Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o fotoradary. Kierowcy się burzą, ale ma być jeszcze więcej

Bartosz Gubernat
Archiwum
W ciągu godziny jeden samochód Inspekcji Transportu Drogowego potrafi zrobić nawet 160 zdjęć. Chociaż "krokodyle" nie mówią o tym oficjalnie, radar jest ustawiony z tolerancją ok. 20-30 km/h.

Nowe radiowozy ITD patrolujące okolice Rzeszowa, Warszawy, Krakowa i Lublina:

Nowe radiowozy ITD patrolujące okolice Rzeszowa, Warszawy, Krakowa i Lublina:

Nr rejestracyjny - marka - kolor - delegatura - siedziba delegatury
1. WE 594CW - ford mondeo - czarny - delegatura południowo-wschodnia - Rzeszów.
2. WE 588CW - ford focus - czarny - delegatura południowo-wschodnia - Rzeszów.
3. WE 214EC - peugeot partner - oznakowany żółty - delegatura południowo-wschodnia - Rzeszów.
4. WE 575CW - ford mondeo - granatowy - Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym - Warszawa.
5. WE 579CW - ford mondeo - czarny - Delegatura Wschodnia - Lublin.
6. WE 586CW - ford focus - granatowy - Delegatura Wschodnia - Lublin.
7. WE 589CW - ford focus - granatowy - Delegatura Południowa - Kraków.
8. WE 593CW - ford mondeo - srebrny - Delegatura Południowa - Kraków.
9. WE 595CW - ford focus - czarny - Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym - Warszawa.
10. WE 215EC - peugeot partner - oznakowany żółty - Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym - Warszawa.
Dane: www.fotoradary.net.pl

Na drodze wyłapuje zatem tylko popisy najbardziej krewkich kierowców, warte od 300 do 500 zł. Przyjmując średnią wartość mandatu na 400 zł, w ciągu 10 godzin zarobi, bagatela - 640 tys. zł...

Polska policja statystyki drogowe prowadzi od 1975 roku. Na naszych drogach zarejestrowanych było wówczas zaledwie 5 milionów samochodów. Mimo tego liczba wypadków była potężna, a w pierwszym podsumowanym roku zginęło w nich aż 5633 osoby. Najtragiczniejszy okazał się pod tym względem 1991 rok, kiedy liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 7901 osób oraz 1997, gdy było ich aż 7311. Pod względem tragicznych wypadków Polska szybko wskoczyła do czołówki niechlubnego zestawienia krajów z najniebezpieczniejszymi drogami. Chociaż od 1998 roku statystyki sukcesywnie się poprawiają, do Francji, Włoch, czy Niemiec ciągle sporo nam brakuje.

To dlatego w 2011 roku zapadła decyzja o budowie nowej sieci fotoradarów wzorowanej na systemie francuskim. Od ubiegłego roku zarządza nim Inspekcja Transportu Drogowego, która do tej pory była postrachem kierowców rozklekotanych ciężarówek. Do końca marca żółtych skrzynek z radarami przy naszych drogach będzie już 375 i jeśli kierowcy nie zmienią nawyków, urządzenia każdego dnia będą im robić nawet 24 tysiące zdjęć. Na tym jednak nie koniec.

- W tym roku planujemy przetarg na zakup kolejnych 100 urządzeń, a jeśli będzie to konieczne, zamontujemy ich jeszcze więcej. Nie ma ustalonej górnej granicy, liczba radarów będzie zależała od sytuacji na drogach - zapowiada Łukasz Majchrzak z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

Fiskus zaciera ręce

Tragiczny bilans

Pod względem liczby śmiertelnych ofiar wypadków Polska zajmuje niechlubne, pierwsze miejsce w Europie. Na milion mieszkańców w wypadkach ginie u nas rocznie 109 osób. Dla porównania w Grecji to 97 osób, w Rumunii 94 osoby a w Nimeczech tylko 49. Średnia dla Unii Europejskiej to 61 ofiar.

