Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ocean, piękne miasta i bieganie po rejach. To był rejs!

ddziopak
Martin Szajnar: Marzę o dalszych podróżach i żeglowaniu.
Martin Szajnar: Marzę o dalszych podróżach i żeglowaniu. Archiwum domowe
15-latek z Łańcuta, Martin Szajnar, spełnił marzenie i wyruszył na sześciotygodniowy rejs oceaniczny statkiem "Pogoria".

Martin Szajnar tak jak wielu jego rówieśników chodzi do gimnazjum. Ale gdy wraca ze szkoły, przestaje być przeciętnym 15-latkiem.

- Uwielbia sporty ekstremalne. Jest stałym bywalcem skateparku. Od lat jeździ na desce snowboardowej, często w Alpach. Zdecydowanie mój syn nie jest typowym chłopcem - zapewnia z uśmiechem pani Barbara, mama Martina.

Szczególnie, jeśli dokładniej przyjrzymy się jego zainteresowaniom. Jeździ do stadniny koni, pomaga w organizacji Festiwalu Satyrblues w Tarnobrzegu, udziela się charytatywnie, gra na perkusji. Ale ze wszystkich rzeczy najbardziej pochłania go pływanie.

Pływa na różne sposoby

Swoje "pierwsze kroki" na basenie stawiał w wieku sześciu lat. Od IV klasy podstawówki startował w zawodach pływackich. Z sukcesem, bo na koncie ma liczne nagrody.

Swoje zainteresowania i pasje mógł rozwijać tylko w klasie pływackiej, a taką ma właśnie Publiczne Gimnazjum nr 1 w Łańcucie.

Nauczyciel i trener pływania Tomasz Orzechowski, współzałożyciel Klubu Sportowego H2O w Łańcucie, zaszczepił w Martinie kolejną pasję - żeglarstwo.

- Była to szósta klasa podstawówki. Wtedy po raz pierwszy wybrał się na trzydniowy wyjazd pod żagle na Solinę. Tak mu się tam spodobało, że od tamtej pory praktycznie co roku, gdzieś jeździ, żeby żeglować - opowiada mama Martina.

Dotychczas tylko na jeziorach

Organizatorem tych wszystkich wyjazdów na Solinę i Mazury jest właśnie Tomasz Orzechowski. Ostatnim etapem w zdobywaniu żeglarskich doświadczeń był tegoroczny wakacyjny rejs Kanałem Ostródzko-Elbląskim do Zalewu Wiślanego.

Martin w tej chwili może pochwalić się nie tylko zdanym egzaminem na młodszego ratownika, ale też na żeglarza jachtowego. Im częściej pływał po jeziorach, tym wyżej stawiał sobie poprzeczkę. No i zamarzyła mu się podróż żaglowcem.

- Gdy tylko znalazł informację na stronie internetowej, że jest taka możliwość dla uczniów, bez naszej zgody wypełnił wniosek i go wysłał. Nas postawił już przed faktem dokonanym - uśmiecha się pani Barbara.

Ale wtedy nie było jej do śmiechu. Szczególnie kiedy przypomniała sobie, jak żaglowiec Fryderyk Chopin połamał maszty.

- Jesienią pogoda nie sprzyja takim wyprawom. Ale Martin zapisał się na rejs Krzysztofa Baranowskiego, a te wyprawy kojarzyły mi się już bardzo dobrze. Zgodziliśmy się - wspomina.

Martin w najlepszej trzydziestce

Żeby wypłynąć, Martin musiał przejść eliminacje. Trzeba było przebiec 400 m, przepłynąć w dowolnym stylu 50 m i podciągnąć się na drążku. I chociaż chętnych na morską przygodę było wielu, załapało się w sumie około 30 osób z różnych stron, bo nawet z Rosji i Kanady.

Zaczęły się przygotowania do rejsu.

- Taki rejs jest nie tylko niebezpieczny, ale też kosztowny. Na szczęście fundacja Krzysztofa Baranowskiego pokrywa koszty. Rodzice musieli jedynie kupić specjalną odzież i dać mi kieszonkowe, żebym miał na zwiedzanie i jedzenie, kiedy przybijemy do portu - opowiada Martin.

Specjalna odzież to przede wszystkim sztormiak pełnomorski. - Potrzebne były też inne rzeczy. Ważne, żeby były szybkoschnące. Wtedy na przykład dowiedziałam się, że jest coś takiego jak ręcznik szybkoschnący - śmieje się pani Barbara.

Na pokładzie ciężka praca

22 września 15-latek został zamustrowany na pokładzie "Pogorii". - Od pierwszych chwil na żaglowcu ćwiczyliśmy stawianie żagli.

Wszystko - oprócz windy kotwicznej - należało obsłużyć ręcznie, nie było żadnych urządzeń wspomagających, a tu do obsługi aż kilkadziesiąt lin i kilkanaście żagli. Każda z niepowtarzalną nazwą, którą należało bezwarunkowo znać - opowiada gimnazjalista.

