Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza katastrofa w Bieszczadach

Władysław Borowiec, Wojciech Zatwarnicki
Gainie miał 22 lata, młodą żonę i rodzinę.
Gainie miał 22 lata, młodą żonę i rodzinę. FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI
W 1988 roku koło Ustrzyk Dolnych rozbił się sowiecki samolot. Czy pilot uratował szkołę w Olszanicy i uczniów przed katastrofą?
Gainie miał 22 lata, młodą żonę i rodzinę.
Gainie miał 22 lata, młodą żonę i rodzinę. FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI

Gainie miał 22 lata, młodą żonę i rodzinę. (fot. FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI)Gainie Tdinow, z pochodzenia Tatar, zdołał w ostatniej chwili podnieść dziób samolotu Su-25. Nie rozbił się na budynku szkoły w Olszanicy koło Ustrzyk Dolnych, ani na sąsiednich domach. Jego samolot roztrzaskał się w pobliskim lesie.

Gainie miał 22 lata, młodą żonę i rodzinę. Jego śmierć widział inny pilot rosyjski przelatujący wraz z nim nad Olszanicą. Później dość długo krążył w górze, ściągając ekipy ratunkowe. Obaj brali udział w ćwiczeniach pod kryptonimem "bieszczadzkie doliny". Działo się to 26 kwietnia 1988 roku w godzinach przedpołudniowych.

- Z pilota nie było co z niego zbierać - wspomina Zbigniew Socha z Olszanicy. - W reklamówce by się pewnie zmieścił.

- Zostały z niego jedynie strzępy na pasach lotniczej uprzęży - dodaje Edward Staszewski, starszy sierżant milicji, który jako pierwszy dotarł na miejsce katastrofy.

- Widziałem jak spadł samolot. Wyglądało to jak wybuch małej bomby atomowej. Taki grzyb. Potem usłyszałem jeszcze dwie eksplozje - pewnie wybuchały pociski albo paliwo. Byłem już wówczas bardzo blisko, sto, może dwieście metrów.

Spadochron nad głowami

Na miejsce katastrofy dotarł również Wojtek Zatwarnicki, obecnie dziennikarz i fotoreporter Nowin. Był wtedy uczniem liceum w Ustrzykach Dolnych. Na wieść że spadł samolot, zabrał aparat fotograficzny i wraz z kolegami zrobił sobie wagary. To właśnie jego zdjęcia można oglądać w Nowinach.

Rosjanie chętnie pozwalali fotografować się na miejscu katastrofy. To zdjęcie zrobił Wojtek 20 lat temu.
Rosjanie chętnie pozwalali fotografować się na miejscu katastrofy. To zdjęcie zrobił Wojtek 20 lat temu. FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI

Rosjanie chętnie pozwalali fotografować się na miejscu katastrofy. To zdjęcie zrobił Wojtek 20 lat temu. (fot. FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI)- Razem z Markiem Podkalickim, kolegą ze szkolnej ławki, znaleźliśmy kawałki kości, chyba ręki - opowiada Wojtek. - Las śmierdział paliwem. Pilot pewnie zrzucił zapas przed katastrofą.

Wojtkowi w pamięci utkwił szczególnie jeden obraz:

- Staliśmy nad potężnym wykopem w środku lasu. Dookoła pełno sowieckich żołnierzy i gapiów, a tuż nad naszymi głowami resztki spadochronu…

20 lat później

Gorące przedpołudnie, dwadzieścia lat później. Wraz z Wojtkiem wspinamy się na wzniesienie, gdzie rozbił się Su-25. Długo błądzimy w leśnych zaroślach, szukając grobu rosyjskiego lotnika.

- Dawniej chyba nie było to tak zarośnięte - twierdzi Wojtek. - Zresztą wtedy była wczesna zimna wiosna, a dziś pełne lato. A może już nie pamiętam. Minęło 20 lat.
Wreszcie, gdy zrezygnowani chcemy wracać, Wojtek macha do mnie ręką.

- Jest!