Zdaniem wielu kierowców kwestia bezpieczeństwa na drogach to jednak zwykła zasłona dymna dla działań ministra finansów. W tegorocznym budżecie państwa założył on gigantyczny wzrost wpływów z kar i mandatów. Fotoradary mają podreperować państwowe konto o ok. 1,5 mld zł. Zdanie użytkowników dróg podziela Andrzej Sadowski, ekonomista z centrum im. Adama Smitha. - Polskie fotoradary to nic innego jak mechaniczne przedłużenie aparatu skarbowego. Nie mam wątpliwości, że stawia się je głównie w celu wyciągnięcia od kierowców następnej opłaty za użytkowanie samochodów. Problem w tym, że politycy próbują mydlić ludziom oczy i zasłaniają fakty pseudo społeczną argumentacją i troską o nasze bezpieczeństwo. To przykre, że mają kierowców za głupców. Takie działanie urąga inteligencji użytkowników dróg - twierdzi ekonomista.

O tym jak wiele emocji temat fotoradarów budzi wśród użytkowników dróg, można się przekonać zaglądając na pierwsze lepsze forum internetowe.

- To zwykła maszynka do robienia pieniędzy, czyli łatania dziury budżetowej. Czemu??? Ponieważ fotoradary zawsze stoją w najbardziej intratnych, a nie najbardziej niebezpiecznych miejscach. A gdy do tego dodamy założenia ministra Rostowskiego to widzimy, że chodzi tu tylko i wyłącznie o pieniądze. Nie chce mi się komentować poziomu inteligencji ludzi, którzy wierzą w bajki o bezpieczeństwie. Gdyby państwo chciało je poprawić, to naprawiłoby polskie drogi. Bo przecież koleiny i dziury też są niebezpieczne. Obywatelu, łam przepisy! Zrób to dla naszej wspólnej przyszłości!!!!!. Takie jest prawdziwe założenie naszego rządu - pisze na nowiny24.pl @januszek104.

- Fotoradar nie zrobi zdjęcia, jeżeli nie ma wykroczenia. To w czym problem? Trzeba się nauczyć nowych nawyków, a na to nie ma innego sposobu jak karanie. Więc karać i jeszcze raz karać. Mamy za dużo śmiertelnych wypadków i świrów na drogach - odpowiada @kierowca.

Prędkość zabija

Zmierzą prędkość na odcinku

W tym roku na niektórych odcinkach dróg krajowych ITD rozpocznie montaż aparatury do odcinkowego pomiaru prędkości. Urządzenia rozstawione na początku i końcu danego fragmentu drogi będą przeliczać czas przejazdu i wyciągać na tej podstawie średnią prędkość. Jeśli będzie za wysoka, kierowca także zapłaci mandat. Z kolei przy skrzyżowaniach, na sygnalizatorach świetlnych zostaną zamontowane czujniki uruchamiane po zmianie światła na czerwone. Będą robić zdjęcia delikwentom, którzy spróbują przejechać wówczas krzyżówkę. Zarejestrują także prędkość.

ITD zna zdanie kierowców. Ale według Łukasza Majchrzaka nowy system sam się broni. - Przede wszystkim nowe lokalizacje fotoradarów wytypowaliśmy w oparciu o szczegółową analizę bezpieczeństwa na drogach. Stawiamy je tam, gdzie jest najbardziej niebezpiecznie, m.in. w rejonie szkół, przedszkoli, urzędów i ruchliwych przejść dla pieszych. Tam, gdzie jest szeroko i można jechać szybciej maszty są demontowane - przekonuje.

Drugi argument to przykład dużych krajów europejskich, gdzie systemy się sprawdziły. Francuzi, Włosi, Niemcy czy Holendrzy zamiast narzekać zdjęli nogę z gazu. - A wielokrotnie naukowcy dowiedli, że to właśnie prędkość ma decydujący wpływ na liczbę śmiertelnych wypadków. Kiedy rośnie o 5 procent, liczba śmiertelnych wypadków wzrasta o 20 procent. Tak samo działa to w drugą stronę - tłumaczy Majchrzak.

Na dowód skuteczności nowego systemu ITD wskazuje rekordowo dobrą statystykę drogową za ubiegły rok. Jak podaje Komenda Główna Policji, 2012 rok był najbezpieczniejszy od 37 lat.

- I to mimo znacznego wzrostu liczby samochodów, których dzisiaj jest w Polsce zarejestrowanych ponad 22 miliony. W ubiegłym roku liczba ofiar śmiertelnych spadła i wyniosła 3515 - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.

