Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka o wpływy i pieniądze w Wisłoce Dębica

Andrzej Plęs
OPRAC. ŁUKASZ BIAŁORUCKI
Budynek administracji Klubu Sportowego "Wisłoka Dębica" straszy ciszą. Pozorną ciszą, bo w tej ciszy dzieje się więcej niż na wisłoczańskim stadionie piłkarskim.

Na stadionie walczy się o punkty, tu walczy się o władzę. W jednym i drugim miejscu bywa policja.

Na boisku policja ma łatwiejsze zadanie, bo jest w stanie odróżnić dobrych kibiców od złych kiboli. W budynku klubowej administracji nie ma pojęcia, który kierownik jest dobry, a który zły. Bo teraz jest ich dwóch.

Nowa władza - nowe zamki

17 lutego Jan Swół, kierownik KS Wisłoka, musiał wziąć drzwi gabinetu "z buta" albo "z barku". Ze zdziwieniem stwierdził bowiem, że jego klucz nie pasuje do zamka.

To była kolejna odsłona konfliktu pomiędzy "nową władzą", a starym kierownikiem. "Nowa władza" zmieniła zamki w drzwiach kierownika, bo uznała, że w ten sposób łatwiej się go pozbędzie ze stanowiska. Swół zaś kilkanaście dni wcześniej sam zmieniał zamki, "żeby mu kukułki dokumentów do gabinetu nie podrzucały". Że część działaczy klubowych chce go zdetronizować, wiedział już wcześniej, bo oponenci szykowali Walne Zebranie Członków KS Wisłoka. Samozwańcze - podkreśla Swół - bo nikt grupy inicjatywnej nie upoważnił do zwoływania zgromadzenia. W dodatku powieszone w pomieszczeniach klubowych i zamieszczone w prasie ogłoszenia opatrzone zostały logo KS Wisłoka, co Swół uznał za nieprawne, bo grupie inicjatywnej nikt nie pozwolił wykorzystywać znaku firmowego.

W połowie lutego napisał do Prokuratury Rejonowej w Dębicy wniosek o ściganie sprawców wykroczenia z uzasadnieniem: "W dniu 15 stycznia 2009 Stanisław Nauka skłonił Mirosława Kalitę do odciśnięcia pieczęci klubu na wniosku o zwołanie nadzwyczajnego zebrania członków klubu".

- Mirek Kalita i Boguś Pater pytali mnie, czy zgodzę na spotkanie członków klubu i udostępnienie pomieszczeń klubowych - opowiada Swół. - Nie zgodziłem się, bo zebranie chciała zorganizować jakaś grupa inicjatywna, a to - według statutu - należy do zarządu klubu.

Przewrót pałacowy

Grupa inicjatywna poradziła sobie bez zgody kierownika. Do spotkania doszło w innym miejscu i dokonał się przewrót pałacowy - odwołano "starą" radę klubu i powołano nową z nowymi twarzami: Sylwester Drożdż, Krzysztof Mazur, Marek Grabowski, Bogusław Pater, Lucjan Sarama i Stanisław Nauka. I nowego prezesa klubu - Piotra Chęćka. I nowego kierownika klubu -Mirosława Kalitę. Jeszcze tego samego dnia w gabinecie kierownika Swoła pojawiło się sześciu członków nowej władzy.

- Pan Chęciek zapytał mnie, czy opuszczę gabinet, więc powiedziałem, że nie opuszczę, chyba, że zostanę wyprowadzony siłą - relacjonuje Swół. - To panowie powiedzieli, że jadą po policję. I pojechali. Policja interwencji nie podjęła.

Następnego dnia Swół zastał nową kłódkę w kracie i nowy zamek w drzwiach gabinetu. Potraktował więc drzwi siłą. Chwilę potem na miejscu była policja, którą "nowa władza" poinformowała o włamaniu. Policja niewiele mogła wskórać, bo kierownik Swół wciąż był urzędującym kierownikiem, więc nie mógł włamać się do siebie.

Tak więc KS Wisłoka ma od tej pory dwóch kierowników.

Faktury, podpisy, paliwo, opony…

Wydaje się, że organy ścigania zagoszczą w Wisłoce na dłużej. Niemal przed rokiem dębicka Prokuratura Rejonowa otrzymała od poprzedniego zarządu klubu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez swoich poprzedników: fałszowanie faktur zakupu, fałszowanie podpisów na fakturach, zakupu hektolitrów benzyny do kosiarek, które przy takich ilościach paliwa mogłyby regularnie kosić krakowskie Błonia i nowojorski Central Park.

