Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więzienie - zakład produkcji inwalidów społecznych

Andrzej Plęs
– Większość osadzonych przechodzi za kratami kurs przestępczości, a znaczna część ma problemy z powrotem do społeczeństwa - twierdzi były pedagog więzienny, Jan Biedroń.
– Większość osadzonych przechodzi za kratami kurs przestępczości, a znaczna część ma problemy z powrotem do społeczeństwa - twierdzi były pedagog więzienny, Jan Biedroń.
- Więzienie nie jest w stanie uczynić człowieka lepszym - przekonuje Jan Biedroń, były pedagog więzienny.

Przestępca już z definicji jest aspołeczny, łamie normy, które regulują współistnieniem ludzi. Na mocy wyroku trafia za kraty, między podobnych sobie, do grupy, którą rządzą inne prawa, inna hierarchia wartości, inne kryteria oceny.

- Czy w takich warunkach możliwe jest przywrócenie go "na łono społeczeństwa"? - pyta retorycznie Jan Biedroń z Rzeszowa, który lata pracował jako pedagog więzienny oraz w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. - Z moich obserwacji wynika, że już rok spędzony w warunkach więziennych zmienia psychikę człowieka.

Inny świat

Za murami wzrasta poziom agresji, spada poczucie bezpieczeństwa, a rośnie poczucie krzywdy. Bo przecież skrzywdzili nie dość skuteczni adwokaci, formułujący oskarżenia prokuratorzy, dający im wiarę sędziowie.

I społeczeństwo, które wyrzuciło człowieka poza nawias. Wystarczy wyrok 7-12 lat pozbawienia wolności, by na wolności nie sposób już było się odnaleźć.

"Hans" przesiedział w celach 28 lat i z każdym coraz mniej spiesznie mu było wychodzić na wolność. Ze strachu, co tam za murem zastanie, dokąd pójdzie, jak go przyjmie świat i jak on sobie w tym świecie poradzi. Podobnie czuł się, kiedy trafił za kraty, do nowego dla siebie świata.

- Najgorsze były pierwsze trzy lata, kiedy człowiek liczył dni i miesiące do wyjścia - opowiada. - Ale to droga donikąd, można oszaleć, jak się liczy, ile jeszcze zostało. I już dość miałem głupich rozmów o włamach, kradzieżach, napadach, wypitej wódzie, bo tylko o tym się gada "pod celą". Jesz, co dają, śpisz, kiedy każą, chodzisz - dokąd wolno, o telewizję musisz żebrać u klawisza.

Długo trwało, zanim zaakceptował ten system, a potem uznał za swój. Tym większym przerażeniem napawała go zbliżająca się perspektywa, że wyjdzie.

Owszem, będzie mógł iść, dokąd chce. Tylko nie miał dokąd iść. Spać będzie mógł, kiedy chce. Tylko nie miał gdzie. Telewizja - do woli. Ale nie miał telewizora.

I o to wszystko musi postarać się sam. "Pod celą" było inaczej, tam wymiar sprawiedliwości zapewniał mu wikt i opierunek i nie musiał martwić się o dzień jutrzejszy.

- Miałem wszystko, co trzeba do przeżycia, bo nie do życia przecież - mówi z odrobiną tęsknoty. - Te 28 lat pozbawiło mnie zdolności decydowania, rozmawiania z normalnymi ludźmi o normalnych sprawach. Po prostu żyć się tam oduczyłem. Wciąż jeszcze słyszy w snach niosący się przez korytarze trzask zamykanych krat, zgrzyt klucza w zamku drzwi jego celi.

Biedroń jest przekonany, że ten system zniewolenia, zamknięcia, ubezwłasnowolnienia nie pomaga przywrócić "zbłądzonego" na łono społeczeństwa.

Wręcz przeciwnie: kaleczy psychikę, często - na zawsze. - Więzienie nie jest w stanie uczynić człowieka lepszym - przekonuje.