Mały grób - pomnik, okolony metalowym płotkiem, zarośnięty leśnymi paprociami, nad którymi góruje srebrzysta sowiecka gwiazda. W środku wyblakły, niedopalony znicz.

- Był czas, ze przyjeżdżały tu żona lotnika i jego matka, ale teraz już nie - opowiada Staszewski. - Mogiłą opiekowali się też uczniowie ze szkoły .

I Staszewski wraca myślami do dnia katastrofy:

- Kilka godzin po upadku samolotu przyleciały cztery helikoptery. W tym jeden generalski, VIP-owski. Przybył generał Biełow, członek Rady Wojennej Związku Radzieckiego. Pułkownicy rosyjscy, którzy wcześniej wraz z żołnierzami zabezpieczali teren, meldowali mu wszystkie fakty. Rosjanie zachowywali się w porządku. Pozwolili nawet dzieciom i młodzieży na fotografowanie się obok helikopterów.

- Tuż po wypadku najechało się mnóstwo żołnierzy rosyjskich - wspomina Zbigniew Socha. - Pracowałem wówczas w tutejszym POM-ie i pamiętam, że ich dowódca chciał pożyczyć koparkę. U nas była, ale zepsuta. Wtedy sprowadzili własną. Przyleciała na pokładzie największego helikoptera transportowego świata MIG-26. Śmigłowiec wyglądał jak latająca szafa. Taki ogromny!

Mógł się katapultować

Czy Gainie Tdinow uratował szkołę i uczniów przed katastrofą? Czy dzięki niemu nie zginęli mieszkańcy Olszanicy?

- Znam się na samolotach i jestem pewien, że pilot mógł się katapultować - uważa Socha, który jest pilotem szybowcowym. - Słyszałem, że coś w silnikach tego samolotu nawala, bo był całkiem inny dźwięk. Pilot wykonał manewr skręcania i kierował się na las. W innym przypadku, najprawdopodobniej, wpadłby na domy lub na szkołę. Dlaczego się nie katapultował? Być może wolał zginąć, niż tłumaczyć się ze zniszczenia supernowoczesnego samolotu szturmowego, który wówczas Rosjanom służył w Afganistanie.

Gainie Tdimow pochodził z miasta Ufa w radzieckiej republice Baszkiri. Jako lotnik służył w jednostce myśliwców pod Lwowem.
Rosjanie woleli piwo

Jak pamięta Staszewski, z początku Rosjanie nie zamierzali w ogóle stawiać w Olszanicy pomnika swojemu lotnikowi. Że był za młody i za mało zasłużony.

- No to powiedzieliśmy generałowi, że sami za własne pieniądze go postawimy - opowiada Staszewski. - Generał na to: nie nada. I za kilka dni przywieźli pomnik śmigłowcem.

Jak twierdzą świadkowie, okoliczna ludność i żołnierze Armii Czerwonej zabezpieczający miejsce katastrofy byli wobec siebie bardzo uprzejmi. Żołnierze zabierali nawet dzieci do helikoptera i fundowali im krótkie przeloty. Zaś generał Biełow z oficerską świtą został zaproszony przez miejscowych notabli gminnych na poczęstunek, a mieszkańcy Olszanicy częstowali sołdatów kiełbasą, wiejskim masłem i wódką.

Staszewski: - Bardzo im smakowało polskie piwo i za butelkę chmielowego napoju, dawali butelkę… spirtu.

Wątpliwe pamiątki

Na miejscu katastrofy ludzie zbierali na pamiątkę fragmenty rozbitego samolotu. Niektórzy sądzili nawet, że kadłub samolotu powleczony jest platyną.

- Ja znalazłem pocisk odpalany elektronicznie. Lekko pognieciony - wspomina Socha.

- Obok wykopu stało coś w rodzaju skrzyni, do której wrzucano mniejsze fragmenty samolotu - wspomina Wojtek. - W innej skrzyni układano kawałki ciała pilota.

Jeszcze raz pochylamy się nad grobem Gainie Tdinowa. Dlaczego się nie katapultowałeś? Czy dlatego skierowałeś maszynę nad las, bo chciałeś ocalić ludzi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24