Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śladami ks. Pawła Domina, który ukrył kapsułę czasu z listem do przyszłych pokoleń

Norbert Ziętal
W tym domu w Wesołej wychował się ks. Paweł Domin. Kilka lat temu dom zmienił właściciela i został znacznie przebudowany. Jego pierwotny wygląd zachował się jedynie na archiwalnych fotografiach.
W tym domu w Wesołej wychował się ks. Paweł Domin. Kilka lat temu dom zmienił właściciela i został znacznie przebudowany. Jego pierwotny wygląd zachował się jedynie na archiwalnych fotografiach. Archiwum Stanisława Winiarskiego
Miał być lekarzem, ale zrezygnował. Rok studiował prawo, ale i ten kierunek porzucił. Paweł Domin poczuł powołanie. Został księdzem. Oto, czego dowiedzieliśmy się o twórcy kapsuły czasu w jego rodzinnej miejscowości - Wesołej.

Czytam w Nowinach o kapsule czasu, którą zamurowano w 1909 r. w Kańczudze, a odkryto ją ponad sto lat później. To ciekawe, myślę sobie, i czytam dalej. Okazuje się, że zamurował ją ks. Paweł Domin. Przecież to mój krewny! - opowiada Stanisław Winiarski.

Wesoła, gm. Nozdrzec, pow. brzozowski. Górzysta urokliwa wioska.

- Teraz trudno dojechać, a w zimie? Jak tutaj funkcjonujecie? - nie możemy się nadziwić.

- Dajemy radę. Od kilku lat mamy asfalt, to jest dużo lżej - opowiada pan Stanisław. Najpierw chce nas poobwozić po Wesołej, „śladami ks. Domina”.

Wesołą odwiedzamy razem z Januszem Motyką, dziennikarzem, regionalistą i pasjonatem historii. Od kilku miesięcy pomaga nam w badaniu historii ks. Domina, który zamurował w Kańczudze w 1909 roku list do przyszłych pokoleń. Wyliczał wynalazki i osiągnięcia swojej epoki, ale miał świadomość, że np. za 100 lat świat będzie zupełnie inny. „Kochany Czytelniku, kiedy będziesz czytał ten list, to wszystko to będzie przestarzałe...” - czytamy w jego liście. Postać autora kapsuły czasu tak nas zaintrygowała, że postanowiliśmy prześledzić jego losy.

Nazwiska „Domin” w Wesołej w tych latach nie było

- Zacznę od tego, że dawniej nazwiska „Domin” nie było w Wesołej. Ojciec księdza Pawła przyszedł z Harty, koło Dynowa - rozpoczyna opowieść gospodarz.

- Tam, gdzie najlepszy w Polsce bimber robią? - od razu kojarzymy.

- Ooo, tam. Widać, że lubicie, skoro wiecie - śmiejemy się razem.

- I tutaj pierwsza ciekawostka - ciągnie Winiarski. - Przyszła mama ks. Pawła mieszkała w Wesołej, a przyszły ojciec żył w Harcie, 25 km od Wesołej. No i jak oni się mogli poznać? Roweru nie było, samochodu też nie, ani internetu i telefonów komórkowych.

- Nogi były - podpowiada żona gospodarza.

- Myślę, że zapoznali się w Dynowie na jarmarku - przypuszcza Winiarski. - Dawno, dawno były tam słynne jarmarki.

Domin sprzedał majątek w Harcie. Z pieniędzmi w teczce sprowadził się do Wesołej. Założył rodzinę, wybudował dom i gospodarstwo nad rzeką - Baryczką. Postawił stodołę i stajnię. Dom w innym stylu niż te z Wesołej. Były trzy pokoje i komora. Stajnia na boku, połowa na konie, pozostała część na krowy i inny dobytek.

Walenty Pęcherek, czyli dziadek ks. Pawła od strony mamy, przekazał swojej córce 15 morgów pola. Po majątku w Harcie zostało jeszcze sporo grosza. Dlatego Domin senior dokupił sześć morgów pola w Wesołej na Bani.

- Był takim umiejętnym gospodarzem, że wybudował młyn. Uruchamiany przez wodę, która płynęła Czarnym Potokiem - wspomina pan Stanisław. Pamięta, jak chodził mleć zboże. Młyn funkcjonował do okresu zaraz po wojnie, później podupadł.

