Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy uratowali w czasie wojny kilkadziesiąt tysięcy Żydów [ROZMOWA]

Arkadiusz Rogowski
Dr Mateusz Szpytma przed Muzeum Polaków Ratującuch Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej
Dr Mateusz Szpytma przed Muzeum Polaków Ratującuch Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej Archiwum Nowin
24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Tego dnia - dokładnie 80 lat temu - w Markowej na Podkarpaciu Niemcy zamordowali za ukrywanie Żydów całą 9-osobową rodzinę Ulmów, w tym nienarodzone dziecko, o czym rozmawiamy z dr. Mateuszem Szpytmą, wiceprezesem Instytutu Pamięci Narodowej

Dlaczego podczas II wojny światowej Niemcy wprowadzili na terenie Polski karę śmierci za pomoc Żydom?
Kara śmierci obowiązywała także na okupowanych terenach Związku Sowieckiego i Serbii, ale tylko w Polsce była tak restrykcyjnie wykonywana. Na obszarze zachodniej Europy, także okupowanej przez III Rzeszę, stosowane były inne kary. To wynikało z tego, że - po pierwsze - na ziemiach polskich był realizowany proces Zagłady, a po drugie, ponieważ wielu Polaków pomagało Żydom. Zachowała się dokumentacja mówiąca o dyskusji we władzach Generalnego Gubernatorstwa, rezydującego w Krakowie, jak sobie z tym poradzić, bo oni diagnozowali to jako problem. Pierwotnie uważano, że karani będą tylko Żydzi, którzy uciekali z getta, ale stwierdzono, że oni nic nie ryzykują, bo i tak zginą, dlatego zastosowano inną metodę. Podczas tej dyskusji stwierdzono, że trzeba karać nie tylko Żydów uciekających z gett, ale też Polaków. 15 października 1941 roku pojawiło się rozporządzenie, które mówiło o tym, żeby karać tylko tych, którzy Żydom pomagali. Ale to był tylko jeden z etapów. W kolejnych to prawo zostało zaostrzone. W 1942 roku różnymi zarządzeniami policyjnymi rozszerzono karę śmierci także na członków rodziny.

Co niestety miało swoje konsekwencje także w Markowej…
Gdyby Żydzi w domu Ulmów zostali wykryci końcem 1941 lub na początku 1942 roku, to zapewne zamordowani zostaliby Żydzi oraz Józef i Wiktoria, a dzieci by przeżyły. Później to prawo tak zaostrzono, że odpowiedzialna mogła być cała rodzina, a dano także możliwość sądów doraźnych. O ile wcześniej w niektórych przypadkach aresztowano Polaków ratujących Żydów i sądzono ich, skazując na karę śmierci lub na uwięzienie w obozie koncentracyjnym, o tyle później uprawnienia sądowe otrzymywał również oficer kierujący akcją pacyfikacyjną. On był jednoosobowym sądem i jego decyzja na miejscu była decyzją nie tylko policyjną, ale i sądową, a raczej pseudosądową. Taki oficer miał też możliwość karania sąsiadów, jeśli zauważył, że wiedzieli o chronieniu Żydów. To pokazuje, jak dynamiczna była sytuacja i jak dużą wagę Niemcy przykładali do tego, aby wymordować wszystkich Żydów, ale i każdego Polaka, który się temu sprzeciwiał. Choć zdarzały się sytuacje w 1943 czy 1944 roku, kiedy różni oficerowie w swojej „łaskawości” mordowali tylko ukrywanych Żydów oraz ukrywające je osoby dorosłe, a pozostawiali przy życiu dzieci na wychowanie gromadzie lub krewnych.

