Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała prawda o wojnie. Wspomnienie Bogusława Kotuli

Bogusław Kotula, pisarz, historyk, Rzeszów
Zalecam ostrożność… To nie są moje słowa. Tak powiedziała Klara Mayaan przy naszym ostatnim spotkaniu, kiedy odwoziłem ją do Bratysławy.

Właściwe jej nazwisko to Munsberg. Żydówka, mieszkająca przed wojną przy ul. Jabłońskiego w Rzeszowie.

Jej wspomnienia z okresu niemieckiej okupacji graniczą z horrorem. Wykształcona w Warszawie, bliska współpracownica Janusza Korczaka, bardzo bogato wyszła za mąż we Lwowie. Rodzina jej męża Arka miała sieć jubilerskich sklepów. W drodze do Bratysławy Klara przekazała mi bardzo dokładnie swoje okupacyjne losy.

Prosiła tylko, że dopiero jak przestanie być już czynna i potrzebna, mogę wszystko o niej napisać. Robię to, chociaż Klara jeszcze żyje.

Klara Mayaan nie tylko chciała przeżyć okupację, ale dożyć dnia, kiedy powstanie państwo Izrael. Doczekała. Polska była zawsze jej Ojczyzną, Izrael pozostał tylko Państwem. Nigdy nie zamknięto jej do rzeszowskiego getta. Ukrywała się w Rzeszowie razem z siostrą, bratem i mężem. Sama wyjechała do Lwowa, kiedy Niemcy zajęli to miasto w 1941 roku.

Historia pobytu Żydów w Rzeszowie właściwie jest dostatecznie znana. Żydzi, nawet ci skrajnie ortodoksyjni, byli otwarci na sprawy handlowe, samorządowe, w dużej części religijne. Życie rodzinne było swoistym tabu. Byli na pewno oryginalni, po trosze śmieszni, przede wszystkim z racji ubioru, mowy i gestykulacji.

Mimo, że jestem urodzony "po tamtej wojnie", nie pamiętam rzeszowskich Żydów. Po okupacji w mieście nad Wisłokiem, w ich Rajsze, nie została ani jedna personalna, w jakiejś całości, żydowska rodzina.

Żydzi w Rzeszowie byli biedni, czasami skrajnie, poza małymi wyjątkami. Silerowie, Wangi, Druckery, Schipery, Sternschussowie. Kilku adwokatów, kupców, lekarzy. Dla uzmysłowienia można podać fakt, że na niewielkiej przecież ulicy Gałęzowskiego "jaskółczyło" się ponad 30 małych żydowskich sklepików (!?).
Rzeszowskie getto zostało wymordowane w Bełżcu i głogowskim "Borze". "Ost getto" przetrwało przy ulicach Grodzisko i Baldachówka prawie do końca pobytu Niemców w Rzeszowie. To tyle moich zdań jakiegoś wprowadzenia.

Właściwie dzięki Klarze poznałem rzeszowskich Żydów, i tych co przyjeżdżali w latach 90. nad Wisłok, i tych w Izraelu. Berta Rosner i Naftali Langsam, Pinek Sternschuss i Wolf Finkelman, Benek Zucker i Norbert Amsterdam, Eugenia Bigs i Moshe Oster. To Żydzi z dawnego Rzeszowa. Oczywiście, poznałem ich dużo więcej. Żyje tylko kilku, w USA, Izraelu, Danii, Francji, Australii. A więc koniec pewnego, kilkuwiekowego ŻYCIA!

Różnie pamiętają mieszkańcy Rzeszowa Żydów, jeśli w ogóle jeszcze pamiętają. Znajomości, przyjaźnie, miłości nawet. To wszystko funkcjonowało w Rzeszowie, podobnie jak antysemityzm. Ale to zupełnie inne kartki dziejów polsko-żydowskich.

