MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grażyna Bochenek wróci na antenę Polskiego Radia Rzeszów? Dziś ogłoszono decyzję sądu w tej sprawie

Krzysztof Kapica
- Grażyna Bochenek ma zostać przywrócona do pracy w Polskim Radiu Rzeszów - tak orzekł dziś Sąd Rejonowy w Rzeszowie. "Chcę wrócić do radia, które za cel stawia sobie obiektywne przedstawianie rzeczywistości, a nie jej cenzurowanie" - mówiła dziennikarka po wysłuchaniu wyroku.

- Czuję ulgę. Bardzo się cieszę. Przede wszystkim mam poczucie, że ten wyrok jest sprawiedliwy - komentowała chwilę po opuszczeniu sali rozpraw decyzję sądu, Grażyna Bochenek. - Od samego początku było dla mnie oczywiste, że powody zwolnienia nie mają nic wspólnego z prawem. Nie było merytorycznych powodów do zwolnienia, a jego celem było zastraszenie mnie i zespołu Radia Rzeszów oraz pokazanie, że prezes może zrobić wszystko.

Przypomnijmy, że konflikt między Grażyną Bochenek a prezesem Radia Rzeszów rozpoczął się we wrześniu 2018, kiedy podczas prowadzonej przez nią audycji „na żywo” odbiorcy usłyszeli opinię słuchacza, iż „nie mamy prezydenta. Mamy co najwyżej pełniącego obowiązki prezydenta. Prezydent powinien być mężem stanu, posiadać własną wolę i własne inicjatywy. W tym momencie mamy figuranta. Ani własnej woli ani poważania, to on nie posiada. Na to, by być prezydentem, trzeba zapracować. Na szacunek wśród Polaków trzeba zapracować. Pewne rzeczy nie przychodzą tylko dlatego, że objęło się stołek”.

Dziennikarce odebrano możliwość prowadzenia audycji „na żywo”. Przekazano jej i to, że określanie prezydenta mianem „figurant” jest znieważeniem głowy państwa i przestępstwem karnym. Sprawa zahaczyła nawet o prokuraturę. Prezes ukarał podwładną naganą. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, a sprawę nagany red. Bochenek oddała do sądu pracy. Sąd naganę uchylił.

Bochenek złożyła w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie kolejny pozew przeciwko rzeszowskiej rozgłośni i jej prezesowi, w którym wspomina się o "mobbingu, dyskryminacji i naruszaniu dóbr osobistych”. Wtedy wręczono jej wypowiedzenia umowy o pracę w trybie dyscyplinarnym. Formalnym powodem był fakt, iż red. Bochenek, przebywając na zwolnieniu lekarskim, trzykrotnie w maju 2019 r. pojawiła się w miejscu pracy.

Tutaj też dziennikarka również domagała się sprawiedliwości. I w środę sąd ogłosił w tej sprawie wyrok.

- Sąd przywraca powódkę G. Bochenek do pracy w radiu, na dotychczasowych warunkach pracy i płacy - orzekła sędzia Jolanta Olszowy-Rozmus - Zasądza od strony pozwanej, na rzecz powódki Grażyny Bochenek 78 tys., tytułem wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy pod warunkiem podjęcia pracy.

Sędzia odniosła się również do sposobu, w jaki dziennikarka została zwolniona:

- Zastosowany tryb rozwiązania z powódką umowy o pracę był zdaniem sądu nieprawidłowy i wadliwy

- opisuje Olszowy-Rozmus.

Co do powodów wręczenia dyscyplinarki, które przedstawiał pracodawca Bochenek, czyli jej przyjścia do siedziby radia w czasie, gdy przebywała na zwolnieniu lekarskim, to sędzia oceniła je zgoła inaczej:

- Powódka przybyła do miejsca pracy, aby złożyć pismo w sekretariacie i dołączyć ze sprawami konkursowymi. Wizyta była niewątpliwie w ocenie sądu przejawem jej obowiązkowości, sumienności i z pewnością powódka działa w interesie pracodawcy - mówiła sędzia.

Jeśli chodzi o pozostałe wizyty, to według sędzi, "nie postępowała wbrew zaleceniom lekarskim, bo nie miała zakazu żeby się przemieszczać, czy kontaktować z innymi osobami".

Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny, co oznacza, że można Polskie Radio Rzeszów może się od niego odwołać. Prezes stacji Przemysław Tejkowski nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku. Próbowaliśmy uzyskać komentarz od niego, ale kiedy usłyszał, że dzwonią Nowiny, powiedział tylko: "Dziękuję. Do widzenia". Następnie się rozłączył.

Czy usłyszymy jeszcze redaktor Bochenek na antenie rzeszowskiego radia?

- Chcę wrócić do radia, które za cel stawia sobie obiektywne przedstawianie rzeczywistości, a nie jej cenzurowanie i niestronnicze selekcjonowanie tematów, czy chociażby wypowiedzi słuchaczy

- kwituje stanowczo Bochenek, która obecnie pracuje jako rzecznik prasowy WSIiZ.

Całej sytuacji od początku przyglądała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

- Brak proporcjonalności kary w odniesieniu do materiałów dziennikarskich, ze względu na efekt mrożący, jaki sankcja taka mogłaby wywołać, stwarza ryzyko powstrzymywania się przez media podejmowania tematów kontrowersyjnych lub nieprzychylnych i nieakceptowanych przez władzę. Funkcja dziennikarza jako publicznego kontrolera komentującego w interesie publicznym działalność władzy uzasadnia zastosowanie wobec niego szerszej interpretacji granic wolności słowa - komentowała fundacja w piśmie przesłanym do naszej redakcji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Waldemar Kulej: Ojciec był jak doktor Jekyll i mister Hyde".

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24