzeszowa.

MARIUSZ MICHALCZYK, trener rzeszowian

MARIUSZ MICHALCZYK, trener rzeszowian

Spodziewaliśmy się, że w drugim meczu Warszawa wyżej ustawi poprzeczkę. Ranga meczu tez zrobiła swoje, było nerwowo, niepotrzebne straty. Swoje trzy grosze dorzucili sędziowie. Wygrane cieszą, mistrzostwo jest niby blisko, ale według mnie jednak ciągle daleko.

W ostatniej ćwiartce nasi byli na plusie, ale ich przewaga nie chciała być wyższa, niż 6 "oczek (62:56). Horror zaczął się 55 sekund przed syreną, gdy Cyrul wykonał na oko czystą "czapę", a został ukarany piątym faulem. Gospodarze prowadzili 66:61, ale bez swego playmakera zaczęli się gubić. Po akcji 2+1 pokarał ich wychowanek naszego klubu Piotr Pawełko, za chwilę potężny Radosław Stańczuk i 26 sekund przed końcem było 67:66. W krytycznym momencie Szmuc "ukradł" piłkę drugiej warszawskiej "wieży", Księżopolskiemu i sam trafił bez pudła. Potem Pawełko zmarnował wolne, Księżopolski spudłował po zbiórce i wynik osobistym ustalił Szmuc.
W weekend w stolicy odbędzie się mecz nr 3 i, w razie konieczności, nr 4 i 5.

- Drugiego meczu bardzo szkoda - mówi Beata Kucharczyk, trenerka warszawian. - Czujemy ogromny żal do sędziów. To był mecz na styku, więc jeśli gwiżdże się w jedna stronę, to trzeba i w druga. Nie jest dobrze, ale teraz gramy u siebie i wierzymy ciągle w mistrzostwo.

Wyniki: Rzeszów - Warszawa 75:55 (19:4, 18:14, 15:22, 23:15) i 70:66 (15:17, 14:17, 23:14, 18:18)
Punkty: Rzeszów, Sujdak 2, 0, Szulc 19, 17, Cyrul 20, 8, Gorzkowicz 10, 4, Garbacz 2, -, Garstka 0, 2, Szmuc 22, 32, Szkopik -, 7. Najwięcej dla Warszawy; Księżopolski 20, 20, Stańczuk 7, 21, Pawełko 17, 13.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24