Miał być lekarzem, potem prawnikiem, został księdzem

Ks. Paweł Domin był najstarszym z rodzeństwa. Miał cztery siostry. Jedna z nich to mama Stanisława Winiarskiego.

- Ks. Domin to był taki trochę filozof, jak to można powiedzieć dzisiejszym językiem. Jak skończył szkołę średnią w Sanoku, to chciał iść na studia. Ojciec był zamożny, gospodarstwo, młyn, parobkowie. No to gdzie wysłał syna? Wtedy najlepszy interes to było pójść na lekarza. No to posłali go do Krakowa - opowiada pan Stanisław. W tych czasach, jeszcze przez I wojną światową, rodzina musiała wyszykować studentowi wyprawkę. Poduszki, kołdry, ręczniki, ubrania. Tak wyposażony Paweł Domin ruszył z Wesołej do Krakowa.

- Wrócił po trzech miesiącach. Oznajmił, że nie będzie lekarzem. Jako początkującemu, kazali mu myć ludzi starszych, chorych, nieboszczyków. On nie nadawał się do tego. Zrezygnował. Uciekł - opowiada pan Stanisław.

Jednak interesowały go dalsze studia. Wtedy z Krakowa napisał do niego kolega. „Jest miejsce na studiach prawniczych. Chcesz, to przyjeżdżaj”.

- Z uciechą pojechał. Mamusia wyszykowała drugą wyprawkę.

Znów nie wytrzymał. Uciekł zaledwie dwa tygodnie przez końcem pierwszego roku. Wrócił do Wesołej.

- Ale nie do domu rodziców. Skrył się u swojej babci Pęcherkowej. Zamelinował się i był tam dwa tygodnie. Babcia go bardzo lubiła, bo to jedynak był. Jedyny chłopak. On babcię też bardzo kochał. Mógł się u niej bezpiecznie skrywać, pomimo że jego mama przychodziła niemal codziennie do swojej mamy w odwiedziny - opowiada pan Stanisław.

- Po dwóch tygodniach, informując tylko babcię, wyjechał na tydzień. Nie powiedział gdzie. Wrócił, uśmiechnięty, i mówi: „Idę na księdza”. A babcia: „O Matko Boska, Paweł, jak ty jeszcze z tego księdza uciekniesz, to cię ojciec zabije” - przypomina rodzinne opowieści pan Stanisław.

Chwilę później nowinę usłyszeli rodzice. Tym razem Paweł Domin wytrwał w swoim postanowieniu. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Przemyślu.

Wyjątkowo krótki wikariat i długa posługa proboszcza

W 1902 r. został wyświęcony na księdza. Stosunkowo krótko był wikarym, m.in. właśnie w Kańczudze, gdzie zamurował kapsułę czasu. W 1917 r. został proboszczem w Urzejowicach pod Przeworskiem i był nim aż do 1963 r.

- Kiedyś powiedział swojej mamie, że z tym krótkim wikarowaniem i zostaniem proboszczem to mu się tak udało, jak 16--letniej pannie wyjść za mąż.

Często odwiedzał Wesołą. Najczęściej przyjeżdżał bryczką, powoził ktoś z Urzejowic. Wraz z wiekiem taka podróż stawała się coraz bardziej męcząca, dlatego wybierał pociąg. Jeździł kolejką wąskotorową z Przeworska do Dynowa. Ze stacji w Dynowie odbierał go ktoś z Wesołej. Także panu Stanisławowi, wówczas dwudziestolatkowi, przypadała taka funkcja w udziale.

- Ksiądz miał w Wesołej swojego serdecznego kolegę, jeszcze ze szkolnej ławki, Michała Wilka. Gdy tylko Domin przyjechał do Wesołej, to od razu ktoś po tego Michała szedł. No i gawędzili cały wieczór - wspomina.

Już po treści listu z kapsuły widać, że ks. Domin interesował się nowinkami technicznymi. Pasjonował go „telegraf bez drutu” i loty balonem.

- To odziedziczył po ojcu - domyśla się pan Stanisław.

Ks. Domin, pomimo że pochodził z bogatej rodziny, nie miał żadnego majątku. Cały oddał się służbie Kościołowi.

Siostry ks. Domina powychodziły za mąż, zmieniły nazwisko. Rodzice umarli. Dzisiaj w Wesołej znowu nie ma nikogo o nazwisku „Domin”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24