MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gracz

PAWEŁ KUCA, JAROMIR KWIATKOWSKI
Krzysztof Martens - obecnie szef podkarpackiego SLD, były biznesmen (firma zbankrutowała), wytrawny felietonista (sam przyznaje: "Jako dziennikarz potrafiłbym się pięknie obsmarować"), życiowy sukces odniósł jako brydżysta (mistrz świata).
Krzysztof Martens - obecnie szef podkarpackiego SLD, były biznesmen (firma zbankrutowała), wytrawny felietonista (sam przyznaje: "Jako dziennikarz potrafiłbym się pięknie obsmarować"), życiowy sukces odniósł jako brydżysta (mistrz świata).
Podjął bardzo niebezpieczną grę. Mając przeciwko sobie dużą część partyjnych działaczy, którzy wywodzą się PZPR, publicznie głosi, że nie będzie się nikomu podlizywał, by dalej być przewodniczącym. Czy jedynym ratunkiem przed partyjną gilotyną będzie dla niego start w wyborach do Parlamentu Europejskiego?

Od początku obecności w SLD Martens był inny. Niczego nie owijał w bawełnę. Mówił co myślał, a partyjni koledzy rwali włosy z głowy. Po wygranych przez SLD wyborach do Sejmu ogłosił, że lewica będzie wymieniać ludzi, bo nie może realizować programu z działaczami AWS. - Po co on wygaduje takie rzeczy - komentowali SLD-dowcy.
Na zjeździe wyborczym w marcu br. mówił w obecności dziennikarzy, że wielu działaczy lewicy przychodzi z oczekiwaniem, że partia załatwi im jakąś pracę. - Te sprawy mogę tylko kierować do rekomendowanych przez nas ludzi w różnych instytucjach, np. wojewody, prezydenta miasta, wicemarszałka, żeby oni w miarę potrzeb podejmowali działania - tłumaczył kolegom Martens. Szczere i rzadko słyszane u polityków były jego wywody na temat żądzy stanowisk wśród partyjnych działaczy.
W ostatnich tygodniach Martens wywołał popłoch w Urzędzie Wojewódzkim. Przyznał publicznie, że niektórzy urzędnicy znaleźli pracę dzięki rekomendacji partii. Teoretycznie w UW obowiązują konkursy, które powinni wygrywać najlepsi. Ze słów Martensa można było wyciągnąć wniosek, że konkursy to fikcja. - Pan przewodniczący się przejęzyczył - próbował ratować sytuację Janusz Olech, dyrektor generalny UW.
- Skończmy z hipokryzją. Przecież pana Olecha też rekomendowaliśmy - ripostował lider SLD. Stosunki między nim a UW można określić krótko: zimna wojna.

Nie jestem kombatantem

Martensa do SLD wprowadził 4 lata temu Wiesław Ciesielski. Przy jego poparciu został wiceprzewodniczącym partii. Ten awans był zaskoczeniem. Martensa postrzegano raczej jako mistrza w brydżu, biznesmena, sympatyka Unii Wolności i autora ostrych, często antyklerykalnych felietonów w rzeszowskiej "Gazecie Wyborczej". - To nieporozumienie. Nigdy nie miałem związków z Unią. Traktowano mnie jako lokalnego intelektualistę, a lokalny intelektualista musiał być sympatykiem UW - tłumaczy.
Potem, dzięki Ciesielskiemu, Martens został szefem SLD w regionie. Według działaczy lewicy, ten wybór nie był przypadkowy. - Martens nie był w PZPR. Ciesielski wiedział, że "starzy" go nie zaakceptują. Dlatego nie będzie zbyt silny i nie będzie zagrożeniem - mówi rzeszowski polityk SLD.
Rzeczywiście, PZPR-owski aktyw Martensa nie znosi. Dla nich to obcy facet. - Nie mam kombatanckiej przeszłości, nie byłem w Pierwszej Brygadzie - mówi z przekąsem przewodniczący.
Niechęć "starych" jest tak silna, że na ostatnim zjeździe wyborczym SLD zawiązali koalicję, żeby wyciąć swojego szefa. Zabrakło im 14 głosów. Martens ocalał dzięki Norbertowi Mastalerzowi, wicemarszałkowi województwa. W rewanżu Martens zapowiedział działaczom PSL, którzy bardzo chętnie usunęliby Mastalerza z zarządu województwa, że jego pozycja jest niepodważalna.

On gra w karty, partia dostaje szału

Jak go oceniają
Kolega partyjny: Spokój brydżysty
NORBERT MASTALERZ, wiceprzewodniczący podkarpackiego SLD:
- Krzysztof Martens emanuje spokojem. Nie widziałem, żeby go coś wyprowadziło z równowagi. Ma lekki stosunek do polityki, sprawia wrażenie, że nie jest w nią emocjonalnie zaangażowany. Jest dobrym analitykiem.

Przedstawiciel opozycji: niekonsekwentny
WŁADYSŁAW ORTYL, radny Podkarpacia Razem w sejmiku wojewódzkim:
- Nigdy z nim nie rozmawiałem. Ale pamiętam, że kiedy zarząd województwa, którego byłem członkiem, uchwalał strategię województwa, pan Martens opublikował jej sążnistą krytykę. Kiedy SLD, PSL i Samoobrona przejęły władzę, zaczął się o tej strategii dobrze wypowiadać. To świadczy o jego niekonsekwencji. Można mnożyć takie przykłady.

