Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uciekli od wojny, biedy i prześladowań

Dariusz Delmanowicz
Czeczenka Fatima (nie chce pokazywać twarzy) chciała umożliwić córeczce Aminie lepsze życie.
Czeczenka Fatima (nie chce pokazywać twarzy) chciała umożliwić córeczce Aminie lepsze życie. FOT. DARIUSZ DELMANOWICZ
Rosjanie, Wietnamczycy, Białorusini, Chińczycy, Gruzini, Uzbecy, Pakistańczycy. Łączy ich jedno. Czekają na azyl i zgodę na lepsze życie.

Mieszkają w Ośrodku dla Cudzoziemców w Przemyślu.

Prawie 200 osób spędziło święta w pilnie strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców w Przemyślu. To obywatele 22 państw, którzy szukali w Polsce lepszego życia. Kompleks otoczony wysokim ogrodzeniem i wieńczącymi go zasiekami z drutu. Kilkadziesiąt kamer rejestruje każdy ruch pensjonariuszy. Kilkudziesięciu strażników obserwuje zachowanie obcokrajowców.

Niedostępny dla obcych

Strzeżony Ośrodek dla Cudzoziemców nie należy do tajnych, ale jest niedostępny dla ciekawskich przechodniów. Usytuowany w Bieszczadzkim Oddziale Straży Granicznej przy ulicy Mickiewicza w Przemyślu stanowi "państwo w państwie". Na potrzeby placówki zaadoptowano dawne "koszarowce" pograniczników. Kosztowało to prawie 11 milionów złotych.

W działającym od listopada ośrodku i stanowiącym jego część tzw. areszcie w celu wydalenia z Polski jest 200 miejsc. Niemal wszystkie zajęte. Niewielkie, osobne pokoje dla kobiet, mężczyzn. Nieco przestronniejsze dla rodzin. Kuchnia, stołówka, pralnie, łazienki, świetlica, boisko oraz plac zabaw dla dzieci. Miejsce do spacerów. Życie tu wyznacza regulamin ośrodka. Trzy posiłki dziennie, prawo do korespondowania, telefonowania, odwiedzin, opieki lekarskiej.

Proszę o azyl

Czeczenka Fatima przebyła długą drogę. Chciała, aby jej 3-letnia córeczka Amina mogła mieć lepsze życie na Zachodzie. Kilka miesięcy temu wyjechała z Czeczenii i na białorusko-polskim przejściu granicznym poprosiła o azyl. Do czasu rozpatrzenia jej wniosku miała przebywać w ośrodku dla imigrantów w Dębaku. Uciekła.

Próbowała przedostać się do Belgii, gdzie u rodziny mieszka dwoje jej starszych dzieci. Złapano ją na polsko-niemieckiej granicy. Trafiła do Przemyśla. Czeka na decyzję szefa Urzędu ds. Cudzoziemców w Warszawie, który zadecyduje o przyznaniu bądź odmowie statusu uchodźcy.

- Chciałabym jak najszybciej zobaczyć synów - mówi Fatima kurczowo tuląc do siebie Aminę. - Ale wasi urzędnicy nie spieszą się, oni mają czas.

Według unijnych rozporządzeń, osoby ubiegające się o status uchodźcy muszą czekać na rozpatrzenie ich wniosku w kraju, w którym go złożyły. W trakcie postępowania nie mają prawa podróżować ani pracować. Tylko niewielki procent imigrantów ma szansę zostać w Polsce. Nieliczni otrzymują zgodę na pobyt tolerowany, pozostałych czeka deportacja.

Joseph Apasa Bicingini ma nadzieję, że będzie mógł kontynuować studia w Polsce.
Joseph Apasa Bicingini ma nadzieję, że będzie mógł kontynuować studia w Polsce. FOT, DARIUSZ DELMANOWICZ

Kapitan Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy BOSG w Przemyślu:
- W 2007 roku nasi funkcjonariusze ujęli 286 nielegalnych imigrantów. Wśród nich dominowali: Wietnamczycy, Mołdawianie, Chińczycy. Przestępcy zajmujący się przerzutem nielegalnych imigrantów doskonale wiedzą, że uchodźcy zapłacą każdą cenę, aby tylko wyrwać się z biedy. (fot. FOT. DARIUSZ DELMANOWICZ)Chronił syna przed wojskiem

O swą przyszłość martwi się 55-letni Armeńczyk, Aleksander Ostryszko. Mężczyzna o siwych włosach i zgrubiałych do pracy dłoniach nie przywykł jeszcze do nowych warunków. Ale nie narzeka.

