Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Ujeznej. Paweł umierał, gdy pojawiła się pomoc, o którą prosił

Roman Kijanka
Tak niewiele brakowało, by syn przeżył. Mam nadzieję, że jego śmierć będzie przestrogą dla wszystkich – mówi ojciec Pawła.
Tak niewiele brakowało, by syn przeżył. Mam nadzieję, że jego śmierć będzie przestrogą dla wszystkich – mówi ojciec Pawła. Fot. Roman Kijanka
Rozpaczliwe wołanie o ratunek dotarło do dyspozytora pogotowia w Jarosławiu około godz. 3. Młody mężczyzna prosił o pomoc. Jego głos wskazywał, że jest w krytycznej sytuacji. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania.

Przeczesywano okolice Jagiełły i Ujeznej w powiecie przeworskim, Jarosław oraz rejon Zgody i Surochowa, by w końcu skierować się w okolice Wietlina i Bobrówki. Tam po 14 godzinnej akcji, w której brało udział ponad 200 funkcjonariuszy policji i straży pożarnej, strażacy z jednostek ochotniczych, pies tropiący oraz śmigłowiec z kamerą termowizyjną, znaleziono Pawła. Jego serce jeszcze biło. Niedługo później zabrała go śmierć.

- Ciągle myślę o poszukiwaniach. O ich rozpoczęciu. O przebiegu całej akcji. Zginął człowiek, mój syn, a tak niewiele brakowało by go uratować - Józefowi Łuszczyńskiemu, ojcu Pawła trudno opanować uczucia.

Pomagał szukać syna i uważa, że można było go uratować przed śmiercią.

- Widziałem jak wchodzi do izby przyjęć kapłan. Mój syn odszedł. Krzyczałem. Nie wiem, co. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem. Nie panowałem nad sobą. Potem usiadłem na ławce i przyszła cisza - tak ojciec Pawła wspomina moment, w którym dotarła do niego informacja o śmierci syna.

Paweł z dyskoteki nie wrócił do domu

Paweł mieszkający z rodzicami i trójką rodzeństwa w Ujeznej (pow. przeworski) wyszedł z domu w niedzielę 26 grudnia po południu. Wieczorem pojechał ze znajomymi na dyskotekę do Wietlina. Miejscowości leżącej po drugiej stronie Sanu oddalonej od Ujeznej o ponad 25 kilometrów. Możliwe, że pojawił się również na dyskotece w sąsiedniej Bobrówce.

Około północy znajomi chcieli już wracać, ale nie mogli znaleźć Pawła. Poprosili pozostającego jeszcze na zabawie kolegę, by wracając do Ujeznej zabrał Pawła, a sami pojechali. Co działo się dalej pozostaje w sferze przypuszczeń i nie do końca ustalonych informacji.

- W poniedziałek wstałem o 3.40. Pawła nie było w domu. Żona uspokoiła mnie, że on zawsze wracał, więc mogę bez obaw jechać do pracy - wspomina ojciec.

Chłopak prosił o ratunek

Paweł zadzwonił do pogotowia ratunkowego w Jarosławiu około godz. 3. Zmarznięty szukał pomocy. Powiedział, że jest nietrzeźwy. Bardzo mu zimno i boi się o swoje życie. Stwierdził, że jest w gdzieś w polach. Według niego między Ujezną a Jagiełłą. Podał również swoje dane. Mówił tak słabo, że nazwiska nie można było zrozumieć.

- Dzwonił cztery albo pięć razy na numer 112. Widocznie zabrakło mu pieniędzy na koncie i tylko z tym, darmowym numerem mógł się połączyć. Myślę, że dyspozytor źle zrozumiał. Paweł chciał powiedzieć, że mieszka w Ujeznej koło Jagiełły, a on, że tam się zagubił - mówi ojciec.

Dyspozytor pogotowia natychmiast zawiadomił oficera dyżurnego przeworskiej komendy straży pożarnej. Strażacy i policjanci wyjechali na poszukiwania we wskazany rejon, a dyżurny skontaktował się z operatorem sieci komórkowej i poprosił o zlokalizowanie telefonu, z którego wzywano pomocy. O 4.35 otrzymał informację, że telefon logował się w Jarosławiu w okolicy osiedla Słoneczna.

