MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To nie jest perfumeria

Adam Warzocha
Nawet nosy chemików z Politechniki Rzeszowskiej nie radzą sobie z tym zapachem - słodko-mdły nie pasuje do niczego, z czym wcześniej mieli do czynienia.

Są ludzie, którzy na uczelni pracują wieczorami, nawet do godz. 23. Twierdzą, że po godz. 21 rozchodzi się słodkawo-mdły odór ze spalarni odpadów przemysłowych położonej na terenie WSK Rzeszów. Taktyka obsługi spalarni jest prosta - główne uderzenie idzie w nocy. Intensywność zapachu zależy od kierunku wiatru. Na osiedlu za Wisłokiem ludzie też to czują, w środku Rzeszowa także. - To nie jest zapach z kotłowni. Bardzo niemiły zapach i w nim, obawiam się, siedzą dioksyny - przypuszcza jeden z naukowców trudzący się wieczorami w uczelnianej pracowni.

To nie jest problem tylko osiedla

Dioksyny to wyjątkowo perfidne związki, najbardziej toksyczne jakie zna ludzkość. Spalić je można dopiero w temperaturze 1000 st. C. - Podejrzewamy, że w spalarni technologia jest wadliwa, w piecu osiąga się tylko 800 stopni - mówią ludzie mieszkający przy murze WSK, za którym stoi spalarnia. Domów jest 56, ale mieszkańcy przekonują, że to nie jest problem tylko ich osiedla, lecz połowy Rzeszowa, załogi WSK, pracowników i studentów Politechniki Rzeszowskiej. To śmierdząca sprawa, bo dioksyny wzmagają zachorowalność na raka, niszczą nerki, wątrobę, śledziona, powodują, że kobiety rodzą potworki, a mężczyźni stają się niezdolni do rozrodu.
Mieszkańcy osiedla przy murze WSK twierdzą, że od początku procedury budowy spalarni urzędy szły na rękę spółce Eko-Top, inwestorowi spalarni. Mieszkańców osiedla wyeliminowano z udziału w procedurze poprzedzającej wydanie pozwolenia na budowę, gdyż urzędnicy zastosowali fortel - orzekli, że 56 domów nie sąsiaduje z budową, gdyż oddzielają ich działki będące własnością WSK. W rezultacie od początku inwestycja nie była pod publicznym nadzorem i taką pozostała. Szczegóły technologiczne otoczone są tajemnicą, a skoro coś jest tajemnicze, to i podejrzane.
Łaskawość urzędników trwa, sądzą mieszkańcy osiedla, bo odpisują na skargi, że wszystko jest w porządku, spalarnia nie wysyła w powietrze nic szkodliwego. Kto to kontroluje? Do zbadania obecności dioksyn w atmosferze potrzebne są superspecjalistyczne przyrządy, których nikt nie ma w woj. podkarpackim. Są firmy, który podołają takiemu badaniu, lecz ze względu na bardzo wysoki koszt badań wątpliwe by je prowadzono.

Instalacja spełnia normy

Urzędnicy zastosowali fortel - orzekli, że 56 domów nie sąsiaduje z budową spalarni, gdyż oddzielają ich działki będące własnością WSK. W rezultacie inwestycja nie była pod publicznym nadzorem.

Rola Wydziału Ochrony Środowiska Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego polegała w tej sprawie przede wszystkim na określeniu warunków korzystania ze środowiska - mówi Adam Kulig, kierownik oddziału w tym wydziale. - To dokonuje się na podstawie obowiązujących przepisów, nie mogliśmy zatem dać ani łagodniejszych warunków, ani zaostrzonych. Wydane zostały decyzje o wymogach prowadzenia procesu spalania, dopuszczalnej emisji zanieczyszczeń, sposobie usuwania odpadów spalania...
W połowie 2001 r. ówczesny wojewoda Zbigniew Sieczkoś, w odpowiedzi na zapytanie posła Józefa Górnego, zatroskanego listem mieszkańców osiedla przy murze WSK, stwierdził, że instalacja zastosowana przez spółkę Eko-Top pozwala w sposób bezpieczny unieszkodliwiać odpady. W spalarni zastosowano wszystkie, przewidziane w projekcie budowlanym, urządzenia chroniące środowisko. Odpady, które trafiają do instalacji kontrolowane są pod względem ilościowym i jakościowym. Instalacja spełnia normy obowiązujące w krajach Unii Europejskiej, choć jeszcze nie obowiązujące w Polsce.
Andrzej Kulig mówi, że w okresie projektowania spalarni i jej budowy rola Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Wojewódzkiego była pierwszoplanowa. Wtedy zapisano, że w instalacji pieców obrotowych temperatura maksymalna ma sięgać 1100 st. C, w komorze dopalania od 850 do 1250. Można w ciągu godziny spalić maksymalnie 250 kg odpadów niebezpiecznych, w tym 100 kg medycznych i weterynaryjnych. Gdy inwestycja została oddana do użytku, rolę pierwszoplanową przejął wyspecjalizowany urząd - Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Sprawna firma, ale nie można wykluczyć wpadek

