Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syryjczyk z Rzeszowa: Musimy wiedzieć, komu pomagamy

Andrzej Plęs
- Kogo tak naprawdę wpuszczamy? - pyta dr Zakarya Kamel, polski Syryjczyk i syryjski Polak.
- Kogo tak naprawdę wpuszczamy? - pyta dr Zakarya Kamel, polski Syryjczyk i syryjski Polak. Krzysztof Łokaj
Serce nakazuje przyjąć pod swój dach tysiące uchodźców, rozum podpowiada: bądź ostrożny. Bo sporo nas łączy, jeszcze więcej dzieli. Dr Zakarya Kamel, Syryjczyk od 34 lat mieszkający w Polsce, zaleca posłuchać rozumu.

Zakarya Kamel dzieciństwo i młodość spędził w Syrii, ostatnie 34 lata - w Polsce. Zna oba światy, ale w kwestii przyjmowania bliskowschodnich uchodźców jest tak samo rozdarty jak zdecydowana większość Polaków. I jak wszystkich kilkuset Syryjczyków, którzy od lat mieszkają w Polsce.

Oni też pamiętają, jak blisko nam było do Syrii i Libii w latach 70. i 80., kiedy Polacy budowali tam drogi, szkoły i szpitale, kiedy tysiące Libijczyków i Syryjczyków studiowało w Polsce, by po studiach wrócić do ojczyzny.

Do dziś w libijskich i syryjskich urzędach i uczelniach nietrudno znaleźć na wysokich stanowiskach ludzi, z którymi bez trudu można porozmawiać po polsku. I jeszcze do niedawna na 11 listopada organizowano tam Dzień Polski, podczas których powspominać Polskę mogło ponad 4 tysiące Syryjczyków, którzy onegdaj naukowy tytuł doktorski zdobywali na polskich uczelniach.

A przed 40 laty w Polsce niejeden dom zbudowano za pieniądze zarobione na kontraktach budowlanych w Syrii i w Libii. Wiele nas łączyło.

Dziś może się zdarzyć tak, że pośród nas zamieszka ich dwa tysiące. Albo sześć, albo dwadzieścia. Chcemy ich i nie chcemy. Współczujemy, ale się ich boimy. I Kamelowi wcale nieobce są te wszystkie uczucia , choć doskonale zna oba światy. A może właśnie dlatego.

Dr Zakarya Kamel czasem rozmawia z uchodźcami, którzy próbują przekroczyć polską granicę. Na co dzień tłumaczy studentom zawiłości sztuki budowlanej na Politechnice Rzeszowskiej, ale bywa, że proszony jest przez straż graniczną o pomoc w kontaktach z arabskimi nielegalnymi imigrantami. I takie rozmowy budzą w nim mało budujące refleksje.

- Pytam: dlaczego wyjechałeś - opowiada. - Niemal każdy z nich ma przygotowaną tę samą odpowiedź: bo tam jest wojna, bo zbombardowali mi dom, bo wszystko straciłem, dowód osobisty - spalony, paszport - spalony, wszelkie dokumenty tożsamości - spalone, więc na granicy polskiej zjawia się bez jakichkolwiek dokumentów. Z kim mamy do czynienia? Skąd mamy wiedzieć, kogo wpuszczamy do swojego kraju i pod swój dach?

Podają nazwiska, ale nie sposób sprawdzić, czy prawdziwe. Ambasady syryjska i libijska w Polsce nie mają zwyczaju odpowiadać polskim służbom granicznym na prośby o potwierdzenie tożsamości przybyszów.

W jednym przypadku już na granicy udało się ujawnić mistyfikację. Mężczyzna podawał się za Syryjczyka, ale okazał się Jemeńczykiem. Dla Europejczyka różnica żadna, ale dr Kamel po akcencie w językach arabskich był w stanie zorientować się, że wersja, którą podawał mężczyzna, jest mocno podejrzana. A jeszcze bardziej jego "syryjski" paszport, bo ten - o dziwo - miał. Podrobiony w sposób niemal amatorski.

- Bo mu tłumaczyli, że jak będzie miał paszport syryjski, to chętniej go przyjmą w Europie - dodaje dr Kamel. - Okazało się, że paszport kupił sobie od tureckiego fałszerza, przysłano mu go kurierem. Tyle było wiadomo, natomiast wciąż nie było wiadomo, z kim naprawdę mamy do czynienia.

