Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć zebrała żniwo w Wujskiem

Dorota Mękarska
Wydawało się, że choć jedno życie uda się uratować. Niestety...
Wydawało się, że choć jedno życie uda się uratować. Niestety... Gracjan Kieszkowski
Starzy ludzie mówią, że jak przyjdzie do wsi śmierć, to tak szybko nie odejdzie. W Wujskiem koło Sanoka kostucha zabawiła dwa dni. Zabrała za sobą trzy życia.

Przywlokła się do wsi w piątek 4 grudnia. Jak już szarzało. W lesie pracowali dwaj mężczyźni, ojciec z synem. Cięli drewno na zimę. Przed młodszym był jeszcze szmat życia, starszy, choć w sile wieku, też nie szykował się jeszcze do grobu.

Wypadło na młodego. Drzewo runęło wprost na niego. Zginął na miejscu.
Kostucha zebrała żniwo, ale wciąż była nienasycona.

Hektar nieba nad głową

W Wujskiem ludzie życzliwi jeden drugiemu. Wielu się nie przelewa, stąd dobrosąsiedzka pomoc jest tu mile widziana.

Tak było tu od zawsze. Jak ktoś dom budował, albo miał inną dużą robotę, to sąsiedzi przychodzili pomagać. Potem szło się na odrobek. I tak to się kręciło.

Dopiero w ostatnich latach trochę to koło się popsuło. Do wsi przyciągnęli miastowi, bo tu wszędzie widoki takie, że dech zapiera, a nad głową to tylko hektar nieba widać. Inne porządki ze sobą przynieśli.

Alojzy z Zygmuntem żyli jednak tak, jak to wcześniej bywało.

Studnia wody nie dawała

W sobotę nastał piękny dzień. Grudniowy, a bez mrozu. Alojzy już od dawna nosił się z zamiarem zrobienia nowego przyłącza do studni. Wziął się więc za robotę, bo potem mróz mógł skuć ziemię na kamień.

Z tą studnią to były ciągle kłopoty. Położona na stoku, ze sto metrów wyżej od domu, wody nie dawała. - Nie wiedzieć czemu, woda nie chciała lecieć - narzeka pani Lucyna, wdowa po Alojzym.

Seniorowi rodu w pracy pomagał zięć. Z pomocą przyszedł też sąsiad Zygmunt. Nawet więcej jak sąsiad, bo traktowany przez Alojzego jak krewniak.

- To byli najlepsi koledzy, najlepsi przyjaciele - mówi wdowa po Zygmuncie.
- Oni wszystko robili we dwóch. Pomagali jeden drugiemu, i w domu i obejściu - dodaje pani Lucyna.

Rok temu pan Alojzy wraz z przyjacielem, zięciem i jeszcze jednym pomagierem kopali studnię, tę właśnie skąpą. Poszło im jak płatka. Studnię wykopali piękną, na 10 metrów głęboką. Kręgi położyli, tak, że mucha nie siada. Ale co z tego, jak studnia tylko ze 3 tygodnie wodę dawała, a potem przestała.

Tragedia w wigilię Św. Mikołaja

W wigilię Św. Mikołaja, z rana we trzech wzięli się ostro do pracy. Alojzy zamówił koparkę z operatorem. Kopali metr za metrem. Hałda ciężkiej, gliniastej ziemia rosła w oczach.

Koło południa Alojzy i Zygmunt we dwóch weszli do wykopanego rowu, bo trzeba było ręcznie dokończyć robotę.

- Już mieli wychodzić, gdy ta ziemia na nich runęła. Zabrakło im jednej chwilki - pani Lucynie ciężko pogodzić się z myślą, że kostucha wyprzedziła ludzi może tylko o sekundy.

Kiedy przyjechali strażacy z Sanoka, wydawało się, że choć jednego uratują. Alojzego wciągnęła ziemia, ale nie całkiem pogrzebała. Widać było głowę i ramiona. Strażacy kopali na wyścigi. Gdy go uwolnili, nie dał jednak znaku życia.

Zygmunta to nawet nie wiadomo było gdzie szukać. Leżał gdzieś w głębi, między grudami ziemi. Trzeba było przekopać to, co wcześniej wybrali, zanim do niego dotarli Nikt nie łudził się, że wyciągną go żywego.

A wody nie ma dalej

Rodzinie Zygmunta nawet przez myśl nie przejdzie jakiś żal, jakaś złość, że gdyby tam, nie poszedł, to by żył.

- Jak się stało, tak się stało - mówi wdowa, która za miesiąc, będzie musiała sama wydać córkę za mąż. Przedostatnią. Drugą najmłodszą, 13-latkę zaledwie, będzie musiała chować bez mężowskiego wsparcia.

Wdowa po Alojzym niepewnie patrzy w przyszłość. - Zostałam sama… - mówi cicho, choć do prawdziwej samotności jej daleko. Ma jeszcze dwie córki, ale dziewczyny już za mąż poszły i mają swoje życie. Mąż zaś, teraz, gdy serce zaczęło szwankować, był jej podporą.

We wtorek Alojzego i Zygmunta pochowano na miejscowym cmentarzu. Mieli wspólny pogrzeb, bo krewni nie chcieli ich rozłączać w tej ostatniej drodze.

Kostucha odeszła zbierać dalej swoje żniwo. Po jej wizycie zostały we wsi trzy nowe pagórki usypane ręką grabarza i studnia, która dalej wody nie daje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24