MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie rzucim ziemi...

PAWEŁ KUCA, PIOTR WRÓBEL
- Działkę chcemy kupić - mówimy do gospodarza. - Mam. Trzy hektary. - Ale my chcemy kupić dla Niemców. Gospodarz chwilę się namyśla i odpowiada: - To ja jeszcze ojca i brata zapytam. Może oni też chcieliby sprzedać.

Jeździliśmy, pytaliśmy, rozmawialiśmy z ludźmi. Nie po to, żeby z ludzi kpić. Po to, żeby sprawdzić, jak hasło "Nie oddamy polskiej ziemi w obce ręce", powtarzane często przez niektórych polityków, ma się do rzeczywistości. Okazuje się, że nijak się ma. Polska ziemia potrzebuje gospodarza, a nie polityków.
- Holendrzy boją się, że gdy w Polsce kupią ziemię, Lepper zablokuje im drogę dojazdową - mówimy do rolnika. Ten lekko się uśmiecha, papierosa zapala i komentuje: - Polska przecież i tak wejdzie do Unii. A wtedy Lepper bądzie sobie mógł blokować drogę z pokoju do kuchni. W swoim domu.

Co ja zrobię z sianem

Tylko dwaj zainwestowali

W ciągu ostatnich trzech lat, były dwa przypadki, że cudzoziemcy kupili ziemię w woj. podkarpackim. W Sanoku Niemcy mają 49 proc. udziałów w gospodarstwie agroturystycznym, 51 proc. udziałów mają tam Polacy. 1,5 ha, które należało do "Cukrowni Ropczyce" kupił też niemiecki koncern Suud Zuckers

Ładny kawałek. Przy drodze na Kraków. Wszędzie kukurydza. Wjeżdżamy na podwórze właściciela. Pieniądzem nie śmierdzi. Jakaś wiata na narzędzia, dom murowany, ale odstrasza, bo szary i odrapany. Obok stodoła jak z "Chłopów" Reymonta. Najokazalsze i najładniejsze są dwa wilczury na łańcuchu. Ujadają, że aż strach. Gdyby tak z łańcucha się zerwały, przestałyby się nam podobać.
- Kupilibyśmy ten kawałek z kukurydzą - mówimy do właściciela.
Mężczyzna w wieku 55-58 lat, jest zaskoczony. Strzepuje z siebie wióry; właśnie ciął drewno na opał. - Już kilka razy chciałem sprzedać, ale chętnego nie było.
Ma coś z 80 arów, ale w dobrym miejscu. Chce 50 tys. zł.
- A jakie ci Holendrzy mają wymagania? - pyta.
- Nie marudzą, biorą wszystko.
- No to pewnie stację benzynową chcą wybudować - domyśla się.
Opowiada o sobie. Kiedyś, gdy stanął przy drodze z ziemniakami albo truskawkami, co kilka minut zatrzymywały się samochody. Panowie w garniturach brali wszystko. Teraz panowie w garniturach jeżdżą do supermarketu i kupują "chemię". No to ziemi uprawiać się nie opłaca. On zmęczony, żona też. Córka po studiach, mieszka w Krakowie.
- Co córka studiowała? - pytamy.
- Filozofię.
- Ma pracę?
- Nie, dziecko wychowuje.
Pytamy, czy by się zgodził, gdyby Holendrzy chcieli jeszcze i dom, i wiatę z narzędziami, i stodołę kupić.
- Stodołę też? Z sianem? - dziwi się.
- No, raczej bez siana.
- No to co ja z tym sianem zrobię...

Ksiądz jest za Unią

Jak obcokrajowiec może kupić ziemię w Polsce?

Kupno ziemi przez cudzoziemców reguluje ustawa z 1920 r. Według niej, obcokrajowiec, który chce kupić grunty w Polsce, musi mieć zgodę ministra spraw wewnętrznych. Ten wydaje decyzje za zgodą ministra obrony narodowej, a w przypadku kupna nieruchomości rolnych również za zgodą ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej. W rozumieniu ustawy cudzoziemcem jest m.in. osoba fizyczna, która nie posiada obywatelstwa polskiego i osoba prawna, która ma siedzibę za granicą. Kupno nieruchomości oznacza nabycie prawa własności do tej nieruchomości lub prawa do jej wieczystego użytkowania.