Szkoła innego życia

To mit, że za kraty trafiają wyłącznie źli ludzie i mitem jest, że więzienie mają szansę opuścić ludzie lepsi. Biedroń na przykładach potrafi dowieść, że ten proces jest niekiedy odwrotny.

Jak w przypadku osiemnastoletniego Józka, zdolnego ucznia szkoły średniej, któremu zdarzyło się uwieść swoją koleżankę - rówieśnicę. Przy pełnej jej zgodzie.

Matka dziewczyny, ortodoksyjna katoliczka, miała ambicję, by córka zachowała dziewictwo do ślubu. Wpadła w szał, kiedy dowiedziała się, że jej pociecha miała kontakt seksualny z Józkiem, dziewczyna ze strachu oświadczyła, że została przez chłopaka zgwałcona.

Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie: nastolatkę zmuszono do złożenia zawiadomienia w prokuraturze, w sądzie wciąż ze strachu podtrzymała stanowisko, Józek w procesie poszlakowym dostał 3 lata więzienia.

- Można sobie wyobrazić jego poczucie krzywdy, nienawiść do wymiaru sprawiedliwości i państwa, wściekłość, że i jego rodzinę z malutkiej miejscowości spotkały szykany "za Józka zboczeńca", którym przecież nie był - Biedroń opowiada losy chłopca, którego próbował resocjalizować w więzieniu. - Za kratami trafił między recydywę, zaakceptował nowe środowisko i został zaakceptowany. Nawet dał się namówić, że po wyjściu na wolność wspólnie dokonają napadu na konwój bankowy. W napadzie zginął jeden z konwojentów, Józek za współudział dostał 25 lat. W zakładzie karnym zobojętniał, tutejszy styl życia przyjął za swój.

Wyszedł po 17 latach warunkowo, bo przyrzekł sędziemu, że już nigdy nie popełni przestępstwa, ale na wolności nie potrafił sobie poradzić. Wszędzie uchodził za mordercę i niebezpiecznego człowieka, on także bał się wszystkich. Tylko z kolegami z półświatka czuł się względnie bezpiecznie.

- Nie miał swojego miejsca, żadnych szans na pracę, nie potrafił poradzić sobie ze swoją psychiką - opowiada Biedroń. - Popełnił samobójstwo, skacząc z wieżowca. O przyczynach napisał w liście, który zachowała rodzina.

Józef nie był jedynym złamanym przez system penitencjarny więźniem. Biedroń opowiada o innej swojej podopiecznej, głównej księgowej dużej firmy - Annie skazanej na 3,5 roku pozbawienia wolności za kradzież firmowych pieniędzy.

Trafiła do trzyosobowej celi, między oszustki i złodziejki. Najbardziej dotkliwa dla niej była rozłąka z mężem i dwójką dzieci. Odwiedzali ją na początku w miarę często, po kilku miesiącach pojawiały się już tylko dzieci z jej matką. Zresztą coraz rzadziej.

Dowiedziała się, że mąż znika z domu na całe dnie, dzieci zaczęły wagarować, bo wstydzą się chodzić do szkoły, w której traktowane są jak dzieci matki złodziejki.

Matka Anny doznała zawału, co przerażoną losem dzieci więźniarkę dobiło psychicznie. Nie mogła jeść, spać, zaczęła miewać myśli samobójcze, współwięźniarki wykorzystywały jej słabość. Psychiatria i farmakologia nie pomogły.

- Wyszła na warunkowe zwolnienie po 2,5 roku, jako wrak człowieka - kończy Biedroń.

Niegdysiejsze koleżanki traktowały ją jak trędowatą, jako karana nie mogła znaleźć pracy, mąż już wcześniej znalazł sobie nową partnerkę, dzieci miały jej za złe, że przez nią są piętnowane.

Biedroń przyznaje, że na te 3,5 roku więzienia kradzieżą zasłużyła. Tylko że w rzeczywistości jej wyrok będzie trwał dożywotnio, bo kara nie uczyniła jej lepszą. Uczyniła ją inwalidą społecznym.

