Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszów, listopad 1918. Wojny koniec, początek... czego?

Andrzej Plęs
Nastroje społeczne ówczesnego Rzeszowa najlepiej oddawały publikacje Głosu Rzeszowskiego
Nastroje społeczne ówczesnego Rzeszowa najlepiej oddawały publikacje Głosu Rzeszowskiego
Niepodległa sama się rodzi, a o chleb i cukier trzeba powalczyć - uznali rzeszowianie w 1918 roku. Taki przynajmniej obraz wyłania się z lektury ówczesnej prasy.

"Na rynkach zapanowała ogólna stagnacya, gdyż jak z wybuchem wojny każdy bał się, nie wiedząc, co będzie, tak i obecnie z "wybuchem" pokoju dzieje się to samo" - donosił Głos Rzeszowski z 3 listopada 1918 roku. Czym trafił w sedno nastrojów społecznych.

Kończy się czteroletnia wojna, zaczyna się pokój, który Polakom po 123 latach zaborów ma przynieść wolność, ale to już nie będzie ta sama Polska, co przed 123 laty. Jeśli nie taka, to jaka i czyja? I w jakich granicach?

Lokalna prasa ledwo zauważa perspektywę nadchodzących zmian, więcej na łamach gospodarki niż polityki, narzekania na ceny, kłopoty z aprowizacją i lichwę, i że "Pinkas Lustmann winny jest tego, że wagon marmolady kupił, aby jej cenę podbić" - wytykał Pinkasowi Głos Rzeszowski z początkiem 1918 roku.

I obszernie narzekał, że podróż koleją, w ciasnocie i zimnie, jest dla bohaterów. O poczętej dopiero co wolności dla Polski prawie nic. Tyle, że "W Krakowie zawiązane zostało Towarzystwo Pracy Narodowej Kobiet Polskich do przyłożenia ręki choć w drobnej mierze, do budowy silnego, niepodległego państwa Polskiego" - zawiadamiał Głos w styczniu 1918 roku.

Więcej miejsca tygodnik ("wychodzi w każdą sobotę o godzinie 5 wieczorem") poświęcił temu, że kino Olimpia ..."zamówiło na pierwsze dni lutego dramat w 10 aktach "Walka o władztwo świata". Na drugiej i ostatniej stronie pisma uparcie reklamuje się "brunatną maść bez woni na świerzb, liszaje i parch".

Atmosfery rodzącej się wolności w Głosie nie czuć do lipca 1918 roku, choć jeszcze w lutym Rzeszowem targnął jednodniowy strajk generalny, grupa gimnazjalistów strąciła z budynków kilka tablic z nazwami austriackich urzędów i rozbiła je na szalecie miejskim na pl. Farnym.

W lipcu Głos Rzeszowski króciutko zauważył "Ideją orędzia", że monarchowie świata zgodzili się na istnienie wolnej i niepodległej Polski pod protektoratem państw zachodnich.

Manifestowanie uczuć radośnych

Jeszcze w październiku 1918 roku "Dziennik Urzędowy Organ c.k. Starostwa i c. k. Rady Szkolnej Okręgowej" apelował w imieniu władzy cesarsko-królewskiej (c.k.) dworu wiedeńskiego:

"Polecam na skutek lądowania z konieczności powietrznych statków nieprzyjacielskich nie dopuścić bezwarunkowo do ponownego ich wzlotu", które to zarządzenie, w imieniu władz austriackich, podpisał Leszczyński w. r.

Ówczesna prasa jakoś nie honorowała imion, wyżej ceniąc sobie tytuły, stanowiska i nazwiska.

Wojna od miesięcy omijała Rzeszów, ale dla wiedeńskiej władzy wciąż trwała. I kiedy wiedeńska władza w rzeszowskim starostwie w październiku 1918 wydawała wojenne komunikaty i zarządzenia, to Głos Rzeszowski drukował odezwę władz miejskich do rzeszowian:

"Do Ludności król. woln. m. Rzeszów! Magistrat król. woln. m. Rzeszowa w imieniu całej ludności chcąc oddać wyraz radości z powodu ziszczenia się naszych ideałów i odzyskania wolności po długotrwałej niewoli uchwalił".

