Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz w dom, Bóg w dom? Kto boi się wizyty duchownego po kolędzie

Andrzej Plęs
Nie zawsze księża witani są z otwartymi ramionami. Wchodzą i tam, gdzie wóda, przemoc i więcej szatana niż Boga.
Nie zawsze księża witani są z otwartymi ramionami. Wchodzą i tam, gdzie wóda, przemoc i więcej szatana niż Boga. Marcin Oliva
Krzysiek z Anką księdza po kolędzie nie przyjmują. Boją się kłopotliwych pytań. Oboje wierzący, do kościoła chodzą, ale na kocią łapę żyją, o ślubie na razie nie myślą, toteż nie chcą pytań: „dlaczego żyjecie w grzechu?”.

Jak mieszkałam z rodzicami, to co rok księdza przyjmowaliśmy - tłumaczy Anka. - Pochodzę z katolickiej rodziny, Krzyś też. I nigdy nie miałam nic przeciwko kolędzie. A jak zamieszkaliśmy z Krzyśkiem, to podczas wizyty księdza byłoby niezręcznie - mówi, lecz wygląda, jakby katolickie sumienie ją gryzło.

Persona non grata
Nie wiadomo, czy brak katolickiego sumienia czy inne okoliczności sprawiają, że coraz więcej wiernych unika dorocznej wizyty duszpasterskiej. Choć nie na Podkarpaciu. Według ks. Tomasza Nowaka, rzecznika Kurii Diecezjalnej w Rzeszowie, w rzeszowskiej diecezji liczby od lat są stałe: w miastach księdza przyjmuje od 60 do 75 procent mieszkańców, na bardziej przywiązanych do tradycji i religii wsiach - około 90 procent rodzin.

- Generalnie mieszkańcy, którzy nie życzą sobie odwiedzin, mówią o tym wprost, najczęściej ministrantom, którzy zapowiadają odwiedziny - tłumaczy ks. Nowak. - Bywa też tak, że osoby niezwiązane z parafią, na przykład członkowie innego Kościoła albo ateiści, nie mają oporów, aby przyjąć księdza i porozmawiać ogólnie o życiu.

Artur zauważa, że niechęć do odwiedzin duszpasterza bierze się u ludzi ze strachu. Także przed niewygodnymi pytaniami o styl życia. Wtedy przebieg wizyty daleki jest od niewymuszonej serdeczności.

- Ludzie są sparaliżowani strachem i boją się odezwać - tłumaczy. - Nie wiedzą, jak w obecności księdza się zachować.

Roman mieszka na tym samym osiedlu co Krzysiek z Anką. Niespecjalnie jest wierzący, więc wizyta po kolędzie jest dla niego trochę kłopotliwa. Ale księdza przyjmuje, bo boi się sąsiedzkiego ostracyzmu. Co roku po klatce schodowej wieść sąsiedzka niesie: ksiądz już jest u Kowalskich, zaraz wyjdzie od Zielińskich, już idzie do Nowaków. Roman nie chce, żeby sąsiedzi uznali, że jakiś antychryst z niego jest, żeby to odbiło się na ich stosunkach.

Migracje ludzi za pracą i chlebem sprawiają, że duchowny nie zawsze nadąża za personalnymi zmianami wśród parafian. I - pukając do drzwi - nie zawsze wie, z jaką reakcją może się liczyć. Bo nie zawsze wiadomo, co u lokatorów przez rok się zmieniło, czym teraz żyją, jakie mają problemy. I o czym będą chcieli rozmawiać. O chorobach, problemach, polityce, o Kościele, kłopotach finansowych, o sąsiadach, krewnych?

Innych zniechęca swego rodzaju księżowska dociekliwość.

- Znajomy wprowadził się z rodziną do domu w listopadzie i nie podawał żadnych danych do parafii - opowiada mieszkaniec osiedla domków na obrzeżach Rzeszowa. - Na początku stycznia przyszedł ksiądz po kolędzie, wykonał modlitwę, poświęcił dom i zabrał się do sprawdzania danych osobowych. Skąd je miał?

Nie przekonują go tłumaczenia, że ksiądz uzupełnia ewidencję wiernych, choćby do celów podatkowych.

Najwięcej kontrowersji wzbudza... koperta. Dobrowolny datek podczas kolędy, przed przyjęciem którego księża na ogół się wzdragają, ale... nie zawsze albo nie dość stanowczo.

- Na ogół jest krótko - mówi Andrzej z rzeszowskiego osiedla Biała. - Rozmowa o niczym, koperta, ksiądz się chwilę kryguje, na tacę w niedzielę każe, my nalegamy, nie zdarzyło się, żeby odmówił.

O czym mowa?

Co rodzina - to inne problemy, inne nastawienie, z każdym trzeba umieć rozmawiać.