Programy resocjalizacyjne? Jej przykład pokazuje, jak więzienie rzeczywiście kształtuje człowieka.

Wyjdzie potwór lub kaleka

Nawet funkcjonariusze służby więziennej przyznają, że resocjalizacja to piękny, ale tylko mit.

- Całkowita resocjalizacja osadzonego możliwa jest dopiero 2 metry pod ziemią - mówi Jerzy, emerytowany strażnik więzienny.

On także napatrzył się na skazanych za drobiazgi, którzy zakład karny opuszczali jako wyedukowani przez więzienne środowisko, zdeklarowani przestępcy. Albo na ludzi kompletnie złamanych psychicznie, którzy nie byli sobie w stanie poradzić na wolności.

Jak Paweł, spokojny, pogodny 26-latek, którego Kaśka zaprosiła na wesele. Trochę popił, jak wszyscy, a sprowokowany przez współbiesiadnika, nie chciał przed Kaśką wyjść na mięczaka i wdał się bójkę. Chyba pierwszą w życiu.

Za uszkodzenie ciała prowokatora dostał 2,5 roku za kratami, trafił do czteroosobowej celi, w towarzystwo takich od wymuszeń rozbójniczych i włamań.

Szybko pokazali mu, gdzie jego miejsce: sprzątanie i mycie celi, słanie łóżek stały się jego obowiązkiem. Posiłków nie jadał przy stole, a na przenośnym kiblu w kącie.

Pierwszy gwałt był dla niego szokiem, na kolejne coraz bardziej obojętniał. I zapowiedziano mu "pod celą", że jeśli psychologowi albo strażnikowi wyjawi, co dzieje się "na ich kwadracie", nie dożyje końca wyroku.

Dożył, ale jako psychiczny wrak. Dopiero za murami więzienia dowiedział się, że Kaśka urodziła mu dziecko, ale nie chce mieć z nim nic wspólnego.

Niegdysiejsi znajomi traktowali go jak kryminalistę i gwałciciela, jego matce na każdym kroku dawano do zrozumienia, że urodziła bandytę. Za kratami marzył o chwili, kiedy opuści to piekło.

Po wyjściu na wolność zrozumiał, że właśnie do piekła trafił. Jerzy zapewnia, że służba więzienna stara się nie mieszać recydywy z osadzonymi za np. prowadzenie roweru "pod wpływem", ale zagęszczenie w więzieniach czasem nie daje wyboru.

- A wtedy będzie porażka wychowawcza - przyznaje. - Są psychologowie, wychowawcy, ale i tak prawdziwa "edukacja" odbywa się w celi. Bo przecież u nas nie o to chodzi, żeby bandziora nawrócić na dobrą drogę, tylko żeby go izolować od społeczeństwa. A resocjalizacja? Ano taka, że odsiedzi swoje, wyjdzie, a potem szybko wróci za kraty.

Kij czy marchewka

Jan Biedroń podkreśla, że taki system wymuszonego karą strachu przed popełnieniem kolejnego przestępstwa może być skuteczny, ale tylko wobec nielicznych.

Większość przechodzi za kratami kurs przestępczości, znaczna część osadzonych ma problemy z powrotem do społeczeństwa, a system opieki kuratorów sądowych jest nieskuteczny.

Tymczasem Szwecja właśnie zamyka cztery więzienia, bo... brakuje skazanych. A brakuje, bo spada przestępczość. Obserwatorzy z zagranicy często dziwią się, że skandynawscy więźniowie odbywają kary w warunkach niemal sanatoryjnych, a wyroki są łagodne.

Tamtejsi eksperci tłumaczą, że odstraszający charakter kary okazał się nieskuteczny, że postawiono na pracę więźniów i reedukację umożliwiającą bezbolesny powrót do społeczeństwa.

I że w efekcie takiego podejścia zaledwie 30 procent wraca za kraty. A nie 60 procent, jak w USA, czy połowa, jak w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24