Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Bieszczadzkie Wilki” wspominały złote czasy rzeszowskiego basketu. Byli też mistrzowie „podwójnej krótkiej”

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
W Galerii Paniaga spotkały się legendy rzeszowskiego basketu.
W Galerii Paniaga spotkały się legendy rzeszowskiego basketu. Tomasz Ryzner
Kilkadziesiąt osób pojawiło się na spotkaniu „Bieszczadzkie Wilki Mieczysława Raby”, podczas którego byli koszykarze Resovii opowiadali o czasach, gdy ekipa znad Wisłoka należała do najlepszych w Polsce.

Gwiazdy rzeszowskiego basketu dzieliły się swymi wspomnieniami w sali Centrum Innowacji Miejskich - Urban Lab. Spotkanie prowadził Marek Styka, były dziennikarz Tempa, Dziennika Polskiego, współzałożyciel Stowarzyszenia „Działamy”, które zorganizowało całą imprezę.

Na spotkaniu pojawili się m.in. Irena Myrda, żona zmarłego niespełna trzy lata temu Zdzisława Myrdy, centra Resovii, Roman Ślączka, Andrzej Probola, Andrzej Klee, Ryszard Smolnicki, Wiesław Koszela, Bogdan Pliś, Marian Węglarski, Wacław Róg, Grzegorz Wiśniowski czy Władysław Dyląg, były kierownik resoviaków (od lat piastuje tę funkcję w Sokole Łańcut).

Honorowymi gośćmi byli Marek Karbarz i Jana Such, siatkarskie gwiazdy Resovii lat 70-tych, wielokrotni mistrzowie Polski. Obecni byli też samorządowcy, działacze, a także starsi i młodsi sympatycy rzeszowskiego sportu.

W trakcie wieczoru wspomnień rej wodził Andrzej Klee, były dziennikarz Radia Rzeszów, który ze swadą opowiadał o starych, dobrych czasach, wykazując się przy tym niezwykłą pamięcią.

- Miło, że są z nami Marek i Janek, bo trzeba powiedzieć, że lata siedemdziesiąte to był czas siatkarzy. My byliśmy trochę na drugim planie, ale przez ładnych parę lat też trochę sukcesów odnieśliśmy – oceniał skromnie pan Andrzej, który z Resovią sześć razy meldował się na podium ekstraklasy, a w 1975 roku świętował z kolegami mistrzostwo Polski. Wszystko pod wodzą trenera Mieczysława Raby.

Męski basket zaczął się rozwijać w Rzeszowie w latach 50-tych, a zwiastunem sukcesów na najwyższym poziomie było zwycięstwo zespołu województwa rzeszowskiego w Spartakiadzie Młodzieży, odniesione w Poznaniu w 1969 roku. W pierwszej piątce najczęściej grali: Franciszek Niemiec, Henryk Jarosz, Zdzisław Myrda (wszyscy Resovia), Ryszard Smolnicki (Czuwaj Przemyśl) i Janusz Pracoń (Stal Stalowa Wola). Dowodził oczywiście Raba.

W Poznaniu nie uważano nas za kandydatów do sukcesu. Niektórzy żartowali, że po ulicach Rzeszowa biegają Wilki. Mieczysław Raba znał wartość drużyny, był wizjonerem. Celował w złoto i już myślał o awansie Resovii do ekstraklasy.

wspominał Andrzej Klee

Awans do elity przyszedł 2 lata później, a pierwszy medal, srebrny, w 1973 roku.

Hala ROSiR-u pękała w szwach. Kibice, którzy nie mieli miejsc siedzących, skrobali swoje nazwiska na schodach, aby zabukować sobie plac na kolejne mecze. Inni stali na drabinkach. Ludzie siadali na boisku za koszami. W czasie meczu z Wybrzeżem Gdańsk tłum był taki, że z sufitu zaczęły padać krople i sędziowie przerwali mecz

opowiadał pan Andrzej.

Ryszard Smolnicki pochodzi z Przemyśla, w kosza zaczynał grać w tamtejszym Czuwaju. Próbował się dostać do Polonii, ale „Przemyski Niedźwiadkiem” nie został.

- Rekrutację prowadził Rysiek Niemiec (były resoviak, dziennikarz Nowin, Tempa, Gazety Krakowskiej) i powiedział, że takich jak ja, to Polonia ma aż nadto – mówił popularny „Smoła”. – Z czasem dostałem ofertę z Wisły Kraków, ale Resovia miała mnie już na celowniku. Było tak, że mój ojciec prowadził prywatną działalność. Pojawili się u niego panowie i zakomunikowali, że jeśli syn nie wybierze Resovii, to nigdzie nie będzie grał. Nie było wyboru, ale absolutnie nie żałuję, że tak to się potoczyło.

