Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak Morawian na Wiślan (video)

Paulina Sroka
Zaprawiony w bojach książę Ziemowit poprowadził Wiślan do zwycięstwa. Podobnie było w 884 r., kiedy to morawski książę Świętopełk najechał ziemię Wiślan.
Zaprawiony w bojach książę Ziemowit poprowadził Wiślan do zwycięstwa. Podobnie było w 884 r., kiedy to morawski książę Świętopełk najechał ziemię Wiślan. Fot. Paulina Sroka
Średniowieczni wojowie walczą o ziemie Wiślan w Berdechowie, w powiecie ropczycko - sędziszowskim.

Okrzyki zachęcające do boju, szczęk broni i jęki poległych. Na polu bitwy nie ma litości. Książe Ziemowit chwyta włócznię i krzyczy: Na wroga! I wojowie Wiślan ruszają na Morawian.

Książę Ziemowit to prywatnie 26-letni Piotr Kamiński, pracownik Europejskiej Szkoły Nowych Technologii w Dębicy. Od pięciu lat przewodzi 15-osobowej Drużynie Wczesnośredniowiecznych Wojów Słowiańskich Wisłoczanie. Widział niejedno pole walki i już nieraz był ranny. Najpoważniejsza kontuzja to złamany nos.

- Trzy lata temu oberwałem mieczem. Taka jest cena obrony wiślańskich ziem - śmieje się książę. Zaraz dodaje, że piorun nie trafia dwa razy w to samo miejsce, więc nos jest bezpieczny.

O bezpieczeństwie woja podczas bitwy decyduje przede wszystkim jego zbroja. Ekwipunek może liczyć nawet 20 elementów i ważyć do 26 kg. Skórzany lub wełniany pancerz z kolczugą to 15 kg. Do tego dochodzą jeszcze hełm, tarcza, miecz, stalowe ochraniacze przedramion i łydek.

Zbroi nie daje się w prezencie

- Ja walczę tylko w skórzanym pancerzu - zaznacza książe. - To bardziej ryzykowne, ale na pewno wygodniejsze - mówi książę.

Żeby stanąć naprzeciw wroga w pełnym uzbrojeniu, potrzeba dużo czasu i ciężkiej pracy. Nikt wojowi nie podaruje zbroi w prezencie. Musi ją wykonać sam. Czasem zajmuje to nawet dwa lata, a i tak rycerski ekwipunek ciągle wymaga ulepszeń i poprawek. Pomocni okazują się starsi kompani. Zawsze doradzą, pomogą, podpowiedzą, gdzie znaleźć dobrego kowala. Zanim jednak woj ruszy do boju, czekają go długie miesiące treningów.

- Walczymy toporami, w ruch idą miecze, włócznie i inny niebezpieczny oręż - opowiada Ziemowit. - Nie można znaleźć się w ferworze walki bez przygotowania. Czasem w szranki stają nawet piętnastolatkowie. Ale tylko za zgodą dorosłych opiekunów.

Niech Bóg broni przed pomidorem

Drużyna nie samą bitwą żyje. Lubi dobrze zjeść i napić się miodu. Średniowieczne menu nie należy do wyszukanych, ale za to jest sycące i łatwe do przygotowania w warunkach polowych. W przyrządzaniu posiłków nieocenione są niewiasty. Ale nie zawsze można na nie liczyć, więc prawdziwy woj musi nauczyć się gotować.

- Jemy głównie kaszę, mięso, cebulę i czosnek - opowiada książę. - Niech Bóg broni przed ziemniakiem czy pomidorem. Tych warzyw w IX w. nasi dziadowie jeszcze nie znali.

Nie oddamy Berdechowa

Na polanie w Berdechowie obozuje prawie 100 wojów. Przyjechali z Warszawy, Krakowa, Lublina, Łęcznej, Katowic, Sosnowca, Kutna, Szczepanowa, Rzeszowa, Jarosławia i Dębicy. Są tutaj już drugi raz. To dzięki władzom gminy Wielopole Skrzyńskie, które zapewniają pasjonatom średniowiecza zaplecze medyczne, transport ciężkiego sprzętu i pomoc finansową.

- Znaleźliśmy tu przyjazny skrawek ziemi, który wróg zaraz spróbuje nam odebrać - mówi książę Ziemowit i ostatni raz sprawdza stan swojej drużyny. Ma pod sobą kilkudziesięciu zbrojnych. Już za chwilę stoczą walkę "na śmierć i życie". Odtworzą bitwę z 884 r., kiedy to morawski książę Świętopełk najechał ziemię Wiślan i rozgromił ich. - Ale wynik dzisiejszej bitwy wcale nie jest pewny - uprzedza Ziemowit.

Rozbrzmiewa bojowa pieśń. Wiślanie pod wodzą Ziemowita formują szereg i wolnym, równym krokiem zmierzają w stronę wroga. Miarowo uderzają mieczami o wysłużone tarcze. Ich głosy i głuchy dźwięk uderzeń niosą się po lesie. To ma podnieść morale drużyny i przestraszyć najeźdźców. Trudno jednak przestraszyć kogoś, kto stosuje podobną taktykę. Na skrzydłach obu oddziałów uwijają się łucznicy. Sprytnie wyprowadzają strzały i choć bitwa jeszcze na dobre się nie rozpoczęła, już padają pierwsi ranni.

Raz Wiślanie, raz Morawianie

- Równać szereg! Nie rozchodzić się! Trzymać tarcze! - woła Ziemowit.

Po czym chwyta włócznię i z okrzykiem: na wroga prowadzi swych wojów na Morawian. Kiedy rycerze ścierają się w boju, szczęk broni i okrzyki walczących wypełniają leśną polanę.

- Przecież mnie nie zabiłeś! Dostałem tylko w rękę! - słychać pretensje jednego z wojów.

- Za śmiertelne uznaje się tylko trafienia w korpus i głowę - tłumaczy ubrana na średniowieczną modłę niewiasta, która z boku fotografuje kotłowaninę.

Pole walki szybko zapełnia się poległymi. Tutaj nie bierze się jeńców.

- Hurrra! Sława! - radują się Wiślanie. Po 10 minutach bitwa kończy się ich zwycięstwem.

Tego dnia stoczono jeszcze wiele pojedynków.

- Każdy chce się wykazać w boju, dlatego raz mocniejsi są Morawianie, a za chwilę triumfują ich przeciwnicy - śmieje się Ziemowit. - Za rok znowu będziemy odpierać atak wroga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24