Klara przeżyła okupację w Warszawie (!?). Razem z siostrą i mężem. Przed wyjazdem do Lwowa musiała zostawić w Rzeszowie chorego Artka i… osadzonego w Pustkowie, zaatakowanego suchotami młodszego brata, któremu nie dała zginąć w obozie. Razem z zaufanymi chłopami wyciągnęła go podkopem pod ogrodzeniowymi drutami na wolną stronę. Cud czy determinacja? A może po prostu rodzinna miłość i odpowiedzialność?

Gdzie ich przechowywała? Klara wymieniła kilka rzeszowskich, polskich rodzin. Nie pamiętała dokładnie, które. Muszę wymienić, bo o czymś to świadczy… Lipińscy z ulicy Staszica, Staniszowie z ulicy Chrzanowskiej, małżeństwo Kotowiczów z 3 Maja, a może mieszkanie państwa Walerów przy Jagiellońskiej? Nie wiem.

Stanisław Lipiński, ociemniały kolejarz przedwojennych pociągów województwa lwowskiego, mieszkał przy ulicy Staszica. Jego murowany dom graniczył "fajermurem" z domem Stanisława i Michaliny Maciuraków. Stanisław Maciurak był granatowym policjantem w Żółkwi. Przyjechał do Rzeszowa w 1935 roku. Za okupacji został policjantem ukraińskim. Za jego płotem była posesja sióstr Politowskich. U Lipińskich i Politowskich przez całą wojnę przechowywali się Żydzi. Pośrodku mieszkał ukraiński policjant, który o wszystkim wiedział. W pobliżu, przy ulicy Racławickiej, miał swoje gospodarstwo Jan Kruczek, granatowy policjant, niezwykle odważny żołnierz Armii Krajowej. Wszyscy na tym małym kawałku Wygnańca i Rudek świetnie się znali i… wszyscy przeżyli. Cud czy pełne zaufanie w okupacyjnym wydaniu (!?).

W blokach PZL-owskich przy ulicy Hetmańskiej zamieszkała wysiedlona z Kalisza pani Stawicka z dwoma córkami, Baśką i Ewą. Były Żydówkami na aryjskich papierach. Inżynierowie chemicy, Zbigniew Stanisz i Władysław Wójcik, produkowali w garażu przy ulicy Chrzanowskiej półtoaletowe mydło "Jawa". Staniszowie prowadzili kuchnię dla biednych, okolicznych dzieci. Jadły tam Basia i Ewa. Stawicka handlowała rąbanką przywożoną gdzieś ze Strzyżowskiego. Uprzedzona przez kogoś znikła na trzy tygodnie z mieszkania przy Hetmańskiej. Gdzie była, u kogo się ukrywała? Dwie córeczki mieszkały u Staniszów. Po szybkiej śmierci uratowanego brata, Klara w czasie ciężkiej zimy przewiozła chorego męża przy pomocy rzeszowskich kolejarzy pociągów towarowych do Lwowa, a dalej do Mińska i Warszawy.

W tych blokach (budownictwo COP-u), gdzie mieszkała Stawicka, "ktoś" prowadził w czasie okupacji mały dom schadzek. Przychodzili tam i żołnierze niemieccy, i klienci polscy. Co w tym mieszkaniu się właściwie mieściło, nie wiadomo. Może to było powiązane z pewną ciekawą sprawą. Prawie nikt z bogatych członków rodzin rzeszowskich Żydów nie zginął ani w obozach koncentracyjnych, ani w rzeszowskim getcie. Z całą pewnością w Rzeszowie istniał i działał punkt przerzutowy Żydów na Węgry. Potwierdzała to Klara, bo sama odbyła taką podróż do Budapesztu.

W okupacyjnym Rzeszowie działali Pavlu i Ehaus. Dranie i zbrodniarze. Obaj ze zwichniętymi osobowościami. Alkoholik, narkoman Pavlu i naturysta Ehaus, który nie awansował, mimo że był żonaty z rodzoną siostrą samego Himmlera. W 1943 roku odwiedził ją nawet w Rzeszowie. Pavlu miał syna z młodą rzeszowianką, którą wykarmiła żydowska mamka. Pavlu po sześciu miesiącach osobiście żydowską mamkę zastrzelił. Kto i jak może dzisiaj pamiętać pikantne wydarzenia okupacyjne?