Byli i tacy, którzy w ogóle nie mówili po arabsku, choć deklarowali, że są uchodźcami z Syrii, czy Libii. Kurd iracki podawał się za Kurda syryjskiego, bo uznał, że syryjskiego łatwiej wpuszczą w granice Europy. Kolejny uchodźca kompletnie pogubił się w zeznaniach, bo oświadczył w końcu, że urodził się w Syrii, ale przez ostatnie lata mieszkał w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie był w stanie wytłumaczyć, dleczego uciekł z piekielnie bogatych i bezpiecznych Emiratów.

Nawet na żądanie polskich służb granicznych nie chcą pozostawiać odcisków palców. Też zastanawiające zachowanie. Przekonuje ich dopiero argument, że to dla celów kryminalistycznych. Bo gdyby ktoś gdzieś coś komuś ukradł, popełnił przestępstwo..
.
Nie wiadomo nawet, czy oni z Syrii i Libii, bo razem z nimi do Polski próbują dostać się Afgańczycy, Albańczycy, Kosowianie i mnóstwo Czeczenów. Może bylibyśmy w stanie zweryfikować personalia stu, pięciuset przyjmowanych osób. Ale potrafimy sprawdzić tysiące?

- Czy powinniśmy pomagać uchodźcom? - sam siebie pyta dr Kamel. - Oczywiście, powinniśmy, na miarę naszych możliwości. Kłopot w tym, że na razie nie mamy pojęcia i nie bardzo potrafimy określić, kto uchodźca, a kto... - zawiesza głos.

Wątpliwości

Dlaczego bogate kraje Zatoki Perskiej - Zjednoczone Emiraty, Katar, Arabia Saudyjska - nie chcą u siebie imigrantów syryjskich, libijskich, erytrejskich? - pyta retorycznie dr Kamel. A przecież nawet Koran mówi, że bratu - muzułmaninowi trzeba w potrzebie pomóc.

Ponieważ boją się przeniesienia na swój teren konfliktów etnicznych i sunicko-szyickich, w ogóle wyznaniowych. Zbrojnych konfliktów też. Dlaczego Turcja właśnie korzysta z okazji, by do Europy pozbyć się kilkuset tysięcy swoich imigrantów z północnej Afryki i Azji Mniejszej? Z tego samego powodu. Dlaczego Europa się tego nie boi?

Rozmowy z imigrantami na polskiej granicy dają dr. Kamelowi sporo do myślenia.

- Jeśli silny i zdrowy mężczyzna mówi mi, że uciekł przed bombami, sam wybrał się w podróż przez pół świata i jak się urządzi w Europie, to ściągnie rodzinę, to zaczynam się zastanawiać, jak to jest, że sam uciekł przed bombami, o których tak chętnie opowiada, ale zostawił rodzinę - tłumaczy dr Kamel. - A okazuje się, że żaden z nich nie chce azylu w Polsce. Chcą do Niemiec i Skandynawii. Niektórzy nie ukrywają, że od lat mają tam krewnych albo znajomych, że tam jest wyższy poziom życia. Inni mówią wprost: bo tu mi się nie opłaca.

Wydawało by się, że człowiekowi, który ucieka przed wojną, powinien wystarczyć namiot i trochę jedzenia, byle w bezpiecznym miejscu. To też zmusza do pytania: czy rzeczywiście uciekają przed wojną, czy migrują za lepszym życiem. A przede wszystkim: skąd są i czy aby na pewno z kraju ogarniętego wojną? I może najważniejsze: jakie są intencje takiego imigranta, jakie zamiary?

Albo: skąd tzw. uchodźca miał 7 tysięcy euro dla przemytnika, skoro średnia płaca w Syrii to 50 euro miesięcznie?
Takich pytań jest więcej.

Między strachem a współczuciem

Dr Kamel pamięta Syrię, Libię, Liban sprzed lat. Wieloetniczne, wielokulturowe, wieloreligijne. Pamięta jeszcze ze szkoły, że nikt nikogo nie pytał, czy jest muzułmaninem czy chrześcijaninem. To nie miało znaczenia, nie budowało wrogości, konfliktów, obcości.

- Piękne było to, że obok meczetu stał kościół albo zbór, że w kościołach waliły dzwony, a w tym samym czasie muezin głośno wzywał na modlitwę - wspomina. - Nie było w tym żadnej rywalizacji, po prostu tak było. Te światy istniały obok siebie, nie przeszkadzając sobie zupełnie. Tak było.

