Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Palikot: bliżej mi do Stańczyka niż do księdza Skargi

Andrzej Plęs
Janusz Palikot podczas spotkania w Rzeszowie.
Janusz Palikot podczas spotkania w Rzeszowie. FOT. KRZYSZTOF ŁOKAJ
- Muszę być spontaniczny, bo jeśli ludzie wyczują, że jestem "sztuczny", to będzie klapa. Za tym świńskim ryjem musi stać energia, bo inaczej ludzie mi nie uwierzą. - powiedział Janusz Palikot.

Organizatorzy poniedziałkowego spotkania z Januszem Palikotem w Rzeszowie mieli spory problem z wynajęciem sali. Odmówiło im kilka rzeszowskich instytucji. Posła "przygarnęła" szkoła języków obcych Promar. Były brawa, śmiech, a czasem cisza dezaprobaty.

Spotkanie zaczyna się standardowo, ale i szokująco: od krytyki Jarosława Kaczyńskiego za wykorzystywanie zabójstwa w Łodzi do celów politycznych. I od informacji na temat stanu zdrowia desperata, co można uznać za naruszenie tajemnicy lekarskiej.

- Później okazało się, że on (Ryszard C. podejrzewany o zabójstwo w Łodzi) ma jeszcze chorobę nowotworową, za dwa miesiące prawdopodobnie umrze, to był taki czyn desperata przed śmiercią własną, że był uwikłany w służby PRL, cała masa czynników psychologicznych - tłumaczy poseł.

Dostaje się i Platformie Obywatelskiej, której Palikot zarzuca niewspółmierną reakcję do skali wydarzenia, przede wszystkim propozycję opieki BOR dla kilku polityków.

- Nie chcę żyć w kraju, w którym, żeby zajmować się polityką, trzeba wynajmować ochroniarzy - tłumaczy się z odmowy przyjęcia ochrony BOR. - Nie żyjemy w państwie afrykańskim, miotanym walkami plemiennymi, tylko w mojej ukochanej Polsce. A niegodziwością jest, żeby z podatków ochraniać Zbigniewa Ziobro czy Jacka Kurskiego, którzy dostają miesięcznie 70 tysięcy złotych na prowadzenie swojej działalności.

Palikot dodaje, że sam dostaje mnóstwo pogróżek od 2007 roku, kiedy na antenie telewizji ogólnopolskiej powiedział, że "ojciec Rydzyk jest Belzebubem z Torunia". I kiedy wówczas zanosił do prokuratury listy zapowiadające: "zabijemy cię Palikocie", reakcji nie było.

Po zabójstwie w Łodzi próbuje się wywołać histeryczną atmosferę, żebyśmy nie zajmowali się Komisją Majątkową, in vitro, relacjami państwo - Kościół i ważnymi dla Polaków sprawami - uzasadnia poseł. Bo nasza polityka jest fikcyjna, niespołeczna, nie zajmuje się sprawami obywateli. I czas to zmienić.
Pięć kroków rewolucji Palikota

Możemy zmienić Polskę w 12 miesięcy i nie będzie to trudne - zapewnia poseł. I proponuje, jak to zrobić:

Krok pierwszy: Kadencyjność funkcji publicznych. Szef partii politycznej może być jej szefem w nieskończoność, bo nic go w tym nie ogranicza. I co robi szef? - pyta Palikot. - Ano zajmuje się zwalczaniem opozycji wewnątrzpartyjnej. Można bez konsekwencji wyrzucić z partii Jakubiak, Gilowską, Dorna, Jurka, Palikota i Kalisza.

- Dlatego większość ludzi w parlamencie to niemoty i miernoty, o których większość ludzi nie słyszała - tłumaczy. - Bo trafiają tam według zasady: mierny, ale wierny i nie zagraża liderowi.

Dlatego, jak proponuje Palikot, każdy funkcjonariusz publiczny musi oddać funkcję po dwóch kadencjach. Bo inaczej w polityce zawsze będą te same twarze.

- Bo kto w PiS odważy się odwołać Kaczyńskiego z prezesury partii? - pyta.
Krok drugi: możliwość odwołania się od decyzji sądów partyjnych do sądów powszechnych.

- Partie to nie prywatne folwarki Tuska, Kaczyńskiego i Napieralskiego - grzmi Palikot i stawia pytania: - Za co z PiS wyrzucana była pani Jakubiak, za którą zresztą nie przepadam? Za co przez trzy lata z Platformy wyrzucany byłem ja? Czy coś ukradłem, pobiłem kogoś, zabiłem? Za wypowiedzi, za słowa?

Krok trzeci: okręgi jednomandatowe, albo system mieszany (część parlamentarzystów wybierana z list partyjnych, część - spoza partii).

- Bo z jakich partii ma starować Kluzik-Rostkowska, Poncyliusz czy ja, skoro własne partie nas nie chcą - uzasadnia.

Krok czwarty: ograniczenie liczy posłów i albo likwidacja, albo zmiana formuły Senatu.

- Dzisiaj stu ludzi w polskim parlamencie nie ma co robić - argumentuje. - Mniej ludzi, lepiej wynagradzanych i lepszych. Teraz do parlamentu trafiają ludzie, którym nie udało się gdzieś indziej. I sami fundujemy sobie najgłupszą rzecz; oddajemy słabych ludzi do decydowania o najważniejszych dla nas sprawach.

