Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie będzie Irlandczyk bezkarnie bił Polaka!

Andrzej Plęs
Bartosz Słowik: Na sprawiedliwość u Irlandczyków trudno mi liczyć, ale naszym powinno zależeć, by wyjaśnić, kto rozłupał łeb Polakowi.
Bartosz Słowik: Na sprawiedliwość u Irlandczyków trudno mi liczyć, ale naszym powinno zależeć, by wyjaśnić, kto rozłupał łeb Polakowi. Archiwum
Po pracy na Zielonej Wyspie Bartoszowi Słowikowi z Nowej Dęby została dziura w głowie i napady padaczkowe. - Ktoś powinien za to zapłacić - nie daje za wygraną.

Sporo osób widziało, jak młody Irlandczyk "poczęstował go" ostrą krawędzią szpadla. W końcu Bartosz Słowik dostał w potylicę w biały dzień, na jednej z głównych w Ennis, w miejscu publicznym, a sprawca nie przejmował się, że wokół mnóstwo ludzi.

Sprawcy irlandzka policja - Garda - nigdy nie zatrzymała, choć jeszcze tego samego dnia miała go w garści. Świadkowie mówić nie bardzo chcieli, Garda sprawę umorzyła, Batrosz swoje odleżał w irlandzkim szpitalu, do Polski wrócił już nie taki sam.

- Mnie skopali zdrowie i skopali to śledztwo - mówi z goryczą o irlandzkiej rzeczywistości i irlandzkiej policji. - Jakby nie chcieli wykryć sprawcy, którego mieli na tacy. Wróciłem stamtąd bez zdrowia, krocie wydaję na leczenie. Jak Garda nie chciała ukarać tego bandyty, to będę skarżył Gardę.

Za chlebem

W Ennis (zachodnia Irlandia) za Polakami raczej nie przepadają. Niedaleko jest Limerick, znany z brutalnej wojny gangów, które specjalizują się w handlu narkotykami i praniu brudnych pieniędzy. Przemoc gangów wylewa się na ulice i nakłada na powszechną tu niemal niechęć do Polaków. Tu niejeden z naszych dostał w łeb, a paru straciło życie.

Ale Bartkowi w Ennis dobrze się działo, skoro u Irlandczyka w firmie robił wykończeniówkę budowlaną na pełny etat, z pełnym ubezpieczeniem i prawem do płatnego urlopu.

Nie każdy z Polaków tak tu jest traktowany. Dobrze się działo do tamtego dnia, kiedy z grupą rodaków żegnał kolegę, który zdecydował się szukać przyszłości w Anglii.

- Przechodziliśmy grupą przez jezdnię, ten w czerwonej toyocie omal w nas nie wjechał - opowiada - Z toyoty sypnęły się wyzwiska o polskich świniach, żebyśmy wyp...li do swojego kraju. Odszczeknęliśmy, żeby spadał. Wypadł z samochodu ze szpadlem, sam był, a jednak pogonił kilku naszych. Jeden z moich kolegów musiał zasłonić się ulicznym koszem, żeby nie dostać po głowie.

Bartek widział to z odległości kilkudziesięciu metrów, bo wcześniej skręcił do pizzerii po zamówiony wcześniej wypiek. Tu spotkał znajomego rodaka, siedli pogadać przy placku i nawet nie zauważył, jak tamten z toyoty podszedł od tyłu.

- Poczułem uderzenie w tył głowy i obudziłem się następnego dnia w szpitalu - mówi krótko. - Jak się ocknąłem, dowiedziałem się, że mój kolega też dostał łopatą po głowie.

Garda wie, ale nie powie

Trzy dni spędził na oddziale intensywnej terapii, ósmego dnia jego pobytu w szpitalu pojawiła się u niego irlandzka policja.

- Odebrali zeznania, ale nikt niczego nie notował, nie dostałem zeznań do podpisania, jakby ich nie było - opowiada. - Dowiedziałem się za to, że Garda znalazła czerwoną toyotę, znalazła łopatę i znalazła gościa, który tak narozrabiał. I że na pewno zostanie skazany.

A potem było trzy miesiące ciszy. On chodził do lekarza i na policję, policja - jak mówi Bartek - udawała, że nic się nie stało.

- Albo nie było detektywów na miejscu, albo wymiana policjantów między miastami, albo byli "na holidayu" i nigdy nie było z kim rozmawiać - wylicza. - W końcu dotarło mnie, że nikt tu nikogo nie będzie ścigał.

Wynajął irlandzkiego adwokata. Adwokat dowiedział się tyle, że jeszcze w dniu napaści Garda zatrzymała Anthony'ego w czerwonej toyocie, łopatę też znaleźli.

Dowiedział się też, że Anthony jest członkiem najgroźniejszego w Limerick gangu. I że Anthony był przesłuchiwany, ale nie przyznał się do winy.

A stenogramy z przesłuchań dowodzą, że Garda bardziej zainteresowana była zniszczonymi telefonami Anthony'ego, niż napaścią na Słowika.

"Jasne jest, że Garda zna napastnika mojego klienta, ale nie podjęła ścigania i to samo w sobie rodzi pytania, dlaczego informacje te nie zostały mojemu klientowi udostępnione i dlaczego nie przystąpiono do karania" - pisał irlandzki adwokat do irlandzkiego Rzecznika Praw Obywatelskich przy komendzie głównej policji w Dublinie. Kopię pisma przesłał Barkowi.

A w nim narastał gniew, bo nie tylko o ten incydent tu szło. Wtedy jeszcze nie wiedział, że głowę ma dziurawą, ale zdarzały mu się nagłe zasłabnięcia, napady niekontrolowanych drgawek, zawroty głowy.