Kiedy hitlerowcy unicestwili społeczność rzeszowskich Żydów, skończyła się tzw. bitwa o handel. Jak zwał tak zwał. Zjawisko antysemityzmu miało przed wojną przede wszystkim podłoże ekonomiczno-gospodarcze. Mizerne i biedne sklepiki żydowskie były jakąś tam konkurencją dla sklepów polskich. Trzeba obiektywnie przyznać, że Żydzi mieli głowę do handlu i robienia różnych interesów. Co tu dużo mówić. Ci i ci klepali biedę. Szczególnie w lasowiackich i podgórzańskich wsiach i miasteczkach bieda aż piszczała.

Do końca 1940 roku okupant zlikwidował żydowskie sklepiki. Część w ogóle zamknął, większość dał Polakom i komisarycznym dzierżawcom ukraińskiego pochodzenia. Małe sklepowe klitki polecił łączyć w większe. Ostatni żydowski sklepik w Rzeszowie przestał handlować w listopadzie 1940 roku. Były to "towary mieszane" Pfeffera na Rynku pod trzynastką.

Okupant wypuścił w obieg tzw. młynarki. Były to złote Banku Emisyjnego w Krakowie, któremu prezesował Feliks Młynarski (urodzony w Gniewczynie k. Przeworska). Była to kiepska waluta. Jakie zatem były pensje i co za to można było kupić? Ciemny chleb kosztował od 1,80 do dwóch złotych za kilogramowy bochenek. Litr monopolówki o nazwie "Perła" kosztował w granicach 10 złotych. Mięso i tłuszcze były drogie, a ceny ich skakały. Biuro pomocy społecznej, które mieściło się za tzw. żelazną bramą przy ulicy Lwowskiej wydawało zapomogi. Dwa razy w miesiącu bezrobotni dostawali 18 złotych. W każdy piątek na Lwowskiej stały tasiemcowe kolejki. Urzędnicy zarabiali do 150 złotych miesięcznie. Obowiązywały kartki na wiele produktów żywnościowych.

7 marca 1941 roku ukazał się w Rzeszowie "Krakauer Zeitung" z kilkustronicowym dodatkiem, którego podtytuł był znamienny: "miasto, które rozwiązało problem żydowski". Był to dodatek mówiący o stanie gospodarki w Rzeszowie. Rzecz bardzo ciekawa, a sam egzemplarz jest do dzisiaj "białym krukiem". Dwie ostatnie wielkie płachty to same reklamy. Bierze dziw, jak różnorodne i liczne.

Kiedy armie niemieckie zaczęły dostawać w d… pod Leningradem, Moskwą, a szczególnie pod Stalingradem i Kurskiem, zaczynało brakować kalorycznego papu! Nie tylko zresztą w wojskach liniowych. Pierwsi zmiękli tylcowi dekownicy. I zaczęło się. Rdzenne Niemcy zaczęły głodować, a tam przecież zostali bliscy. Żony, dzieci, rodzice. Co się działo w Rzeszowie w latach 1943-1944? Wieś żywnościowo zawsze potrafi wyjść na swoje. A więc? Z kieszeni do kieszeni zaczęły przechodzić dolary, złoto, brylanty, a do paczek i lewych przesyłek kiełbasa suszona, szpek i smalec. O tych szemranych interesach dzisiaj niewiele wiadomo, a było to pikantne, oj było! Padały strzały, ranni i zabici. Głód potrafił doprowadzić do nieprawdopodobnego zdziczenia, nie tylko obyczajów.

W czasie wojny polowe lotniska Niemcy wybudowali w Zalesiu i Mrowli. Stąd startowały niemieckie samoloty różnych typów. Gdzieś na wiosnę 1943 roku, lecąc nad Rzeszowem "sztukas" uległ awarii. Walnął o ziemię, a właściwie w błotnisty stawek paręnaście kilometrów od miasta. Załoga uratowała się na spadochronach, a Niemcy zabrali silnik i co większe kawałki. Reszta do tego czasu leży w ziemi, na której dzisiaj rośnie dorodny sad. Ówczesny właściciel gospodarstwa schował w stodole spory kawał tylnego statecznika.