A uchwalił, że będzie uroczyste posiedzenia rady miasta, będzie uroczyste nabożeństwo, mieszkańcom zalecił dekorowanie domów "celem zamanifestowania uczuć radośnych".

W starostwie rządziła jeszcze Austria, w miejskim magistracie - już Polska, a na łamach Głosu Rzeszowskiego - gospodarka, utyskiwania na lichwę, drożyzną, spekulację, ale i prognozy, co stanieje po wojnie.

A po wojnie stanieją... diamenty, futra, kamienie szlachetne i inne dobra luksusowe, tudzież aparaty fotograficzne i lornetki. I kiedy Józef Piłsudski 10 listopada wysiadł w Warszawie z pociągu, entuzjastycznie witany przez tłum i Radę Regencyjną, Głos Rzeszowski przepraszał:

"Dyrekcja szkoły mleczarskiej w Staromieściu oddaje swój zakład pod kontrolę publiczną i zawiadamia, że na skutek braku dostaw mleka nie może wszystkim żądaniom ze strony publiczności zadośćuczynić. Publiczność powinna być wyrozumiała".

Brunatna maść na świerzb, liszaje i parch uparcie reklamowała się na drugiej stronie, redakcja przestrzegała przed epidemią cholery, która już panoszy się po Rosji, i ostrzegała, że "wielką plagą są niedorostki, które pędzą żywot przed dworcami, wyczekując na sposobność odniesienia pakunku".

Wojna i pokój

W Rzeszowie od kilku tygodni organizowało się Biuro Organizacji Obrony Narodowej, które w połowie listopada na łamach Głosu wydało komunikat "Każdy Polak winien należeć do tej Organizacji, aby w zjednoczeniu przystąpić do odbudowy swojego państwa, jakoteż wystąpić przeciwko zakusom obcych nam narodowo żywiołów".

Pod spodem apel o datki "na wdowy i sieroty po żołnierzach", a niżej - zaproszenie na spektakl "Ożenić się nie mogę" Aleksandra Fredry. I jeszcze garść pomruków na spekulantów, lichwę i bezduszność kupców.

11 listopada 1918 roku nie był dniem ani wyjątkowym, ani szczególnym, życie toczyło się swoim torem, w tle kiełkowały podziały narodowościowe w odradzającej się Polsce. 1 grudnia Głos Rzeszowski wybił na pierwszej stronie:

"Rzeszowskie dzieci. Na odsiecz Lwowa, na pogrom dzikich hajdamaków". Ku czci grupy gimnazjalistów i studentów, którzy ruszyli z legionistami na odsiecz zajętemu przez Ukraińców Lwowowi. W kolejnych doniesieniach rzeszowskie dzieci staną się "rzeszowskimi orlętami poległymi pod Lwowem".

A przecież numer wcześniej Głos przytaczał komunikat wydziału prasowego ministerstwa spraw wojskowych: dzieci do szkoły, a nie pod broń.

Ukraińcy - wróg zewnętrzny, Żydzi - wewnętrzny. 8 grudnia Głos przytacza protest Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Rzeszowie "przeciwko prowokacyom prasy żydowskiej".

Bo po licznym w Galicji środowisku żydowskim poszły słuchy, jakoby szykowały się żydowskie pogromy.

Jeszcze w listopadzie komunikat Komitetu Organizacji Obrony Narodowej (KOON) protestował, iż "miejscowa gmina wyznaniowa rozwiesiła po mieście odezwę do ludności żydowskiej, w której wzywa ją do zamykania szynków z przodu i z tyłu, zaniechania gromadzeń w miejscach publicznych i szerzenia panicznego popłochu i zabrania się wałęsania się dzieciom do lat 12 po ulicach".

Widać rzeszowscy starsi bracia w wierze nie czuli się bezpieczni w odradzającej się Niepodległej. Mało kto się czuł, skoro pułk. Bruckner z początkiem listopada ostrzegał w biuletynie KOON:

"Grozi niebezpieczeństwo ze wschodu! Po wsiach rabują! W Mieście grabieże! Tak być nie może! Dajcie mi żołnierza! To będzie polski żołnierz!"

