Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół - armia wiernych bez wodza

Andrzej Plęs
Leszek Gajos: Cierpimy na ogólnospołeczny brak autorytetów, a dodatku gnębi nas kryzys zaufania. Kościoła dotyczą te same zjawiska.
Leszek Gajos: Cierpimy na ogólnospołeczny brak autorytetów, a dodatku gnębi nas kryzys zaufania. Kościoła dotyczą te same zjawiska. Krzysztof Łokaj
Rozmowa z dr. Leszkiem Gajosem, socjologiem religii z Państwowej Wyższej Szkoły Administracji w Rzeszowie.

- Wydaje się, że śmierć kardynała Józefa Glempa przypomniała o jego istnieniu. Przez kilka lat ta znacząca dla polskiego Kościoła postać była zapomniana.

- Tym bardziej dziwne, że to postać, która polski Kościół przeprowadziła z jednej epoki do drugiej. Można odnieść wrażenie, że hierarchowie nie chcieli go ani pokazywać ani słuchać. Choć to nie jest wyjątkowa sytuacja, kiedy następcy nie są skłonni eksponować dorobku poprzednika. W podobnej sytuacji znalazł się kardynał Franciszek Macharski, wyjątkowa osobowość. I arcybiskup Ignacy Tokarczuk, którego od zakończenia sprawowania władzy w zasadzie nie było widać. To rodzi pytanie: czy w Kościele istnieje pewna ciągłość myśli.

- Może dlatego, że to nie grudzień 1981 był przełomowy dla autorytetu Kościoła, ale rok 1989?

- Przed 30 lat autorytet Kościoła w społeczeństwie był niekwestionowany. Stonowana postawa kardynała Glempa po wprowadzeniu stanu wojennego przysporzyła mu wielu krytyków, oskarżano go wręcz o kolaborację, ale chyba nie bardzo zaważyła na autorytecie Kościoła. I zapewne uchroniła kraj przed rozlewem krwi. Z perspektywy funkcjonowania Kościoła ważniejszy niż 1981 jest rok 1989. Bo przez kilkaset lat poprzedzających tę datę naród był z Kościołem bardzo mocno związany, a Kościół mocno zakorzeniony w świadomości Polaków. Nawet uwzględniając antyklerykalizm międzywojnia. Komunizm Kościołowi niewiele zaszkodził. W oficjalnym obiegu oddawało się cześć oficjalnej doktrynie politycznej, a w "drugim obiegu" sekretarze partii chrzcili dzieci, dzieci milicjantów chodziły do I komunii świętej i bierzmowania, działacze partyjni brali śluby kościelne. Rok 1989 wiele w tej kwestii zmienił. Bo do tego momentu byliśmy religijnie "zespoleni i jednacy". Czy to działacz partyjny, czy potomek żołnierza AK - religijnie byliśmy jednością.

- Skończył się monopol Kościoła na "rząd dusz"? Duszpasterzem jest celebryta, biblią - tabloid, kazania płyną z oper mydlanych, a świątynią jest galeria handlowa?

- Raczej zaczęła się rywalizacja o zagospodarowanie świadomości. W socjologii jest takie określenie: rynek usług świadomości i w takim rozumieniu Kościół stanowi tylko jedną z ofert. I to - mam wrażenie - dla wielu przedstawicieli Kościoła jest nie do zniesienia i nie potrafią sobie z tą sytuacją poradzić. I nie dostrzegają, że zaistniała gwałtowna potrzeba nowej posługi kapłańskiej. Jeszcze dwadzieścia lat temu do utrzymania autorytetu wystarczyło zwykłe administrowanie parafią, diecezją, bo wierni sami garnęli się do Kościoła. Bo kapłan "z urzędu" miał niezwykle wysoki autorytet. Dla wielu obecnych księży tamta sytuacja wciąż jest punktem odniesienia do duszpasterzowania. Przypuszczam, że takiego modelu posługi wciąż jeszcze uczy się w seminariach duchownych. Tymczasem w spluralizowanym społeczeństwie - jak mówią socjologowie niemieccy - pojawia się koncepcja Kościoła - wyspy. Bo światopoglądowo Kościół w takim społeczeństwie staje się wyspą albo zbiorem wysp.

- Kto dziś jest "twarzą Kościoła" w Polsce? Przez trzy dziesiątki lat to był kardynał Stefan Wyszyński, ostatnie dziesięć lat tzw. komuny - kardynał Glemp. Kto dziś ma ostatnie słowo w polskim Kościele?

- A czy do utrzymania jest dziś jednoosobowe zarządzanie Kościołem? I tak cierpimy na ogólnospołeczny brak autorytetów, a dodatku gnębi nas kryzys zaufania. Kościoła dotyczą te same zjawiska socjologiczne i trudno mu o wykreowanie niekwestionowanych liderów.