Do akcji włączono jarosławską policję i straż pożarną. Rozpoczęto poszukiwania w Jarosławiu, a w tym czasie służby dyżurne komendy próbowały ustalić prawdziwe dane zaginionego. Przed 9 policjanci już wiedzieli, kim jest poszukiwany, a niedługo później skontaktowali się z jego ojcem, który jeszcze przed 10 zjawił się na komendzie.

Przed przyjazdem ojca przyszła kolejna wiadomość od operatora. Tym razem telefon Pawła zlokalizowano w okolicy ogródków działkowych przy ul. Elektrownianej w Jarosławiu. Tam również wysłano funkcjonariuszy. Szukana też na osiedlu Kombatantów i w innych miejscach miasta.

- Policjanci prosili o nazwiska kolegów i znajomych Pawła. Podałem im je. Wiem, że natychmiast pojawili się u nich funkcjonariusze z przeworskiej komendy. Dowiedzieli się wtedy, że Paweł pojechał na dyskotekę do Wietlina albo Bobrówki - opowiada ojciec Pawła.

Kilka minut po 11 policjanci otrzymali wiadomość od operatora, że telefon zaginionego może znajdować się w pobliżu miejscowości Surochów, Zgoda i Wietlin. Tam przerzucono szukających.

- Dlaczego przerwano poszukiwania prowadzone przez przeworską straż i policję. Powinni wszystkich skierować w te okolice, gdzie ostatni raz znajomi widzieli Pawła, a nie wierzyć tylko namiarom z przekaźników komórkowych - stwierdza ojciec.

Do przeczesywania sporego obszaru wyruszyło ponad stu funkcjonariuszy policji i straży pożarnej. Na miejscu dołączyli do nich ochotnicy z pobliskich jednostek OSP.

- Około 13 policjanci zawieźli mnie w okolice Wietlina. Rozpoczynano tam poszukiwania. Słyszałem jak któryś ze strażaków informował prowadzącego, że w tych stronach ktoś nie znający terenu nie przejdzie i trzeba zacząć szukać bliżej dyskoteki - opowiada ojciec Pawła.

Przeszukiwano zakola Sanu, podmokłe i zakrzaczone okolice Surochowa. Do szukających napływały kolejne informacje. Kierowali się w stronę Wietlina. Po przeszukaniu prawie półtora tysiąca hektarów nie natrafiono na ślad zaginionego.

- Każda nowa informacja dawała nadzieję, że może już jesteśmy blisko i w końcu trafimy na chłopaka. Uratujemy go - mówił jeden z policjantów.

Dzień po akcji jeszcze trudno mu było ukryć emocje. O zakończeniu poszukiwań nie chciał mówić.

Śmigłowiec Straży Granicznej z kamerą termowizyjną przyleciał około 16. Wcześniej do poszukiwań użyto Salwena, policyjnego psa tropiącego. On nie trafił na żaden ślad poszukiwanego. Helikopter sprawdzał okolice kierując się wskazaniami z namiarów telefonu komórkowego. Spenetrował rejon Surochowa, Zgody i Wietlina. Przed 17 pogoda zaczęła się psuć, więc pilot biorąc pod uwagę zapadającą ciemność zdecydował o zakończeniu akcji. Urządzenia śmigłowca nie wykryły żadnych śladów poszukiwanego.

- O śmigłowcu dowiedziałem się z rozmów szukających. Mówili, że jest słaba widoczność. Samej maszyny nie słyszałem - mówi ojciec.

Funkcjonariusze dalej przeszukiwali rejon Wietlina. W komendzie już przygotowywano drugą zmianę do nocnych poszukiwań. Około 18 natrafiono na leżącego Pawła. Był bez kurtki. Serce jeszcze biło. Poszukujący ułożyli go na związanych kurtkach i biegnąc przenieśli prawie 4 kilometry. Do miejsca gdzie mogły dotrzeć pojazdy.