Bł. Rodzina Ulmów przyjęła jako swoje motto życiowe ewangeliczną przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie
Bł. Rodzina Ulmów przyjęła jako swoje motto życiowe ewangeliczną przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie
Ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Pomimo tego nieludzkiego prawa, w panteonie Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata najwięcej jest Polaków - ponad 7 tysięcy. Jakie są szacunki IPN-u, jeśli chodzi o liczbę wszystkich Polaków, którzy w czasie II wojny światowej pomagali Żydom i zapłacili za to życiem?
Szacunki są zawsze bardzo trudne. Systematyczne prace w IPN trwają, prowadzimy także badania regionalne, żeby zbadać, jak wyglądała ta sytuacja w każdym okupowanym przedwojennym województwie. Do tej pory mamy opublikowane badania z Rzeszowszczyzny oraz z Górnego Śląska. Według wstępnych szacunków możemy stwierdzić, że za pomoc Żydom zostało zamordowanych około tysiąca Polaków, ale też około tysiąca mogło być represjonowanych w inny sposób - poprzez wysłanie do obozów koncentracyjnych, poprzez więzienie czy innego rodzaju kary. Ale poszkodowanych było tak naprawdę dużo, dużo więcej, bo do osób represjonowanych nie wlicza się np. dzieci, których rodzice zostali zamordowani. A przecież te dzieci, często niemowlęta, zostawały same z sobą, z ciotkami, z dziadkami, czasami w domach dziecka, i do końca życia nie miały rodziców. To był przecież wielki dramat. Ale widzimy też, że pomimo tak okrutnych praw, do tego tak bezwzględnie egzekwowanych, Polacy uratowali kilkadziesiąt tysięcy Żydów.

W niedzielę 24 marca br. mija 80. rocznica niemieckiego mordu na rodzinie Ulmów z Markowej. W bestialski sposób zabito całą rodzinę: rodziców, sześcioro małych dzieci, a także siódme jeszcze nienarodzone. 10 września ubiegłego roku Ulmowie zostali uroczyście beatyfikowani. Czy można powiedzieć, że historia tej rodziny znana jest dziś na całym świecie?
Można powiedzieć, że na całym świecie każdy, kto chce poznać historię tej rodziny, to ma taką możliwość. Informacje związane z beatyfikacją oraz z akcją edukacyjną prowadzoną przez IPN ukazały się chyba we wszystkich językach świata, nawet w chińskim, tajskim czy japońskim. Oczywiście byłoby generalizowaniem mówienie, że wszyscy znają historię Ulmów, ale jeśli ktoś chce poznać historię okupacji niemieckiej na ziemiach polskich i zacznie szukać w internecie czy w innych miejscach, to zawsze pokaże się rodzina Ulmów. Dzięki beatyfikacji Ulmowie są coraz bardziej rozpoznawalni przede wszystkim w świecie mającym tradycje chrześcijańskie, głównie w Europie i obydwu Amerykach.

W marcu 2016 roku w Markowej otwarte zostało Muzeum Ulmów, upamiętniające jednocześnie wszystkich Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej. I choć trudno w to uwierzyć, to właśnie do tego czasu w Polsce nie powstało ani jedno takie muzeum! Dlaczego stało się to dopiero w 2016 roku, i - co warto podkreślić - dzięki działaniom Samorządu Województwa Podkarpackiego?
W latach 90. XX wieku mieliśmy do czynienia z odejściem od historii w ogóle i niewiele mówiono i o tej tematyce. Patrzono w przyszłość, a przeszłość postrzegana była jako balast. Poza tym kwestie polsko-żydowskie nie były proste, niełatwo się było tego tematu podjąć i dopiero powstanie Instytutu Pamięci Narodowej spowodowało szersze otwarcie na tę tematykę. Ma pan rację, że to samorząd województwa podkarpackiego zrealizował to muzeum, ale odbyło się to z inspiracji Instytutu Pamięci Narodowej i dzięki jego badaniom. Bez IPN-u to by się nie udało. Musiały najpierw powstać pewne instytucje i musiały zostać zrealizowane pewne badania, aby takie muzeum mogło powstać. Gdy pojawił się u mnie pomysł powstania muzeum, pierwotnie myślałem o nim jako o muzeum tylko i wyłącznie rodziny Ulmów. Dopiero dzięki temu, że w 2008 roku w rzeszowskim IPN ukazała się książka o pomocy Żydom na Rzeszowszczyźnie, przerodził się on w pomysł muzeum poświęconego Polakom ratującym Żydów na Podkarpaciu. Później zostało to poszerzone na całą Polskę. Za pośrednictwem radnego Bogdana Romaniuka, w praktyce drugiego współpomysłodawcy muzeum, udało się zainteresować władze Samorządu Podkarpackiego. A dzisiaj mamy pierwsze w Polsce muzeum zajmujące się tylko i wyłącznie tą tematyką, i nadal - nie licząc kaplicy pamięci w Toruniu, która jest elementem wyznaniowym - drugiej placówki muzealnej poświęconej Polakom ratującym Żydów nie ma (choć co prawda powstaje w Warszawie). Muzeum Ulmów ważne jest także po to, żeby uhonorować naszych bohaterów narodowych, którym należy się upamiętnienie, tak jak i powstańcom warszawskim i żołnierzom Armii Krajowej, którzy też mają swoje muzea.

