MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Robert zaczarował wszystkich piosenką

Aneta Dyka
Robert na scenie z plejadą gwiazd polskiej estrady. Przed chwilą odebrał od Anny Dymnej główna nagrodę.
Robert na scenie z plejadą gwiazd polskiej estrady. Przed chwilą odebrał od Anny Dymnej główna nagrodę. ARCHIWUM
13-letni chłopiec z Widełki wygrał tegoroczny Festiwal Piosenki Zaczarowanej organizowany przez Fundację Anny Dymnej.

Jaki jest Robert Rumak? Na co dzień skryty, nieśmiały, małomówny. Zmienia się, kiedy zaczyna śpiewać. W jego oczach pojawia się błysk, buzię rozjaśnia uśmiech, jego głos zachwyca. Dzięki miłości do śpiewania odniósł ogólnopolski sukces.

Historia Roberta splata się z historią szkoły, do której chodzi - Gimnazjum Zespołu Szkół Specjalnych w Kolbuszowej Dolnej. Do niedawna była to szkoła integracyjna, jako typowa specjalna funkcjonuje od roku. Okazało się, że po odejściu dzieci, które są w pełni sprawne, te z problemami zdrowotnymi mogły pokazać swoje talenty. Jednym z tych, które się otworzyły, jest Robert Rumak.

Pokazał swoją siłę

Zobacz Roberta w telewizji

Roberta i innych finalistów Festiwalu Piosenki Zaczarowanej będzie można obejrzeć w TVP2 w najbliższą niedzielę o 11.20 i 15.10. Koncert laureatów - godz. 19.

Kiedy Czesław Łopata, nauczyciel muzyki, szukał uczniów, którzy śpiewaliby na uroczystościach szkolnych, Robert dał z siebie wszystko. Pedagog nie mógł uwierzyć własnym uszom. Trafił na nieoszlifowany diament! Zapadła decyzja: talent chłopca trzeba pokazać światu. Nauczyciel postanowił zachęcić 13-latka do udziału w eliminacjach do Festiwalu Piosenki Zaczarowanej. Chłopiec szedł jak burza i bez trudu zakwalifikował się do finału.

- To było dla nas niezwykłe, bo przecież zdawaliśmy sobie sprawę, że Robert nie brał żadnych prywatnych lekcji śpiewu - mówi Alina Dziuba, wicedyrektor Zespołu Szkół Specjalnych. - Inni uczestnicy festiwalu intensywnie się dokształcali, więc mieliśmy pewne obawy. Ale bezpodstawne. W Krakowie już podczas warsztatów Robert wzbudzał entuzjazm!

Kiedy przed finałem Robert przebywał w Krakowie, jego tata wraz z czwórką dzieci był na turnusie rehabilitacyjnym w Krynicy. Nauczyciele nie mogli pozwolić, by rodzina chłopca nie widziała, jak doskonale sobie radzi na scenie. Wynajęli autokar i... przywieźli do Krakowa cały turnus. Robert zyskał więc wyjątkowo oddaną publiczność.

- Przez większość krakowskich przygotowań do finału z Robertem był jego główny nauczyciel, Czesław Łopata - opowiada Jolanta Lubera, nauczyciel wspomagający. - Obecność opiekuna i zaangażowanie prowadzących warsztaty sprawiło, że Robert niezwykle się otworzył. Kiedy przyjechałam do Krakowa przed finałem, zobaczyłam innego chłopca. Był radosny, pełen energii, optymizmu. Znalazł przyjaciół: Grzesia, Olę i Zuzię. Razem biegali, śmiali się, śpiewali. Wymienili się nawet numerami telefonów, więc może uda nam się zorganizować dla nich jakieś spotkanie.

Najpiękniejszy dzień w życiu...

W sobotę już w czasie prób Robert nagradzany owacjami, a podczas finału publiczność dosłownie szalała. Chłopiec wykonał "Nie przenoście nam stolicy do Krakowa" wraz z Andrzejem Sikorowskim oraz utwór Czesława Niemena "Płonie stodoła". - Robert, Robert - wiwatowała publiczność. A młodziutka gwiazda festiwalu spoglądała na bliskich z wyraźną wdzięcznością. Chłopiec dziękował gestem, ciepło się uśmiechał.

- W kuluarach już się wtedy szeptało, że to zapewne laureat, że ma głos, talent, ale też charyzmę i odwagę sceniczną - mówi pani Jolanta. - Gdy staje przed publicznością, zmienia się nie do poznania: z cichego, skromnego, niepozornego chłopczyka w prawdziwego, śmiałego artystę. A kiedy ogłoszono oficjalnie wyniki, opanowało nas wszystkich wielkie wzruszenie.

- To najpiękniejszy dzień w moim życiu - powiedział Robert schodząc ze sceny.
Był to również zaczarowany dzień dla jego taty, Mieczysława. - W tej rodzinie jest ośmioro dzieci, niektóre mają poważne problemy zdrowotne - opowiada nauczycielka. - To rodzina ciężko doświadczona przez los, ale tego dnia żyła jak w bajce. Tata Roberta płakał, porwał syna w ramiona, mówił, jak bardzo jest dumny. Widać było, że Robert nie może się nacieszyć tą chwilą.

Popularność to miłe i ciekawe życie

Kiedy wciąż odbiera gratulacje, ani na chwilę nie zapomina o swojej rodzinie. Zaznacza, że w jego domu jest jeszcze siostra Marzenka, która ślicznie śpiewa. Dodaje bez zbędnego krygowania się, że pojechał do Krakowa, żeby być sławnym. Bo popularność oznacza ciekawe i miłe życie. Osiągnął cel. Jak mówią jego rodzice, wszystko dzięki szkole, do której trafił i Annie Dymnej oraz jej współpracownikom z Fundacji "Mimo wszystko".

- Ta fundacja jest wspaniała - zachwyca się pani Jolanta. - Tym razem do wyprawy na finał zachęcił nas sukces Roberta. Ale w kolejnych latach chcemy jeździć niezależnie od tego, czy w konkursie będą brać udział nasi uczniowie, czy nie. Anna Dymna jest tak ciepła, że dzieci naprawdę czują się na festiwalu jak wielkie i uwielbiane gwiazdy. Cała ekipa pracująca nad festiwalem to przesympatyczni i oddani dzieciom ludzie. To trzeba przeżyć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24