Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś w pierwszej klasie witali nas Ala i AS

Alina Bosak
- "Elementarz" Falskiego był przystępny i bliski dziecku, pewnie dlatego tyle osób wraca do niego z sentymentem - mówią Zofia Siuta i Dorota Kozioł, nauczycielki.
- "Elementarz" Falskiego był przystępny i bliski dziecku, pewnie dlatego tyle osób wraca do niego z sentymentem - mówią Zofia Siuta i Dorota Kozioł, nauczycielki. Bartosz Frydrych
Kiedyś dzieci w szkole były szczęśliwsze - twierdzą nauczycielki, które uczyły z kultowego "Elementarza" Falskiego.

Wystarczyło do Internetu wrzucić zdjęcie okładki i zaraz posypały się komentarze. Że uczyłem się czytać z takiego elementarza, że był tam wierszyk, jak Polska rośnie w siłę, ale bardziej zapamiętałam ten o Morusie, ba!, teraz moje wnuki uczą się z niego czytać, a mnie on się bardziej podoba niż te współczesne podręczniki dla dzieci, bo żadnych w nim kotków "mamotków", za to emanuje spokój i radość, nie to, co we współczesnych książkach i, owszem, ideologii trochę było, bo tata musiał reprezentować ideał przedstawiciela gospodarki socjalistycznej - chłopa lub robotnika, ale to i tak lepsze niż cymbał z korporacji, jakie to piękne czasy były, ach...

100-letni elementarz

Powojenny "Elementarz" Mariana Falskiego to kultowy podręcznik. Uczyły się na nim czytać i pisać kolejne pokolenia siedmiolatków. Większość osób dziś kojarzy go z powojennym wydaniem, w którym wystąpił As i Ala, ilustrowanym przez Jerzego Karolaka.

Tymczasem jego historia liczy sobie ponad sto lat. Falski opracował elementarz jeszcze przed I wojną światową. Pierwsze wydanie, pt. "Nauka czytania i pisania dla dzieci" z kolorowymi ilustracjami znanego malarza Jana Rembowskiego ukazało się w 1910 roku i zrewolucjonizowało metodykę nauki czytania w Polsce.

Potem było wydanie z 1945 roku i z 1949 - już uzupełnione o ideologię komunistyczną. Unowocześniona, kolorowa wersja ukazała się w 1957, a ostatnia w 1974 roku. Zmieniali się ilustratorzy - od Rembowskiego, przez Gronowskiego, Borowskiego, Karolaka po Grabiańskiego - lalki Ali miały początkowo imiona Pola i Nina, potem dochodziły ideologiczne elementy, ale sposób nauki literek zasadniczo się nie zmieniał. Dziś wspomnienie kultowego elementarza łączy wspólnym sentymentem wiele pokoleń Polaków.

Inaczej ogonek i brzuszek

Zofia Siuta jest już na emeryturze, a Dorota Kozioł pracuje z uczniami najmłodszych klas od 29 lat. Obie to nauczycielki nauczania początkowego związane ze Szkołą Podstawową nr 25 w Rzeszowie. Na widok Falskiego śmieją im się oczy.

- Pamiętamy. Ja jako nauczycielka, a ja jako uczennica - potakują i otwierają książkę. To reprint sprzed paru lat, jednak w ruchach ich dłoni jest jakiś szacunek, kiedy przewracają strony z Alą i Asem.

- Wielkie litery były identyczne z małymi, brzuszek literki "b" zamknięty, ogonek przy "ą" i "ę" wykręcony w drugą stronę - mówią i pokazują nienaturalne na oko połączenie literki "l" z "y".

- Kaligrafia Falskiego wymagała więcej wysiłku niż ta, którą później, i słusznie, zaproponowali Przyłubscy (Ewa i Feliks, autorzy podręcznika, który w połowie lat 70. zastąpił elementarz Falskiego - dop. red.)

Faktem jednak jest, że bardziej wymagające sposoby łączenia literek, sprzyjały ćwiczeniom ruchów nadgarstka i paluszków uczącego się pisać dziecka.

Zofia Siuta nauczycielem pierwszej klasy została w roku szkolnym 1961/1962. Uczyła dzieci właśnie z elementarza Falskiego. Jak wspomina, w tamtych czasach wprowadzano w niektórych szkołach nauczanie cząstkowe.

Od nauczyciela zależało, kiedy uzna, że dzieci się zmęczyły i trzeba zrobić przerwę. Można był przez 20 minut popracować z dziećmi w klasie, a potem wyjść na korytarz i zarządzić gimnastykę.

- Od dawna wiedziano, że tak powinna wyglądać edukacja wczesnoszkolna - przytakuje Dorota Kozioł.

