Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Osuwiska na Podkarpaciu. Pękają domy, pękają nasze serca

Beata Terczyńska, Ewa Kurzyńska
Dom Krystyny Siuty z Żarnowej popękał i zaczyna się rozpadać. Z prawej dom Szlachtów w Żarnowej.
Dom Krystyny Siuty z Żarnowej popękał i zaczyna się rozpadać. Z prawej dom Szlachtów w Żarnowej. Krystyna Baranowska, Krzysztof Łokaj
Żywioł ma ogromną siłę. W ciągu doby może zniszczyć dorobek życia. Ludzie załamują ręce i pytają, dlaczego ich spotkała taka tragedia. Osuwiska na Podkarpaciu zabrały domy setkom ludzi.

421 budynków na Podkarpaciu jest zniszczonych bądź uszkodzonych przez osuwiska. Najwięcej w pow. strzyżowskim (232, w tym 143 domy mieszkalne), dębickim (77), rzeszowskim (49), jasielskim (36), przemyskim (28). Na mniejszą skalę osuwa się ziemia w powiatach: ropczycko-sędziszowskim, krośnieńskim, łańcuckim, brzozowskim.

Zrujnowane domy, rozorane podwórka, lawina ziemi w zagrodzie. Tak wyglądają podkarpackie gospodarstwa niszczone przez osuwiska.

- Patrząc na geologiczną mapę Polski, nasze województwo i sąsiednia Małopolska, wyróżniają się największą w kraju ilością osuwisk. To skutek przede wszystkim dwóch czynników: rodzaju gruntu i nachylenia terenu - tłumaczy dr inż. Piotr Gąska, geotechnik z Politechniki Rzeszowskiej.

Dom pękł na pół

Siłę osuwającej się ziemi poznała m.in. Alicja Szlachta z Żarnowej k Strzyżowa. Gospodarstwo, które było chlubą gospodyni, wygląda jak po trzęsieniu ziemi. Biały, dwupiętrowy budynek pękł na pół. Podwórko rozorały szerokie szczeliny. Płyty na przydomowej ścieżce żywioł spiętrzył tak bardzo, że sterczą niemal pionowo.

- Straciłam dorobek całego życia. Tyle serca i pieniędzy włożyłam w ten dom. Niedawno skończyłam remont - pani Alicja pokazuje zniszczony, dębowy parkiet.

Dramat rozpoczął się po pierwszej fali deszczu. Przesunęły się kręgi w cembrowinie studni. Pani Alicja łudziła się jeszcze, że na tym się skończy. Nadzieja prysła po kolejnych ulewach, które dopełniły zniszczenia.

- Dom pękł na pół. Groził zawaleniem, więc go opuściłam. Muszę zaczynać wszystko od nowa - nie kryje rozpaczy.

Runęła na nas lawina ziemi

Krystyna Siuta, także z Żarnowej, wciąż ma w uszach potworny huk, kiedy szeroki na 60 metrów kawał zbocza za jej domem oderwał się i runął lawiną w dół.

- To było w Boże Ciało, ok. 18.30, po burzy. Nagle usłyszałem trzask, wirujące w powietrzu dachówki, tumany kurzu i błota z lawiny ziemi, która napierała na nas z góry - mówi z żalem w sercu Stanisław Siuta, pokazując oberwane, strome zbocze z boku.

Ziemia zabierała i spychała z sobą wszystko, co napotkała. Rozsypała w drobny mak garaże, zniszczyła dwa samochody. Kłębiła drzewa wyrwane z korzeniami, zabrała koparkę, pochłonęła brony, których teraz nawet nie widać w zwałach. Lawina zatrzymała się w połowie stodoły przed domem. Wbiła się w budynek. Ten zaczął się zapadać, kołysać, trzeszczeć. Wygląda od frontu, jakby go pofalowało wraz z dachem.

Mąż z synem ratowali auto

Dookoła wszędzie widać wielkie uskoki i progi ziemi. Jedna studnia pochylona, druga zupełnie w innym miejscu, niż stała.

- Pamiętam, że syn z mężem ratowali trzeci samochód, poloneza, który lawina niosła spod zbocza. Tak się o nich bałam. Dzięki Bogu, że wszyscy żyjemy - mówi pani Krystyna. - Nigdy tu takiego kataklizmu nie było. Moja 75-letnia mama nigdy tu czegoś takiego nie widziała.

Owszem, zdarzało się, że kawałek ziemi gdzieś się obsunął po deszczach. - Może z metr. To były drobnostki - mówią.

Krystyna Siuta dodaje, że najpierw na domu pojawiły się rysy. Teraz na murach z każdej strony są już duże szczeliny. Niedaleko drzwi wejściowych i okien szerokie nawet na 10 cm. Podmurówki uszkodzone. Aż dziwne, że piętrowy budynek jeszcze stoi. Ziemia cały czas zjeżdża.

Musieliśmy się stąd wynieść

Siutowie nie mogą tu już mieszkać. Zabronił inspektor nadzoru budowlanego, a i sami wiedzą, że byłoby to igranie ze śmiercią. Nie będą się mogli tu nawet odbudować. A niedawno wstawili nowe okna, zrobili centralne ogrzewanie, miał być wymieniany dach. Cała praca i pieniądze na marne...

- Meble, sprzęty, ubrania, pomogli uratować sąsiedzi. Zbiegli się tu szybko, gdy tylko usłyszeli, co się stało. Po całej wsi mamy porozwożone rzeczy. Część w workach.

Póki co rodzina znalazła schronienie w pustym domu znajomego w Gliniku. Na jakiś czas. A co dalej?