Muzeum Ulmów w Markowej szybko zaczęło też pełnić ważną rolę w debacie międzynarodowej na temat II wojny światowej i Holocaustu…
O tak! Spotkało się z dużą reakcją - na początku bardzo pozytywną, natomiast zwłaszcza później, kilka miesięcy po otwarciu, w Niemczech pojawiły się głosy niezadowolenia, związane z obawami, że „Polacy będą się w tym muzeum wybielać”. Natomiast te osoby, które przyjeżdżają do Markowej, nawet sceptycznie nastawione, wyrażają się bardzo pozytywnie o tej placówce. Mamy też wiele dobrych głosów strony żydowskiej na temat ekspozycji, a wielu turystów, którzy przyjeżdżają do Markowej, to Żydzi z Izraela czy ze Stanów Zjednoczonych. To zasługa tego, że ekspozycja jest nie tylko ciekawie zrealizowana, ale jest też dostępna w trzech językach. To jedyne muzeum w Polsce, którego ekspozycja jest w całości w języku hebrajskim (obok języka polskiego i angielskiego). Drugą taką placówką jest otwarta w tym tygodniu ekspozycja dotycząca muzeum byłego obozu koncentracyjnego KL Plaszow.

Jaka jest wiedza współczesnych Europejczyków na temat wydarzeń z okresu II wojny światowej i Holocaustu? Czy jej źródłem są tylko i wyłącznie filmy, czy to wiedza wynoszona ze szkół?
Niestety wiedza na ten temat w Europie jest bardzo wykrzywiona. Nie dają jej podręczniki, które często bardzo zdawkowo traktują to, co działo się w czasie II wojny światowej. A to wykrzywienie ma swoje źródła w przestrzeni medialnej, w filmach, w których prawie w ogóle nie dostrzega się, że choć jedynym narodem przeznaczonym do całkowitego wytępienia byli Żydzi, to jednak były też inne eksterminowane narody, które straciły miliony obywateli. Na przykład kwestie okupacji niemieckiej w Polsce są bardzo selektywnie traktowane, a bardzo wielu dziennikarzy - niektórzy świadomie, niektórzy nieświadomie - pisze o „polskich obozach koncentracyjnych”, o „nazistach”, nie dodając informacji o jakże kluczowej państwowości sprawców. Dlatego naszym zadaniem jest to, żeby przekazać jak najwięcej tej prawdziwej wiedzy - w świecie, ale też w Polsce. Bo jeśli my w Polsce będziemy dobrze wyedukowani, to będzie nam łatwiej przekonać wszystkich innych. Ulmowie też temu pomagają.

Ale w wielu mediach w Polsce, zwłaszcza w tych kontrolowanych przez zagraniczny kapitał, pojawiają się artykuły, ale są też takie książki, które stawiają Polaków w niezbyt pozytywnym świetle. Czy pana zdaniem takich treści będzie teraz jeszcze więcej?
Powiem tak: nie mam żadnego problemu w tym, że książki mówią o różnych zachowaniach - pozytywnych i negatywnych. Problem jest w tym, że są one nierzetelne. Bo jeśli ktoś chce pisać o negatywnych zachowaniach Polaków wobec Żydów lub szerzej obywateli polskich różnych narodowości wobec siebie i jeśli to wszystko jest rzetelnie opisane, to trzeba to zaakceptować. Ale kłopot jest taki, że mnóstwo książek i artykułów, które się ukazują, pisanych jest z tezą mającą udowodnić, że Polacy gremialnie kolaborowali, że w Polsce był największy na świecie antysemityzm, i z intencją, aby wycinać wszystko, co jest pozytywne w relacjach polsko-żydowskich. Są takie książki, w których cytaty są szatkowane, są wycinane ich części, po to żeby pokazać, że okupanci byli gdzieś daleko i niemal o wszystkim decydowali Polacy, którzy mieli być nastawieni do Żydów wyłącznie negatywnie, że Sprawiedliwych niemal nie było, a na dodatek spotykali się niemal wyłącznie z wielką agresją całego otoczenia. To jest wielki problem, który - podejrzewam - będzie nam towarzyszył w najbliższych latach. I po to jest Instytut Pamięci Narodowej, by nie tylko powstawały w nim książki dotyczące historii XX wieku, ale choćby właśnie dlatego, by sprawdzać, czy ktoś nie fałszuje źródeł. Wszystko po to, aby pokazywać te historie takimi, jakimi one były.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24