Gospodarstwo agroturystyczne. Dojazd kiepski.Wąska droga, ledwie rowerzyści się rozminą.
- Drogą się nie przejmujcie. Nawet jeśli będzie jechał autobus i napotka z naprzeciwka samochód, to samochód może zjechać na bok i się rozminą - pociesza właściciel.
Miejsce piękne. Na wzniesieniu, dokoła lasy. Trzy hektary sprzedać chce za 200 tys. euro. Jest dom, obok fundamenty pod drugi. Jest plac zabaw, konie, bryczka, jadalnia, wiata na potańcówki. Właśnie przyjechała kolejna szkolna wycieczka.
- Za te atrakcje biorę po 10-11 zł od osoby. Pobędą trzy godziny, pobawią się, zostawią 150 zł. Dzieci to najlepszy klient, bo z młodzieżą różnie jest. Papierosy, bywa że narkotyki.
- Sąsiedzi nie zdenerwują się, że tę ziemię przejmą Niemcy? - pytamy.
- Nie! Poza tym, tu sąsiadów nie ma. Jeszcze okoliczne działki można by dokupić. Będzie tego z 10 hektarów. Trzeba mieć jakieś 150 tys. zł.
- A tutejszy ksiądz, jaki jest?
- Za Unią jest.
- A władza?
- Władza chętna do współpracy, ale nie ma pieniędzy.
- Skoro chętna, to czemu drogi dojazdowej nie zrobi?
- Bo za te same pieniądze może wybudować drogę tam, gdzie jest więcej domów - odpowiada.
I trudno mu nie przyznać racji. Chce sprzedać gospodarstwo, bo kiedyś miał zapał, a teraz już nie ma. Bo sam zapał, to mało. Potrzeba jeszcze pieniędzy.
Poniżej dom na 64 arowej działce. Całość można kupić za 39 tys. zł. Pytamy młodą kobietę, jacy tu sąsiedzi, Bo Niemcy boją się polskich sąsiadów. Że będą rozrabiać, protestować.
- Mamy trzeba zapytać, bo ja sąsiadów nie znam - odpowiada ostrożnie.
- A pani nie przeszkadzałoby, że kupią to Niemcy?
- Nie!

Macie znajomości w ministerstwie?

Kilka kilometrów dalej, przy bocznej drodze, ogłoszenie: "Sprzedam hektar". Z właścicielem rozmowa krótka: - Nie wszyscy muszą wiedzieć, za ile. Część pieniędzy damy na papier, reszta do kieszeni.
- To nie problem - zapewniamy. - Problem w tym, że Holendrzy, którzy chcą to kupić, nie mają pozwolenia na nabycie ziemi.
- To nie macie żadnych znajomości w ministerstwie?
Opowiada, że różni chcą od niego ziemię kupić. Nawet właściciele firm, którzy myślą tutaj urządzić teren "rekreacyjno-socjalny" dla swoich pracowników, aby uciec od podatku.
W pobliżu pytamy jakąś kobietę, jacy tu sąsiedzi. Czy będą psioczyć na Holendrów.
- Oooo....
- Czyli co?
- Ja jestem z Warszawy. Od 22 lat tu mieszkam, a ludzie nadal traktują mnie, jak obcą. A jeśli komuś się lepiej wiedzie, psy na nim wieszają.
Mimo że ranek, przed sklepem kilku mężczyzn "wiesza psy", czyli dyskutują. Pytani o ziemię, Holendrów i Niemców, odpowiadają: - Za bezcen chcą nas wykupić.
W przydrożnym barze pytamy, gdzie tu można kupić działki. - Jest 20 hektarów popegeerowskich, które teraz należą do gminy. Kiedyś ludzie dzierżawili, ale wiadomo - ziemia potrzebuje prawdziwego gospodarza.
"Nie oddamy polskiej ziemi w obce ręce!". Te 20 hektarów nie "oddajemy", bo... nikt jej nie chce.
Pojechaliśmy, zobaczyliśmy. Rosną tam teraz kwiatki. No i przynajmniej okoliczni mają gdzie wyrzucać śmieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24