Jak na "barona" Martens jest słaby politycznie. - Nie ma przełożenia na Urząd Wojewódzki - mówi poseł Sojuszu. - Nie ma też poważania u innych "baronów".
Politycy PSL mówią, że Martens szybko się zorientował, iż sam nic nie zdziała i zaczął tworzyć swoje zaplecze. - Wprowadził do Urzędu Marszałkowskiego dwie osoby na stanowiska dyrektorów departamentów: Jarosława Gawlika (byłego naczelnego rzeszowskiej "Gazety Wyborczej" w czasie, kiedy publikował tam Martens) i Andrzeja Kosteckiego - mówi polityk PSL.
Są jeszcze inne powody, dla których część partyjnego aktywu nie lubi Martensa. Jest niezależny finansowo. Jako wybitny brydżysta, swego czasu mistrz świata w tej dyscyplinie, żyje z udziałów w turniejach. Nie zasiada w radach nadzorczych. W dodatku często wyjeżdża na karciane eskapady. - Wyjeżdża na tydzień, a w SLD dostają szału, bo nie ma kto podejmować decyzji - mówi działacz PSL.

Najwyżej o jedną koleżankę mniej...

W publicznych wypowiedziach lider SLD chce budować wizerunek działacza, który nie uprawia polityki pod stołem. Wszystko dzieje się niby otwarcie, szczerze, żadnych cichych układów. Czy rzeczywiście tak jest? Działacze opozycji mają wątpliwości. Chociażby sprawa koalicji SLD z Samoobroną w sejmiku wojewódzkim. Nie jest już tajemnicą, że to na sugestię Martensa, który publicznie ostro krytykuje Leppera i Samoobronę, radni SLD wybrali na różne stanowiska tych działaczy Samoobrony, którzy byli na bakier z prawem: Adriana Zbyrowskiego i Zbigniewa Koślę. Potem także za aprobatą Martensa wiceprezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska został Tadeusz Błaszczyszyn, były radny Samoobrony. Martens koalicję z Samoobroną podsumowuje zwięźle: - Polityka nie jest sztuką robienia tego co się chce, ale sztuką robienia tego co można. W sejmiku udało mi się obnażyć miałkość prawicy. LPR jest podzielona na grupki, klub Podkarpacia Razem prawie nie istnieje.
Swego czasu, kiedy SLD i PSL były już w sejmiku w mniejszości, politycy obu partii zaczęli wypuszczać informacje, że być może odwołają Barbarę Kuźniar-Jabłczyńską (PO) z funkcji prezesa Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Jabłczyńska jest radną sejmiku, informacje o planowanej dymisji miały ją skłonić do współpracy z lewicową koalicją. Martens ewentualne odwołanie Jabłczyńskiej podsumował zwięźle: - Najwyżej będę miał o jedną koleżankę mniej.
- Rzeczywiście tak się wyraziłem. Ale to był blef - komentuje dziś.
- Często pan blefuje?
- Często. Groźba niezrealizowana jest skuteczniejsza od zrealizowanej, bo cały czas wisi - tłumaczy szef SLD.

Chcieli mi się podlizać

Ale kiedy padła propozycja, żeby brat Martensa objął funkcję w zarządzie WFOŚ, szef SLD to zablokował. Powiedział "weto", mimo że jego brat jest fachowcem w dziedzinie ochrony środowiska. - Bał się oskarżeń, że rozdaje krewnym stanowiska. Jego celem jest fotel deputowanego w Parlamencie Europejskim. Do wyborów ma być o nim cicho w gazetach - komentuje polityk SLD.
- Nie zgodziłem się, bo to byłby nepotyzm. Zaproponowali mojego brata, bo chcieli mi się podlizać - mówi Martens.
Dziś Martens jest w trudnej sytuacji. Przeciwko sobie ma sporą część starej kadry. Ludzie byłego wojewody Zdzisława Siewierskiego nie mogą mu zapomnieć, że przedwcześnie potwierdził dziennikarzom, iż Siewierski odchodzi, bo ma kłopoty ze zdrowiem.
Być może przewodniczący zdaje sobie sprawę ze swej kruchej pozycji. Mówi, że nie zależy mu na popularności w partii i nie będzie zabiegał, żeby przetrwać następny zjazd. - Będę robił, co uważam za słuszne - zapowiada. Dorzuca, że nie chce być członkiem ścisłych władz krajowych SLD. Jakby czuł, że jego rola jako lidera Sojuszu dobiega końca. Tym bardziej, że nie ma specjalnych osiągnięć. Koalicja w sejmiku się rozpadła, z szumnych planów reformy podkarpackiej służby zdrowia wycofał się po paru miesiącach. Więc puszcza oko do elektoratu.
Wybory do Parlamentu Europejskiego już w przyszłym roku. A Martens nawet w kręgach lewicy uchodzi za jedynego kandydata SLD, który może mieć szanse w tym województwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24