Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Nepalu żyje się szczęśliwie (zdjęcia)

Norbert Ziętal
Nepal zainteresował ją właśnie ze względu na góry. Bardzo chciała zobaczyć Himalaje.
Nepal zainteresował ją właśnie ze względu na góry. Bardzo chciała zobaczyć Himalaje. Archiwum Beaty Trojnar
Beata Trojnar nigdy nie była na tak dalekiej wyprawie. Dlatego nietrudno wyobrazić sobie reakcje rodziny, gdy oświadczyła: Jadę do Nepalu. Sama.
Podróz do NepaluFotorelacja z podrózy do Nepalu Beaty Trojnar z podprzemyskich Bolestraszyc.

Podróż do Nepalu

Bliskim nie powiedziała jeszcze jednego. Że jedzie w ciężkie i trudne góry bez specjalnego przygotowania fizycznego. Dopiero na miejscu stwierdziła, że był to błąd i przed następnym razem musi solidnie potrenuje.

- Wybrałam się z nadzieją, że na miejscu poznam ciekawych ludzi, bądź dołączę do jakiejś małej grupy. Albo zwyczajnie będę wędrować sama, od czasu do czasu dołączając do kogoś - opowiada Beata Trojnar (26 l.) z podprzemyskich Bolestraszyc.

Od kilku lat interesuje się górami. Zafascynował ją kolega.

- Znajomość z tym kolegą się skończyła, a zainteresowania górami nie - opowiada.
Mycie w strumieniach i spanie na podłodze

Na początku, głównie ze względów finansowych, były to krótkie wyprawy w polskie góry z przyjaciółmi. Bieszczady, Tatry, Beskidy.

- W czasach studenckich to był nasz sposób na rozprostowanie kości. Wędrowaliśmy w mniejszych lub większych grupach. Zawsze było fajnie. Choćby na tygodniowej wyprawie z koleżanką, po Beskidzie Niskim. Ogniska, mycie w strumieniach i spanie na podłogach chatek studenckich.

Po studiach dołączyła do wielkiej, polskiej emigracji. Trafiła do irlandzkiego Belfastu, na Wyspach Brytyjskich. Pracuje jako technical assistance center w Cisco Systems. Czyli jest call center na infolinii.

- Nie wiążę przyszłości z tą pracą, ale póki co, jest dla mnie wygodna. Współpracownicy sympatyczni, a na klientów też nie mogę narzekać. Mogę brać dłuższe urlopy i sama je sobie sponsorować - opowiada Beata.

Kupiłam bilet do Nepalu i już nie było odwrotu

Nepal zainteresował ją właśnie ze względu na góry. Bardzo chciała zobaczyć Himalaje. Jeszcze podczas studiów w Krakowie, chodziła na pokazy fotograficzne organizowane przez Akademię Ekonomiczną. Niesamowite widoki kusiły do wyjazdu. Na ziemię sprowadzały koszty i odległość.

Do wyjazdu zainspirował ją kolega z pracy, Włoch, który co roku jeździł do Nepalu jako wolontariusz.

- Dzięki jego opowieściom doszłam do wniosku, że taka wyprawa jest całkiem realna. Trzeba tylko zwyczajnie bardzo chcieć - opowiada.

Z tym wyjazdem do Nepalu to nie od początku miała być samotna wyprawa. Dłuższy czas czekała na towarzyszkę lub towarzysza podróży.

- W końcu znudziło mi się to czekanie. Pewnego dnia kupiłam bilet do Kathmandu i potem już nie było odwrotu - tłumaczy podróżniczka.

Co ja właściwie tutaj robię

Do Katmandu dotarła samolotem. I wtedy, tuż po opuszczeniu lotniska, przyszedł pierwszy kryzys.

- Z lotniska taksówką jechałam do centrum. Chaos na ulicach, biednie wyglądające domy, dziurawe ulice i coś tam krzyczący tłum ludzi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem sama, w dalekim i obcym kraju. Właściwie, co ja tutaj robię - wspomina.

Wtedy mocno zweryfikowała swoje założenia. Bo wybierając się zakładała, że może na miejscu pozna jakichś ciekawych ludzi, z którymi ruszy na wyprawę, albo pójdzie w góry samotnie. Po przylocie do Nepalu ta druga możliwość wydała się jej niezbyt przyjemna.

Jednak potem było już tylko lepiej. Właściwie to "poprzylotowy" kryzys trwał chwilę i już nie wrócił. Czasami brakowało jedynie kondycji. Organizm co rusz odmawiał posłuszeństwa. Po dwóch dniach przyplątało się zapalenie oskrzeli. Potem naciągnięcie mięśnia tuż po żebrem. Ból okropny.

Przewodnik zwariowany, ale za to za friko

Tuż po wyjściu z taksówki do polskiej podróżniczki zaczęło się uśmiechać szczęście. W kafejce internetowej poznała Australijczyka.