A do Senatu - o ile ma istnieć - powinni trafiać byli prezydenci, premierzy, bo nie korzystamy z ich doświadczenia. Poza tym: marszałkowie województw, prezydenci dużych miasta. Niech Senat nie będzie przedłużeniem partii politycznych.

Krok piąty: ograniczenie subwencji z budżetu państwa dla partii o 90 proc., albo zmiana systemy finansowania partii.

- Partie, organizacje pożytku publicznego i kościoły powinny być finansowane z odpisu od podatku obywateli - proponuje. - Nie każdy z nas sam zdecyduje, czy swoje jeden, może dwa procent chce oddać na partię, dom dziecka, czy kościół. Na Palikota, czy Sławoja- Głodzia, czy na biskupa Hosera.

Na razie, jak tłumaczy poseł, partie wydają większość swoich pieniędzy na reklamy, które bardzie przypominają reklamówki szamponu, a w przypadku PSL - reklamy środków do nawożenia roślin. I proponuje, aby tak jak w Wielkiej Brytanii, wprowadzić zakaz określonych form reklam dla partii. Bo programów informacyjnych jest mnóstwo i każdy może dowiedzieć się z nich, które partie i co robią.

- Kiedyś policzyłem, ile pieniędzy wydałbym na reklamę, gdybym chciał opłacić swój czas antenowy, kiedy chodziłem po telewizjach i tłumaczyłem się z twierdzenia, że "Lech Kaczyński to cham" - mówi poseł. - Kosztowało by mnie to 25 milionów.

Palikot wprowadza w stał osłupienia zebranych, kiedy to twierdzenie publicznie podtrzymuje.

- Kiedy ktoś mówi do znanej dziennikarki, że jest na jego krótkiej liście do wykończenia, to jest chamem - uzasadnia. - Do żadnego człowieka nie można tak mówić.

Ma też propozycję dla lewicy. Jeśli SLD tak bardzo chce nauki etyki w szkole, a dostaje 15 mln zł z dotacji budżetowych, niech dadzą 7 milionów na 100 czy 200 nauczycieli etyki - proponuje. Zamiast na taniec z tymi ładnymi skądinąd dziewczynami.

Dodaje, że - jako filozof - gotów jest za darmo raz w tygodniu uczyć etyki w jednej z lubelskich szkół. Na razie szuka sponsorów na opłacenie nauczycieli etyki w szkołach.

- Bo czy jest normalne, że religii uczy się za pieniądze? - pyta. - Co to ma wspólnego w krzewieniem wiary?

Z Bogiem nie walczymy

Ci, którzy oczekiwali krytyki Kościoła, dostali to, po co przyszli. Według lidera "Ruchu Poparcia" dzisiaj Kościół bardziej przypomina biznes, fabrykę, niż wspólnotę wierzących.

- W dwanaście miesięcy możemy zmienić Polskę i obudzimy się w kraju, gdzie żaden biskup nie będzie miał odwagi powiedzieć: za to, że myślisz inaczej niż ja, wyrzucam cię z mojej wspólnoty - mówi Palikot. - To może mieć miejsce w kraju wyznaniowym, a nie świeckim.
Kościołowi zarzuca "przechył", powołuje się na przykład aborcji i in vitro.

- Samo postawienie kwestii ustawy [o in vitro i aborcji], które nikogo do niczego nie zmusza, już jest antykościelne - mówi. - My z tym "przegięciem" walczymy, a nie z Kościołem, wiarą, czy - broń Boże - z Panem Bogiem.

Sarkazmu wobec Kościoła nie potrafi się jednak ustrzec: - Tydzień temu byłem w prokuraturze, dzisiaj zresztą też, niektórzy chodzą co tydzień do kościoła, a niektórzy do prokuratury - ciągnie swój wywód. - Choć tu i tu jest spowiedź. Byłem w prokuraturze, bo poseł Mularczyk uznał, że obraziłem Ducha Świętego. Czy to normalne, że prokurator przesłuchuje Palikota na okoliczność obrazy Ducha Świętego? To kompletny kabaret.

Zapowiada, że w czwartek przed kuriami biskupimi Warszawy, Torunia, Krakowa, Częstochowy będą manifestacje przeciwko zastraszaniu parlamentarzystów przez biskupów. To ma być reakcja na stanowisko części hierarchów o wykluczeniu ze wspólnoty kościelnej tych, którzy będą głosować za ustawą in vitro. Kolejne manifestacje mają się odbyć w przyszłym tygodniu we wtorek.

Potrzeba nam błaznów

Czy ten niekonwencjonalny sposób bycia w polityce - pistolet, wibrator, świński łeb - to czysty pragmatyzm, jak przystało na filozofa i logika, czy nieokiełznana spontaniczność?

- Jedno i drugie - odpowiada z wahaniem. - Muszę być spontaniczny, bo jeśli ludzie wyczują, że jestem "sztuczny", to będzie klapa. Za tym świńskim ryjem musi stać energia, bo inaczej ludzie mi nie uwierzą.

Czy nie żałuje, że taki wizerunek publiczny nie odbiera na zawsze szansy na status męża stanu?

- Nie chciałbym być mężem stanu. Teraz w Polsce potrzeba nam więcej błaznów niż kapłanów - tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24