Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieszczady zagrały u Stuhra

Beata Terczyńska
Jerzy Stuhr ze znanym w świecie filmowym Bartkiem Prokopowiczem, autorem zdjęć.
Jerzy Stuhr ze znanym w świecie filmowym Bartkiem Prokopowiczem, autorem zdjęć. KRZYSZTOF ŁOKAJ
Cisza na planie! Kamera! Akcja! I charakterystyczny klaps. Spod drewnianego domu w Bereżkach wytacza się na szosę furmanka. Obok woźnicy siedzi Jan Frycz.

Gdy ok. 10, w upalne wtorkowe przedpołudnie przyjeżdżamy na plan filmowy do Bereżek, malutkiej miejscowości pod Ustrzykami Górnymi, ekipa kilkudziesięciu filmowców już w akcji. Krzątają się na szosie, ustawiają sprzęt, rozciągają kable, wykrzykują do siebie przez krótkofalówki. Jerzy Stuhr siedzi pod czarnym parasolem. Ubrany na sportowo, opalony, bo dopiero co wrócił ze zdjęć na Majorce. Kręcił tam same ujęcia na plaży.

Frycz to sprawca całej intrygi

Akcja! Dwa miejscowe konie: Maciek i Gniady ciągną wóz. Jan Frycz twarz ma skupioną, bardzo tajemniczą. Ale niewiele możemy się dowiedzieć o tej postaci.

Reżyser uchyla tylko rąbka tajemnicy: - To jest właśnie sprawca intrygi całego filmu. Człowiek, który postanowił zmienić cale swoje życie. W dramatyczny sposób. Może nawet to, co on wymyślił, jest nielogiczne, aliści wiarygodne.

Domyślamy się, że chodzi o tajnego współpracownika, bo tłem filmu ma być lustracja. Jaki jest związek postaci, którą gra Frycz z młodymi bohaterami?

- Żaden - zapewnia reżyser. - Młody człowiek (Bartek) go śledzi, bo jest reporterem i szuka niusów. Zauważył człowieka podejmującego dziwne decyzje, to idzie za nim. Może coś ciekawego z tego wyniknie...

Katarzyna Maciąg, w filmie grająca Ulę - rzeszowiankę:

Katarzyna Maciąg, w filmie grająca Ulę - rzeszowiankę:

- Jestem studentką IV roku PWST w Krakowie. Gram w Teatrze Wybrzeże, "Korowód" to mój debiut filmowy. Cieszę się, ze reżyser zaryzykował i postawił na młodych, nieznanych aktorów. To znaczy, że w nas wierzy. Oby więcej takich osób było, bo wśród kolegów jest wiele talentów, a nie mają szans się przebić. Co mogę powiedzieć o swojej postaci? Gram rzeszowiankę, muzyczkę, która gra na cytrze i przypadkowo poznaje Bartka. Zresztą z Rzeszowem prywatnie na swój sposób jestem "związana". Tu przeprowadziła się moja przyjaciółka, którą będę miała okazję odwiedzić. Sama pochodzę z Kozienic.

Student podrobił mój podpis

"Korowód" Stuhra ma pokazać dwa pokolenia: starsze - wciąż rozliczające się z przeszłością i młode - wolne od tego typu problemów.

- Pomysł na film podsunęła mi historia z uczelni, kiedy jeden ze studentów podrobił w indeksie mój podpis. Pomyślałem, że za chwilę za podpisem mogą pójść poważniejsze oszustwa - opowiada reżyser.

Jestem okropnym paparazzi

Z tyłu na wozie właśnie dostrzegamy młodego aktora - Kamila Maćkowiaka, znanego z popularnych seriali "Oficerowie", "Pensjonat pod Różą", a ostatnio z roli prokuratora w "Kryminalnych".

- Gram Bartka Wilkosza, 25-letniego studenta. To mój debiut filmowy - zaznacza Kamil. - Co mogę zdradzić? Dodatkowym zajęciem Bartka jest praca jako paparazzi dla brukowego dziennika - najgorszego z tabloidów. Robi też lewe interesy, przepisuje prace magisterskie, generalnie jest troszeczkę na bakier z moralnością. Ale zmienia się. Pod wpływem zdarzeń i spotkania dziewczyny z Rzeszowa.