Tylko miesięczne "Wiadomości parafialne rzeszowskie" piórem ks. Michała Tokarskiego udowadniały, że "królestwo moje nie jest z tego świata" i przez cały 1918 rok ani nie zająknęły się od rodzącej się niepodległości.

Za to biuletyny KOOR z końcem tego roku pełne były marszowej nuty żołnierskiej. "Nie sądźcie obywatele Polacy, że zło już minęło. Skupiajcie się i szeregujcie karnie. Odznaki Straży Narodowej należy nosić stale w służbie i poza służbą" - apelował Komendant Żurowski m.p.

Dziennik Urzędowy Organ c.k. Starostwa c.k. Rady Szkolnej Okręgowej zamilkł na cały listopad, choć do tej pory regularnie ukazywał się trzy razy w miesiącu.

Jego wydanie wznowiono w grudniu. Z niemal identyczną nazwą, ale już bez skrótów c.k., co by świadczyło, że i z rzeszowskiego starostwa wyniosły się resztki cesarsko-królewskiej władzy austriackiej. Teraz w Rzeszowie była już tylko Polska.

Z Lwowa zaczęły dobiegać wieści radosne (Lwów znów nasz), ale i tragiczne: "Dnia 21 listopada padł w walce o Lwów śmiercią bohaterską śp. Tadeusz Czeżowski. Ugodzony śmiertelną kulą wroga borykał się jeszcze ze śmiercią kilka godzin i uległ. Martwe ciało złożyli koledzy na noszach i przykryli płaszczem żołnierskim, a niewidzialne dłonie obsypały białemi kwiatami zwłoki bohatera" - donosił Głos Rzeszowski.

Obok tragizmu walki o Lwów życie w Rzeszowie toczyło się wartko, maść na parchy i liszaje dalej się reklamowała, "Nauczyciel gry na mandolinie - pożądany" był, obok ogłaszała się "Pierwsza Pracownia Pończosznicza w Rzeszowie", po sąsiedzku "Paulina Tennenbaum Pracownia Robot Ręcznych" oferowała usługi, a tuż pod spodem... "BROŃMY NASZEJ ZIEMI! Każdy Polak, bez względu na to, czy sam jest posiadaczem ziemi, ma obowiązek przystąpić do Towarzystwa ZIEMIA NASZA".

Wolnością podzieleni

Jaką tu Polskę budować. Czyją Polskę? Z rzeszowskiej prasy końca 1918 roku czuć, że radość niepodległości szybko ustąpiła miejsca swarom. Biuletyn "Organizacya Obrony Narodowej" w Rzeszowie drukował zapisy z dyskusji, jaki należy powołać sejmik powiatu rzeszowskiego.

Radny Antoni Bomba domagał się: "władza ma wyjść od ludu". Radny Nadzieja odpowiadał: "Nie róbmy anarchii. Rząd ma być szanowany!". Zdegustowany poziomem dyskusji doktor Nieć kwitował: "Wiecujemy ciągle, nie radzimy".

W Wolnym Rzeszowie rodził się ruch wyzwoleńczy kobiet. Kazimiera Neronowiczowa w ostatnim w 1918 roku wydaniu Głosu Rzeszowskiego apelowała do kobiet o jedność i gromadny udział w glosowaniu, bo "męskie organizacje polityczne nie są zainteresowane współpracą z nami".

A poza tym w tym przełomowym dla Polski okresie rzeszowski biznes żył własnym życiem. Na łamach pomstowano na braki mleka, niedostatki cukru, spekulacje chlebem, niedobory ziemniaków.

Maść na parchy i liszaje nie schodziła ze strony ogłoszeniowej Głosu Rzeszowskiego, fryzjer Bronisław Kazik informował publiczność, że wypożycza peruki teatralne, nauczyciela gry na mandolinie wciąż nie znaleziono, skoro dalej był "pożądany".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24