Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Karpackiej Troi Rzymianie pobili barbarzyńców [FILMY i ZDJĘCIA]

Ewa Gorczyca
Bitwa była zażarta i trup ścielił się po obu stronach.
Bitwa była zażarta i trup ścielił się po obu stronach. Tomasz Jefimow
Jak wyglądało życie starożytnych, którzy w pradziejach docierali na nasze tereny? Czy waleczne plemiona z północy miały szansę w starciu z potęgą rzymskiego imperium? W Trzcinicy pod Jasłem dwa tysiące ludzi zobaczyło to na własne oczy. I niejeden się zdziwił.

Legioniści walczyli z barbarzyńcami w Karpackiej Troi [ZDJĘCIA]

Karpacka Troja w Trzcinicy to skansen archeologiczny zbudowany w miejscu stanowiska archeologicznego, w którym odkryto liczne zabytki z początków epoki brązu (ponad 4 tys. lat temu) oraz z czasów osadnictwa plemion słowiańskich (VII-XI w.). Placówka jest oryginalnym połączeniem tradycyjnej formy skansenu oraz nowoczesnej placówki muzealnej. Zwiedzający mogą podziwiać zrekonstruowane zabudowania sprzed tysięcy lat, znajduje się tu także nowoczesny pawilon wystawowy. Imprezie "Rzymski Weekend", która odbyła się 9 i 10 czerwca, patronowały Nowiny.

Skąd się wzięły legiony rzymskie w podjasielskiej Trzcinicy, miejscu odkrycia jednego z najstarszych grodzisk słowiańskich?

Jan Gancarski, dyrektor Muzeum Podkarpackiego w Krośnie i skansenu archeologicznego Karpacka Troja, zapewnia, że obóz Rzymian rozbity w dolinie nad Ropą to nie taka znów abstrakcja, jak by się mogło wydawać.

- W początkach naszej ery, w czasach rozkwitu imperium, Rzymianie z wyprawami rekonesansowymi docierali nieomal do granic Polski - mówi Gancarski. - Tak więc zamieszkujący północną i środkową Europę barbarzyńcy (w naszym przypadku ludność kultury przeworskiej) mieli z nimi kontakty handlowe. Rzymianie zaopatrywali się w skóry, żywność, bursztyn. Barbarzyńcy kupowali dobra "wyższej cywilizacji", broń, ozdoby.

Stanisław Ducim, adiunkt z zakładu historii starożytnej UMCS w Lublinie, nie wyklucza sytuacji, że wysłannicy Rzymu mogli pojawiać się na północnym pogórzu Karpat. Rzym, szukając sojuszników, mógł sięgać na ten teren - przekonuje. - Pamiętajmy też o szlakach handlowych, jeden z nich prowadził przez Kotlinę Karpacką, wyprowadzając prosto na Ziemię Rzeszowską. Możemy przypuszczać, że tę drogę migracji ludności wykorzystywali też Rzymianie. I mogły się tu pojawić grupy żołnierzy, którzy towarzyszyli kupcom czy wysłannikom politycznym.

Dotknąć przeszłości

Pokazać życie ludzi, którzy w pradziejach mieli związek z tym miejscem - taki był zamysł zorganizowania rzymskiego weekendu w skansenie Trzcinicy. Na dwa dni Karpacką Troję przejęły w posiadanie bojowe oddziały śródziemnomorskiego imperium i nie mniej waleczni barbarzyńcy.

U podnóża grodziska rozbili swe obozowiska po jednej stronie Legion XIIII Gemina Martia Victrix. Po drugiej - plemiona Gotów i Wandali. O odtworzenie realiów zadbali pasjonaci, historycy, członkowie grup rekonstrukcyjnych m.in. z Rzeszowa, Lublina, Warszawy.

ZOBACZ: Legioniści walczyli z barbarzyńcami w Karpackiej Troi [ZDJĘCIA]

- Takie pokazy zawsze przyciągają ludzi, a nam zależy, żeby to miejsce żyło, żeby turysta mógł "dotknąć przeszłości", aktywnie brać w niej udział - mówi Jan Gancarski.

W ciągu dwóch dni czerwcowego weekendu skansen odwiedziło ponad dwa tysiące osób. Mogli obserwować codzienne życie żołnierzy rzymskich, obejrzeć ich uzbrojenie, zagrzewać do walki gladiatorów i decydować, czy pokonanemu darować życie.

Można było delektować się gotowymi przysmakami starożytnej kuchni albo samemu zagnieść ciasto i upiec na żołnierskim grillu (wzorowanym na oryginale z Pompejów) podpłomyki, z miodem i pieprzem.

- W antycznym barze serwowane były owoce morza, także kasza z kurkumą, soczewica, kurze serca (przysmak Rzymian), "serek miłości", ciasteczka figowo-migdałowo-orzechowo-cynamonowe.

