MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zadźgał ukochaną rozkładanym nożem

Sławomir Oskarbski
W tym bloku w niedzielę Grzegorz O. zabił swoją byłą narzeczoną. Wrócił tu w środę, ale już w towarzystwie policjantów i prokuratorów, by uczestniczyć w wizji lokalnej
W tym bloku w niedzielę Grzegorz O. zabił swoją byłą narzeczoną. Wrócił tu w środę, ale już w towarzystwie policjantów i prokuratorów, by uczestniczyć w wizji lokalnej Sławomir Oskarbski
Mała łazienka tonęła we krwi. Między wanną a muszlą klozetową leżało zmasakrowane ciało 25-letniej Anny.

Dębica. Blok nr 43 przy ulicy Głowackiego. To tu, w kawalerce na drugim piętrze, w niedzielę 10 lutego Anna spotkała się z Grzegorzem. Przyszła, bo chciała definitywnie zakończyć związek i zabrać z mieszkania Grzegorza swoje rzeczy. Byli ze sobą cztery lata, ale w ostatnich miesiącach między 31-letnim zagorzałym wędkarzem i o sześć lat młodszą jego ukochaną coś zaczęło się psuć. W końcu po miłości i planach ślubu nic nie zostało, a zaręczynowy pierścionek wrócił do mężczyzny.

Najpierw uderzył pałką do ryb

Jak to przy rozstaniach bywa, spotkanie nie było przyjemne. Grzegorz i Anna pokłócili się. Żeby się uspokoić, wyszli do łazienki na papierosa. Po chwili wrócili do pokoju i kontynuowali rozmowę. Atmosfera wciąż była nieprzyjemna. Kobieta znów wyszła do łazienki. Grzegorz poszedł za nią. Wziął ze sobą pałkę do ogłuszania ryb. Schował ją do pufy, która stała przy wannie. Anna tego nie zauważyła, bo była odwrócona tyłem do wejścia. Mężczyzna zagadnął kobietę, ona coś odpowiedziała.

Jak później policjantom i prokuratorom wyjaśniał Grzegorz O., ta odpowiedź sprowokowała go, zdenerwowała. Wyjął z pufy pałkę i uderzył nią Annę w tył głowy. Ten cios bardziej zaskoczył kobietę, niż zrobił jej krzywdę. Kiedy zdziwiona odwróciła się twarzą do Grzegorza, ten zdzielił ją ponownie. Tym razem w czoło.

Według relacji mężczyzny, to uderzenie zamroczyło Annę. Kobieta osunęła się do pozycji klęczącej. Grzegorz wyszedł wtedy do pokoju. Wyjął z szafy rozkładany nóż. Wrócił do łazienki i zaczął zadawać 25-latce ciosy. Próbowała się bronić, krzyczała, ale Grzegorz dźgał na oślep, bez opamiętania. Anna z każdą chwilą traciła siły. Opadła na plecy, zaczęła charczeć, a jej niegdyś ukochany zadawał kolejne ciosy.

Zapowiadał, że popełni samobójstwo

Kiedy Anna nie dawała już oznak życia, Grzegorz O. wrócił do pokoju. Napisał pożegnalny list. Długi na dwie strony, pełen emocji.

Kiedy skończył, zamknął mieszkanie i poszedł nad Wisłokę. Zabrał ze sobą komórkę Anny. Wyrzucił ją do rzeki. Później wybrał się do rodziców, do sąsiadującej z Dębicą Pustyni. Tam spędził noc. W poniedziałek rano opuścił ich dom.

Kilka godzin później w komendzie policji pojawiła się siostra Anny. Zgłosiła jej zaginięcie.

- Policjanci ustalili, że zaginiona może przebywać w mieszkaniu swojego chłopaka - tłumaczy sierż. sztab. Jacek Bator, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Dębicy. - Pojechali tam, a rodzina 31-latka dostarczyła klucze.

W mieszkaniu znaleziono zwłoki kobiety. Kilkadziesiąt minut później zatrzymano podejrzewanego o zabójstwo.

Na Grzegorza policjanci natrafili w pobliżu Wisłoki. Mężczyzna nieco wcześniej w rozmowie telefonicznej z matką zapowiadał, że popełni tam samobójstwo.

Grzegorzowi O. postawiono zarzut zabójstwa. Przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Podczas przesłuchania był bardzo spokojny. Nie sprawiał wrażenia kogoś, kto dwa dni wcześniej zabił człowieka. Grzegorza O. zawieziono też na wizytę do psychiatry. Później miał jeszcze wziąć udział w wizji lokalnej, ale stwierdził, że jest już zmęczony i musi się wyspać.

Przed blokiem, w którym mieszkał, 31-latek pojawił się dopiero w środę kilka minut po dziewiątej. Podczas wizji dokładnie odtworzył tragiczne zdarzenia z niedzieli. Zgadzało się to z tym, co wcześniej opowiadał podczas przesłuchań.

W środę przeprowadzono też sekcję zwłok Anny W. W ciele kobiety znaleziono około 60 ran kłutych. To więcej od tego, czego doliczono się podczas wstępnych oględzin. Wtedy doszukano się 37 ran.

Tego nikt się nie spodziewał

Mieszkańcy osiedla, na którym mieszkał Grzegorz O., są zszokowani tym, co się stało.

- On był grzeczny, spokojny, zawsze "dzień dobry" powiedział. Czasami parę słów o rybach zamieniliśmy - mówi mężczyzna w średnim wieku.

Jego opinię potwierdza sprzedawczyni z osiedlowego sklepu spożywczego. Grzegorz O. czasem robił tu zakupy.

- Wpadał tu po piwo, a jak jechał na ryby, to kupował kukurydzę. Raczej nie zadawał się z rówieśnikami, wolał towarzystwo starszych od siebie mężczyzn. Zawsze był spokojny. Nie słyszałam, by rozrabiał. Raz tylko przyznał, że jest zdenerwowany, bo czwarty raz oblał egzamin na prawo jazdy i musi się piwa napić - wspomina ekspedientka.

Kobieta dobrze pamięta też Annę: - To była super dziewczyna. Bardzo sympatyczna, pogodna, wiecznie uśmiechnięta.

Grzegorz O. nie pracował. Żył z renty. W przeszłości leczył się psychiatrycznie.

- Zanim wystąpiliśmy do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie, musieliśmy uzyskać opinię biegłego psychiatry, czy Grzegorz O. może przebywać w warunkach zakładu karnego. Biegły uznał, że tak, ale na oddziale psychiatrycznym. Taki oddział jest przy Areszcie Śledczym na Montelupich w Krakowie - wyjaśnia Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy.

Grzegorzowi O. grozi od 8 lat więzienia do dożywocia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24