- To nieco zwariowany facet. Już pięciokrotnie był w Nepalu, więc sporo o nim wiedział. Po zjedzeniu porcji mo-mo, przepysznych pierożków i wypiciu paru szklanek herbaty zdecydowaliśmy, że razem uderzymy na Mount Everest Trek. Nim się zorientowałam byłam już w autobusie do Jiri. Stąd zaczęliśmy naszą miesięczną przygodę - wspomina początki.

Mount Everest to najwyższy szczyt świata. Liczy 8850 m n.p.m. Jego zdobycie to marzenie wielu himalaistów.

- W planach miałam Annapurna Trek, nieco łagodniejszą wędrówkę, ale skoro trafił się przewodnik gratis, to czemu nie skorzystać - opowiada Beata.

Nigdy się tak dużo nie modliłam, jak wtedy

Z Jiri do Shivalaya, potem przez Bhandar, Sete, Jumbesi, Nuntala, Bupsa, Chablung, Namche, Bazaar, Khumjung, Dole (tutaj podróżniczka naciągnęła mięsień pod żebrem), Machhermo, Gokyo (5360 m n.p.m.), Thanga do przełęczy Chola.

- Tutaj myślałam, że skończę swoje życie. Luźne kamienie. W wyższej partii pokryte śniegiem. Potem przekraczanie lodowca. Chyba jeszcze nigdy się tyle nie modliłam, co w tym miejscu.

Następnie Lobuche i Chhukung (5546 m n.p.m. - najwyższy szczyt w dotychczasowej karierze przemyskiej podróżniczki). Później powrót. Ogólnie trasa zajęła im 28 dni.

Mount Everestu Beata nie zdobyła.

- Na razie mięczak ze mnie. Następnym razem przed wyjazdem lepiej się do niego przygotuję. Bieganie, jazda na rowerze itd. - przyrzeka.

W Nepalu jadła rękami

Na trasie spotykała mnóstwo ludzi. Niemców, Francuzów, Chińczyków, Nowozelandczyków, Australijczyków. Sporadycznie Polaków.

- Niektórzy mieli ciekawe historie. Np. młode małżeństwo Nowozelanczyk i Szwedka. Zaraz po ślubie spakowali się i zaczęli swoją podróż. Od Europy, przez Rosję i dalej na wschód. Był też programista z Francji, od półtora roku w podróży. Pewnego dnia zamknął swoją firmę i oznajmił współpracownikom, że wyjeżdża w podróż i wróci za trzy miesiące lub trzy lata. Albo Szkotka, która w Nepalu była już dziewiąty raz - wylicza.

Najmilej wspomina spotkaną po drodze grupę jedenastu Nepalczyków. Pochodzili głównie z Kathmandu. Beata była jedynym obcokrajowcem wśród nich. Przyjęli ją niezwykle gościnnie.

- Wieczorem nie było prądu, więc przy świecach zjedliśmy kolację. Rękami, co okazuje się, wcale nie jest takie łatwe. Potem były tańce przy rytmie bębna i śpiewy. Każdy musiał coś sam zaśpiewać. Mam nadzieję, że nagranie z mojego popisu nigdy nie ujrzy światła dziennego - wspomina jedną z najweselszych przygód na trasie.

Herbata na tysiąc sposobów

Co się jada w Nepalu? Turyści mogą znaleźć potrawy włoskie, niemieckie wypieki, hamburgery lub frytki. Podróżnicy próbują lokalnych specjałów. Mo-mo, czyli pierożki z mięsem lub warzywami. Paneer parathja, puri i chana, czyli dmuchany chlebek, groszek i fasolka w sosie. Na deser np. gulab jamun, czyli serowe kuleczki w syropie karmelowym. No i niewyobrażalne ilości herbaty.

- Moja ulubiona to masala chia, czyli herbata z cynamonem, pieprzem, kardamonem, goździkami. Często z dodatkiem mleka z bawołu albo jaka i dużą ilością cukru. Smaczna jest też herbata z pieprzem. Jedyne, czego nie byłam w stanie przełknąć to herbata z solą i masłem z jaka. Tybetański wynalazek.

Po miesięcznym pobycie w Nepalu stwierdziła, że tutejsi mieszkańcy są niezwykle gościnni. Niestety, część wybitnie biznesowo nastawionych na turystów. Ale trudno się dziwić, bo przecież z tego się utrzymują. Można sobie wyrobić zdanie również o obcokrajowcach.

- Generalnie ludzi przybywających do Nepalu podzieliłabym na turystów i podróżników. Podróżnik stara się odkrywać miejsce, integrować z tubylcami, poznawać kulturę a w miarę możliwości język. Turysta powierzchownie próbuje przelecieć przez dane miejsce i napstrykać jak najwięcej zdjęć - mówi Beata.

Kiedyś planuje jeszcze wrócić do Nepalu. Najbliższa wyprawa, już w maju, do Australii. W dalszych marzeniach jest południowa Ameryka, tak przynajmniej na pół roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24