Najważniejsze, z jakimś ewidencyjnym numerem fabrycznym. O tej tajemnicy dowiedziałem się dopiero w latach 90. Takie coś nie daje spać. Nowy właściciel sadu nie bardzo chciał gadać, w końcu pokazał mi statecznik. Odpisałem numer i przez zaprzyjaźnionego mieszkańca Wiednia dostałem pełne dane rozwalonego samolotu. Archiwa niemieckie mówią wszystko. Doszedłem jednak do wniosku: niech te szczątki maszyny (podobno koła i duży kawał kadłuba) leżą sobie w spokoju na polskiej ziemi.

Czasy niemieckiej okupacji w Rzeszowie "rozgryzione" są aż nadto. Jaka sterta prawdziwych dokumentów zachowała się, nie wiem. Dużo faktów dopisano, sfabrykowano, przekręcono. Ile? Jeden Pan Bóg to wie. Wspomnienie pisane ileś tam lat po okupacji to amatorszczyzna. Autentycznych, jak na lekarstwo. Ale są. Wiele zniszczono i zakopano aż… do zgnicia.

Przez dwa, trzy lata po wojnie rzeszowska ulica mówiła głośno i bez bajerów. Sporo mieszkańców było na froncie, w obozach, na przymusowych robotach. Polacy w 1939 roku nie bronili Rzeszowa, Niemcy nie bronili miasta w roku 1944. Ocalały domy, ulice i te zakamarki, gdzie… prawdziwe życie wre. Bawiono się w konspirację, trochę skutecznie, trochę po amatorsku. Było, minęło.

Tworzono legendy przede wszystkim o zakopanych, ukrytych w ścianach i kominach nieprzebranych żydowskich majątkach. Bzdura! Ilu Żydów w Rzeszowie miało jaki taki mułes? Pięciu, sześciu? Oczywiście… szukali. Pruli ściany mieszkań żydowskich, kopali w piwnicach i świętej ziemi. Co znaleźli? G….! No, może parę odpustowych pierścionków, trochę dolców, jakieś zegarki. Ci, co rzeczywiście znaleźli, trzymali gęby na kłódkę, mało, na dwie kłódki.

Co można jeszcze wygrzebać z ludzkiej, tamtej pamięci? Rzeszowskiej pamięci. Trochę jeszcze można, ale kto drugi to potwierdzi, kto trzeci to sprawdzi? Czy i jakie zdjęcia zachowały się do tego czasu? Jest trochę w Muzeum Okręgowym, nieco w wojewódzkim archiwum, jakieś sztuki w rękach zbieraczy i kolekcjonerów. Wiele zniszczonych, wyblakłych, podartych i połamanych. Osobiście mam zbiór negatywów robionych w Rzeszowie przez profesjonalnego niemieckiego fotografa. Jest tego ponad 500 sztuk. Czy reszta się zachowała? Wątpię.

A może reszty w ogóle nie było. Z niektórych korzystali autorzy, m.in.: dr Zbigniew Wójcik czy dr Jan Malczewski. Parę ukazało się w książce F. Kotuli "Losy rzeszowskich Żydów". Reszta jest. Nie dam ich ani amatorom, ani nawet genialnym dyletantom. Zawodowych historyków, którzy by znali te pikantne kawałki rzeszowskiej okupacji, nie spotkałem. Szkoda (!?). Ten fotograficzny materiał to unikalny (a może jedyny), na którym widać i czuć zapach okupacji i wojny. Można zobaczyć wojennego człowieka, nie tylko zresztą autentycznego Żyda czy sklepikarza, ale także odtworzyć jego myśli, że wolności i niepodległości nie da całkowicie zniszczyć. Nigdy i przez nikogo!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24