Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upadłość goni upadłość. Ludzie w strachu

Alina Bosak
rore_d / sxc.hu
Transsystem, cegielnia w Harasiukach, Organika-Sarzyna. Dobre firmy. Duma Podkarpacia. A załoga idzie na bruk

W ubiegłym roku na Podkarpaciu grupowe zwolnienia objęły 2048 osób z 58 zakładów pracy. Do lipca tego 2012 pracodawcy w 20 zakładach na Podkarpaciu wręczyli wypowiedzenia 658 pracownikom. Teraz do tego grona dołączy 1000 pracowników Transsystemu. Nie wiadomo, ilu z nich syndyk zdecyduje się zatrudnić z powrotem.

Wtorek, godz. 11. Hotel Prezydencki w Rzeszowie. Na salę konferencyjną, gdzie za chwilę ma się odbyć konferencja prasowa firmy Transsystem z Woli Dalszej k. Łańcuta, wchodzą dziennikarze. Zazwyczaj w takich miejscach panuje gwar. Ludzie o czymś rozprawiają, ktoś rzuci żarcik, ktoś gruchnie śmiechem. Ale dziś jest cicho jak na pogrzebie. Firmie grozi upadłość, a tysięcznej załodze - utrata pracy.

Pracownicy już od paru miesięcy kredytują firmę, która nie płaci pensji. Ma też zaległości wobec podwykonawców. W końcu miarka się przebrała, wierzyciele stracili cierpliwość, a komornik zablokował konta. 14 sierpnia Transsystem złożył do Sądu Rejonowego w Rzeszowie wniosek o upadłość.

Stanisław Sroka, prezes Transsystemu liczy jeszcze, że sąd zgodzi się na upadłość układową, ale dzień później Temida mówi - nie. Zasądza likwidację i wysyła do Woli Dalszej syndyka.

- Sąd stwierdził, że nie ma możliwości na chwilę obecną orzekania wykonania układu, który zaproponował dłużnik, czyli Transsystem - wyjaśnia Paweł Janda, prezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie.

Czarna seria upadłości

To punkt kulminacyjny fali informacji o upadających podkarpackich firmach. Bo Transsystem, niestety, nie jest wyjątkiem. Pod koniec lipca wniosek o upadłość złożyła huta szkła w Tarnowcu. Pracę traci 141 osób. Na skraju bankructwa stoi Ceramika Harasiuki, która zwolniła 134 osoby. O redukcji 100 etatów mówi się w Zakładach Chemicznych "Organika-Sarzyna".

"Przecież mamy kontrakty z Porsche i Airbusem", mówili w Transystemie.

"Każdy chce cegłę z Harasiuków", myśleli w Ceramice.

"Nikt w Polsce poza nami nie produkuje żywic epoksydowych, więc co roku zwiększamy zyski", przypominają w Nowej Sarzynie. Dlaczego tracimy pracę?

Czyja jest ta firma

Banki orzekły, że Transsystem miał ma za mało kapitału dla strategii, którą obrał. Kontrakty na milionowe kwoty realizował z kredytów (co jest zresztą normalną praktyką). Jego głównym odbiorcą była branża motoryzacyjna, w którą mocno uderzył kryzys gospodarczy.

- Pojawiły się duże opóźnienia płatnicze dla firmy Transsystem - tłumaczy prezes Sroka. - Zaczęliśmy mieć problemy z regulowaniem naszych płatności, a do tego banki odmówiły nam finansowania kontraktów i nowych inwestycji. Na końcu doszły zajęcia komornicze, co skończyło się zablokowaniem firmowych kont.

Banki mówią, że strategia była zła. Prezes Sroka na pytanie, czy patrzy na klęskę firmy, którą przecież budował przez 20 lat, jak na chichot losu, czy może błąd zarządzania, mówi, że przecież kryzysu nie przewidzieli nawet ekonomiści nagrodzeni Noblem, więc skąd on mógł wiedzieć, że będą opóźnienia w płatnościach, a banki zmienią zasady kredytowania.

- Wcześniej łatwiej było finansować kontrakty kredytem bankowym - mówi. - Tego nie przewidzieliśmy, a kontrakty były już podpisane.

Czy nie wypada jednak być ostrożnym, kiedy odpowiada się za tysiąc zatrudnionych osób?

- Każde przedsiębiorstwo jest niczym zestaw klocków i niektóre zarządy, koncentrując się na poszczególnych elementach, zapominają o całości - zwraca uwagę Krzysztof Kaszuba, ekonomista z Rzeszowa. - Nagle się okazuje, że absurdalne zarządzanie finansami, doprowadziło do krachu. A przecież wcześniej jacyś spece z Warszawy radzili, żeby im zostawić sprawy finansów, a przedsiębiorstwo niech się koncentruje na produkcie, bo to mu wychodzi najlepiej. Problem z takimi zarządcami polega na tym, że oni nie utożsamiają się z interesami firmy. O interesach pracowników nigdy nie pomyślą. To zdaje się dotyka Organikę-Sarzyna i spotkało Transsystem.

