Rzeszów przed Krakowem

- Szanuję pracę prezydenta Ferenca, ale 8 miesięcy dotychczasowej kadencji, to za krótki czas, by być poważnym udziałowcem sukcesu. Wysokie miejsce cieszy. Zwłaszcza po przegranych wyborach. Jest potwierdzeniem, że Most Zamkowy, dokończona Hala Sportowa na Podpromiu, dwa nowe baseny, szkoła podstawowa i przychodnia - czyli wszystkie inwestycje zrealizowane za mojej prezydentury zostały dostrzeżone.

- Ja zawsze postrzegałem i postrzegam Rzeszów jako miasto metropolitalne. Z dużymi inwestycjami, rozmachem ekonomicznym, gospodarczym i kulturalnym. Ale po ostatnich wyborach przekonałem się, że przeciętny rzeszowianin zainteresowany jest inwestycjami blisko siebie. Czasem łatwiej dostrzec wyremontowany chodnik, ulicę osiedlową, niż np. Most Zamkowy.

Anna Ferenc, fryzjerka: - Siódme miejsce jest miłym zaskoczeniem. Zawsze mówią o nas biedna Galicja, Polska kategorii C albo D, a tu okazuje się, że nie jest z nami tak źle. Mnie się dobrze żyje w Rzeszowie. Poprawiły się drogi, chodniki, zaczęli porządkować nabrzeża Wisłoka. Rzeszowianom też żyje się chyba nie najgorzej. Klientów w zakładzie fryzjerskim jeszcze mamy.

Edward Szczupiel, taksówkarz: - Niby coś w mieście robią, ale byle jak. Ostatnio naprawiali Plac Farny i już są dziury. Robota jak w czasach PRL-u. Najgorzej jest z zatrudnieniem. Ludzie ubożeją w zastraszającym tempie. Ja już nie mówię, że nie mają pieniędzy na taryfy, zaczyna brakować na chleb.

Krystyna Czudec, zegarmistrz: - Siódme miejsce, to tylko liczba. Statystyki kłamią. Centrum Rzeszowa może wygląda ładnie, ale miasto nie ma dróg, pracy, mało się buduje. Czasem mam ochotę krzyknąć, po co kolejny most, droga, skoro ludzie nie mają czym po tym jeździć, bo już większości nie stać na samochód.

- Ranking "Rzeczpospolitej" opierał się na kilku kryteriach, m.in. na inwestycjach realizowanych z budżetu, ze środków pozabudżetowych oraz na aktywności społecznej mieszkańców i atrakcyjności miasta dla potencjalnych mieszkańców i inwestorów. O ile bardzo wysokie noty otrzymaliśmy w inwestycjach, to kiepsko wypadliśmy pod względem aktywności obywatelskiej i przyciąganiu kapitału. W ostatnich wyborach prezydenckich w I turze wzięło udział zaledwie 37 procent mieszkańców Rzeszowa. To niebezpieczne oznaki zniechęcenia społecznego.

- Każda zasiadająca w ratuszu osoba pokazuje wykresy, realizowane inwestycje, liczby wyremontowanych dróg. Rzeszowianie już tego nie chcą. Oni są przerażeni bezrobociem i pogłębiającą się nędzą....
- W latach 1999-2002 udało się ściągnąć do Rzeszowa blisko 80 mln zł z budżetu centralnego i funduszy unijnych. Duże inwestycje dawały pracę firmom budowlanym. Teraz jest z tym coraz gorzej. Wiem, że w "Resbudzie" szykują się zwolnienia, wiele mniejszych firm budowlanych przestało istnieć. W mieście musi się coś dziać, muszą być inwestorzy. Bez tego nie będzie pracy. Ale to już zmartwienie obecnego prezydenta.

- Na pewno wypadnie z pierwszej "dziesiątki".

Złota dwunastka

1. Katowice
2. Płock
3. Gorzów Wielkopolski
4. Rybnik
5. Grudziądz
6. Sopot
7. Rzeszów
8. Kraków
9. Gdańsk
10. Szczecin
11. Wrocław
12. Gdynia

- Dla mnie najważniejszym rankingiem jest ocena mieszkańców Rzeszowa. To oni wiedzą najlepiej, czy w mieście dzieje się dobrze, czy źle.Uważam, że 7 miejsce to ogromny sukces. Bez mojego udziału.

- Ma pan już swój patent na wysokie miejsce w przyszłorocznym rankingu?
- Ja robię robotę. Wszystko dla mieszkańców Rzeszowa. Po to nieustannie organizuję spotkania we wszystkich osiedlach mieszkaniowych Rzeszowa i spotykam się z inwestorami. Nie ukrywam, że największą inwestycją mojej kadencji będzie budowa obwodnicy północnej. Przedsięwzięcie warte 400 mln zł w dużej części zrealizowane będzie ze środków centralnych. Zakończenie prac na pewno nie odbędzie się przed końcem mojej kadencji.

- Po poprzednim Zarządzie przejąłem poważnie zadłużony ZOZ. Hala na Podpromiu nie działa tak, jak powinna. Nie do końca dobrze został przemyślany węzeł komunikacyjny przy Moście Zamkowym. W tragicznym stanie technicznym jest większość szkół, dróg, chodników. To wymaga ogromnych pieniędzy i nie wiąże się ze spektakularnymi sukcesami inwestycyjnymi. Jednak tego mieszkańcy Rzeszowa najbardziej potrzebują. Tak samo, jak obniżek cen ciepła, które wprowadziłem w 2003 roku.

- Zgadzam się. Nieustannie spotykam się z inwestorami, kupcami, handlowcami. Ale nie wszystkie moje pomysły się podobają. Czasem inwestycje, które mogłyby przynieść dochody do kasy miasta i pracę dla rzeszowian, są nierozpatrywane.