Na mnie zrobili największe wrażenie Berliner Barock Solisten oraz Piotr Baron i jego grupa jazzmanów. To był odlot!
Berliner Barock Solisten, międzynarodowi muzycy uprawiający muzykę klasyczną, dali popis wirtuozerii na światowym poziomie. Od kiedy pisuję o łańcuckich festiwalach ten koncert zaliczyłbym do ścisłej czołówki spośród tych, które słuchałem. Perfekcyjne opanowanie instrumentów, między innymi prostego fletu i trąbki, wzorowanych na tych, na jakich grano w czasach Bacha i Telemanna (utwory obu mistrzów były w programie łańcuckiego koncertu), fenomenalne poczucie słuchu (jeśli instrument prostszy, tym słuch gra większą rolę) i wielkie wysmakowanie w korzystaniu z rozległej palety odcieni barw muzycznych. Było się czym zachwycić!
ZOBACZ ZDJĘCIA:
W Uwerturze D-dur na obój, trąbkę, smyczki i basso continuo oraz Koncercie e-moll na flet prosty, flet traverso, smyczki i basso continuo, artyści mistrzowsko podkreślili i ujęli w klamry szczególny rodzaj nastrojowości tych obu dzieł Telemanna, stworzonych jakby z myślą o wnętrzu sali balowej zamku w Łańcucie. Raczyli nimi słuchaczy z umiarem, lecz błyskotliwie. Akcentując charakterystycznie pomieszaną szlachetność, z lekkością, humorem i frywolnością. Przeprowadzając słuchających aż do ostatniego akordu utworów czytelnie, z wielką precyzją, bezbłędnie i klarownie.
A Bach i jego słynne piąty i drugi Koncerty brandenburski, to już był odlot całkowity! „Berlińczycy” szybko i niepostrzeżenie wciągnęli słuchaczy w swoją błyskotliwą narrację, w której pełno było niecodziennych barw, aury świeżości, pogodnego nastroju, lekkości i jasności. Sprawiając wrażenie, jakby toczyli ze swoimi instrumentami nieustanny bój o jakość, traktując je z niezachwianą energią i zmiennością odcieni brzmieniowych, tak, że brzmienie ich nabierało z sekundy na sekundę coraz większego blasku. Utworom Bacha i Telemanna, nadając wymiar „beztroskiej zabawy”. Stylowo zaprogramowanej.
Kompozytor, aranżer, saksofonista Piotr Baron z trębaczem Robertem Majewskim, pianistą Michałem Tokajem, kontrabasistą Maciejem Adamczykiem i perkusistą Łukaszem Żyto dowiedli muzycznie, jak można Moniuszkę „przetłumaczyć na jazz” i zagrać „po nowemu”, nie niszcząc klasycznej formy instrumentalizacji. Przeciwnie, okazując wielki szacunek Moniuszce. „Przymglone” wejścia saksofonowe Barona świetnie oddawały nastrój, refleksję i szczególny rodzaj energii płynącej od Moniuszki, nawet jeśli to były tylko fragmenty utworów potraktowane jazzowo. Program wypełniły obok utworów z płyty „Moniuszko jazz”, również zawartość krążka „Wodecki jazz”.
Innych wrażeń dostarczyło charyzmatyczne wykonanie Piazzolli przez Atlantic Opera Orchestra Porto. A pod José Ferreira Lobą „Siedmiu popularnych pieśni hiszpańskich” de Falli, partnerując Sandrze Ferrández Penalvie, która swoim aksamitnym mezzosopranem umiała oddać ich delikatną ulotność i subtelny wdzięk.
Wreszcie na zakończenie przysmak nie lada - koncert mozartowski, specjalizującej się w tej muzyce, Polisch Art Philharmonic, pod Michaelem Maciaszczykiem.
Do końca festiwalu dwa koncerty. 2 czerwca „Wieczór solidarności z narodem ukraińskim” wypełni orkiestra kameralna Opery Lwowskiej z solistami. Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej wystąpi 5 czerwca na zakończenie festiwalu, pod batutą Rodrigo Leão, którego Pedro Almodóvar uznał za „jednego z kilku na świecie najbardziej inspirujących kompozytorów i dyrygentów”.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"