Władysław Martens, wicedyrektor WIOŚ mówi, że ciągłe badania emisji prowadzi spółka Eko-Top. - Jak dotychczas jest ona sprawną firmą pod tym względem. Ma nowoczesną technologię i dużą staranność pracy, ale nie można wykluczyć jakichś wpadek, bo to jest naprawdę trudna technologia i praktycznie nie ma możliwości, żeby ustrzec się przed wpadkami, np. przeszacowaniem spalanych zanieczyszczeń.
W 2000 r. decyzją wojewody zobowiązano inwestora spalani, do prowadzenia - z częstotliwością dwa razy w roku - pomiaru emisji wszystkich substancji zanieczyszczających, w tym mieszczą się dioksyny.
Główny specjalista w dziale inspekcji WIOŚ, Jan Trzebiński, mówi: - Pomiar temperatury spalania prowadzony jest w sposób ciągły i tam jest ponad 1000 st. Rzeczywiście nie można prowadzić stałego pomiaru emitowanych dioksyn, bo jest to drogie, niemniej jednak okresowo takie badania są prowadzone przez firmę z Krakowa na zlecenie spółki Eko-Top. Te wyniki spółka do nas przekazuje i analizujemy je, także pod względem jakości badań. To nie jest zakład pozostawiony sam sobie. Nie jest to oczywiście perfumeria, tam się spala odpady przemysłowe.
Jacek Juchno, specjalista działu inspekcji WIOŚ, dodaje: - Niektóre zanieczyszczenia monitorowane są w sposób ciągły: dwutlenek siarki, tlenek węgla, pył. Eko-Top odbiera odpady świetlówek zawierających rtęć, ale ich nie spala, lecz przekazuje do innej wyspecjalizowanej firmy, jest tylko pośrednikiem. Podobnie jest z oponami, akumulatorami, azbestem.

Stężenie dioksyn

Dioksyny to wyjątkowo perfidne związki, najbardziej toksyczne jakie zna ludzkość. Problem w tym, że w Polsce do dziś nie ma normy określającej dopuszczalne stężenie dioksyn

Problem w tym, że w Polsce do dziś nie ma normy określającej dopuszczalnego stężenia dioksyn. W zastępstwie użytkowana jest dyrektywa Unii Europejskiej, która ma jednak tę słabość, że spełnienie jej nie jest na razie obowiązkowe.
W kwietniu 2000 r. spółka EmiPro z Krakowa przeprowadziła pomiar i analizę spalin z procesu spalania odpadów niebezpiecznych w zakładzie Eko-Top. Konkluzja ogólna jest taka - zmierzona emisja godzinowa jak i roczna związków szkodliwych jest niższa niż dopuszczona w decyzji wojewody z lutego 2000 r. Podczas tego badania stwierdzono stężenie dioksyn na poziomie niższym niż formułuje to dyrektywa. Badający dodali, że o ile inne wartości pomiarowe są znacznie niższe od norm lub dyrektyw, to w przypadku dioksyn pomiar wykazał stężenie na poziomie 90 procent dopuszczonego przez dyrektywę.
Pomiary i analizy wykonane w maju 2001 r. przez Laboratorium Analiz Śladowych Wydziału Inżynierii i Technologii Chemicznej Politechniki Krakowskiej, przy współpracy spółki EmiPro (która zajęła się pomiarami na instalacji, poborem prób, przygotowaniem analiz) przyniosły podobną konkluzję - emisja godzinowa, jak i roczna, jest niższa niż dopuszczona w decyzji wojewody. Wartość emisji dioksyn była - na tle innych wyników - dość znaczna, aczkolwiek poniżej wartości podanej w dyrektywie i wyglądała nieco lepiej niż pomierzona podczas roboty w kwietniu 2000 r.

Nie mamy powodów do podejrzeń

Zdaniem Andrzeja Kuliga z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Wojewódzkiego spalarnia Eko-Topu ma świetne zabezpieczenia i już dziś ten zakład wytrzymuje najnowsze normy Unii Europejskiej. - Nie mamy żadnych powodów do podejrzeń, że ta instalacja pracuje źle.
W woj. podkarpackim jest kilka spalarni odpadów przemysłowych. Zakład Eko-Topu jest najnowocześniejszy, na pewno w województwie, być może w kraju.- Na dzień dzisiejszy ta technologia jest zupełnie przyzwoita - uważa Jacek Juchno, specjalista z WIOŚ.
- To zbrodnicze przedsięwzięcie - napisali w czerwcu 2001 r. mieszkańcy osiedla Hipolita Cegielskiego, sąsiadującego ze spalarnią. No i nosy chemików z Politechniki Rzeszowskiej nie radzą sobie z tym zapachem - nie pasuje do żadnej rzeczy z jaką mieli do czynienia.

Ptaki świergocą

Autor artykułu prosi o uwagi i efleksje na poruszone tematy. Kontakt: 801 482 673 lub e-mail: awar@rz. onet.pl

Prezes zarządu Eko-Topu., Czesław Senetra, od czasu do czasu także wyczuwa ten słodki zapach, ale nie ma wątpliwości - nie pochodzi ze spalarni. Zastosowana tu technologia jest bezzapachowa - mówi. Nie zgadza się z zarzutem, że inwestycja od początku jest tajemnicza. Ogłoszenie o przetargu na dostawcę technologii i wykonawcę spalarni ukazało się w gazecie "Rzeczpospolita". O opinię o tej inwestycji spółka zwróciła się, choć nie musiała, do Ligi Ochrony Przyrody, Komisji Zakładowej "Solidarności" WSK Rzeszów, samorządu mieszkańców... Wybrano ofertę czeską, ze względu na największą sprawność oczyszczania spalin. (- Nie sztuka coś spalić, sztuką jest oczyścić spaliny - mówi Ireneusz Wiktor, kierownik zakładu, mieszkaniec osiedla za murem).
Nie uciekamy od kontaktów i niczego nie ukrywamy, akcentuje prezes Sanetra. Nie ma takiej potrzeby. Nie pracujemy zrywami, nocą. Spalarnia jest pod stałą kontrolą, zgodnie z przepisami. W jej otoczeniu świergocą ptaki, są wiewiórki. W stawie mamy ryby oraz żaby, które, tak wynika z prac naukowych, są szczególnie nieodporne na dioksyny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zakaz handlu w niedzielę. Klienci będą zdezorientowani?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24