Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protestujący w szpitalu w Lesku będą głodować dopóki wystarczy im sił

Krzysztof Potaczała
- Nasze płace to jałmużna, czujemy się upokorzeni i wykorzystywani - mówią strajkujący.
- Nasze płace to jałmużna, czujemy się upokorzeni i wykorzystywani - mówią strajkujący. FOT. KRZYSZTOF POTACZAŁA
Już ponad dwie doby w leskim szpitalu głodują pielęgniarki i ratownicy medyczni. 17 osób pije tylko wodę i soki.
Glodówka w szpitalu w LeskuDrugi dzien glodówki w Szpitalu Powiatowym w Lesku. W strajku uczestniczy juz 22 pracowników placówki. Domagają sie 800 zlotych podwyzki.

Głodówka w szpitalu w Lesku

Siostry i ratownicy medyczni żądają podwyżek płac. Ostatnia była przed rokiem i wyniosła 70 zł.

- To bardzo niewiele, wciąż zarabiamy wraz z dyżurami i dodatkami od 1200 do 1600 zł na rękę - mówi Alicja Piegdoń, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w miejscowej lecznicy. - Za takie pieniądze nikt dzisiaj nie jest w stanie utrzymać rodziny. Pensji nie wystarcza do następnej wypłaty.

W grupie siła

W niedzielę przed południem na pierwszym piętrze leskiego szpitala leżało na materacach kilkanaście kobiet i mężczyzn. Niektórzy drzemali, ktoś czytał książkę, inni patrzyli przed siebie zastanawiając się, co przyniesie kolejny dzień głodówki. Kilka godzin wcześniej do protestujących przyszły laborantki. Zapewniły, że solidaryzują się z nimi i że przyłączą się do protestu.

- Wtedy będzie nas więcej, a zatem i głos będzie mocniejszy - uważa Alicja Piegdoń.

Nie jedzą i pracują

Głodujący od trzech dni nic nie jedzą. Piją tylko wodę i soki, a siedmioro jednocześnie normalnie pracuje. Po dyżurach nie idą do domu, tylko kładą się na materacach w szpitalnym korytarzu. Na razie nic się nie stało, ale po kilku dniach bez jedzenia organizm człowieka nie funkcjonuje jak należy i łatwo o błąd.

- Rzeczywiście, tak się może stać, dlatego liczymy na zrozumienie dyrekcji i przychylenie się do naszych próśb - mówią pielęgniarki.

Alicja Piegdoń: - My walczymy już dwa lata o lepsze pieniądze i nic. Czas najwyższy, by potraktować nas poważnie.

Ile żądają siostry?

- Chciałybyśmy otrzymać około 1000 zł podwyżki. Na obecne czasy to nie jest wygórowana kwota. Praca jest ciężka i odpowiedzialna, a za taką należy się godziwa zapłata.

- Jesteśmy gotowi leżeć tu bez jedzenia dopóki wystarczy nam sił - zapewnia Szczepan Pączek, ratownik medyczny. -Zaczęliśmy we czwórkę, a z każdym dniem nas przybywa.

Maria Witkowska, położna, która jako pierwsza rozpoczęła protest głodowy: - Trzymamy się razem i łatwo nie odpuścimy. Odwiedzają nas tu bliscy, wspierają duchowo. Przychodzą też pacjenci, kupują wodę i soki. To dla nas bardzo ważne, bo czujemy, że nie jesteśmy sami.

Co przyniesie dialog

W niedzielne przedpołudnie do protestujących przyszła dyrektor Alicja Szczepańska. Był to pierwszy kontakt sióstr i ratowników medycznych z szefową SP ZOZ od początku protestu.

- Pomysł na zażegnanie sporu musi być wypracowany nie tylko przeze mnie - tłumaczy pani dyrektor. - Żądania pielęgniarek są duże, a na to naszego szpitala nie stać. Podwyżki rzędu 800 czy 1000 zł dla każdej z sióstr byłyby równoznaczne z utratą płynności finansowej przez SP ZOZ.

Zdaniem Alicji Szczepańskiej, obecnie możliwe są podwyżki rzędu 150 zł brutto dla osoby. W poniedziałek protestujący będą rozmawiać o płacach z dyrekcją lecznicy i starostą leskim. Z kolei we wtorek w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim zaplanowano spotkanie komisji dialogu społecznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24