MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niepotrzebna śmierć

ANTONI ADAMSKI
Rodzina Bentkowskich przed domem w Myczkowcach.
Rodzina Bentkowskich przed domem w Myczkowcach. TADEUSZ POŹNIAK
Wacław Bentkowski z Myczkowiec zmarł po operacji łękotki w szpitalu w Sanoku. Miał 38 lat. Żona i sześcioro dzieci muszą teraz utrzymać się za 1159,20 zł miesięcznie. Dyrekcja szpitala wyjaśniła, że przyczyny zgonu nie można było wcześniej wykryć.

Małgorzata, żona Wacława: - Po znieczuleniu operacyjnym lekarze kazali mężowi leżeć przez dobę. Tymczasem następnego dnia pielęgniarka zaprowadziła go na opatrunek. Trzy dni później stracił przytomność. Odczuwał duszność i ból w jamie brzusznej, mocno pocił się, miał obniżone ciśnienie. Lekarze twierdzili, że to prawdopodobnie zatrucie żołądkowe. Po podaniu tlenu, objawy ustąpiły. Wypisanie ze szpitala zaplanowano na 11 września. Rano weszłam na oddział, lecz zobaczyłam puste łóżko. Dowiedziałam się, że mąż ma rozległy zawał i jest na reanimacji. Czekałam na korytarzu. Po chwili wyszedł lekarz. Powiedział, że bardzo mu przykro, bo reanimacja się nie udała. Sekcja wykazała, iż przyczyną zgonu nie był zawał, ale zakrzepowe zapalenie żył głębokich lewej nogi i zator tętnicy płucnej. Gdyby lekarze wiedzieli o tym wcześniej, mąż mógłby żyć.

Jak żyć za 1159,20 zł?

- Był jedynym żywicielem rodziny. Po urodzeniu najmłodszego syna - Mateusza, nigdzie nie pracowałam - mówi Bentkowska - Zresztą pracy nie ma ani w Myczkowcach, ani w Lesku. Mam pięcioro dzieci do wyżywienia w wieku od 2,5 do 16 lat. Szóste jest pełnoletnie - Aneta ma 19 lat, dopiero dostała pracę w ośrodku wczasowym. Pierwszą pensję przyniesie pod koniec miesiąca. Umowę ma do końca września. Na razie dostaję rentę z dodatkami rodzinnym i pielęgnacyjnym - wszystkiego 1159,20 zł netto. Jak za to żyć?
Synowie zbierają złom, który odwożą do punktu skupu w Zagórzu. Jacek (14 l.) oprócz tego pomaga w gospodarstwie, Andrzej (16 l.) hoduje króliki i kurczęta. Aneta z młodszymi dziewczynkami (Joanna 9 l., Natalia 13 lat) pomagają w domu.
Czego potrzebują? Rzadko kupują chociażby jabłka. Podręczniki do podstawówki i gimnazjum to 200, 450 zł za komplet. Do szkoły potrzebne są także dresy, pantofle. Nie stać ich na koszulki gimnastyczne, więc dzieci nie chodzą na wf. Ubrania ze starszych przechodzą na młodsze. Kłopot ze spodniami, bo nie da się cerować ich w nieskończoność. Andrzej ma astmę oskrzelową. Lekarstwa pochłaniają 70 - 250 zł miesięcznie. Prąd - 30 zł, dowóz dzieci do gimnazjum - 30 zł, podatek - 36 zł. Wszystko policzone co do złotówki, a u tak nie starcza.
- Ostatnią świnię zabiliśmy przed Bożym Narodzeniem. Musiałam sprzedać krowę, bo była stara. Mimo to staram się, żeby mięso było kilka razy w miesiącu. Na 2,15 ha zasadziliśmy ziemniaki i zasialiśmy zboże - wylicza pani Małgorzata.

Ludzie ludziom

[obrazek3] Wacław Bentkowski zmarł w wieku 38 lat. Mógł żyć. (fot. TADEUSZ POŹNIAK)Pomagają sąsiedzi i koledzy Bentkowskiego. Opieka społeczna gminy Solina przyznała jednorazowe zapomogi po 250 - 300 zł. Na zimę gmina dała drewno na opał. Ochotnicze straże pożarne z Myczkowiec, Uherc, Leska, Ustrzyk Dolnych i Baligrodu zorganizowały zbiórki pieniężne. Księża: Tadeusz Bernat i Bogdan Janik przynieśli słodycze dla dzieci, podręczniki i 500 zł. Pracownicy elektrowni w Solinie zebrali bony towarowe (290 zł), które dostali przed świętami. Ludziska pomagają jak mogą.
Wyjątek stanowią zakłady pracy, w których był zatrudniony Wacław Bentkowski. Ryszard Krasicki, dyrektor naczelny Zespołu Elektrowni Wodnych Solina Myczkowce poinformował "n", że w korespondencji nie znalazł pisma Małgorzaty Bentkowskiej z prośbą o pomoc lub zapomogę. Dlatego jej sprawa nie była wogóle rozpatrywana.
- To upokarzające. Nie będę chodziła z listami po prośbie. Mąż przepracował w elektrowni 15 lat - mówi Bentkowska.
Przed śmiercią jej mąż pracował w spółce Wafro - Met. Jej prezes Wiesław Wojtyszyn stwierdził: - Długo zastanawialiśmy się jak pomóc rodzinie zmarłego. Niestety, nic nie możemy zrobić. Wacław Bentkowski był na trzymiesięcznym wypowiedzeniu, które skończyło się 31 sierpnia 2001. A ponieważ zmarł we wrześniu, rodzinie nie przysługują żadne świadczenia.

Dr Ryszard Frankowicz, prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjenta w Tarnowie:

- 97 proc. pacjentów z zatorem płucnym ma szanse przeżyć, jeśli lekarze szybko rozpoznają chorobę. A tego u pana Bentkowskiego nie uczyniono. Lekarze ze szpitala w Sanoku nie przeprowadzili kompletu badań ani przed operacją, ani po niej, gdy zemdlał. Z powodu braku staranności doszło do niepotrzebnej śmierci pacjenta, choć operacja się udała. Jego rodzina postawiona została w stan skrajnego niedostatku. Nasze Stowarzyszenie będzie skarżyło ubezpieczyciela szpitala (jest nim PZU SA Inspektorat w Lesku) o odszkodowanie i zadośćuczynienie finansowe.

Bogusław Bończak, zastępca dyrektora d/s lecznictwa Samodzielnego Publicznego ZOZ w Sanoku:

- Był to pacjent młody, nieobciążony przewlekłymi schorzeniami. Nie było konieczności przeprowadzenia przed operacją dodatkowych badań. W związku z dobrym ogólnym stanem zdrowia oraz brakiem czynników ryzyka choroby zakrzepowej (jak np. otyłość, stosowanie pewnych leków, starszy wiek) nie było konieczności stosowania twz. profilaktyki zakrzepowej. Zgon pacjenta spowodowany został gwałtownym zaostrzeniem istniejącej uprzednio choroby zakrzepowej naczyń lewej nogi. Choroba miała charakter bezobjawowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24