Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierny tylko jednej firmie. Trzy epoki Mariana Burdy

Małgorzata Froń
Marian Burda ufundował rzeżbę "Urwis z procą", która stanęła w Rzeszowie w pobliżu budynku Elektromontażu.
Marian Burda ufundował rzeżbę "Urwis z procą", która stanęła w Rzeszowie w pobliżu budynku Elektromontażu. Krzysztof Łokaj
O kończącej się karierze zawodowej i jedynej firmie swojego życia opowiada Marian Burda, były prezes Elektromontażu.

Dlaczego odszedł pan ze stanowiska prezesa Elektromontażu Rzeszów?

Dwa lata temu z okładem powiedziałem współpracownikom, że 31 grudnia 2014 roku będzie moim ostatnim dniem pracy w firmie, że tegoż dnia posprzątam biurko i udam się na emeryturę. Słowa zwykłem dotrzymywać.

Ale rozmawiamy w Elektromontażu, gdzie pan ciągle jeszcze pracuje i jest już dawno po 1 stycznia 2015 roku.

Ja słowa dotrzymałem, ale ustawodawca zmienił zamiary wobec mnie, mojego rocznika i wielu innych roczników. Jak pani zapewne wie, zmieniły się zasady, a i czas przejścia na emeryturę się wydłużył. W moim przypadku to trzy miesiące z hakiem i gdy hak zniknie, pójdę do domu.

Posprząta pan biurko, zamknie w nim szufladę i zniknie? Tak po prostu?

Powiedziałem sobie, że się wyłączę.

Możliwe to? Po 44 latach pracy w firmie, której prezesem był pan przez ponad 30 lat?

Żona przechodzi na emeryturę razem ze mną, ze stanowiska sędziego sądu apelacyjnego, którego prezesem była przez jedną kadencję. Mamy zaplanowany czas "po". Dużo przed nami. Poza tym powiedziałem sobie, że muszę się wyłączyć z firmy, by nie być widmem przeszłości dla tych, którzy będą nią po mnie zarządzać. Każdy ma swój czas i każdego czas kiedyś mija.

Przed studiami ukończył pan rzeszowskie I Liceum Ogólnokształcące. Gdy na przerwach wychodził pan na podwórze ogólniaka, miał pan przeczucie, że całe swoje zawodowe życie spędzi tuż za jego murem, w wieżowcu przy ulicy Słowackiego?

Żadnych przeczuć nie miałem.

Pracę w Elektromontażu rozpoczął pan w 1971 roku. To było pierwsze miejsce pracy?

Pierwsze i - jak się okazało - jedyne.

W dzisiejszych czasach to ewenement. I luksus.

Zaiste.

Jak to się stało, że po 13 latach pracy został pan prezesem firmy?

Wygrałem konkurs.

Towarzysze partyjni zgodzili się, by konkurs wygrał liczący zaledwie 35 lat inżynier?

Towarzysze partyjni przeczuwali, że zbliża się coś nowego i zapewne chcieli się wpisać w to coś. Wykazać się, że idą z duchem czasu.

Na stanowisku prezesa Elektromontażu kierował pan firmą w trzech epokach naszej gospodarki: socjalistycznego niedoboru, transformacji ustrojowej, czyli przejścia z gospodarki socjalistycznej do kapitalistycznej i wreszcie w warunkach wolnego rynku, gdzie słaby przegrywa, a mocny się ostaje i prze do przodu.

Melchior Wańkowicz napisał "Przez cztery klimaty". Namawia mnie pani, bym napisał "Przez trzy epoki gospodarcze"?

Czemu nie. Na pewno zebrał pan mnóstwo spostrzeżeń, doświadczeń, był pan świadkiem sytuacji dramatycznych i zapewne także zabawnych.

W istocie. Trochę się tego nazbierało.

Która z tych trzech epok była dla pana najtrudniejsza?

Rzecz nie w trudności, lecz w wyczerpującym obciążeniu pracą. Pod tym względem zapisał mi się w pamięci oczywiście okres przejścia z gospodarki socjalistycznej do kapitalistycznej.

Jak pan i firma przetrzymaliście ten okres, gdy przedsiębiorstwa upadały jedne po drugim, a słynny popiwek, czyli podatek od ponadnormatywnych wynagrodzeń, niszczył firmę za firmą?

W latach osiemdziesiątych ukończyłem podyplomowe studia w Szkole Głównej Handlowej i tam uczyłem się też o spółkach. Gdy więc nastał popiwek, natychmiast, w 1991 roku, przekształciliśmy firmę w spółkę pracowniczą i uniknęliśmy tego draństwa, ponieważ popiwek płaciły tylko firmy państwowe. My byliśmy spółką, czyli już firmą prywatną.

Ile ma pan udziałów w Elektromontażu?

Zero siedem procent.

Prezesi zazwyczaj mają po kilkadziesiąt procent.

Przyrzekłem załodze, że nie będę skupował udziałów i że poprzestanę na takim, jaki ma każdy pracownik. A słowa zwykłem dotrzymywać.

Jakie dał pan jeszcze załodze słowo, które zwykł był dotrzymać?

Że nikogo nie zwolnimy z pracy.

Jak to się panu udało? W okresie transformacji firmy zwalniały na potęgę.

Elektromontaż był zawsze firmą podwykonawczą. W socjalizmie mieliśmy pewny chleb, bo pracowaliśmy dla dużych firm wykonawczych. Gdy one padły, postanowiliśmy wejść w dziedziny, którymi dotychczas nie zajmowaliśmy się, w prądy niskie - w instalacje antywłamaniowe, przeciwpożarowe, sieci telefoniczne, telewizje kablowe... I właśnie dzięki temu weszliśmy na rynek Warszawy, która w tamtych czasach była jedynym miastem w Polsce, gdzie prowadzono nowe inwestycje.

I jak uczepiliście się Warszawy, to już nie daliście się stamtąd wygryźć?

Jakżeby inaczej? Setki tysięcy kilometrów sieci elektrycznych, telekomunikacyjnych, informatycznych przez nas ułożonych są w warszawskich biurowcach Warty, Agory, słynnym budynku zaprojektowanym przez Forstera przy placu Piłsudskiego, w Warsaw Tower, na lotnisku na Okęciu, w Poznaniu w Starym Browarze, w Krakowie na dworcu PKP, we Wrocławiu w Afrykarium i w Forum Muzyki, w Gdyni w wieżowcu Water Front.

Gratuluję.

Czego mi pani gratuluje?

Że z 16 działających w Polsce firm o nazwie Elektromontaż pański jest wśród 4, które się ostały na wolnym rynku, że podczas 30 lat i 6 miesięcy zarządzania firmą nikogo pan z niej nie zwolnił i że wie pan, co będzie robił na emeryturze.

Ja też pani dziękuję.

A pan mi za co?

Że chciało się pani przyjść do emeryta. To nie w stylu dzisiejszych czasów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24