- Przecież autorytetów mamy moc: ojciec Rydzyk, kardynał Kazimierz Nycz, arcybiskup Józef Michalik, kardynał Stanisław Dziwisz, dla intelektualistów - ksiądz Boniecki, dla niektórych - ksiądz Natanek.

- Kłopot w tym, że niezależnie od tego, jak wewnętrznie był podzielony episkopat za czasów prymasa Wyszyńskiego, tych podziałów nie byli świadomi wierni. Bo nie łudźmy się, że Kościół prymasa Wyszyńskiego był monolitem, choćby przez to, że nie cały Kościół był opozycyjny wobec państwa komunistycznego. Obecne podziały w episkopacie są przedmiotem wiedzy powszechnej. Przecież dla wszystkich jasne było, że świętej pamięci biskupowi Życińskiemu było mocno nie po drodze z arcybiskupem Głodziem. Ten wewnętrzny podział w gronie hierarchów w znacznej mierze wynika z upolitycznienia Kościoła. A Polacy są na tym tle bardzo wrażliwi. Inaczej niż w prawosławnym kościele na Ukrainie czy w Rosji, od którego wręcz oczekuje się wsparcia władzy. Wydaje się, że my obecnie coraz mniej jesteśmy w stanie akceptować przemieszanie sacrum, czyli Kościoła z profanum - polityką. Badania pokazują, że zagadnienia takie jak in vitro, życie w związku pozamałżeńskim, rozwód i wiele innych, dla znacznej grupy Polaków nie ma żadnego związku z wiarą. Tymczasem dla Kościoła są wręcz wyznacznikiem związku z Kościołem. To też w jakiś sposób wpływa na autorytet Kościoła w Polsce.

- Nie jesteśmy już jednością wiernych?

- Nie ma już chyba polskiego katolicyzmu i powinniśmy raczej mówić o polskich katolicyzmach. Na Podkarpaciu dominuje coś, co ksiądz Piwowarski nazwał "katolicyzmem ludowym": duży udział w praktykach religijnych, wysoki wskaźnik dominicantes i communicantes, wielopokoleniowość wiary. Tymczasem w parafiach wielkomiejskich mamy do czynienia z mocnym procesem prywatyzowania i indywidualizowania religii, a przy tym - znacznym obniżeniem urzędowego autorytetu księdza. A w konsekwencji - odchodzenie od instytucjonalnego Kościoła. Bo - socjologowie podkreślają - wierzyć człowiek musi. W Boga, w materię, w kosmitów, w pieniądze, bo wiara daje nadzieję i człowiek nie może funkcjonować bez wiary. Tyle że obserwowana u nas prywatyzacja wiary mocno osłabia autorytet Kościoła. Trochę idziemy w kierunku protestantyzmu, w którym "sprawy z Bogiem" załatwiam sobie sam, a do modlitwy i kontaktów z Bogiem nie potrzebuję pośrednika - kapłana.

- Jeszcze o autorytetach: skąd dziś promieniuje wiara: z Radia Maryja, kościoła łagiewnickiego, z przesłania księdza Bonieckiego i biskupa Życińskiego? Bo mało kto wie, kto jest dziś prymasem w Polsce.

- Rzeczywiście wśród wiernych można dostrzec dezorientację, kto jest dziś głosem Kościoła i skąd się on dobywa. A przywództwo jest wieloosobowe. Rywalizuje z sobą ileś tam koncepcji, jak poprowadzić Kościół. Ta rywalizacja przenosi się na społeczeństwo, wywołując dezorientację. Przy wielu przywództwach można mówić o kryzysie przywództwa. Jest niewielka, ale mocno zdeterminowana i wyrazista grupa wiernych, związanych z Radiem Maryja i Telewizją Trwam, dla których ojciec Rydzyk jest niekwestionowanym i chyba jedynym autorytetem. Pozostała grupa wiernych nie ma swojego pasterza, to większość "niezagospodarowanych dusz". Tek kryzys dostrzegalny jest też na poziomie lokalnym. Przyzwyczajeni do tego, że niegdyś kościoły były pełne ludzi, księża wciąż ograniczają się do administrowania parafią, zamiast duszpasterzować. Nie radzą sobie, bo nie potrafią ze zjawiskiem pustoszejących kościołów. Św. Tomasz wychodził z założenia: jesteś grzeszny, ale ja i tak doprowadzę cię do Boga. Inaczej św. Augustyn, który wolał, by człowiek umierał zaraz po urodzeniu, żeby nie być narażonym na piekłem grożące ziemskie pokusy. Wydaje się, że dziś kapłanom brak inicjatywy i determinacji św. Tomasza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24