Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarobić na płaczu, czyli jak dawniej żegnano zmarłych

Arkadiusz Bednarczyk
Nagrobek Brygidy Modrzejowskiej był przedmiotem spekulacji, jakoby pochowana w nim została zamordowana wałkiem przez syna, którego miała wyobrażać postać z lacrimarium, odczytywanym jako wałek.
Nagrobek Brygidy Modrzejowskiej był przedmiotem spekulacji, jakoby pochowana w nim została zamordowana wałkiem przez syna, którego miała wyobrażać postać z lacrimarium, odczytywanym jako wałek. Arkadiusz Bednarczyk
Nie od razu powstawały nekropolie za murami miast. Przed wiekami nie było trumien, żałobnych mszy. Ale od tysięcy lat ludzie w różny sposób starli się wyrażać ból po śmierci najbliższych i czcić ich pamięć.
Płaczący chłopczyk - syn Stanisława Kamińskiego. Nagrobek z 1840 r. na jarosławskim cmentarzu
Płaczący chłopczyk - syn Stanisława Kamińskiego. Nagrobek z 1840 r. na jarosławskim cmentarzu

Płaczący chłopczyk - syn Stanisława Kamińskiego. Nagrobek z 1840 r. na jarosławskim cmentarzuPowstały w 1784 roku cmentarz w Jarosławiu jest starszy niż lwowska nekropolia na Łyczakowie. Nagrobki to perełki sztuki. Przejmują dramatyzmem. Na jednym z nich, należącym do Stanisława Kamińskiego zmarłego w 1840 r., po mistrzowsku ukazano rozpacz malutkiego dziecka. Matka (pozostała z trojgiem dzieci) wspiera się o krzyż.

Uwagę zwraca grobowiec zamożnej mieszczanki handlującej winem, Brygidy Modrzejowskiej. Wykonany został w 1828 roku przez niemieckiego rzeźbiarza Antona Schimsera (ucznia wybitnego włoskiego klasycysty, Antonio Canovy, którego rzeźba Henryk Lubomirski jako Amor z łańcuckiego zamku należy do najcenniejszych eksponatów).

Artysta przedstawił antycznego boga snu, greckiego Hypnosa, trzymającego za rękę postać zmarłej Brygidy oraz tajemniczą postać, która trzyma w rękach lacrimarium (naczynie pełne łez). Brygida Modrzejowska miała rzekomo zostać zamordowana przez jednego ze swoich synów przy użyciu wałka kuchennego. Jak było naprawdę, tego nie wiemy.

Cmentarz w środku miasta

Do rodowej krypty Czartoryskich w Sieniawie doczesne szczątki książąt sprowadzano z różnych miejsc w Europie.
Do rodowej krypty Czartoryskich w Sieniawie doczesne szczątki książąt sprowadzano z różnych miejsc w Europie. Arkadiusz Bednarczyk

Do rodowej krypty Czartoryskich w Sieniawie doczesne szczątki książąt sprowadzano z różnych miejsc w Europie. (fot. Arkadiusz Bednarczyk)
Starożytne rzymskie prawo zabraniało chowania zmarłych w obrębie miast. Jednak groby licznych w pierwszych wiekach chrześcijańskich męczenników przyciągały wiernych tak silnie, iż ludzie po śmierci chcieli spocząć w ich pobliżu. Tak więc wokół świątyń rozrastały się przykościelne cmentarze.
Te nekropolie objęte były ścisłą ochroną: w XII wieku zabroniono urządzania na nich zabaw, tańców i pijatyk. Rycerzom nie wolno było zabijać ani pojedynkować się na cmentarzach. Dopiero austriacki cesarz Józef II w 1784 roku wydał - ze względów sanitarnych - dekret zakazujący chowania zmarłych w obrębie miast. Powstały wówczas pierwsze zamiejskie cmentarze.

Tobie ginąć, mnie płakać

Wyrazem bólu po stracie najbliższych były przejmujące swoją treścią epitafia. W rzeszowskim kościele farnym na jednej ze ścian znajdujemy epitafium baronowej Filipiny z Pachów Gebsattel. Z treści dowiadujemy się, iż baronowa miała zaledwie 28 lat, gdy w 1831 roku zapadła na zabójczą wówczas cholerę.

"Tobie ginąć, mnie płakać przeznaczyły nieba" - czytamy w inskrypcji pozostawionej przez męża. - "Rzuciłaś świat i młodość, małżonka i dziatki" (...) "z boleścią Ci ten napis kładzie Innocenty".

Spocząć jak najbliżej ołtarza

Chociaż wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi, to jednak arystokraci, szlachta a także wyższe duchowieństwo pragnęli być pochowani w murach kościołów, najbliżej miejsc, gdzie sprawowano msze.
Magnaci budowali sobie wspaniałe kaplice grobowe, a posadzki kościołów od nadmiaru pochowanych w nich zamożnych obywateli miały znaczne wybrzuszenia i nierówności.
W kościele Mariackim w Krakowie swego czasu fetor rozkładających się ciał miał być tak wielki, że nakazano ograniczenie mieszczańskich pochówków.

Żegnaj kochana Izabelciu

21 marca 1883 roku zmarła we Lwowie w dziewiętnastej wiośnie życia Izabella Potocka, młodziutka żona hrabiego Romana Potockiego z Łańcuta. Przyczyną choroby była ukryta wada serca.

Małżeństwo to trwało ledwie cztery miesiące: młodzi pobrali się 21 listopada 1882 roku w Warszawie. Hrabia Roman, mimo iż mariaż był dziełem jego matki i ojca panny młodej, od pierwszego wejrzenia zakochał się w pięknej Izabeli. I rzeczywiście, spoglądając dzisiaj na zachowane fotografie w kolorze sepii, widzimy urodziwą szatynkę, z pięknym długim warkoczem, o dużych, mądrych oczach.