Pamięta dokładnie, jak trzy dni później rzucili cumy i pod pełnymi żaglami opuścili port w Świnoujściu. Odtąd rządził nimi już tylko wiatr i woda.

Podczas tej podróży Martin zwiedził m.in. Barcelonę, Monako, Amsterdam, Lizbonę. Na to jednak mogli sobie pozwolić tylko najlepsi uczestnicy rejsu.

- Wystarczyło, że ktoś dostał jedną jedynkę i musiał zostać na pokładzie - tłumaczy gimnazjalista.

- To podczas rejsu stawiane były oceny? - dziwimy się.

- Codziennie przez pięć godzin uczyliśmy się niczym w szkole. Mieliśmy wszystkie przedmioty oprócz religii i wychowania fizycznego - wyjaśnia Martin.

Zresztą wuefu tak do końca nie uniknęli. Rano, tuż po pobudce, o godz. 6.30 była rozgrzewka. Solidna. Nie każdy dawał radę, bo składała się aż ze 140 pompek. Później był czas na lekcje i obiad. Nauce, niestety, nie sprzyjały pojawiające się dookoła delfiny i piękne wyspy.

Dwie godziny na sen

Nie tylko nauczyciele starali się ich "sprowadzić na ziemię". Kolejnym punktem w grafiku były obowiązki wachtowe. Niektóre trwały kilka godzin, inne do rana, a nawet całą dobę. Na sen czasami pozostawały dwie godziny.

- Załoga podzielona była na cztery wachty. Zostałem mianowany starszym wachty. Do mnie należało rozpisywanie wacht i wyznaczanie funkcji dla członków mojej wachty - opowiada Martin.

I chociaż podczas rejsu zwiedził pięknie miasta, to jednak najbardziej wspomina wachtę nawigacyjną, czyli sterowanie żaglowcem, "stanie na oku", czyli wypatrywanie jednostek na widnokręgu oraz pracę na mostku kapitańskim, obsługę i obserwację przyrządów nawigacyjnych - radaru, AIS-a oraz pilnowanie sternika, aby nie zboczył z kursu o więcej niż 10 stopni.

- Zwiedzanie nawet najpiękniejszych miast jest niczym, w porównaniu z tym, co się czuje, kiedy chodzi się po rejach, czyli po poprzecznych belkach na maszcie. Tam na górze dostaje się niesamowity zastrzyk adrenaliny. Szczególnie, kiedy jest się na najwyższym poziomie, a żaglowiec się buja - opowiada 15-latek.

Bał się tylko choroby morskiej

Na żaglowcu obowiązywała dyscyplina, porządek i punktualność. Za spóźnienie na wachtę można było "załapać" się na czyszczenie zęzy - najniższego miejsca kadłuba żaglowca. - Na szczęście nigdy jej nie czyściłem.

Po kilku dniach prawie wszystkich dopadła choroba morska. - Tego najbardziej się obawiałem. Człowiek robi się zielony i trudno się podnieść. Nigdy nie miałem z tym do czynienia, bo pływałem po jeziorach, a one są zbyt małe, żeby fala mogła się rozpędzić.

I chociaż nieraz musieli uciekać przed sztormem, Martin szybko zaaklimatyzował się do zmieniających się warunków. Uniknął choroby. A bywało, że pędzili z prędkością ponad 10 mil na godzinę.

- To była frajda. Wrażenie robiły stada delfinów, które przypłynęły chyba z całego oceanu, aby nam towarzyszyć. Na pokład wleciała latająca ryba - wspomina niezwykłe chwile 15-latek.

Było jak w bajce

A kiedy powraca myślami do dnia, w którym obrali kurs na wyspę Ibizę i archipelag Baleary, przed oczami ma obrazki, jak z bajki.

- Była piękna pogoda, gorąco. Nasz żaglowiec zakotwiczył w malowniczej zatoczce. Skakaliśmy do cieplutkiej, przejrzystej i lazurowej wody. Wraz z kolegami wpływaliśmy do małej groty, nurkowaliśmy, dotykając czystego piaszczystego dna i ostrych koralowców. Aż żal było odpływać z tego uroczego zakątka.

Nie zawsze było jak w bajce. - Gdy raz podchodziliśmy do manewrów, kilku ochotników - w tym ja i moja koleżanka Maja - wyszliśmy na bramreje. Podczas klarowania żagli Maja odpadła od rei i zawisła na lajflinie (lina zabezpieczająca - wyj. red.). W takich wypadkach pomocy może udzielać tylko oficer. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Ale zrozumiałem wtedy, że specjalne szelki, które obowiązkowo każdy musi ubierać przy manewrach, to najważniejsze zabezpieczenie na rejach.

Martin podkreśla, że niezapomniana atmosfera podczas tego rejsu to przede wszystkim zasługa tego, że świetnie rozumiał się z koleżankami i kolegami.

- Będę pielęgnował te znajomości i przyjaźnie, bo może jeszcze wspólnie wypłyniemy. Marzę bowiem o dalszych podróżach i żeglowaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24