Bo Transsystem w 82 proc. należy do grupy międzynarodowych funduszy Natixis z siedzibą w Paryżu.

- Niektóre fundusze inwestycyjne chcą odzyskać kapitał w ciągu 2-3 lat. Ich celem nie jest stabilny rozwój firmy, którą traktują raczej jak dojną krowę. Kiedy w wyniku takich działań dochodzi do klęski, niesławę zostawiają właścicielowi - mniejszościowemu udziałowcy - stwierdza Kaszuba.

- Jest potężna presja na szybki rozwój i szybki zysk - przyznaje Stanisław Sroka. -Myśmy musieli wziąć inwestora, ponieważ wcześniejszy upadł i ktoś musiał wykupić jego akcje. Nas, paru prywatnych właścicieli, nie było na to stać, więc znaleźliśmy fundusz. To nie było najlepsze rozwiązanie.

Czasem ktoś wyprowadzi pieniądze

Błędnych decyzji żałują dziś pracownicy Ceramiki Harasiuki, którzy w 2006 r. odsprzedali swoje udziały w firmie krakowskiemu biznesmenowi. Dziś piece do wyrobu cegieł zgasły. Firma jest bankrutem. Biznesmenowi i 6 innym osobom w kwietniu ubiegłego roku krakowska prokuratura postawiła zarzuty wyprowadzenia 25 mln zł z kilkunastu spółek budowlanych.

Drenowania spółki boją się także związkowcy z "Organiki-Sarzyna", należącej do firmy Ciech SA, która ma olbrzymie długi z powodu nietrafionych inwestycji. Zarząd wprawdzie jest już nowy, ale gigantyczne zaległości spłaca się kosztem tak rentownych zakładów, jak ten w Nowej Sarzynie. Chociaż podkarpackie przedsiębiorstwo co roku zwiększa zysk, mówi się o zwolnieniu 100 osób, czego nie chce jednak potwierdzić warszawska centrala.

- Trwająca obecnie głęboka restrukturyzacja w Grupie Ciech obejmuje wiele obszarów działalności. Wszystkie prowadzone przez zarząd działania mają na celu uzyskanie równowagi ekonomicznej, w tym stabilnej i dodatniej rentowności naszych zakładów. Na tym etapie niestety nie mogę komentować szczegółów projektów - oświadcza Mariusz Babula, pełniący funkcję rzecznika prasowego w Ciech SA.

- Dobry przedsiębiorca myśli o produkcie i rynku, a nie tylko o zyskach i kosztach - uważa Krzysztof Kaszuba.

Gdyby nie kryzys

Jak podaje sędzia Paweł Janda, w pierwszej połowie tego roku Sąd Rejonowy w Rzeszowie ogłosił tyle upadłości, co w całym roku 2011. Na przełomie 2011 i 2012 upadały głównie firmy budowlane, teraz także produkcyjne i handlowe. Bywa, że dług sięga 100 mln zł.

- Dramatyczna sytuacja niektórych podkarpackich firm to efekt kryzysu gospodarczego - dodaje ekonomista Piotr Klimczak. - Jak to w biednym regionie, jego skutków nie odczuliśmy natychmiast i nie spadliśmy nagle z wysokiego poziomu dobrobytu, bo takiego tu nie było. Jednak trudniej jest o pracę, życie stało się droższe, a w banku trudniej dostać kredyt na mieszkanie. Bogatsze oraz lepiej gospodarczo rozwinięte kraje i regiony szybciej o tych kłopotach zapomną. Takie województwa jak Podkarpackie z kryzysu wychodzą dłużej.

Ale są też pozytywne przykłady. Właśnie w podkarpackim Chmielowie Pilkington Automotive, producent szyb samochodowych inwestuje 450 mln zł (największa inwestycja zagraniczna W Polsce w roku 2011) i uruchamia fabrykę, która zatrudni 500 osób.

- Duże i dobrze zarządzane firmy wiedzą, że sytuacja na rynkach świata zmienia się - mówi Piotr Klimczak. - Dziś jest kryzys, jutro będzie boom. Więc myślą długofalowo. Budują zakłady, szkolą pracowników. Takich firm chcielibyśmy mieć jak najwięcej. Nie tych, którymi rządzi obojętna centrala, nastawiona na odzyskanie zainwestowanych pieniędzy w krótkim czasie. Problem w tym, że w tym całym biznesie jest dużo kapitału, którego nie interesuje produkcja, rozwój i zatrudnieni ludzie, ale wyłącznie zysk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24