Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Rzeszowa do Gruzji przejechał rowerem. 3,5 tys. km, pięć państw po drodze i tylko on sam. Spełnił marzenie i pomagał potrzebującym

Marcin Piecyk
Marcin Piecyk
Bartosz Motyka przy wjeździe do Tbilisi, stolicy Gruzji
Bartosz Motyka przy wjeździe do Tbilisi, stolicy Gruzji Archiwum Bartosza Motyki
Z Placu Śreniawitów w Rzeszowie wyjechał początkiem sierpnia, by po 27 dniach przekroczyć granicę turecko - gruzińską. Bartosz Motyka, 25-latek mieszkający w Rzeszowie spełnił swoje marzenie i do tego pomógł potrzebującym jako wolontariusz Fundacji Pro Spe. Po dotarciu do Tbilisi nie odpoczywał zbyt długo, zajął się przygotowaniami ośrodka braci Kamilianów dla osób z niepełnosprawnościami czy wadami wrodzonymi. Jak udało mu się przejechać tak długą trasę na rowerze bez niczyjej pomocy? Czy nie miał ochoty w pewnym momencie poddać się i zawrócić? Gdzie są najlepsze, a gdzie najgorsze drogi? Zobaczcie, co ciekawego zaobserwował podczas wyprawy Bartosz.

Do Polski wrócił w połowie września, już nie rowerem, ale autem. Przyjechali po niego rodzice, brat i dziewczyna. Po dojechaniu do Gruzji nie odpoczywał, zamiast tego pomagał przy ośrodku dla potrzebujących, który niedługo zacznie funkcjonować w Tbilisi. Placówkę poprowadzą bracia Kamilianie i będą w niej prowadzone terapie dla osób z niepełnosprawnościami. Będzie tam prowadzona m. in. fizjoterapia, logopedia, przyjmować będą również lekarze różnych specjalizacji.

Bartosz Motyka, 25-letni wolontariusz Fundacji Pro Spe z Rzeszowa postanowił spełnić swoje marzenie i wybrać się rowerem na dłuższą wyprawę. Tym samym chciał zwrócić nieco uwagę na działania, które podejmuje jego fundacja. Pomysł na nietypową "wycieczkę" narodził się u niego po tym, jak ze swoją dziewczyną przejechał z Rzeszowa nad polskie morze. Zdał sobie sprawę, że da radę zrobić to samo, z tym, że na większą skalę.

Rzeszów pomaga w Gruzji, bo pomoc jest tam potrzebna. Najtrudniej mają osoby z niepełnosprawnościami

Gruzję wybrał, ponieważ trzy lata temu był tam z innymi wolontariuszami rzeszowskiej fundacji i swoim tatą. Na miejscu pomagał m. in. przy budowie ośrodków dla potrzebujących. Spodobało mu się do tego stopnia, że postanowił kiedyś wrócić. Zwłaszcza, że widział jak bardzo jest tam potrzebna pomoc.

- Jako turyści nie zauważamy niektórych rzeczy. Nie widzimy osób, które potrzebują pomocy, bo nie siedzą na środku ulicy. Osoby, które są dotknięte jakimiś dolegliwościami od urodzenia, często są tam uważane jako ludzie ukarani przez Boga. Rodzina nie pokazuje takich osób, czasami całe życie siedzą w domach i cierpią

- opisuje Bartosz Motyka.

I właśnie tym zajmuje się Fundacja Pro Spe w Gruzji. Swoje działania prowadzi też w Kamerunie, Republice Środkowej Afryki, Papui-Nowej Gwinei czy w Peru. Ale Gruzja jest dla wolontariuszy miejscem szczególnie wyjątkowym: przez wzgląd na niezwykłą przyrodę, ciekawych ludzi, czy problemy, z którymi zmagają się jej mieszkańcy.

- Jest też problem z aborcją, która w Gruzji jest tańsza niż poród. Ludzie nie używają tam zabezpieczeń i bardzo dużo jest niechcianych ciąż. Bardzo często kobieta w Gruzji przechodzi w swoim życiu kilkadziesiąt aborcji

- mówi Bartosz.

3,5 tys. kilometrów rowerem w niecały miesiąc. Bartosz z Rzeszowa miał trudne momenty w trasie, ale się nie poddał

Plan był taki, żeby z Rzeszowa do Tbilisi w Gruzji dotrzeć w miesiąc. Udało się trzy dni przed zakładanym czasem, a to dlatego, że 25-latek jechał dość szybko. Jak zmierzył, średnia prędkość jego podróży to ponad 20 km/h, choć wspomina o miejscach, gdzie nie dało się jechać szybciej niż 7 czy 8 km/h. Najtrudniejszy dla niego był z pewnością wjazd na Przełęcz Szipczeńską w Bułgarii. Pod górę jechał ponad 20 kilometrów, co zajęło mu blisko pięć godzin.