W 2012 roku doszło w Polsce do 36461 wypadków (o 3604 mniej niż w 2011 roku), w których rannych zostało 45001 osób (o 4500 mniej niż w 2011 roku), a 3515 poniosło śmierć (o 674 mniej niż w 2011 roku). Więcej wypadków, rannych i zabitych policja zanotowała nawet w 1975 roku, gdy liczba samochodów była o 17 milionów mniejsza! Policjanci poprawę tłumaczą na kilka sposobów. Poza swoją pracą zauważają także coraz lepszy stan dróg i samochodów wyposażonych w coraz bardziej wyszukane systemy bezpieczeństwa. Fotoradary? - To także ich zasługa, a jeśli dalej będą stawiane w niebezpiecznych miejscach, na pewno liczba ofiar znowu się zmniejszy. Kiedy my nimi zarządzaliśmy, były przypadki, że liczba wypadków w danym miejscu malała z 20-30 do 2-3 rocznie - dodaje M. Sokołowski.

Łukasza Majchrzak dodaje, że dzięki zmniejszeniu liczby wypadków państwo oszczędziło w porównaniu do ubiegłego roku 2,3 mld zł, które musiałoby wydać m.in. na leczenie, odszkodowania i renty dla poszkodowanych i ich rodzin. - Z punktu widzenia finansów państwa, bardziej opłacalne od zbierania mandatów będzie ograniczenie liczby wypadków, które w tej chwili kosztują w Polskę ok. 20 mld zł rocznie. 1,5 mld zł wpływu z mandatów to tylko założenie budżetowe. Przecież z tytułu akcyzy na alkohol też są przewidywane jakieś wpływy, ale to nie oznacza, że rząd każe pić polakom więcej wódki, aby osiągnąć tą kwotę. Jeśli będą jeździć bezpiecznie, wszyscy na tym skorzystamy - przekonuje Ł. Majchrzak.

Ale jego argumentacja nijak ma się do pracy nowych, nieoznakowanych samochodów ITD.

- Nie dość, że pracują wszędzie, a nie tylko w niebezpiecznych miejscach, to jeszcze funkcjonariusze, którzy je obsługują nawet nie próbują udawać, że działają w trosce o bezpieczeństwo. Bo jak inaczej nazwać nieoznakowanego forda, który całymi dniami stoi bez ruchu na stacji benzynowej w Krasnem i seriami wali zdjęcia samochodom jadącym krajową czwórką. Przecież ta droga niedawno została przebudowana i ma spełniać surowe normy jakości oraz bezpieczeństwa - denerwuje się nasz czytelnik z Kraczkowej. Irytuje go także postawa funkcjonariuszy obsługujących radar. - Przez cały dzień siedzą lub drzemią w samochodzie, co i rusz uruchamiają na postoju silnik, bo muszą się zagrzać. Przecież w kodeksie drogowym jest jasno napisane, że na postoju silnik ma być wyłączony. Skoro wymagają od innych przestrzegania prawa, niech sami, też respektują przepisy - dodaje mężczyzna.

Kierowcy pytają także, dlaczego żółty, oznakowany radiowóz stacjonuje przy ul. Lwowskiej schowany za cywilne auto terenowe? - To metody rodem z PRL, o których śpiewał Andrzej Rosiewicz. Skoro "krokodylkom" tak bardzo zależy na bezpieczeństwie, niech wyjadą na drogę, albo staną w miejscu, gdzie będą widoczni. Kierowca wiedząc o ich obecności zwolni. Jeśli ich nie zobaczy, nabije sie na radar. A przecież sami twierdzą, że tu nie chodzi o pieniądze, tylko o studzenie zapędów piratów drogowych - mówi pan Waldek.

Zdaniem adwokata Ryszarda Lubasa taki sposób pracy inspektorów dowodzi prawdziwych, czyli fiskalnych zamiarów ITD.

- Wcześniej z łupienia kierowców słynęli strażnicy miejscy, którzy w ten sposób reperowali budżety gmin. Teraz dołączyli do nich inspektorzy. To zwykłe zdzieranie z ludzi pieniędzy, którego sami już się wstydzą. Gdyby było inaczej, nie kryli by się - uważa prawnik.

Zastanawia jeszcze fakt, że kierowca, którego auto zostało zarejestrowane przez radar nie musi wskazywać, kto prowadził auto. Aby uniknąć punktów karnych wystarczy, że zapłaci wyższy mandat...

Kto ma rację? Prawda zapewne jak zwykle leży po środku. Czy się to komu podoba czy nie, mandaty trzeba jednak płacić. Dlatego bez względu na opinię o fotoradarach lepiej zdjąć nogę z gazu. Jeśli nie w trosce o bezpieczeństwo, to przynajmniej o swój portfel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24