Mimo finansowej mizerii lat 60. wszystkie dzieci miały podręczniki. Obowiązywały również zeszyty do kaligrafii. Siedmiolatki, rozpoczynające szkolną naukę, zazwyczaj nie miały za sobą nauki w przedszkolu i zerówce.

- Przychodziły dzieci "surowe". Dopiero w szkole uczyły się czytać i pisać. Wyjątkiem były nieliczne, które podpatrzyły trochę literek u starszego brata lub siostry - mówi Zofia. - Powszechnie uważano, że właśnie w szkole dziecko nauczy się prawidłowo czytać i pisać. Rodzice darzyli nauczycieli ogromnym zaufaniem i szacunkiem.

"Elementarz" Falskiego najpierw wprowadzał litery pisane, a później drukowane. Moment przejścia bywał trudny, bo niektóre znane z kaligrafii znaki różniły się od tych drukowanych.

- Na tamte czasy był to dobry podręcznik - uważa emerytowana nauczycielka. - Ale nie da się go przenieść w dzisiejsze, w których obserwujemy ogromny postęp i rozwój technik audiowizualnych.

- Dziś do pierwszej klasy przychodzą dzieci oswojone z drukiem. Litery widzą nie tylko w książkach, ale wszędzie - na ulicy, w telewizji, komputerze. Nawet jeśli nie potrafią czytać, rozpoznają znaki - tłumaczy Dorota.

Lubiłam Murzynka Bambo

Dzieci lubiły bohaterów Falskiego. Alę, Olę i Asa pamiętają wszyscy.

- Ja zachwyciłam się Murzynkiem Bambo - uśmiecha się Dorota. Jest nie tylko nauczycielem klas 1-3 z ogromnym doświadczeniem, ale prowadzi także zajęcia ze studentami. - Myślę, że tamte teksty były bliskie dzieciom - mówi. - Przystępnie napisane, przyciągały początkującego czytelnika. Jako nauczyciel uczyłam na Przyłubskich, na Juce, WSiP-ie i podręcznikach Nowej Ery, ale zawsze z sentymentem wracam pamięcią do Falskiego. Owszem, między wierszami była tam propaganda, ale elementy etyki, wychowania społecznego i patriotycznego nie różniły się tak bardzo od tego, czego przy okazji czytania uczymy dzieci także dzisiaj. Od lat elementarze zaczynają się od opisu domu, rodziny i rodzinnej miejscowości, potem jest Polska, Europa, świat.

Szczęśliwsze dzieci

Stare programy nauczania początkowego były mniej przeładowane - zaznaczają nauczycielki. Dziecko uczyło się podstawowych, najprostszych rzeczy i miało czas na zabawę. Dzisiaj treści programowych jest tyle, że maluchy dostają sporo zadań domowych. Bywa, że nawet na sobotę i niedzielę, co jest absurdem.

- Dzieciństwo tamtych i dzisiejszych dzieci diametralnie się różni - podkreśla Zofia. - Dawniej były szczęśliwsze. Miały dużo wolnego czasu na wymyślanie zabaw.

- To był czas na kreację, samorozwój. Teraz tego nie ma, bo wszystko dostaje się gotowe - przyznaje Dorota. - W elementarzu Falskiego na obrazku była lalka. Jak się chciało taką mieć, nie można było sobie kupić, ale musiało samemu zrobić. Trzeba było wziąć nożyczki, nawlec igłę, ćwiczyło się motorykę. A teraz? Rok temu w klasie drugiej uczyliśmy się o zdrowym odżywianiu. Na zakończenie cyklu zajęć zaplanowałam szycie owoców z filcu. Trzeba było je zaprojektować, wyciąć i zszyć. Pierwsza uwaga, jaką usłyszałam od jednego z uczniów, brzmiała: "Dzieci nie bawią się nożyczkami". Odpowiedziałam, że nie będziemy się bawić, tylko pracować. Padła kolejna uwaga: "Dzieci nie używają igły, bo się pokłują". Ja na to: "Jak używają odpowiednio, to się nie pokłują. Palce można chronić naparstkiem". Uczeń powtarzał tylko przestrogi i zakazy wyniesione z domu ileż za to było dumy, kiedy owoce zostały uszyte.

Dziś, kiedy do szkoły mają ruszyć tłumnie sześciolatki, warto przemyśleć swoją rodzicielską postawę. Z jednej strony, straszymy maluchy, że pokłują się igłą, z drugiej powtarzamy, że "ty już musisz umieć" to, to i to.

- Dziś z pierwszej klasy dorośli chcieliby zrobić uniwersytet - przytakuje Zofia Siuta.

- Oczywiście, są rzeczy, których dziecko powinno się nauczyć, i nauczyciel tego pilnuje - przyznaje Dorota Kozioł. - Ale pierwszoklasista ma prawo liczyć jeszcze na palcach, pisanie i czytanie opanować w swoim tempie. Dajmy dziecku czas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24