MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie kwiatek ważniejszy od człowieka

KRZYSZTOF POTACZAŁA
Mieszkańcy Wołosatego zapragnęli, by wioskę wyłączono z obszaru Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Na zebraniu sołectwa Ustrzyki Górne padły gorzkie słowa: - Żyjemy w zapomnianej enklawie, gdzie każdy kwiatek ważniejszy jest od człowieka, a latem turyści przyjeżdżają oglądać nas jak rzadkie gatunki zwierząt. Dyrektor BPN: - Park bez Wołosatego? Proszę o tym zapomnieć.

Wołosate przeszło już wiele zawirowań. W czasie drugiej wojny Niemcy przegnali część ludności, a zabudowania spalili. Potem była akcja "Wisła" - zostały po niej resztki bojkowskich chałup, cmentarz i kilka przydrożnych krzyży. Przez całe lata nie osiedlił się tu żaden człowiek, a do sadów zaglądała tylko leśna zwierzyna. W 1977 r. władze PRL przemianowały Wołosate na Roztokę. Cztery lata później przywrócono pierwotną nazwę, pojawił się "Igloopol". Miał stworzyć wzorcowe gospodarstwo rolne. Zostawił pobojowisko.

Gnój sięgał okien

WOJOMIR WOJCIECHOWSKI, dyr. Bieszczadzkiego Parku Narodowego:

- Z Wołosatem wiążemy szereg planów, ale nie dopuszczamy myśli, że cokolwiek będzie tu prywatne lub ktokolwiek będzie mógł inwestować. Powstanie natomiast stacja edukacyjna BPN, dokończymy budowę niezamieszkanych domów, powoli będziemy zmieniać szpecącą krajobraz infrastrukturę. Zlikwidujemy hotelik "Pod Tarnicą", bo nie stać nas na ciągłe dokładanie do remontów. Nie sądzę też, by spełniły się marzenia niektórych o otwarciu w Wołosatem przejścia granicznego z Ukrainą. To byłaby zagłada dla parku.

Wojomir Wojciechowski, dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego, wspomina: - Kiedy w 1991 roku przejmowałem teren, nie mogłem uwierzyć, że człowiek może dokonać czegoś tak strasznego. W odremontowanych dzisiaj oborach, w których stoją nasze konie huculskie, gnój sięgał okien, a zdechłe owce leżały jedna obok drugiej. Budynki bez dachów, nieczynna oczyszczalnia ścieków, zrujnowana przyroda. Rekultywację przeprowadzono przy pomocy materiałów wybuchowych. Żeby wszystko doprowadzić do porządku, trzeba było wielu lat ciężkiej pracy. Dlatego Wołosate jest miejscowością zasługującą na szczególne traktowanie.
Dla miejscowych słowo "szczególne" ma nieco inne znaczenie. Nie zaprzeczają, że park zrobił dużo dla odbudowy Wołosatego, za co chwalą dyrektora, ale boli ich, że w porównaniu z innymi bieszczadzkimi wsiami zatrzymali się daleko w tyle pod względem rozwoju. - Tu wszystko zbyt mocno uzależnione jest od przyrody, a my chcemy normalnie żyć i dać szansę na takie życie naszym dzieciom - mówi Bogusława Kranz, sołtys Ustrzyk Górnych i mieszkanka Wołosatego. Sprowadziła się tutaj przed kilkunastu laty. - Spełniło się moje marzenie - twierdzi pani Bogusława. - Przede mną był tu tylko Krzysiek Krysta, a dzisiaj zameldowanych jest 57 osób. Dlatego dawniej można było nie zwracać na nas uwagi, lecz dzisiaj trzeba się z nami liczyć. Ochrona przyrody jest istotna, ale nie wolno tego robić kosztem ludzi.