Jego szef przez kilkanaście tygodni przymykał oczy na to, że młody Polak nie przychodzi do roboty, bo chwilami nie może ustać na nogach. W końcu Bartek musiał pogodzić się z tym, że w takim stanie już nie pociągnie kilkanaście godzin dziennie na budowie, jak przed wypadkiem, kiedy pracował na dwa etaty.

- Pewnego dnia nie wytrzymałem tego czekania na efekty policyjnej pracy, wściekłem się, wypiłem trochę wódki na odwagę, poszedłem do komendy policji i zrobiłem awanturę - relacjonuje. - Zaprosili mnie na rozmowę następnego dnia. Powiedzieli, że nie ma świadków, nie ma dowodów, niczego nie ma.

Niczego nie uzyskał też irlandzki prawnik Słowika. Do Rzecznika Praw Obywatelskich napisał jeszcze: "W świetle historii przemocy w Limerick pojawia się pytanie, czy nasz klient otrzymał sprawiedliwe traktowanie".

Ślady po uderzeniu

Słowik wrócił do Polski, bo w Irlandii przyszłości nie widział. Nie w tym stanie zdrowia. I leczyć się taniej tu niż tam, a napady padaczkowe, bóle głowy, zachwiania równowagi nie ustały.

I dopiero w polskim szpitalu dowiedział się, że ma w czaszce kilkucentymetrową szczelinę - ślad po uderzeniu krawędzią łopaty.

Że wgłębienie czaszki po uderzeniu uciska na korę mózgową, stąd dolegliwości neurologiczne. Tego nie chcieli mu powiedzieć w irlandzkim szpitalu, swojej karty choroby też nie dostał, ani diagnozy na piśmie.

Usłyszał tylko, że o takie dokumenty może starać się jego prawnik, ale nie on. I nie powiedzieli mu tego, co usłyszał w polskim szpitalu: że powstałe w wyniku urazu dolegliwości mogą nigdy nie ustąpić. A Garda nawet nie poinformowała go o tym, że śledztwo zostało umorzone.

Ma dwadzieścia osiem lat życia, dziurę w głowie, padaczkę pourazową, więc absolutny zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych i zakaz pracy na wysokości. I ktoś - pomyślał - powinien za to zapłacić. Anthony'ego już nie dopadnie, więc niech Garda zapłaci za jego zdrowie.

- Po powrocie do Polski w tarnobrzeskiej prokuraturze złożyłem zawiadomienie o przestępstwie - tłumaczy. - W połowie października prokuratura umorzyła dochodzenie "w sprawie pobicia w Ennis w Irlandii przy użyciu niebezpiecznego narzędzia Bartosza Słowika".

Ludzie się boją, policji nie zależy

Tarnobrzeska prokuratura tłumaczy: "Celem ustalenia okoliczności sprawy zwrócono się do irlandzkiej policji z wnioskiem o pomoc prawną. Z uzyskanych w wyniku realizacji wniosku materiałów wynika, że sprawca nie został zidentyfikowany. Typowany przez pokrzywdzonego jako sprawca Anthony M. podczas przesłuchania nie przyznał się do zaatakowania Bartosza Słowika. (...)
Przesłuchiwani naoczni świadkowie podawali różne wersje zdarzenia i nie można na ich podstawie ustalić rzeczywistego przebiegu zdarzenia".

W ustaleniach nie pomogły nagrania z kamer ulicznego monitoringu ani ekspertyzy medyczne.

Bartek rozumie, że świadkowie nie chcieli narażać się członkowi gangu, nawet ta kobieta ze sklepu naprzeciwko miejsca zdarzenia. To ona wezwała policję i pogotowie, to ona owijała jakąś szmatą krwawiącą głowę jego kolegi.

Ludzie może boją się mówić, ale w sąsiedztwie miejsca, w którym on i jego kolega zostali zaatakowani, znajduje się bank i ulica usiana jest kamerami.

- Chyba nikomu tam nie zależało na tym, żeby ścigać bandytę, który rozłupał głowę jakiemuś Polakowi - mówi z żalem.

Irlandczykom może nie zależy na Polakach, ale naszym powinno, więc wynajął adwokata, ten napisał wniosek i podjęcie na nowo śledztwa umorzonego przez tarnobrzeską prokuraturę.

I pyta prokuratury: na podstawie jakich informacji irlandzka policja jeszcze w dniu napaści trafiła na Anthony'ego M.? Dlaczego irlandzka policja w ogóle nie informowała Słowika o śledztwie, a także jego umorzeniu?

Dlaczego zatajano przed nim dokumenty, co zauważył już jego irlandzki prawnik? Dlaczego w dokumentach, przesłanych przez Irlandczyków, brak jest nazwisk świadków, osób, które wezwały policję, ale nie zostały przesłuchane?

Tuż po napaści w lokalnej prasie w Ennis ukazały się artykuł napaści z prośbą o to, by zgłaszali się świadkowie zajścia. Dlaczego Irlandczycy nie poinformowali tarnobrzeskiej prokuratury, czy ktoś na te komunikaty odpowiedział? Dlaczego nie ma protokołu z przesłuchania Słowika przez irlandzką policję?

Wątpliwości we wniosku wyliczono więcej. Bartek zarzeka się, że nie popuści.

- Ktoś za to powinien zapłacić - jest przekonany. Niech tylko jego adwokat wykaże, że irlandzka policja zaniedbała sprawę, to będzie skarżył irlandzką policję. Niech wie, że Polaków nie można bić bezkarnie. Tymczasem szuka kontaktu z rodakami, którzy podobnie zostali potraktowani przez irlandzkie organy ścigania i wymiar sprawiedliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24