Ponieważ Izabela była kuzynką Romana (spokrewnioną z nim w trzecim stopniu), postarano się o dyspensę papieską, której udzielił młodym nuncjusz apostolski w Polsce. Potocki starszy był od swojej małżonki o trzynaście lat.

Po czterech miesiącach od ślubu Łańcut był świadkiem niezwykle smutnej uroczystości. Na peronie, przystrojonym w czarne chorągwie, czekali najbliżsi Potockich i mieszkańcy Łańcuta. Tonąca w kwiatach trumna przewieziona została w uroczystym orszaku do kościoła parafialnego pw. św. Stanisława bpa.

W uroczystościach uczestniczyło 200 kapłanów oraz czterech biskupów. Trumnę złożono w podziemiach kościoła farnego. Choć trzeci ordynat ożenił się po kilku latach ponownie - z hrabiną Elżbietą z Radziwiłłów nazywaną Betką - to jednak do końca życia nosił ponoć przy sobie fotografię ukochanej pierwszej żony, a na łożu śmierci wyszeptał jej imię: Izabelcia.

Dziś Potoccy i Lubomirscy spoczywają w specjalnej rodowej krypcie wybudowanej z końcem XIX w. dostępnej do zwiedzania w dniu zadusznym.

Zarobić na płaczu

Trumna pojawiła się dopiero w czternastym stuleciu. Wcześniej zmarłych chowano w płóciennych bądź skórzanych całunach, bogatszych członków arystokracji w specjalnych sarkofagach, ubogich bezpośrednio w ziemi.
Szczególnie uroczysty przebieg miały pogrzeby monarsze: ciało zmarłego króla lub królowej wieziono na tzw. marach, a zmarłego symbolizował jeździec na koniu, który w odpowiednim momencie w kościele spadał z konia, wyobrażając śmierć królewską.
Biedota ówczesnych miast wynajmowała się chętnie w charakterze lamenciarzy; do orszaku pogrzebowego w XIII stuleciu brano każdego, kto "w imię Pańskie chce zmarłego opłakiwać". Im kto bardziej i głośniej zawodził, tym większą dostawał zapłatę i bez znaczenia było, czy osobiście znał zmarłego.

Budzenie zmarłych

Po śmierci zmarłym należny jest spokój i szacunek, ale często zdarzały się wypadki profanacji zwłok i rabunku. Kaplica w Baszcie Boskiej w Krasiczynie porównywana jest pod względem bogactwa architektonicznego z Kaplicą Zygmuntowską na Wawelu.

Pod kaplicą znajdują się krypty, w których od XIX w. chowano członków możnego rodu książąt Sapiehów, wówczas właścicieli rezydencji. Zostały one brutalnie zbeszczeszczone w czasie II wojny światowej przez czerwonoarmistów, którzy pootwierali trumny i wyrzucili na środek krypt zmurszałe kości, a trumien używali jako wanien do kąpieli.

W czasach stacjonowania w Jarosławiu wojsk austriackich w 1773 roku wieku żołdacy profanowali krypty w dzisiejszej jarosławskiej kolegiacie. Był to wówczas kościół jezuicki świętych Janów. W krypcie fundatorskiej - znajdującej się dzisiaj pod ołtarzem św. Krzyża - splądrowano trumny książąt Ostrogskich, w tym właścicielki Jarosławia księżnej Anny Ostrogskiej. Trumny zostały porozbijane, ograbione z drogocennych okuć, resztek tkanin.

Prawdziwą osobliwością sieniawskiej świątyni jest krypta rodowa Czartoryskich. Co ciekawe, żaden z pochowanych tutaj członków tej arystokratycznej rodziny nie umarł w Sieniawie. Doczesne szczątki książąt Czartoryskich sprowadzano z różnych miejsc w Europie.

Inicjatorem utworzenia rodowej krypty był książę Władysław Czartoryski w II połowie dziewiętnastego stulecia. Sprowadził on również z Paryża szczątki swojego ojca, księcia Adama Czartoryskiego (1770-1861), przyjaciela cara Aleksandra I, ministra spraw zagranicznych w rosyjskim rządzie.

Żałobna czerń

Na przełomie XIII i XIV wieku wykrystalizował się zwyczaj żałobnej mszy odprawianej przez księdza - co ważne - przy zamkniętej trumnie (jedyny wyjątek czyniono dla zmarłych papieży). Wcześniej ograniczano się do udzielania absolucji zmarłemu i kondukt samotnie (bez kapłana) ruszał na cmentarze.
Kiedy w 1515 r. zmarł król francuski Ludwik XII, cały dwór przywdział czarne odzienie. I choć wcześniej zdarzały się sporadyczne wypadki przywdziewania czarnego koloru - jako symbolu żałoby - to na początku XVI wieku czerń występuje już powszechnie.

Książęcy kondukt do Rozwadowa

Książę Jerzy Ignacy Lubomirski, właściciel Rzeszowa, zmarł 19 lipca 1753 roku w wieku 66 lat. Jego doczesne szczątki zabalsamowano, ubrano w kapucyński habit i wystawiono na widok publiczny w rzeszowskim zamku.

Książę chciał spocząć w krypcie kościoła kapucynów w Rozwadowie (Stalowa Wola), jednak kościół nie był jeszcze gotowy. Znanego z licznych ekscesów księcia (był członkiem tzw. pijackiej kompanii króla Augusta Sasa) pochowano początkowo w kaplicy Matki Bożej Rzeszowskiej u braci bernardynów.

W dwa miesiące po śmierci - jako że ukończono kościół - osobliwy kondukt żałobny z wyciągniętą od bernardynów trumną księcia przewieziono do Rozwadowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24