- Wszyscy w Polsce są dla mnie dobrzy - zapewnia. - Męczy tylko ta potworna tęsknota za wnukami, synową, synem.

W 1994 roku właśnie myśl o przyszłości syna spowodowała, że razem uciekli z Armenii. Chronił go w ten sposób przed poborem do wojska. Osiedli u nas. Syn Aleksandra dostał polskie obywatelstwo, założył rodzinę. Ojciec miał mniej szczęścia. Pracował dorywczo na budowach, handlował na targowisku w Gdańsku. Półtora miesiąca temu zatrzymali go funkcjonariusze Straży Granicznej.

- Wiem, że jestem w Polsce nielegalnie - nie kryje pan Aleksander. - Ale pragnę tutaj zostać. Przecież tam w Armenii nie mam do kogo wracać. Sprzedali mój dom, żona przepadła bez śladu. Staram się o status uchodźcy.

Losy większości imigrantów są do siebie podobne. Niemal wszyscy szukali lepszego życia, dla siebie bądź dzieci. Byle dalej od biedy, niedostatku, wojny, prześladowań.

- Są Rosjanie, Wietnamczycy, Białorusini, Chińczycy, Ukraińcy, Gruzini - wylicza major Marek Osetek, szef Ośrodka dla Cudzoziemców w Przemyślu. - Ponadto Pakistańczycy, Uzbecy, a nawet obywatele Indii, Sri Lanki, Nigerii.
[obrazek3] Joseph Apasa Bicingini ma nadzieję, że będzie mógł kontynuować studia w Polsce. (fot. FOT, DARIUSZ DELMANOWICZ)Kongijczyk pokochał esperanto

Joseph Apasa Bicingini (27 l.) pochodzi z Konga. Kilka lat uciekł z targanej konfliktami ojczyzny. W RPA otrzymał status uchodźcy. Zaczął uczyć się angielskiego i esperanto. Poznał esperantystów z całego świata.

- To właśnie przyjaciele z Holandii opłacili mi studia i we wrześniu przyjechałem do Polski.- opowiada czarnoskóry student.

Kongijczyk wybrał Międzynarodowe Studium Turystyki i Kultury w Bydgoszczy, w której językiem wykładowym jest esperanto. Chciał osobiście podziękować swoim przyjaciołom za pomoc. Tuż po Bożym Narodzeniu pojechał do Holandii.

Wyprawę niespodziewanie przerwali niemieccy policjanci. Nie pomogły tłumaczenia, legitymacja studencka i zaświadczenie z uczelni. Joseph nie posiadał najważniejszego: wizy umożliwiającej podróżowanie po krajach Schengen.

- Nie miałem pojęcia, że takie pozwolenie jest mi konieczne - tłumaczy Bicingini. - Byłem przekonany, że granice rzeczywiście znikły i teraz Europa pozostaje otwarta. Zresztą zapewniano mnie o tym, kiedy kupowałem bilet na podróż.

Josepha deportowano do Polski i osadzono w ośrodku w Przemyślu. Wojewoda lubuski wszczął procedurę wydalenia go z naszego kraju. Imigrant z Konga skorzystał z przysługującego mu prawa i złożył odwołanie od decyzji wojewody. Ma nadzieję na pozytywy finał swojej przygody.

Wpadł na przejściu dla pieszych

Żaden z mieszkańców przemyskiego Ośrodka dla Cudzoziemców nie przebywa tu z własnej woli. Decyzję o umieszczeniu w tym miejscu każdorazowo podejmuje sąd, który również określa jak długo cudzoziemiec będzie tam mieszkał. Jedni trafiają tutaj zaraz po nielegalnym przekroczeniu granicy, inni mają za sobą kilkuletni pobyt w Polsce. Oczywiście "na czarno".

- Pewien Wietnamczyk 9 lat handlował na warszawskim bazarze - opowiada mjr Osetek. - Kiedy pewnego dnia poszedł na targowisko, ale tylko i wyłącznie po to, aby sobie coś dla siebie kupić, został zatrzymany przez patrol Straży Granicznej.

- Znam przypadek Ukraińca, który być może nadal nielegalnie mieszkałby w Polsce, gdyby nie fakt, że zlekceważył czerwone światło na przejściu dla pieszych - kontynuuje Osetek. - Świadkiem wykroczenia był policjant. Zatrzymał przechodnia. Później ustalono, że jest u nas nielegalnie.

Pogranicznicy nie mają wątpliwości. Do naszego kraju będzie napływać coraz więcej imigrantów. Do niedawna Polska stanowiła tylko przystanek w ich wędrówce na Zachód Europy. Obecnie dla wielu staje się miejscem docelowym wyprawy w poszukiwaniu szczęścia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24