W budynkach administracji klubowej znikała dokumentacja finansowa. Wyrozumiali mówili, że to tylko bałagan w papierach. Mniej życzliwi byli pewni, że łby się posypią. I to te ze świecznika życia publicznego w mieście. Bo dowody winy wydawały się ewidentne. Jak choćby zakup za klubowe pieniądze czterech opon do Opla Astry, którego w klubie nigdy nie było. Do zakupu i użytkowania przyznał się ówczesny kierownik Wisłoki Stanislaw J. Okazało się, że opony do prywatnego samochodu pozwolił kupić ówczesny prezes "Wisłoki", Stanisław Leski.

Dębicka prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie fałszowania faktur i przywłaszczenia opon "wobec braku ustawowych znamion czynu zabronionego". Władze klubu miały tydzień na odwołania się od tej decyzji. Nie zdążyły.

- Pismo polecone od prokuratury odebrała sprzątaczka, ja dostałem je dwa tygodnie po terminie - żałuje kierownik Swół.

Do osobnego postępowania wyłączono wątek fałszowania podpisów dwóch pracowników klubu na fakturach. Do podpisywania się "zamiast" przyznał się były dyrektor "Wisłoki", Janusz T., któremu już postawiono zarzut fałszowania dokumentów i posługiwania się nimi.

Pełne ręce prokuratury

Dębickie organy ścigania jeszcze nie do końca uporały się z ostatnim doniesieniem, a już dostały plik nowych: 16 lutego kierownik Swół zawiadamia prokuraturę, że nowa rada bezprawnie posługuje się logo klubu, a członek nowej rady, Stanisław Nauka, pomawia go w mediach. 19 lutego alarmuje prokuraturę o tym, że w "Wisłoce" dokonał się pucz, nieprawnie odwołano starą radę i powołano nową, tudzież nowego prezesa.

Tego samego dnia zawiadamia policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa poświadczenia nieprawdy w związku z transferem międzyklubowym dwóch piłkarzy "Wisłoki". Rafał Kleinschmidt przeszedł do LKS Bruk-Bet Nieciecza, Marcinowi Zarychcie skończył się kontrakt z klubem. Swół doszukał się, że rada klubu nigdy nie wyraziła zgody na przejście Kleinschmidta do innej drużyny, choć zmiana barw mogła nastąpić tylko za jej zgodą. I podejrzewa, że klub wziął za zawodnika więcej niż te 18 tysięcy wynikające z przelewu.

- Przecież pan kierownik Swół sam podpisał zgodę na transfer - dziwi się kierownik Kalita. - A przy obecnym stanie finansowym piłki te 18 tysięcy to i tak sukces.

Remisu nie będzie

Idzie o władzę i pieniądze. A raczej o pieniądze i władzę. "Wisłoka" pękła na sekcję zapaśniczą i piłkarską. Do niedawna ta druga nadawała ton klubowi i kreśliła jego politykę. Odkąd były prezes, Janusz Urbanik zdeklarował, że skłonny jest finansować dębickie zapasy, ale nie piłkę nożną, "zapaśnicy" dążą do autonomii sekcji.

- Przecież każda sekcja może mieć swoje subkonto, zdobywać sponsorów, gospodarować własnymi funduszami - argumentuje Swół, który został kierownikiem z inicjatywy "zapaśników", a wbrew "piłkarzom".

- Tu chodzi o to, kto będzie zarządzał terenami klubowymi - dodaje "piłkarski" kierownik Kalita.

Bo okazuje się, że 13 lutego Swół złożył w prokuraturze jeszcze jedno zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa: uznał, że Walne Zebranie Sprawozdawcze z marca 2007 roku było nielegalne. A skoro tak, nieważna jest także decyzja Walnego o nieodpłatnym przekazaniu miastu 3,5 hektara majątku klubowego, szacowanego na jakieś 15 mln zł. Oznacza to, że majątek powinien wrócić do klubu, co władze miasta pewnie napawa przerażeniem.

Tymczasem "piłkarska" Wisłoka nie uznaje kierownika Swoła, "zapaśnicza" nie uznaje kierownika Kality. - Najlepiej byłoby wyprać te brudy we własnym gronie - przekonuje Kalita, któremu marzy się kompromis. W który zresztą nie wierzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24