Osada gorsza niż wieś

Miejscowi twierdzą, że położenie Wołosatego w obrębie BPN coraz częściej odbija się im czkawką. Jacek Kranz, mąż sołtysowej: - Nie możemy zrobić niczego nawet na własnych podwórkach, bo wszystkiego zakazuje ustawa o ochronie przyrody.
Nie chodzi tylko o obostrzenia związane ze środowiskiem naturalnym BPN, ale też o to, że Wołosate nie posiada statusu wsi, a jedynie osady. - Nie mamy żadnych praw do samostanowienia - mówi J. Kranz. - W wykazie urzędowym miejscowości polskich nie ma takiej wsi jak Wołosate, dlatego chcemy, by ją reaktywowano. Teraz Wołosate to tylko dwie tabliczki oznaczające, gdzie jest początek osady, a gdzie koniec.
Według Mieczysława Darochy z powiatowej geodezji w Ustrzykach Dolnych, Wołosate jest wsią w pełnym tego słowa znaczeniu. Osadami są natomiast sąsiednie Bereżki, Pszczeliny, Dwerniczek, Sękowiec i Muczne. Z tą opinią zgadza się dyr. Wojciechowski, dlatego nie pojmuje zabiegów mieszkańców Wołosatego o zmianę statusu miejscowości.
Andrzej Zacha: - Jak by nie było, konsekwencje status quo są takie, że nie wolno nam wybudować świetlicy czy innego budynku, bo na wszystko musi wydać zgodę park. A BPN zgody nie wyda, bo chce uczynić z Wołosatego przyrodniczą enklawę, w której większe prawa będą miały kwiatki. Krzysztof Krysta: - Nie chcemy być poddanymi BPN, nawet pod rządami najlepszego dyrektora. Chcemy być traktowani podmiotowo.
- Tu życie jest tak ciężkie, że chwilami człowiekowi wszystkiego się odechciewa - twierdzi pragnąca zachować anonimowość mieszkanka Wołosatego. - O wszystko trzeba prosić dyrektora Parku, komunikacja byle jaka. Dyr. Wojciechowski nie jest zły, często pomaga, ale kto mi zagwarantuje, że następny pójdzie w najmniejszej sprawie na rękę? Dlatego wolałabym, żeby wioska została wyłączona z granic BPN.
Nie wszyscy tak myślą. Jeden z mieszkańców (zastrzegł nazwisko) uważa, że gdyby Wołosate było poza parkiem, od razu znaleźliby się ludzie z zewnątrz, którzy nie bacząc na przyrodę i tubylców, robiliby własne interesy, niekoniecznie służące lokalnej społeczności.

Na ratunek drodze

Wołosate leży u podnóża Tarnicy - najwyższego szczytu Bieszczadów. Jest też najdalej na południowy-wschód wysuniętą miejscowością w Polsce. Powstała ok. 1565 r. jako wieś królewska lokowana na prawie wołoskim. Przed wojną była jedną z największych w Bieszczadach.

Dzięki staraniom miejscowych, parku i gminy, dużo w ostatnich latach się zmieniło. Dawniej przesyłki pocztowe musieli odbierać w odległym o 20 km Dwerniku. Teraz listonosz codziennie przyjeżdża do Wołosatego. Nie było placu zabaw dla dzieci, teraz jest. Trzy lata temu wójt Lutowisk Włodzimierz Podyma wystarał się o pieniądze na częściowy remont drogi wojewódzkiej Ustrzyki Górne-Wołosate. Za 100 tys. zł obniżono pobocza, oczyszczono zarośnięte olchą rowy, załatano trochę dziur. Na resztę nie starczyło. - Dziś na drodze znowu można połamać resory, ale przynajmniej po deszczu drogą nie płynie potok - mówi J. Kranz.
Dyr. Wojciechowski: - Może i przejęlibyśmy tę drogę i załatwili pieniądze na remont, ale zarządca nie chce jej oddać. Obecnie najlepszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie 5-kilometrowego odcinka od Ustrzyk Górnych dla ruchu kołowego. Oczywiście, zakaz nie dotyczyłby mieszkańców Wołosatego i PKS-u.
- PKS już zagroził, że jeśli droga nie będzie naprawiona, wstrzyma kursy - mówi sołtys Kranz. - Autobusem dojeżdżają do szkoły w Lutowiskach nasze dzieci. Krysta dodaje: - Stan drogi w centrum BPN ma nie tylko znaczenie lokalne dla kilkudziesięciu mieszkańców Wołosatego. Latem Bieszczady odwiedzają setki tysięcy turystów, a znaczna ich część przemieszcza się właśnie tym traktem.