Chętni próbowali swych sił w grach logicznych, której to rozrywce z lubością oddawali się w chwilach wolnych legioniści. Na straganach rzymskich kupców kusiły antyczne pachnidła i kremy - ich recepturę chętnie zdradzały piękne Rzymianki.

Można też było trafić na plac, gdzie odbywał się handel niewolnikami. I tam przekonać się, że lekarz w Rzymie cieszył się dużo mniejszym poważaniem niż np. nauczyciel. A najbardziej w cenie była profesja pisarza.

W drugiej części placu, skąd dochodził smakowity zapach ptactwa pieczonego na ogniu, można było zgłębiać aspekty życia barbarzyńców. Tam miały swoją osadę plemiona, które od I do IV wieku zajmowały tereny obecnych ziem polskich.

Starcie chaosu z rzymskim porządkiem

W finale obie strony zmierzyły się w wielkiej bitwie. Po jednej stronie Rzymianie ustawieni w szeregu przez centuriona. Z drugiej - barbarzyńcy w bezładnej kupie. Legionistów jest mniej, ale wyglądają groźniej.

Z dużymi tarczami zasłaniającymi ich od stóp do piersi, w pancerzach chroniących ramiona i głowy przed ciosami. Ich przeciwnicy z nagimi torsami, dysponując jedynie włóczniami, nacierają z walecznym okrzykiem, wierząc, że bogowie ich ochronią.

Barbarzyńcy w cienkich butach na skórzanej podeszwie ślizgają się na rozmoczonej deszczem trawie, czasem padając, zanim dosięgną ich ciosy. Rzymianie w podkutych butach twardo trzymają równowagę w szyku. Z początku tylko się kryją za tarczami. Nie podejmują walki, starając się zmęczyć atakujących nieskładnie, choć z wielkim poświęceniem, wrogów.

Dopiero gdy udaje się wyeliminować część barbarzyńców, legioniści przechodzą do ataku. Krok po kroku, dźgając krótkimi mieczami, przesuwają się w stronę linii wroga. Zgodnie z rzymską strategią, chcą go zepchnąć z pola walki tam, gdzie nie może się już bronić. Końcówka bitwy to dorżnięcie ostatniego z oddziału barbarzyńców.

- To było starcie chaosu jaki reprezentowali barbarzyńcy, z porządkiem świata rzymskiego - komentuje Artur Wieliczka, prezes Fundacji Promocji Kultury Antycznej Terra Operta. Sam do walki się nie kwapił. - Mam lepszą "fuchę" - śmieje się. - Jestem handlarzem niewolników. Szli tacy za legionem i odkupywali "zdobycze", żeby potem z zyskiem sprzedać.

Dr Ducim, który w walce wcielił się w postać jednego z legionistów, podkreśla, że rzymscy rzemieślnicy osiągnęli bardzo wysoki poziom w wytwarzaniu broni. - Byli doskonałymi obserwatorami i praktykami, maksymalnie potrafili wykorzystać właściwości materiału - opowiada historyk. - Współcześnie dużo mówimy o jakości mieczy japońskich czy damasceńskich, skuwanych wielowarstwowo. Tymczasem tego typu konstrukcje były też w Rzymie. Miecze rzymskie wykonane taką techniką zachowały się na terenie ziem polskich. Miecz, znaleziony w Fulham na Wyspach Brytyjskich, miał twardość ok. 65 jednostek HRC - to tyle, ile uzyskuje się przy łożyskach kulkowych silników okrętowych. Dla porównania - ostrze siekiery nie przekracza 20 jednostek.

Członkowie Stowarzyszenia Pro Antica po musztrze na głównym placu skansenu dumnie paradują w zbrojach. - Robimy je sami, żeby lepiej poznać tajniki tej sztuki - zaznaczają. I podkreślają, że to całkiem co innego niż stroje, w których pod Koloseum pozują do zdjęć za 10 euro "pretorianie" czy "gladiatorzy". Tamte to namiastki z plastiku, wykonywane w Chinach czy Indiach.

A taki np. segmentowy pancerz Stanisława Ducima składa się z 36 stalowych elementów. 150 roboczogodzin własnej pracy. Plus współczesne narzędzia i półprodukty.

- Blachę walcowaną można kupić w sklepie. Do zrobienia otworów wykorzystujemy wiertarkę elektryczną. Starożytni podgrzewali materiał, a otwory robili wybijakiem. My trochę sobie ułatwiamy, ale inaczej wykonanie takiej "segmentaty" byłoby bardzo czasochłonne i kosztowałoby krocie - tłumaczy.

Co ma legionista pod tuniką

Spacer po obozowisku legionistów dostarcza wielu ciekawostek na temat codziennego życia w starożytności. Do czego służą np. zwitek gąbki na patyku i złoty hak? Albo: co to za okropnie woniejąca ciecz w kubeczku?