Skończyła się pierwsza ze scen, jaką we wtorek ponad 40-osobowa ekipa Jerzego Stuhra nakręciła w Bieszczadach. Na szosie ożywienie. Filmowcy przygotowują się do kolejnego ujęcia. Kilkanaście metrów dalej, przy przystanku autobusowym, charakterystycznym dla Bieszczadów.

[obrazek3] Jan Frycz gra najbardziej tajemniczą postać filmu. Nie mógł rozmawiać z dziennikarzami, bo tak miał zapisane w kontrakcie. (fot. KRZYSZTOF ŁOKAJ)Historia pewnej wędrówki

Kasia Maciąg (w filmie Ula), młodziutka aktorka, studentka IV roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, poprawia ciemne, podkręcane włosy. Jeszcze dwa psiknięcia lakierem i gotowe. W szarych bojówkach, kraciastej brązowo - szaro - żółtej koszulce z bufkami i swetrem zaplecionym wokół bioder, podbiega do starego volvo i odjeżdża.

- Sześćset dziewięćdziesiąt dwa, poszła, akcja, jedziesz! - dobiega głos.

Auto podjeżdża pod przystanek, zatrzymuje się, wysiada z niego para bohaterów. "Tam, na lewo" - wskazuje ręką Bartek. Idą, widać ich zaaferowane twarze.

Choć to króciutka scena, nagrywanie trwa dobrych kilkadziesiąt minut. Wszystko misi być przemyślane, nawet kto, z której strony ma maszerować, jak szybko, w jaki sposób bohaterka ma założyć torebkę. Gdy wydawało się, że już "to mają", trzeba znów nakręcić dubel, bo nie zgasły w aucie światła. Jednak nikt się nie denerwuje.

Stuhr to dusza człowiek

Na planie panuje bezstresowa atmosfera. Wszystkim dopisują humory.

- Współpracujemy z sobą - mówi Kamil. - To dla mnie wspaniałe przeżycie grać u pana Jana. Duża szansa i możliwość zetknięcia się z człowiekiem, który oprócz tego, że jest reżyserem, jest przede wszystkim aktorem. A praca na planie filmowym jest trochę inna niż w serialu. Inaczej się buduje rolę. Nie do końca miałem tego świadomość, ale pan Jerzy mnie "podprowadził".

Reżyser otoczony gromadką młodych ludzi odtwarza ujęcie. Jest zadowolony. Teraz czas na przerwę na obiad w stojącym na podwórzu barowozie, a od godz. 14 znów w teren.

[obrazek4] Scena nagrywana przy przystanku autobusowym w Bereżkach. Z auta wysiadają i idą zaaferowani: Ula (Kasia Maciąg) i Bartek (Kamil Maćkowiak). (fot. KRZYSZTOF ŁOKAJ)Jedziemy na Łokieć

Kawalkada samochodów terenowych, ze sprzętem, aktorami i załoga jedzie w stronę Stuposian, na Łokieć (niedaleko Mucznego). Aby nagrywać w plenerze, znów na chłopskim wozie. W tle piękny widok na zielone polany, wzgórza i wijący się szlak. Stuhr jest zadowolony ze słonecznej pogody.

- W nocy lal deszcz - mówi. - Obawiałem się, że będzie to czterodniówka, podobno częsta w Bieszczadach. Ale na cale szczęście, możemy oglądać piękne Bieszczady w całej krasie.

Czy marzy mu się tu odpoczynek?

- Właśnie w tym problem, że sam mam dom w górach. Tyle że w Beskidach, w Rabce. Każdą wolną chwilę tam spędzam. A tu i tak nie ma czasu, żeby urwać się na połoniny. Plan jest napięty, ale powinniśmy zdążyć na festiwal filmowy w Gdyni. Martwię się, żebyśmy kondycyjnie to wytrzymali.

Weekend w Rzeszowie

Zdjęcia w Bieszczadach trwały do czwartku. Filmowcy kręcili jeszcze na terenie dawnej miejscowości Beniowa. W piątek przyjeżdżają do Rzeszowa, aby wybrać statystów, a w sobotę, zaczynają pracę. Najpierw na przystanku busów pod urzędem wojewódzkim, po południu w Hotelu Prezydenckim. A potem w mieszkaniu przy Poniatowskiego, w pizzerii przy Mickiewicza, a także na ulicach miasta, w centrum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24