- Nie ma jednego modelu podejścia do rodzin czy pojedynczych osób - podkreśla ks. Nowak. - Na jednej ulicy czy w jednym bloku można spotkać się z bardzo skrajnymi postawami. Odwołując się do swego doświadczenia, mogę powiedzieć, że w tym roku odwiedzani rzadko poruszali tematy związane z polityką. Przeważały sprawy rodzinne, np. smutek z powodu śmierci bliskiego, radość z małżeństwa dzieci albo narodzin wnuków, problemy z wychowaniem, żal z powodu rozpadu małżeństwa kogoś bliskiego. Chorzy często opowiadali o chorobach, bezradności, czasem samotności. Zdarza się, że padają konkretne pytania albo sugestie związane z życiem parafii czy pytającego. Na przykład ktoś, kto ma problemy ze słuchem, pyta, czy może przyjść wyspowiadać się do kancelarii parafialnej zamiast do konfesjonału.

Czasem jednak polityka wpada w tok rozmowy. Jeden z księży wyznaje, że pytany był przez starsze małżeństwo, co to jest gender, o którym tyle ostatnio się mówi. Ksiądz uciekł w bezpieczniejsze tematy.

- Ze „starymi” parafianami wiem, o czym rozmawiać, znam ich nie tylko z wizyt duszpasterskich - tłumaczy ksiądz Marek z podrzeszowskiej parafii. - Tych nowych dopiero poznaję, zazwyczaj podczas kolędy staram się coś o nich dowiedzieć.

Nie wszystkim wiernym to się podoba. Jeden z „nowych” wyznaje, że był zdegustowany, kiedy po błogosławieństwie i krótkiej modlitwie ksiądz odpalił laptop i zaczął wypytywać o dane osobowe domowników.

- Wizyta duszpasterska pełni róże funkcje, jej ważną częścią jest wspólna modlitwa i błogosławieństwo - wyjaśnia ks. Nowak. - Czasami jest to jedyny moment w rodzinie, kiedy wszyscy członkowie razem mówią „Ojcze nasz”. Podczas kolędy jest też okazja do aktualizacji kartotek parafialnych, ksiądz może zorientować się w problemach poszczególnych rodzin. Dobrze, jeśli przekaz nie jest jednostronny i księża mogą także usłyszeć, co parafianie sądzą o ich pracy. Głosy krytyczne są rzadkie. Jeśli wynikają z troski, są bardzo cenne. To bardzo cenne - usłyszeć, że ktoś nas nie rozumie, że coś kogoś drażni.

Ale nierzadko zdarza się, że w czasie kolędy parafianie dopuszczają księdza do spraw bardzo osobistych. Ksiądz Tomasz zastrzega, że o konkretnych przypadkach opowiadać nie może, bo spotkanie kolędowe, choć nie jest spowiedzią, często wymaga tajemnicy, a na pewno - dyskrecji.

- Nietypowa była sytuacja w Krakowie, sprzed mniej więcej dziesięciu lat - opowiada. - Odwiedziłem samotnego mężczyznę, który mieszkał w kawalerce. Podczas modlitwy dochodziły do nas z łazienki różne śmiechy i uciszanie. Kiedy zaraz po modlitwie ministranci opuścili mieszkanie, osoby w łazience, słysząc zamknięcie drzwi, zapewne pomyślały, że ksiądz już wyszedł, i bez wahania otworzyły drzwi. Kiedy mnie zobaczyły, usłyszałem westchnienie: „O k...wa, ksiądz”. I to był dopiero początek kolędy.

Zamknąć Boga w świątyni

Nie wszędzie witani są z otwartymi ramionami. Wchodzą także tam, gdzie wóda, przemoc i więcej szatana niż Boga. W niektórych dzielnicach roi się od patologii, ale i tam trzeba iść. - Zdarza się nam odwiedzać rodziny spustoszone przez alkoholizm jednego z członków - opowiada ks. Tomasz. - Najczęściej ten uzależniony jest nieobecny, ale pozostali dzielą się swoimi problemami. Czasami bieda wiąże się z bezrobociem. Ksiądz po kolędzie nie rozwiąże tych problemów, ale może to być początek wspólnego działania, pomocy, na przykład przez parafialny zespół Caritasu, można skierować potrzebujących do poradni czy różnych instytucji.

Nie zawsze spotykają się z reakcją: ksiądz w dom, Bóg w dom. Duchowny zwykle wyczuwa, że drzwi domu otwierają się przed nim tylko dlatego, bo tak wypada, bo co ludzie powiedzą, bo taka tradycja. Czasami drzwi nie otwierają się wcale.

- Wiara jest łaską, tajemnicą - tłumaczy ks. Nowak. - Do dojrzałości chrześcijańskiej dochodzi się nieraz latami. Po kolędzie ksiądz nie przychodzi jak po cukier, choćby był sąsiadem, ale przychodzi jako duszpasterz. Dla wierzących, praktykujących i związanych z życiem parafii ta rola będzie naturalna. Z tą rolą wiąże się wspólna modlitwa księdza z rodziną i błogosławieństwo. Nieraz wyczuwa się wręcz, że rodzina chciałaby ten czas modlitwy wydłużyć. Są też przeciwne sytuacje. Po modlitwie następuję westchnienie ulgi, jakbyśmy mieli najgorsze za sobą, a teraz możemy porozmawiać sobie o sporcie.

Ks. Marek mówi, że czasem odnosi wrażenie, jakby jego parafianie chcieli Boga zamknąć w świątyni. I tylko raz w tygodniu zadośćuczynić tradycji na niedzielnej mszy. A doroczną kolędę traktują jak... dopust boży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24