To był hit

Pierwsze kilometry nie należą do najprzyjemniejszych. Suniemy w tłumie samochodów jadących w kierunku Bieszczadów, bo to początek weekendu. Na dziesiątym kilometrze postój. W sklepie ostatnie zakupy. Przez najbliższych 18 kilometrów będziemy jechali przez lasy i pola. Zaczyna się jeden z piękniejszych odcinków trasy. Polnymi dróżkami, lekko wspinamy się pod górę. Przecinamy szosę prowadzącą do Czudca. Znajdujemy się na pięknie przygotowanej ścieżce rowerowej gminy Boguchwała. Naszym celem jest leśniczówka Budzisz, gdzie gospodarz terenu przygotował dla turystów miejsce na odpoczynek.
Zjeżdżamy w dół do Wielopola Skrzyńskiego. Tu znów długie minuty przed sklepem. Przed nami dość skomplikowany dojazd do Rzeszowa.Trzy kilometrowy podjazd pod kolejną górę. Oczekiwanie na tych nieco słabszych.I znowu szybki zjazd, który kończy się szalonym podjazdem. Część ludzi prowadzi rowery.
Na postoju wycieczkowicze pytają jak daleko do domu? Zaczyna się najbardziej męcząca część trasy. Wyparował cały entuzjazm. Niektórzy jadą już wolno. Peleton się rwie na małe segmenty. I jeszcze wspinaczka pod Zabieżowem.
Szczęśliwie do Rzeszowa dojeżdżają wszyscy. Dopiero na drugi dzień niektórzy odczuwać będą trudy wycieczki.
Trasa liczyła rekordową długość ponad 90 km, suma przewyższeń 1100 m. Jechaliśmy blisko 6 godzin.
Następna wycieczka w sobotę. Zbiórka pod redakcją "nowin" o 8.30.