1 liga. Niedźwiadki Chemart Przemyśl przegrały z Polonią Warszawa. Nieudany debiut trenera z Serbii [ZDJĘCIA]

Jak nie idzie, to nie idzie, nic nie pomaga i nie daje efektu. Dzień przed meczem klub znad Sanu ogłosił pozyskanie Mateusza Szczypińskiego, do początku grudnia koszykarza ekstraklasowego Sokoła Łańcut, a kilkanaście godzin później poinformowano o zmianie na fotelu trenera – Daniela Puchalskiego zastąpił Petar Zlatanović, 36-letni Serb, który w ubiegłym roku zdobył mistrzostwo Bułgarii.

Wiadomo, było, że w dzień czy dwa nie dokona cudów, nie nauczy przemyślan choćby trafiać za trzy (3/26 przeciw Polonii), ale efekt „nowej miotły”, żeby użyć terminu piłkarskiego, potrafi niekiedy nad wyraz pozytywnie podziałać na morale zawodników i sprawić, że, choćby w jednym meczu, grają lepiej, aniżeli potrafią.

Niestety, trenerska roszada przed meczem, który Niedźwiadki Chemart absolutnie musiały wygrać, okazała się wręcz przeciwskuteczna. Przemyślanie, którzy na przestrzeni serii porażek rozegrali przecież kilka przyzwoitych gier, nie udźwignęli w sobotę wyzwania. Na tle przeciętnego rywala, którego w I rundzie łatwo pokonali (94:77), niemiłosiernie się męczyli i kaleczyli grę.

Częściowo sytuację tłumaczą, ciągnące się w nieskończoność w naszym zespole, problemy zdrowotne. W tygodniu na treningu urazów nabawili się Rafał Serwański i Sebastian Rompa. Z kolei Maciej Puchalski niby wyleczył kontuzję dłoni, ale pobył na boisku niespełna trzy minuty. Nie wszystko można jednak można zwalać na zły los czy nietrafione wybory szkoleniowca.

Jeśli wierzyć statystykom, beniaminek tylko na jednym polu zdeklasował warszawian – z szybkiego ataku zdobył 28 punktów, podczas gdy goście zaledwie 2. Iście imponująca dysproporcja, ale po kontrach mecz można wygrać we wspomnianej piłce nożnej. W baskecie nie da się wyjść na swoje bez pokazania przyzwoitych umiejętności w ustawionych akcjach ofensywnych. A w tym temacie szło miejscowym jak po grudzie.

Statystyki nie wszystko tłumaczą, ale jedna trafiona „trójka” na szesnaście, która widniała na koncie gospodarzy po trzech kwartach, trochę jednak tłumaczy. Co ciekawe, zaliczył ją Mateusz Szczypiński, który miał prawo czuć się w hali przy Mickiewicza najmniej pewnie, wszak poprzedni ligowy mecz, ostatni w Sokole, rozegrał... 6 grudnia.

Przez dwa kwadranse Niedźwiadki wykonały 8 rzutów osobistych, co również coś niecoś mówi o jakości gry jeden na jeden, obliczonej na punktowanie bez presji rywala. Dobitny był sam wynik po 30 minutach – 46:48.

Przemyślanie niby obudzili się w IV kwarcie, ale nijak nie mogli przemóc swych słabości na tyle, by zatrzymać rywala na kilka minut i wypracować parę punktów zapasu. Bili się dzielnie, do samego końca, jednak po raz dwunasty z kolei zeszli z parkietu ze spuszczonymi głowami. Chcą czy nie chcą, muszą je szybko podnieść, bo już w poniedziałek grają zaległy mecz ze Śląskiem II.

Wrocławianie będą faworytem, więc może i ciśnienie na Niedźwiadki okaże się mniejsze. W takich okolicznościach drużynom wpada raczej więcej niż 13 procent prób zza łuku...

Niedźwiadki Chemart: Wilson Jr 22 (10 as., 3 str., 3 prz.), Mboya Kotieno 2, Chrabota 4, Janczak 4, Egner 15 (1x3, 15 zb., 3 bl.) oraz Uberna 11 (1x3, 2 bl.), Serwański 2 (3 str.), W. Majka 0, Szczypiński 5 (1x3), Puchalski 0, Rompa 8 (2 bl.).

Polonia: Trener: Motel 7 (2x3, 7 as.), Pietras 8, Kuźkow 11 (3 str.), Cechniak 10 (11 zb.), Osiński 3 (1x3) oraz Kierlewicz 5 (1x3, 5 as., 3 str.), Dutkiewicz 0, Pełka 14 (3x3), Williams 16 (1x3), Szymański 0, Lisewski 2. Trener: Jakub Pendrakowski.