Ta piosenka jest faktycznie nietrafiona, ale to jest prawo artysty, żeby błądził - stwierdził w rozmowie z dziennikarzem minister kultury Piotr Gliński. Choć przyznał, że „nie powinno być zdejmowania piosenek w związku z tym, że nam się nie podoba”. Chodzi oczywiście o utwór „Twój ból jest lepszy niż mój”, w którym to Kazik nawiązuje do wizyty prezesa PIS Jarosława Kaczyńskiego na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, mimo zamknięcia nekropolii dla odwiedzających groby z powodu epidemii korona wirusa.
Myśl Glińskiego podpowiada mi, że piosenka byłaby trafiona, gdyby to jakaś persona z „totalnej opozycji”, mimo zakazu, paradowała po warszawskim cmentarzu. Najlepiej Rafał Trzaskowski, który na starcie w prezydenckim maratonie zebrał niepokojąco dobre poparcie w sondażach. I gdyby to o Trzaskowskim, który łamie prawo, zaśpiewał Kazik, zapewne by nie zbłądził. Jego utwór mógłby sobie spokojnie wybrzmiewać na pierwszym miejscu listu przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia. Nie trzeba by go było zdejmować z lęku przed prezesem. Zresztą któż odważyłby się wtedy zdjąć z anteny tak trafiony przebój.
Skoro jednak artysta zbłądził, czujny nadzorca z nadania obecnej władzy, czyli dyrektor programu, szybko zdemaskował ten „błąd”. Nacisnął telefonicznie i SMS-owo szefa muzycznego, by skasował nietrafioną piosenkę. Taka już jego rola. I tak to działa w mediach pod politycznym butem.
Tego rodzaju praktyki pamiętam z czasów PRL-u, gdy w mediach czuwali cenzorzy. Choć nie pamiętam, by władza tak spektakularnie odważyła się zamachnąć na piosenkę.
Manipulacja listą przebojów i odejścia dziennikarzy pokazują niczym w soczewce to, co się dzieje w tak zwanych mediach publicznych, które obecna ekipa rządząca zawłaszczyła na niespotykaną dotąd skalę. Nigdy bym nie przypuszczał, że władza w wolnej Polsce przebije standardy, które obowiązywały w PRL.