- Dom był ubezpieczony, ale to nie wystarczy na odbudowę. W dodatku - gdzie? Skąd weźmiemy działkę? Kto nam pomoże? - pytają wiedząc, że w podobnej sytuacji znalazło się wiele rodzin z okolic.

Choćby starsza sąsiadka. Jej dom także jest spękany. Wali się garaż i stajnia, gdzie trzymała krówki, króliki, kurki.

- Zniszczony samochód, jeszcze mojego nieżyjącego już ślubnego - pokazuje Anna Drogoń, która mieszkała tu z córką. - Co my teraz z sobą poczniemy - kobieta z trudem powstrzymuje łzy.

Gdzie mogą powstać osuwiska

Osuwiskami najbardziej zagrożone są powiaty, które leżą na południe od linii łączącej Przemyśl, Rzeszów i Dębicę.
- Na tej linii znajduje się granica tzw. nasunięcia karpackiego i strefy nizinnej. Tereny położone do kilkudziesięciu kilometrów na południe od tej granicy są szczególnie narażone na powstawanie osuwisk - dodaje nasz ekspert.

Gdy ziemia wędruje, pękają domy, walą się stodoły, zapadają studnie i drogi. Po ostatnich ulewach i powodzi osuwiska powstały m.in. w powiatach: jasielskim, strzyżowskim, rzeszowskim, dębickim, ropczycko-sędziszowskim. Masy osuwającej się ziemi niszczą w małych miejscowościach, jak i dużych miastach.

Ziemia zabrała drogę

Od blisko miesiąca mieszkańcy ul. Konfederatów Barskich w Rzeszowie z przerażeniem obserwują, jak osuwa się skarpa, na której stoją ich domy. Dołem płynie Wisłok. Po każdej ulewie ziemia się osuwa, a przepaść jest coraz bliżej gospodarstw. Po asfaltowej drodze, która biegła wzdłuż ogrodzeń, nie ma nawet śladu.

- Gdy się chmurzy, z niepokojem spoglądamy w niebo. Boimy się, że jeszcze dwie, trzy nawałnice i osuwisko zniszczy domy - mówi Łukasz Drążek, mieszkaniec jednego z dwóch zagrożonych gospodarstw.

Koszmar rozpoczął się po majowych ulewach. Do rzeki runęły wiekowe akacje, które obciążały skarpę. Wyrwy po korzeniach tworzą ogromne rozpadliny.

- Wcześniej zabiegaliśmy o przycięcie tych drzew. Odmówiono, by chronić ptasie gniazda. Nic nie zrobiono, a akacje i tak runęły - denerwują się ludzie.

Podobnie jest na pobliskiej ul. Nadbrzeżnej w Rzeszowie. Osuwisko graniczy z ogrodzeniem, które otacza dom rodziny Rogów. Posesja leży tuż przy zadrzewionym wąwozie.

- Ziemia osunęła się na długości ok. 60 metrów. W głąb porwało ok. 20 metrów gruntu - mówi Andrzej Róg, pokazując urwisko.

Ziemia jak gąbka

- Gdybyśmy popatrzyli na przekrój ziemi w miejscu osuwiska, zobaczylibyśmy, że warstwę spodnią tworzą stare skały tzw. fiszu karpackiego - tłumaczy Piotr Gąska. - Pokrywa je młoda geologicznie zwietrzelina, która nie jest zbita. Gdy pada deszcz, ziemia w takim miejscu nasiąka jak gąbka. Jeżeli przy takiej budowie gruntu teren jest pochyły - powstaje osuwisko.

Robert Godek, starosta strzyżowski patrząc na szkody nie kryje, że osuwiska to dramat, jakiego mieszkańcy nigdy nie przeżywali w takich rozmiarach.

- Uszkodzone są 232 budynki w powiecie. A ziemia wciąż pracuje, bo jest namoknięta. Codziennie mamy zgłoszenie o kolejnym osuwisku - mówi.

Dotąd ewakuowano 75 rodzin (142 osoby) z 49 budynków. Ci, którzy stracili dach nad głową, znaleźli schronienie u bliskich, w szkołach, domu ludowym. Starosta wystąpił do wojewody o 16 kontenerów mieszkalnych.

- To byłoby tymczasowe rozwiązanie. Będziemy szukali lokum docelowego, działek. Na szczęście większość poszkodowanych ma ubezpieczone domy. Jeśli na przykład rodzina dostałaby 100 tys. zł, a drugie tyle lub więcej pomocy rządowej, to już udałoby się pewnie odbudować dom - mówi starosta. - Może nie taki jak miała, ale mniejszy.

Ludzi nie stać na rozbiórkę

Oczekiwanie na pieniądze może jednak potrwać. Na razie ludzie dostają doraźną pomoc z Caritasu (ok. 1-4 tys. zł) i z ośrodków pomocy społecznej.

I mają jeszcze jeden problem. Właściciele uszkodzonych i zagrożonych budynków muszą do ok. 20 sierpnia rozebrać budynki lub sporządzić specjalistyczne ekspertyzy stanu technicznego. Z uwzględnieniem geologicznych uwarunkowań podłoża. A to kosztuje od 5 do 20 tys. zł z rozbiórką.

- Nie stać ich na to. Dlatego wystąpiłem do wojewody, żeby z urzędu zlecona została ekspertyza zbiorcza wszystkich przypadków i by ludzie nie płacili także za rozbiórkę - mówi starosta Godek.
Poprosił także głównego geologa kraju o pomoc. Brakuje bowiem specjalistów, a pracy sporo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24