Uzbrojony Black Hawk z Mielca bliżej naszej armii

Pojawia się coraz więcej informacji, że armia nie kupi francuskich helikopterów Caracal a przetarg na śmigłowce MON rozpisze od nowa. -To stwarza realne szanse na wygraną Black Hawka – twierdzą w Mielcu.

Niedawno Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu po raz pierwszy publicznie zademonstrowały mediom uzbrojonego Black Hawka, czyli Czarnego Jastrzębia. Wcześniej prezentowany był wojskowym na manewrach NATO o kryptonimie Anakonda. Ostatnio na światowych targach lotniczych w Farnborough pod Londynem. Wszędzie wzbudzał zachwyt generałów i fachowców od wojskowości.
Czarny Jastrząb dysponuje obecnie imponującym uzbrojeniem. Na podwieszanych po obu stronach maszyny specjalnych belkach można zamontować około 80 różnego rodzaju rakiet oraz pocisków kierowanych i niekierowanych. A także 6 karabinów maszynowych o różnym kalibrze, które są dysponują 16 lufami. Mają zasobniki po 1400 sztuk amunicji.

Tak wyposażony Black Hawk może skutecznie zwalczać czołgi potencjalnego przeciwnika, jego wozy pancerne, samochody i inne pojazdy, a także cele żywe. – To prawdziwa, ziejąca ogniem forteca - podkreślają fachowcy z PZL.
Po wygraniu wyborów przez PiS i zmianie ekipy rządowej, obecni szefowie MON zapowiadają unieważnienie przetargu śmigłowcowego i rozpisanie go na nowo, co otwiera szansę na wygraną Black Hawka. – Wierzę, że nasz śmigłowiec trafi na wyposażenie armii – powtarza Marian Kokoszka, lider „Solidarności” w lotniczej fabryce.

Teraz Mielec oferuje wojsku uzbrojoną maszynę również dlatego, że nowym właścicielem PZL został Lockheed Martin, czyli największy na świecie amerykański koncern zbrojeniowy więc łatwiej było skonfigurować uzbrojenie Black Hawka.