Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marszałek Władysław Ortyl: Jestem tu po to, żeby wprowadzić normalność

Małgorzata Froń, Stanisław Sowa
Władysław Z. Ortyl (ur. 1954 r. w Mielcu), od 27 maja marszałek podkarpacki. Samorządowiec i polityk prawicy. Inicjator powołania Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Mielcu. Od 1992 r. prezes Agencji Rozwoju Regionalnego MARR SA. W latach 1998-2005 w podkarpackim sejmiku m.in. jako członek zarządu oraz wicemarszałek. Od 2005 r. senator RP, w latach 2005-2007 wiceminister rozwoju regionalnego. Ostatnio przewodniczący senackiej Komisji Obrony Narodowej i członek Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej.Prywatnie: żonaty - żona Czesława oraz dwie córki: Karolina i Paulina.
Władysław Z. Ortyl (ur. 1954 r. w Mielcu), od 27 maja marszałek podkarpacki. Samorządowiec i polityk prawicy. Inicjator powołania Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Mielcu. Od 1992 r. prezes Agencji Rozwoju Regionalnego MARR SA. W latach 1998-2005 w podkarpackim sejmiku m.in. jako członek zarządu oraz wicemarszałek. Od 2005 r. senator RP, w latach 2005-2007 wiceminister rozwoju regionalnego. Ostatnio przewodniczący senackiej Komisji Obrony Narodowej i członek Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej.Prywatnie: żonaty - żona Czesława oraz dwie córki: Karolina i Paulina. Krzysztof Łokaj
Egzamin z demokracji zdaliśmy wszyscy. No, może poza jednym parlamentarzystą - mówi w rozmowie z Nowinami Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego.

- Prawo i Sprawiedliwość zdobyło władzę w sejmiku podkarpackim, przeciągając na swoją stronę Lucjana Kuźniara (PSL) i Jana Burka (PO). Poseł Jan Bury, lider podkarpackich ludowców, nazwał to korupcją polityczną. Pan uważa, że wszystko było OK?

- Był apel Prawa i Sprawiedliwości, aby rozwiązać tę trudną i kompromitującą nasz region sytuację. Żeby dać sygnał, że demokracja tu działa. Że może tu być inaczej. Radni Kuźniar i Burek podjęli trudną decyzję, opowiedzieli się za radykalnym rozwiązaniem. Chodzi o zmianę wizerunku i zmianę w sposobie rządzenia. Państwo ocenią, czy tak się stanie. Wzięliśmy na siebie wielką odpowiedzialność, bo zbudowana przez nas przewaga w sejmiku jest krucha. Jesteśmy jednak nastawieni pozytywistycznie i zdeterminowani. Ja jestem tu po to, żeby wprowadzić normalność.

- Zadeklarował pan, że w Prezydium Sejmiku Województwa Podkarpackiego powinny mieć swoich przedstawicieli wszystkie kluby, co nie miało miejsca, gdy władzę sprawowała koalicja PO-PSL-SLD. Sądzi pan, że taka współpraca jest możliwa, zwłaszcza po mocnej wypowiedzi posła Jana Burego?

- My jesteśmy otwarci na współpracę w sprawach najważniejszych dla mieszkańców Podkarpacia. To kwestia decyzji posła Burego, czy będzie chciał takiej współpracy, czy też nie.

- Pana poprzednik na stanowisku został odwołany w związku z zarzutami korupcyjnymi. Ucierpiał wizerunek urzędu marszałkowskiego i województwa. Czy w związku z tym planuje pan jakieś szczególne działania?

- Bruksela czekała na decyzję, jaka zapadnie w Rzeszowie. Myślę, że zapadła dobra decyzja. Jest zdecydowany ruch, jest stabilna sytuacja i warunki do przywrócenia normalności. Można sobie wyobrazić, że nie doszłoby do odwołania marszałka Karapyty. To skomplikowałoby sytuację jeszcze bardziej. Mogło się zdarzyć i tak, że wybrano by marszałka, a nie udałoby się wyłonić zarządu. Na szczęście udało się dokonać zmiany, która daje szansę na pozytywne zmiany. Myślę, że egzamin z demokracji zdaliśmy wszyscy. No, może poza jednym parlamentarzystą…

- Powołuje się pan na dobre kontakty z minister Elżbietą Bieńkowską, ale czy to wystarczy, by Podkarpacie skutecznie zabiegało w Warszawie o fundusze unijne? Nie obawia się pan, że rząd PO-PSL będzie pomijał przy podziale pieniędzy Podkarpacie - jedyny region, w którym rządzi PiS?

- Będę spotykał się i z minister Bieńkowską, i z ministrem Michałem Boni, który jest odpowiedzialny m.in. za administrację publiczną. Będę jeździł do Warszawy w sprawach merytorycznych, a nie politycznych. Jeżeli pojedziemy z dobrze przygotowanymi projektami, nie spodziewam się jakiegoś rewanżu czy sekowania naszego regionu. Pamiętajmy, że pewne przedsięwzięcia są już zaplanowane i kwotowo określone. I jako takie podlegają merytorycznemu rozstrzygnięciu. Nawet jeśli nie spotkam się z tak ciepłym przyjęciem, jak dawniej, liczę, że jakąś kawę lub herbatę postawią. I będą ze mną rozmawiać.