- Było ciemno. Prószył śnieg. Minęła już 18, gdy usłyszałem krzyki. Znaleziono Pawła. Ruszyliśmy przez pola. Ktoś krzyknął, że żyje. Ucieszyłem się. Drogę przegrodził głęboki rów melioracyjny. Policjanci dowieźli mnie okrężną drogą. Resztę dobiegłem. Ciężko było się tam poruszać. W wozie bojowym straży pożarnej leżał Paweł. Reanimowano go. Dotknąłem jego nóg. Były sztywne. Zapytałem czy żyje. Ktoś potwierdził. Reszta milczała. Podjechała karetka. Udało mi się dotknąć szyi syna. Była ciepła - wspomina ojciec Pawła.

Do szpitala zawieźli go policjanci. Około 22 zabierał swój samochód zaparkowany przed komendą. Wtedy poprosił go komendant.

- Poczęstował mnie gorącą herbatą. Mówiłem mu o swoich uwagach dotyczących akcji - opowiada ojciec Pawła.

Na forum nowiny24.pl pojawiło się sporo komentarzy obwiniających znajomych Pawła, którzy pojechali z nim na dyskotekę a potem go zostawili. …podeszli do poszukiwań poważnie, tyle ludzi Go szukało.....no za mało podał informacji!!!! Szkoda taki młody chłopak - pisze "sola" na forum nowiny24.pl

"Gość" dodaje "Akcja ratownicza była bardzo dobrze zorganizowana, widziałam tych zmęczonych policjantów, którzy po całodziennym poszukiwaniu ledwo stali na nogach, przemarznięci, przemoczeni.... Winą jedynie trzeba obarczyć osoby, które z nim wybrały się na dyskotekę… mam nadzieję, że nikt z ich znajomych nie będzie tak głupi i ich nie zostawi na pastwę losu tyle km od domu…"

Na pewno zawiodła tutaj technika. Sama akcja mogła też wyglądać inaczej, ale należy wziąć pod uwagę, że początkowo nie było wiadomo, kto jest poszukiwany. Policjanci otrzymywali różne lokalizacje i wtedy, gdy jedni sprawdzali miejsca wyznaczone przez operatora inni szukali rodziny i znajomych zaginionego. To wszystko wymaga czasu.

- Myślę, że można było uratować syna. Gdyby od razu wszystkie siły znalazły się w okolicy Bobrówki i Wietlina, a śmigłowiec sprawdzał rejon dyskotek jeszcze przed południem znaleźliby syna znacznie wcześniej. Brali pod uwagę namiary operatora, a to nic nie dało - uważa ojciec Pawła.

- Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. W akcji uczestniczyło kilkaset ludzi. Prowadzono ją w dwóch powiatach. Musieliśmy zweryfikować kilka wzajemnie wykluczających się wersji. Każdą sprawdzić. Poszukiwany mógł być w każdym ze wskazywanych przez docierające do nas informacje miejsc. Dopiero po wyeliminowaniu części z nich można było użyć śmigłowca. W poszukiwaniach bazowaliśmy na informacjach przekazanych przez Państwową Straż Pożarną, wskazaniach operatora sieci komórkowej, a także informacjach pochodzącymi od kolegów, a przede wszystkim od samego zaginionego. Należy podkreślić, że żaden ze znajomych poszukiwanego, którzy byli z nim na dyskotece nie pamiętał, bądź nie wiedział, kiedy i dokąd poszedł - wyjaśnia Marta Gałuszka, oficer prasowy jarosławskiej komendy policji.

Tam gubią się ludzie

Tego samego wieczoru, gdy poszukiwano Pawła zgłoszono zaginięcie mężczyzny w okolicach Bobrówki. Wyszedł pijany i ślad po nim zaginął. Ta akcja zakończyła się szczęśliwie. Policjanci potwierdzają, że częściej niż w innych miejscach zdarzają się zaginięcia w okolicach Wietlina i Bobrówki. Do dyskotek tam działających przyjeżdża wielu młodych ludzi. Nie wszyscy zadbają o bezpieczny powrót. Możliwe, że jest to jednym z powodów.

- Ten dramatyczny przypadek powinien być przestrogą dla wszystkich, którzy wybierają się na imprezę, aby wzajemnie się pilnować, a w szczególności zadbać o bezpieczny powrót do domu. Szczególnie pamiętajmy o tym wtedy, gdy na zewnątrz panuje mróz i zimno a wcześniej piliśmy alkohol - apeluje Marta Gałuszka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24