- Jakbym wiedział, że to 22 kilometry, nie wiem, czy zacząłbym tam jechać. Ale jak się udało, byłem przeszczęśliwy. Ludzie w samochodach zatrzymywali się, machali mi rękami i gratulowali - wspomina Bartosz Motyka.

Jednak to nie wszystko. 25-latek wspomina, że był moment, w którym przez myśl przeszło mu, by się poddać. Ponownie, miało to miejsce w Bułgarii.

- Miałem pewne załamanie, brakowało mi sił. Głowa była pełna energii, wiedziałem, że dam radę, ale pedałowałem, nie czułem w nogach zmęczenia, a rower nie chciał jechać. W pewnym momencie zacząłem nawet sprawdzać, czy nie jadę na hamulcu, ale okazało się, że organizm nie dawał po prostu rady. Nie czułem tego, a tak właśnie było. Zatrzymałem się, odpocząłem godzinę, zadzwoniłem do „zdalnego suportu”, czyli dziewczyny i mamy. Mocno mnie zmotywowały i ruszyłem dalej

- opowiada B. Motyka.

Ile kosztowała rowerowa wyprawa z Rzeszowa do Gruzji?

Fizycznie był na całej trasie sam, jednak przez telefon mógł w każdej chwili liczyć na ciepłe słowa i rady od swoich bliskich. Tego typu "teleporada" przydała mu się w momencie, w którym po dwóch dniach jazdy w deszczu rozbolało go kolano. Mama doradziła mu, co ma zrobić, by ból ustąpił. Była to jedyna kontuzja, jakiej doświadczył przez całą wyprawę. Co więcej, mimo tego, że droga nie zawsze była idealna, ani razu nie musiał robić postoju na naprawy roweru. Nie przebił nawet jednej dętki. Był jednak na takie okoliczności przygotowany.

Miał ze sobą całkiem spory bagaż: rower wraz z wyposażeniem ważył ok. 45 kg. W sakwach zaczepionych z tyłu miał m. in. zapasowe części, najpotrzebniejsze lekarstwa i opatrunki czy ubrania na zmianę. Przejechanie takiej trasy z tak dużym obciążeniem to ogromny wysiłek. Bartosz musiał pilnować się, żeby nie stracić całkiem energii.

- Starałem się jeść pełnowartościowe obiady, z reguły w restauracjach czy przydrożnych barach. Śniadania i kolacje zazwyczaj kupowałem sobie sam. Musiałem pilnować, żeby nie było tak, że wrócę i będzie mnie przez połowę - żartuje.

Rowerowa wyprawa do Gruzji swoje kosztowała. Jak wyliczył wolontariusz, samo przygotowanie roweru, kupno odpowiednich ubrań czy prowiantu kosztowało go w przybliżeniu 5 tys. złotych. Bardzo podobne pieniądze musiał wydać też w trasie. Noclegi kosztowały go średnio 100 złotych, dzienne wyżywienie ok. 50 złotych.

Krowy i świnie na ulicach to codzienność Gruzinów. Nawet w dużych miastach. Co jeszcze zaskoczyło podróżnika?

Pomimo tego, że Bartosz Motyka był już wcześniej w Gruzji, to teraz miał więcej czasu na obserwacje. Co było dla niego największym szokiem po przekroczeniu granicy?

- Dzikość natury i to, że Gruzja wydaje się być kilkanaście lat wstecz względem Polski. Podejście do życia Gruzinów, porozbijane samochody bez zderzaków i świateł, krowy i świnie chodzące po ulicach. Przeglądy samochodowe weszły tam dopiero niedawno, więc wszystko co mogło jechać, jeździło po drogach

- opisuje Bartosz.

Dodaje, że zwierzęta na ulicach można spotkać nawet w Tbilisi. Co więcej, widok krowy pasącej się na rondzie czy na pasie zieleni na autostradzie to nic dziwnego dla Gruzinów. Wspomina też o stylu jazdy mieszkańców Gruzji.

- Tylko przekroczyłem granicę kraju i już zaczęli na mnie trąbić. Zastanawiałem się, co robię nie tak. Ten styl ich jazdy, czyli gwałtowne hamowanie, skręcanie w każdą stronę, mnie zszokował. Sztywniałem, jak słyszałem ich klakson i martwiłem się, żeby nie wpaść pod jakieś auto.

Zdradza nam, w którym kraju według niego drogi są najlepsze i najgorsze. Najwygodniej jechało mu się przez Węgry oraz Turcję. A gdzie było najmniej komfortowo? - No chyba w Gruzji - śmieje się Bartosz. I dodaje, że cieszy się ze spełnionego marzenia, ale też z możliwości pomocy. Inni członkowie fundacji są z niego dumni.

- Przez spełnienie marzenia można zachęcić do tego samego innych i przy okazji pomóc. W Gruzji trzeba pomagać. Wolontariusze jeżdżą tam co roku, są tam od nas np. opiekunowie dzieci na koloniach czy wolontariusze budowlani, którzy pomagają remontować ośrodki dla potrzebujących

- wymienia Nina Błaszkowicz z Fundacji Pro Spe.

Polecamy:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24