- Co ma pan do powiedzenia wyborcom, którzy wybrali pana na senatora, a teraz zerwał pan zawartą z nimi umowę?

- Moje działania mieszczą się w systemie funkcjonującej w Polsce demokracji. Mając mandat senatora, nie byłem pozbawiony prawa kandydowania w innych wyborach.

- Jak pan będzie dobierał sobie współpracowników. Czym się pan będzie kierował, podejmując decyzje personalne?

- Wielu pracujących w urzędzie marszałkowskim ludzi znam jeszcze z pierwszej kadencji, gdy tworzyliśmy zręby urzędu i samorządu wojewódzkiego. Będę oceniał ludzi, ale przyjrzę się też strukturze urzędu. Wydaje mi się, że departamentów jest za dużo. I tą obserwacją podzieliłem się już na spotkaniu z dyrektorami.

- Będzie pan "wycinał" dyrektorów na zasadzie "teraz my"?

- Nigdy tak nie robiłem i nie mam takich zamiarów. Na kwestię stanowisk kierowniczych i w ogóle obsady kadrowej w urzędzie chcę popatrzeć poprzez pryzmat zadań. Będzie taka ocena. Sytuacja w departamentach jest zróżnicowana. W niektórych pewnie są przerosty zatrudnienia, a w innych wolne wakaty. Rozwiązaniem może być zatem przesunięcie ludzi. Kogoś trzeba będzie doszkolić albo powierzyć inne zadania, które wykona lepiej.

- Karuzela kadrowa nie ograniczy się zapewne do urzędu marszałkowskiego, ale też instytucji podległych samorządowi województwa, m.in. szpitali, ośrodków WORD, teatru, filharmonii. Wymieni pan np. szefostwo Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego?

- Przez 9 lat byłem szefem Mieleckiej Agencji Rozwoju Regionalnego, którą zresztą zakładałem. Znam specyfikę działania tego rodzaju agencji. Jak wiadomo, samorząd województwa ma udziały w RARR. Zapoznam się z dokumentami w departamencie nadzoru właścicielskiego i będę podejmował decyzje. Myślę, że w sprawie RARR zapadną one szybko.

- Jako marszałek znalazł się pan między młotem a kowadłem. Z jednej strony - zgodnie z deklaracją - chce pan podejmować decyzje personalne po merytorycznej ocenie. Z drugiej - będzie pan podlegał naciskom otoczenia politycznego, by przydzielać stołki "swoim", którzy już przebierają nogami i przychodzą z gratulacjami.

- Proszę sprawdzić, jak pracowałem w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego i jak dobierałem sobie ludzi. Wielu osobom proponowałem, by startowali w konkursie. I wielu mi odmawiało, także z poczucia braku kompetencji do pełnienia określonej roli.

- Politycznych nacisków i presji pan jednak nie uniknie.

- Naciski to może źle powiedziane, ale jakieś tam rozmowy zawsze są. Nie jest przecież wykluczone, że ktoś przyjdzie i będzie zabiegał o stanowisko czy poparcie. Jako senator miałem mnóstwo wizyt i próśb w sprawie pracy. Odpowiadałem, że nie jestem urzędem pracy, ale w trudnych sytuacjach starałem się jakoś pomóc. Zdarzało się, że udzielałem swojej rekomendacji. Mam świadomość, że będę adresatem oczekiwań, że będą rozmowy na temat polityki personalnej. Ale to wszystko musi przechodzić przez filtr formalny i merytoryczny.

- Mieliśmy marszałków z Jasła, Mielca, zza Tarnobrzega, spod Lubaczowa. Dla okolicy, z której wywodził się marszałek, zawsze był to "impuls" do skuteczniejszych starań o pieniądze z budżetu wojewódzkiego. Teraz czas na Mielec?

- Mielec jest ważnym miejscem na mapie społecznej i gospodarczej Podkarpacia. Dobrze się rozwija. Dostał ostatnio dużą pomoc na rozwój infrastruktury i inwestycje. Nie będę się wypierał, że to miasto bliskie memu sercu. Ale Mielec po prostu wykorzystuje możliwości. Działa strefa ekonomiczna, są dobrze przygotowane projekty. Nie sądzę, by miasto potrzebowało jakichś specjalnych zabiegów i kurateli z mojej strony.

- Będzie pan dojeżdżał do pracy z Mielca, gdzie pan mieszka, czy też skorzysta z mieszkania służbowego po marszałku Karapycie?

- A jest takie mieszkanie?

- Oczywiście. Gazet pan nie czyta?

- Będę dojeżdżał do pracy. Sam prowadzę samochód, tak że nie ma z tym problemu.

- Jak pan odpoczywa od polityki. Może łowi pan ryby?

- Mam wędkę. Jeżdżę na nartach, na rowerze, grałem w piłkę. Byłem nawet w senackiej drużynie piłkarskiej. Ostatnio zainteresowałem się badmingtonem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24