Podkreśla - "było". Przez ostatnie lata ten świat zmienił się mocno, rewolucje i tzw. Państwo Islamskie wyzwoliło najmroczniejsze instynkty. Mordercze wręcz. I nikt dziś nie da gwarancji, że te instynkty nie wędrują razem z falą uchodźców do Europy.

W fali rzeczywistych uchodźców mogą znajdować się jednostki o nastawieniu mało pokojowym i o krwawej przeszłości. Bo z tą falą mogli się zabrać np. byli żołnierze Kadafiego, na których się teraz w Libii poluje. Albo zwolennicy Bashara al Assada, którym syryjscy rewolucjoniści poprzysięgli śmierć.

Albo ludzie z ISIS, których trudno podejrzewać o sympatię dla europejskich chrześcijan. Albo przedstawiciele obcego wywiadu. Albo zwykli kryminaliści, którzy do niedawna rżnęli ludzi nożami na ulicach Damaszku, Syrty i Aleppo, korzystając z tego, że zbrodnia i tak pójdzie na konto ISIS.

Kogo tak naprawdę chcemy przyjąć pod swój dach?

Raczej nie do pogodzenia

A jeśli to już nie ci sami Syryjczycy, Libijczycy, Erytrejczycy sprzed lat, którym nie przeszkadzało, że ktoś inny wierzy inaczej i w coś innego? A jeśli to ortodoksyjni islamiści, którzy wcale nie zamierzają się integrować ze społeczeństwem kraju, który ich przyjął?

Kilkuset zgromadzonych w Arabskim Stowarzyszeniu Syryjczyków w Polsce żyje tu od lat, mają pracę, rodziny, są częścią naszego społeczeństwa. Ale ci nowi są trochę inni. Ci już w obozach na Węgrzech obierali sobie imamów, duchowych przywódców religijnych i w obozach próbowali wprowadzać szariat. Czy tacy będą w stanie zintegrować się z tradycyjnie chrześcijańskim społeczeństwem polskim?

Przez ostatnie lata karmieni byli wrogością do Zachodu i jego cywilizacji. Wmawiano im, że przez dziesięciolecia Zachód ich okradał. Jaka jest gwarancja, że na gościnnej europejskiej ziemi nagle zapałają do tej cywilizacji wdzięcznością i sympatią?

A nie zradykalizują się jeszcze wobec uczucia wyobcowania? Nie sposób przewidzieć, że nagle wyrzekną się wpojonych im obyczajów, zasad, praw, a zaczną przestrzegać reguł kultury europejskiej. Że w tym poczuciu wyobcowania, wymuszonego przez zewnętrzy, obcy im świat, albo tego wyobcowania z wyboru, nie zaczną tworzyć w społeczeństwie polskim enklaw religijnych, kulturowych i obyczajowych, rządzących się własnymi prawami, bez respektowania praw ogółu.

Dr Kamel raczej bez optymizmu widzi proces integracji i wydaje mu się bardziej prawdopodobne, że goszczeni przez Polskę uchodźcy będą zamykać się we własnych światach. Tak, jak dzieje się to w już wielokulturowych, wieloetnicznych i wielowyznaniowych miastach - Paryżu i Londynie.

Jest jeszcze jeden problem - na ile i do jakich granic my - Polacy, Europejczy- jesteśmy zdolni tolerować ich odmienność?

Bo oni sami o Europie mają na ogół nikłe pojęcie. Tak, jak ci "nielegalni", przechwyceni pod Brzozowem, dokąd zdołał dowieźć ich przemytnik. Wysiedli z pojazdu i zacząli się zachycać... jak to w tych Niemczech jest pięknie.

- Jeśli nawet dziesięć procent z tych, których przyjmiemy, będzie wykazywać tego rodzaju radykalizm, to - przyznam - dla mnie byłby to powód do obaw - podpowiada dr Kamel.

Czy wobec tego nie powinniśmy udzielać im pomocy?

- Powinniśmy na miarę możliwości. Zapewne bardzo wielu z nich ucieka przed strachem i śmiercią, ale musimy wiedzieć, komu pomagamy - powtarza dr Kamel, rozdarty pomiędzy solidarnością z rodakami, ludzkim współczuciem a zdrowym rozsądkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24