Ohydna zabudowa i cudne połoniny

Według Jacka Kranza, opinia turystów o Wołosatem jest nieprzychylna. Ohydna zabudowa, a nad tym wszystkim dostojne połoniny. - Moglibyście się postarać, żeby było ładniej - wytykają nam. - Tyle że park jest jednostką budżetową i nie stać go na poprawę infrastruktury. W efekcie nadal wiele obiektów straszy. Gdybyśmy byli pod gminą, to ona musiałaby się martwić o te sprawy. Gminie łatwiej pozyskiwać pieniądze, choćby na uliczne oświetlenie, którego wciąż nie mamy.
Większość osób z Wołosatego nie widzi przeszkód, by utworzyć tu normalnie funkcjonującą wieś. Tłumaczą, że na świecie jest wiele parków narodowych, w obrębie których istnieją nawet małe miasta i linie kolejowe, co nie wyklucza ochrony przyrody. Podkreślają też, że między nimi a dyrekcją BPN nie ma żadnego konfliktu, a jedynie różnice zdań, które mogą być twórcze i doprowadzić do kompromisu.
Dyr. Wojciechowski również nie dostrzega sporu, nie rozumie jednak skarg. - Czy widział pan jak ci ludze mieszkają? - pyta. - Elegenckie parkiety, piękne pokoje, w sam raz na XXI wiek. Mają telefony, wszystkie wygody. Przyjmują turystów i zarabiają. Wielu na ich miejscu byłoby zadowolonych.
Krzysztof Krysta: - Musimy myśleć o naszych dzieciach, które stanowią połowę mieszkańców osady. Dopóki będziemy żyć na dotychczasowych zasadach, bez prawa samostanowienia, dopóty nie będziemy mieć szans na stworzenie młodemu pokoleniu płaszczyzny kulturalnej i oświatowej. Trudno sobie wyobrazić, by na wieczorne zajęcia plastyczne czy muzyczne jeździły 30 km do Lutowisk lub 50 do Ustrzyk Dolnych.

Walka o domy i małą ojczyznę

Wyłączenie Wołosatego z BPN to nie jedyna sprawa. Próbują przekonać dyr. Wojciechowskiego, by zgodził się na wykup zajmowanych przez nich domów, będących własnością parku. - To lokale służbowe i funkcyjne, ich sprzedaż wstrzymał Krajowy Zarząd Parków Narodowych i minister środowiska - twierdzi dyrektor BPN. - Z chwilą przejścia pracowników na emeryturę, otrzymają mieszkania zastępcze w Nasicznem, Bereżkach lub Wetlinie. Mogą również wykupić niektóre budynki w tych miejscowościach, nie dotyczy to jednak gajówek i leśniczówek. Krysta: - Ale my chcemy żyć w Wołosatem. Mam wrażenie, że kiedy się zestarzeję, mogę wylądować w Domu Opieki Społecznej w Moczarach. Wojciechowski: - Nie będzie tak źle. Jeszcze nikt nikogo u nas z mieszkania nie wyrzucił.
Ludzie z Wołosatego to w większości pracownicy BPN. Chcieliby być na swoim i powoli budować we wsi małą ojczyznę. - Nie warto tworzyć ludziom statusu najemców, bo młodzi będą stąd uciekać - przekonuje J. Kranz. - Nasze dzieci kształcą się na kierunkach leśnych i chciałaby tu zostać, ale nie zasadach oferowanych przez park.
- Najlepiej odgrodzić nas od cywilizacji i przed wjazdem do Wołosatego postawić tablicę z napisem "Żywy skansen" - konkludują mieszkańcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24