Kiedy "Smoła" pojechał na pierwszy obóz z „Wilkami”, do Wysowej, po trzech dniach miał problem z chodzeniem.
Dostałem tak w kość, że przez jakiś czas schody pokonywałem na pośladkach. Wymagania poszły niesamowicie w górę, ale to procentowało. Po jakimś czasie w lidze byłem nie do zabiegania

zapewniał wychowanek Czuwaju, który w ekstraklasie nie pękał przed nikim.

- Media nazywały Ryśka facetem od czarnej roboty, ale to nie tak. On był koszykarzem od zadań specjalnych, owszem walczakiem, ale też zawodnikiem bardzo uniwersalnym – opisywał kolegę Andrzej Klee.

„Wawelskie Smoki” jeszcze mocniejsze sieci zarzuciły na ś.p. Zdzisława Myrdę, chłopaka z podrzeszowskich Siedlisk. Było tak, że w pewnym momencie zniknął i przez dwa tygodnie nie było wiadomo, co z nim.

Rysiek Niemiec pisał w gazecie ”porwali chłopca”. Do Rzeszowa przyjechał Wiesiek Langiewicz (wychowanek Polonii Przemyśl, wicemistrz Europy z 1963 roku – przyp. red.) z prezesem Wisły Kraków. Zdzisek miał obiecane mieszkanie, zatrudnienie w kopalni na stanowisku starszego sztygara. To ostatnie było o tyle ciekawe, że rzecz dotyczyła Krakowa

uśmiechał się Klee.

Myrda porwać się ostatecznie dał, zdobył z Resovią 6 medali, a w 1980 roku wziął udział w Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie.
Pana Zdzisław zmarł latem 2020 roku. Na spotkaniu obecna była Irena Myrda, żona znakomitego koszykarza, która także dzieliła się swoimi wspomnieniami, imponując przy tym doskonałą pamięcią.

Sześć lat temu odszedł od nas Marian Reszytyło, resoviak w latach 1963-75. O wychowanku Stali Łańcut także była mowa, ponieważ dokonał rzadkiej rzeczy.

Marian zdobył trzy mistrzostwa w trzech różnych klubach. W Polsce miał złoto z czasów służby wojskowej w Legii Warszawa, potem z Resovią. Trzeci tytuł zdobył, gdy był na kontrakcie w Libii. Medal wręczał mu Muammar Kaddafi

zapewniał Andrzej Klee.

Ciekawe rzeczy opowiadał na spotkaniu Andrzej Probola, który podjął się trenowania Resovii, gdy ta nie aspirowała już do medali, grywała też na zapleczu elity, by do niej ponownie wracać.

Kiedy z sekcją było już krucho, pojawiła się szansa, że Adam Góral (szef Asseco – przyp. red.) wejdzie nie tylko w siatkówkę, ale też pomoże koszykówce. Janek Such dostał od Stanisława Zaborniaka zgodę na wyjście siatkówki z klubu. Niestety, ja do tego samego prezesa Resovii jakoś nie przekonałem.

wspomina Andrzej Probola

Wspomniany Jan Such, przejął mikrofon w drugiej części spotkania i chętnie sięgał pamięcią wstecz.

Jeszcze dziś mogę wymienić pierwszą piątkę drużyny koszykówki sprzed 50 lat. Pamiętam, co i jak grali, pamiętam pozycje zawodników. A swoją drogą, jesteśmy w budynku, w którym kiedyś była kultowa knajpka Kosmos, a na pierwszym piętrze delikatesy. Z kolegami zachodziliśmy tu na piwko czy winko

uśmiechał się pan Jan.

Marek Styka zapowiedział, że na kolejnym spotkaniu w roli głównej wystąpią siatkarze Resovii, którzy w latach 70-tych rządzili w Polsce i nie tylko. - Chcemy tym razem spotkać się w hali na Podpromiu – dodał pan Marek.

A ja już wszystkich zapraszam. Fajnie byłoby takie spotkanie urządzić przed ważnym meczem drużyny i z udziałem kibiców siatkówki z różnych pokoleń

dodał Jan Such.

Warto na koniec nadmienić, że owocem wieloletnich starań Stowarzyszenia „Działamy” było niedawne nadanie hali ROSiR imienia Mieczysława Raby i umieszczenie w holu obiektu tablicy poświęconej byłemu, znakomitemu trenerowi basketu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24