Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił żonę, gdy dzieci spały

Bartłomiej Pucko
Waldemar D. w policyjnej celi. Dwie godziny wcześniej zabił żonę siekierą.
Waldemar D. w policyjnej celi. Dwie godziny wcześniej zabił żonę siekierą. Fot. Bartłomiej Pucko
Do komendy policji w Nisku przyszedł mężczyzna. Spokojnym głosem poinformował, że zabił swoją żonę.

- Przed chwilą zabiłem żonę - powiedział spokojnym, cichym głosem 48-letni Waldemar D.

Sięgnął do kieszeni. Na ladzie dyżurki zabrzęczał pęk kluczy.

- Zajmijcie się dziećmi, jeszcze śpią...

Było to na komendzie policji w Nisku, w poniedziałek, kwadrans przed siódmą.

Osiedle Tysiąclecia, tuż po godz. siódmej rano. Na szarym murze ktoś napisał farbą "osiedle zgrozy". To bloki zwane "ósemkami". Przed jednym z nich - karetka pogotowia i policyjne wozy. Sąsiedzi wyglądają z okien. Nie wiedzą, co się dzieje. Pytają policjantów.

- Przeczytacie jutro w gazetach - słyszą w odpowiedzi.

Cicho tu

Mieszkanie na pierwszym piętrze policjanci otworzyli kluczami, które dał im Waldemar D. W pokoju, na łóżku - ciało zakrwawionej kobiety. Ma zmasakrowaną głowę. Obok - siekiera. Cicho tu. Otwierają sąsiedni pokój. Dwoje dzieci, chłopiec i dziewczynka, jeszcze śpią. Mundurowi budzą ich, zabierają do sąsiadów, potem do bliskiej rodziny.

Z sąsiedniej Stalowej Woli jedzie dwoje psychologów. Jak powiedzieć 9-letniej dziewczynce i 11-letniemu chłopcu, że ojciec zabił ich matkę?

To prawda

Nikt nie chce uwierzyć w tragedię. Rozmawiamy ze sąsiadami.

- To nie możliwe. Skąd wiecie, wy - ludzie z zewnątrz, jeśli my nic nie słyszeliśmy? - dziwią się. Dołączają inni sąsiedzi. - To prawda - mówi jeden z nich. - Policjant wchodził do mieszkania Waldka. Widziałem z klatki nogi Haliny. Leżała na łóżku. Martwa.
Zwykła rodzina

- To było takie zgodne małżeństwo - rzuca ktoś.

Zaczyna się opowieść. Halina i Waldemar mieszkali w bloku od jego wybudowania. Już 20 lat. Ona pracowała z Państwowym Gospodarstwie Ogrodniczym. On - w stalowowolskiej hucie. Dopóki nie uległ wypadkowi. Potem przeszedł na rentę.

- To naprawdę spokojni ludzie. Żadnych interwencji policji, dzikich awantur. Nic, co wróżyłoby tragedię - mówi sąsiad z czwartego piętra. - Od lat Waldka w knajpie nie widziałem. Wcześniej, zanim nie mieli dzieci, owszem, napił się z kolegami. Ale ostatnio taki opiekuńczy się zrobił. Córeczce jeździł na targ do Stalowej Woli ubrania kupować. Zawsze dawał im drobne na słodycze. Do kościoła całą rodziną chodzili. Do sklepu po zakupy też. Zwykła rodzina.

Wzięli kredyt

- Nie było tak idealnie - dodają sąsiadki. - Awantury się zdarzały, jak to w małżeństwie. Ona do Włoch jeździła zarabiać, on z dziećmi zostawał. Nie radził sobie. Żądał, żeby wracała. A latem, jak siedziałam na ławce pod blokiem, to słyszałam, jak się wyklinali. Ale żeby zabić? Podobno byli zadłużeni. Kredyt wzięli. Agent z firmy pożyczkowej ich nachodził, chciał pieniędzy. Taka tragedia... Boże, miej w opiece ich dzieci. Nie rozumem tego, nie mieści mi się to w głowie...

Waldemar D. leży w policyjnej celi. Nakrył się kocem, widać tylko dłoń.

- Nie mamy z nim problemów, nie jest agresywny - mówi Anna Kowalik-Środek z niżańskiej policji. - Gdy mówi, głos mu się łamie, drżą mu ręce, broda...

Przyznał się

Wtorek 1 kwietnia, godziny przedpołudniowe. Policjanci przewożą Waldemara D. do prokuratury. Przesłuchanie ma wyjaśnić, jakie motywy kierowały mordercą. Rozmowa z prokuratorem trwa trzy i pół godziny. Komunikat jest lakoniczny:

- Mężczyźnie postawiliśmy zarzut zabójstwa, do sądu poszedł wniosek o tymczasowe aresztowanie - mówi Bogusława Marciniak, szefowa prokuratury. - Przyznał się. Potwierdził, że żonę zabił siekierą. Nie pamiętał, ile razy uderzał.

Halina D. nie spała w chwili śmierci - podała policja. Małżonkowie obudzili się wcześnie. Kłócili się. W pewnym monecie Waldemar D. wybiegł do kuchni. Wrócił z siekierą...

Prokuratorom opowiedział, jak konflikt z żoną narastał od miesięcy. Według niego, nie interesowała się rodziną jak należy. Nie dbała o dzieci, była agresywna. Nie mogli się porozumieć. W grę wchodziła również zazdrość. Ale o tym śledczy nie chcą opowiadać.

- Trwa dochodzenie, sprawę wyjaśniamy - ucinają.

Grozi mu dożywocie

Środa, 2 kwietnia, godz. 8.30. Budynek sądu rejonowego. Korytarzem idzie Waldemar D. - przygnębiony, w tureckim swetrze, dżinsach i treckingowych butach. Ma skute dłonie. Po bokach dwaj policjanci.

- Sąd pozytywnie rozpatrzył wniosek prokuratury o tymczasowy areszt wobec podejrzanego o zabójstwo - komunikat znowu jest krótki. - Waldemar D. zostanie przewieziony do Zakładu Karnego w Załężu.

W piątek, 11 kwietnia, biegli psychiatrzy zbadają Waldemara D. Orzekną, czy może stanąć przed sądem i odpowiadać za zbrodnię. Jeśli tak, grozi mu dożywocie.

(zabójca sąd:) Sąsiedzi mieli Waldemara D. za opiekuńczego ojca. Ale swoim dzieciom wyrządził najstraszliwszą krzywdę: zmordował ich matkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24