Tajemnice zdradza Łukasz Sędyka ze Stowarzyszenia Hellas at Roma, absolwent historii starożytnej. - Ten płyn to garum, który Rzymianie dodawali niemal do każdej potrawy. Robiono go z poćwiartowanych razem z wnętrznościami ryb, fermentujących w zamkniętej beczce na słońcu. Wierzchnia warstwa sosu była najdroższym rarytasem. Podobna receptura przetrwała do dziś w kuchni tajskiej.

Sędyka wyjaśnia też przeznaczenie licznych akcesoriów toaletowo-higienicznych. Wspomnianej gąbki na patyku bynajmniej nie używano do mycia pleców, ale do celów, do których dziś służy papier toaletowy.

- Była wielorazowego użytku, odkażano ją wodą z octem. Jedna przypadała na contubernię (czyli ośmiu legionistów). Zaś w toaletach publicznych był specjalny niewolnik, który podawał ją panu w potrzebie.

Metalowe składane narzędzie to niezbędnik legionisty: nóż, widelec, łyżka, szydło do szycia skóry, wykałaczka i "szpatułka" do wydłubywania woskowiny z uszu w jednym.

Natomiast hak z brązu, o tajemniczo brzmiącej nazwie strigilis, okazuje się być narzędziem do ściągania brudu z ciał gladiatorów, oblepionych po walce grubą warstwą oliwy wymieszanej z potem i kurzem.

- Najwięksi, niepokonani w wielu walkach, cieszyli się sławą wręcz półbogów. To, co z nich zdrapano, zbierano do pojemników i przerabiano na kosmetyki i różnego rodzaju mazidła, które miały zwiększać potencję lub atrakcyjność, tak mężczyzn, jak i kobiet - opowiada Łukasz, w Trzcinicy w roli Lucjusza Tullusa Cactusa, właściciela Szkoły Gladiatorów Ludus Magnus, dumnie prezentujący imponującą posturę w ręcznie tkanej wełnianej tunice z czerwonymi pasami i czerwonym płaszczem, dowodzącym wysokiego statusu.

Zainteresowanie niektórych zwiedzających odważnie sięga jednak powyżej gołych kolan "legionistów". - To nie jest tak, że pod tuniką Rzymianie nic nie mieli - rozwiewa ciekawość dr Ducim. - W Rzymie noszono bieliznę. Nie jest też prawdą, że gardzili spodniami, nie potrzebowali ich, bo klimat wymuszał noszenie przewiewnego stroju - tłumaczy.

A po bitwie braterska biesiada

Po drugiej stronie placu, gdzie swoją wioskę mają barbarzyńcy, panuje nastrój raczej sielankowy. Kobiety i mężczyźni oddają się raczej spokojnym zajęciom: tkają, wybijają monety, nawlekają paciorki, rozkładają trzcinowe maty i skóry, wygrzewają się przy ogniskach przed namiotami, warzą strawę w kociołkach.

- Jak opisywał Tacyt, odpoczynek był głównym zajęciem germańskich mężczyzn - śmieje się Piotr Kieca, archeolog trzcinickiego skansenu. I przy okazji wyjaśnia pochodzenie słowa barbarzyńca. - Pierwotnie oznaczało ono "bełkoczący", tak starożytni Grecy określali ludzi Północy, mówiących w niezrozumiałym dla nich języku. Dopiero potem stało się synonimem kogoś gorszego, mniej cywilizowanego. My reprezentujemy plemiona żyjące po północnej stronie granicy imperium - celtyckie, germańskie, ludy staroeuropejskie.

Kieca (członek stowarzyszenia Terra Ferrata - Barbarzyńcy z Rzeszowa) występuje w roli bogatego wojownika germańskiego z połowy II wieku. Ubrany jest w wełniane spodnie ze skarpetą, buty z jednego kawałka skóry i bluzę, wzorowane na znaleziskach ze sławnego bagna Thorsberg.

- Ten, kto je nosił, był takiej samej mojej postury i wzrostu co ja - mówi. Na skórzany bezrękawnik nakłada kolczugę (rzadkość wśród germańskich wojowników) i skórzany pas - zrobione na wzór oryginałów znalezionych w łodzi w duńskim Vimose. Do tego miecz z pochwą, tarcza. - W sumie mogę być wart kilkanaście tysięcy złotych - żartuje.

Wsparciem dla rzeszowskich Wandali w inscenizowananej bitwie z Rzymianami byli członkowie Masłomęckiego Stowarzyszenia Wioska Gotów z Hrubieszowa. Bartłomiej Bartecki, wódz plemienia, przyznaje, że chętnie połączyli siły przeciwko wrogiemu XIIII Legionowi. Podczas starcia barbarzyńcy dawali z siebie wszystko, a po walce...

- Możemy usiąść razem przy ognisku, porozmawiać, nie ma już podziału na sojuszników i nieprzyjaciół - mówi Bartecki. - Dla nas taka impreza to wspaniała odskocznia. Możemy zmęczyć się fizycznie i odpocząć psychicznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24